41. jutro

Westchnąłem, opierając się bokiem o framugę drzwi prowadzących na tyły domu. Było nawet ciepło i pogoda dopisywała więc zamiast rodzinnego obiadu moi rodzice postanowili zrobić grilla.

Z początku rodzice byli zaskoczeni obecnością Leili, ale zaraz ją polubili i szczerze to jestem w szoku, zwłaszcza jeśli chodzi o moją matkę. Zawsze była dość sceptycznie nastawiona do moich „dziewczyn", ale tym razem było inaczej. Fakt faktem Lei była inna od jej poprzedniczek, co rzucało się na pierwszy rzut oka, ale możliwe, że to również przez to jakie było moje nastawienie do niej. Zdecydowanie inaczej ją traktowałem, sam mogłem to zauważyć, i chyba na swój sposób zaczynało mnie to zaskakiwać. W zasadzie wszystko co się jej tyczyło to dla mnie coś nowego. Od bycia w związku miałem naprawdę sporą przerwę i zanim pojawiła się w moim życiu, zdecydowanie nie myślałem o zakończeniu sposobu w jaki funkcjonowałem do tej pory.

- Boże... stałem się pantoflarzem – westchnąłem.

- Co? – usłyszałem chichot. Spojrzałem w bok, dostrzegając blondynkę.

- Co ty tu robisz? – zaśmiała się, przyglądając mi się z rozbawieniem.

- Stoisz tu już dobre dwadzieścia minut z miną jakbyś rozważał losy świata tylko po to aby stwierdzić, że jesteś pantoflem?

- Niestety.

- Powiedziałabym, że nie tak do końca, ale skoro tak twierdzisz nie mogę nie przyznać ci racji.

- Ha. Ha.

- Na szczęście tylko dla mnie.

- Zmanipulowałaś mnie, przyznaj – objąłem ją w pasie, przyciągając do siebie. – Laura nauczyła cię jakiś psychologicznych sztuczek, mam rację?

- Kurde, miałeś się o tym nie dowiedzieć – westchnęła, układając dłonie na moich przedramionach. Zmrużyłem oczy, przez co zachichotała.

- Żartowałem.

- A ja nie...

- Leila.

- Tak mam na imię – była rozbawiona. Pochyliłem się opierając czoło o jej.

- Twoja rodzina tu jest...

- Niektórzy przyłapywali mnie w gorszych sytuacjach.

- Calum...

- Spokojnie, jakimś cudem moja matka cię uwielbia, a to się jeszcze nie zdarzyło – blondynka uśmiechnęła się i zaraz poczułem na nas błysk flesza. Oboje spojrzeliśmy w bok.

- Ups...

- Mamo!

- No co? Raz w życiu wyglądasz uroczo ze swoją dziewczyną, więc chcę mieć pamiątkę – Lei znów zaczęła się śmiać. – Jeszcze znów ci coś odbije.

- Dzięki mamo.

- Nie pozwolę mu na to.

- Tak, rób ze mnie pantofla, skarbie.

- Sam się przyznałeś.

- Dobra, idźcie już sobie – spojrzałem na rodzicielkę. – Bo na pewno chcecie tu siedzieć. Pokaż Leili miasto. Zbliża się wieczór więc i tak niedługo będziemy kończyć, a jutro i tak wracacie, więc...

- Okay, idziemy – odpowiedziałem.

- Na miasto, nie do mieszkania Mali.

- Ależ oczywiście – poczułem uderzenie w ramię.

- Z chęcią zobaczę San Diego – powiedziała blondynka. Spojrzałem na nią z ukosa i westchnąłem, przez co obie się zaśmiały. – Głupek.

- Ale twój – stanąłem za nią, objąłem ramionami i oparłem brodę o jej głowę.

- Podmieniłaś mi syna, nie wiem jak, ale dobra robota.

- Dzięki mamo, a ponoć rodzice kochają swoje dzieci bezwarunkowo.

- Kto ci tak nakłamał? – wywróciłem oczami. – No już, idźcie. Naprawdę miło było cię poznać, Leila. Pilnuj mojego syna.

- Oczywiście.

Kilka minut później, kiedy w końcu pożegnaliśmy się ze wszystkimi, mogliśmy opuścić mój dom. Zatrzymałem Leilę przy samochodzie i odwróciłem ją w swoją stronę, po czym złączyłem nasze usta w pocałunku, który od razu oddała. Jej dłonie znalazły się na moich policzkach, a moje na jej biodrach. Odsunąłem się od niej na niewielką odległość.

- Jesteś pewna, że chcesz...

- Jedziemy do mieszkania – zaśmiałem się. – Ale jutro...

- Zabiorę cię na randkę, zanim wrócimy do LA – wtrąciłem się, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. – Jak przekupić kobietę część pierwsza – zmrużyła oczy. – Część druga zacznie się za kilka minut – poruszyłem znacząco brwiami i zaraz oberwałem w ramię. Wsiadła do samochodu, a ja poszedłem w jej ślady. – Leila.

- Nie odzywam się do ciebie.

- Właśnie się odezwałaś – spojrzała na mnie i zaraz przeniosła wzrok za szybę. – Leila, żartowałem tylko. Lei... Leeeeeiiiii – zaczęła chichotać.

- Przecież wiem. Odpalisz w końcu ten samochód? – cmoknęła ustami, po czym oblizała je powoli.

- Czasami myślę, że jesteś gorsza niż twoja siostra.

Drzwi od mieszkania się zamknęły, a ja od razu uniosłem dziewczynę i przerzuciłem ją sobie przez ramię. Chwilę później znaleźliśmy się w sypialni gościnnej. Położyłem ją na łóżku, a ona od razu złapała za końce mojej koszulki, po czym ściągnęła ją ze mnie. Zrobiłem to samo z jej bluzką i pochyliłem się złączając nasze usta. Zszedłem pocałunkami na jej szyję, a z jej ust wydobyło się głośne westchnięcie. Usłyszałem dźwięk jej telefonu.

- Calum... - czułem jak wyjmuje urządzenie z kieszeni.

- Nie odbieraj – mruknąłem.

- Ale to Laura...

- Tylko szybko.

- Tak? – odebrała. Przygryzłem skórę na jej dekolcie, a ta posłała mi upominające spojrzenie z czego nic sobie nie zrobiłem. – Problem? A co, spaliliście mieszkanie? – zaśmiała się, a ja zmarszczyłem brwi, przyglądając się jej uważnie. Chwilę później mina jej zrzedła. – Że co? Żartujesz? Błagam cię... Okay. Do jutra – odłożyła telefon i usiadła, a ja obok niej. – Mamy przejebane.

- Zaczynasz mnie przerażać. Co zrobili?

- Oni nic. Kłopoty dopiero się zaczną. Jutro koło południa.

- Co?

- Moi rodzice przylatują. Musimy być w domu przed nimi.

- Wiesz... zawsze możemy tu zostać.

- Calum.

- No co? Skoro twoja matka na wstępie skreśliła Ashtona to mnie tym bardziej nie zaakceptuje.

- Tak, wiem o tym.

- Dzięki, to pocieszające.

- Ja sama jestem tym przerażona.






***

Hejo! Jak wasz weekend?😀

#LTASff😘

Lov U ~ ❤👿

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top