39. zawsze
- Leila! – usłyszałem zaraz po przekroczeniu progu mieszkania mojej siostry. Chwilę później Mali już trzymała blondynkę w objęciach, które Reed odwzajemniła. Spojrzała na mnie dziwnie, a ja tylko westchnąłem, przez co zachichotała.
- Miło Cię poznać, Mali. Chyba ty jesteś tą normalniejszą z rodzeństwa – odsunęły się od siebie.
- Masz całkowitą rację – uśmiechnęła się, a ja prychnąłem. – Oh, ty też tu jesteś – spojrzałem na nią z niedowierzaniem. – Żartuję, głupku – przytuliła mnie. – Zanieś bagaże do pokoju, a ja porywam twoją dziewczynę – chwyciła Leilę pod ramię i poprowadziła w stronę salonu. – Swoją drogą musisz mi powiedzieć jak tego dokonałaś. Już myślałam, że do końca swoich dni będzie dupkiem.
- Wciąż nim jest, ale nie dla mnie – zaśmiała się. Chyba jednak popełniłem błąd nie zatrzymując się u rodziców. Zostawiłem bagaże zaraz za drzwiami i wróciłem się do nich.
- Naprawdę? – usłyszałem i zatrzymałem się.
- Tak, jest uroczy.
- Kto? Niby ja? – obie spojrzały na mnie.
- Tak, ty – odpowiedziała z rozbawieniem Mali. – W życiu bym cię o to nie podejrzewała. Jestem z ciebie dumna.
- A co ja robię?
- Kawę codziennie rano – uśmiechnęła się blondynka. – I mnie budzisz. Zawozisz na uczelnię. Pomagasz z obrazami i wciąż czekam na korki z grafiki komputerowej o których wcześniej wspominałeś.
- Po pierwsze budzę cię, bo budzik ci nie pomaga i tak musisz poleżeć, po drugie, jak już wstaniesz idziesz od razu do łazienki, a ja do kuchni, więc robiąc sobie kawę nie widzę problemu w zrobieniu jej również tobie. Nie będziesz nosić tych wielkich teczek sama, a że mogę cie podwieźć to to robię. Plus, bardzo chętnie dam ci te korki – pochyliłem się i musnąłem jej usta.
- Mówiłam? Uroczy – wywróciłem oczami na jej słowa.
- I tak nie wiem jakim cudem go oswoiłaś - zaśmiała się.
- Cóż... zaczęło się od mojej siostry, którą chciał zaliczyć – Mali spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Ale ona wolała Ashtona.
- Mądry wybór – przytaknęła.
- Masz coś mocniejszego, bo chyba tego na trzeźwo nie zniosę.
- Sprawdź w kuchni.
Wszedłem do pokoju dostrzegając Leilę z książką. Nie podniosła nawet na mnie wzroku. Przetarłem włosy ręcznikiem i rzuciłem go na komodę. Podszedłem do łóżka i wszedłem na nie, po czym musnąłem ustami jej kolano.
- Masz mokre włosy – mruknęła, zabierając książkę i spojrzała na mnie.
- I co z tego? – złożyłem pocałunek na jej udzie, układając dłonie na jej biodrach. Przyciągnąłem ją do siebie, przez co wylądowała plecami na pościeli i pisnęła, a ja zaraz znalazłem się nad nią.
- Co ty wyprawiasz?
- Chyba wiesz co... - pochyliłem się, ale zaraz zasłoniła pół twarzy książką. Zmrużyłem oczy.
- Nie – mruknęła.
- Nie?
- Nie. Nie jesteś trzeźwy. Wypić jedno czy dwa piwa to rozumiem, ale opróżnić prawie dwie butelki tequili z narzeczonym siostry to chyba lekka przesada.
- Nie widujemy się często.
- A to oznacza, że masz się upić? Jutro mamy iść do twoich rodziców, a ty chcesz być na kacu?
- Nie jestem pijany, plus widywali mnie w gorszym stanie – westchnąłem i położyłem się obok. – Nie to nie – odłożyła książkę i przewróciła się na bok, kładąc jedno ramię na mojej klatce piersiowej.
- Calum...
- Dobra. Wiem, że zaraz powiesz coś co udowodni twoją rację, więc po prostu się z tym zgodzę. Przecież nie będę cię do niczego zmuszać.
- Pantofel.
- Jak mnie nazwałaś?
- Przyznajesz mi rację, a nawet nie chcesz wiedzieć, co chciałam powiedzieć. Chociaż w sumie to też brak szacunku, a przynajmniej ja tak to odbieram. Nie chcę żebyś przyznawał mi rację, bo dość często ją mam...
- Skromnie.
- Cii – spojrzałem na nią z rozbawieniem.
- Chcę żebyś mówił to co myślisz, nawet jeśli masz podpity namawiać mnie na seks. Chociaż tak naprawdę nie musisz mnie namawiać.
- To po co to wszystko? – zachichotała.
- Bo chciałam – podciągnęła się i złączyła nasze usta, a ja od razu oddałem pocałunek przy okazji obejmując ją i wciągając na siebie. – Wciąż masz...
- Na ciebie, zawsze.
***
Jestem zmęczona, a nawet nie wiem dlaczego😧😂
#LTASff❤
Lov U~ Oczy👿❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top