33. wkurzony

Wypuściłem dym z ust i spojrzałem na Ashtona, który mówił coś o jakimś wykładzie. Niezbyt mnie to interesowało. Moje myśli bardziej były skupione na Leili. Między nami było coraz lepiej, tak sądzę. To nie było jeszcze to, co było przed naszą kłótnią, ale... byliśmy na dobrej drodze do tego.

- To Leila? - usłyszałem.

- Co?

- Z Oscarem - powiedział kiwając głową na wprost, a mój wzrok od razu powędrował na dziedziniec. Sekundy zajęło mi odnalezienie blondynki wśród studentów, która szła, obejmując ramię chłopaka. Zmarszczyłem brwi. Wzrok dziewczyny padł na nas i zaraz pociągnęła chłopaka w naszą stronę.

- Zgubiłabym się tu sama - powiedziała rozbawiona. - Hej - uśmiechnęła się i puściła ramie szatyna.

- Co tu robicie? - zapytał Irwin, kiedy ja wciąż się jej przypatrywałem.

- Oscar odwoził mnie do domu i akurat Laura zadzwoniła czy mogłabym jej to przywieźć - wyciągnęła z torby czerwoną teczkę. - Więc jeszcze go wykorzystałam - zachichotała.

- Zaniosę jej to - powiedział blondyn, zabierając od niej teczkę.

- Okay. Dzięki. Pokażesz mi gdzie jest łazienka?

- Jasne. Chodź.

Wzrok chłopaka padł na mnie, kiedy zostaliśmy sami. Przez chwilę między nami panowała cisza. W tym kolesiu było coś, co mi nie pasowało.

- Słyszałem, że się pogodziliście - powiedział.

- Ta - mruknąłem, na co ten się zaśmiał.

- Naprawdę mnie nie pamiętasz, chociaż... ja w sumie też od razu cię nie rozpoznałem.

- Co? - o co chodzi temu dzieciakowi.

- Oscar Kelly, mówi ci to coś? - patrzyłem na niego z zaskoczeniem, a papieros wypadł mi z dłoni. W życiu bym nie pomyślał, że...

- Ja pierdole.

- Tak, masz przed sobą brata swojej byłej - uśmiechnął się. - I najwidoczniej mamy na oku tę samą dziewczynę. Pytanie kto ma większe szanse... koleś z czystym kontem czy koleś, który już raz złamał jej serce.

- Powodzenia - prychnąłem.

- Aż tak jesteś pewny swego? - uniósł brew i uśmiechnął się kpiąco.

- Posłuchaj gnojku - zacząłem.

- Już jestem! - usłyszałem i zaraz obok nas pojawiła się blondynka. - Hmm? Coś nie tak? - przyglądała się to mi to Oscarowi.

- Wszystko okay - uśmiechnął się. - Zgłodniałem. Co powiesz na to żebyśmy pojechali coś zjeść, zanim cię odwiozę? - objął ją ramieniem. Zabije go.

- Oh, jasne. Dobry pomysł. Może sushi?

- Może być.

- Będziemy się już zbierać - spojrzała na mnie, a ja miałem ochotę walnąć tego gnojka w ryj, za jego głupkowaty uśmiech. To niby miało mi coś udowodnić? - Do zobaczenia później - powiedziała, podchodząc do mnie bliżej i musnęła mój policzek ustami. Sam się tego nie spodziewałem, ale... wcale mi to nie przeszkadzało.

- Jasne. I chcę pogadać.

- O czym? - była zaskoczona.

- Tajemnica - puściłem jej oczko, przez co zachichotała. Szatyn przewrócił oczami, a ja uśmiechnąłem się.

- Głupek - skomentowała z rozbawieniem i zaraz odeszli, a ja odprowadzałem ich wzrokiem.

- Już poszli? - spojrzałem na Ashtona, który pojawił się przy mnie z nikąd. - Co jest?

- Pamiętasz Nicol?

- Tak - przyznał z ostrożnością.

- Ten dzieciak to jej brat - burknąłem.

- Co?

- Sam byłem zaskoczony. Pamiętam go jako jeszcze gorszego gnojka z wielkimi brylami, a teraz... wypowiedział mi wojnę. O Leilę.

- O czym ty pieprzysz?

- Ty powinieneś się teraz pieprzyć z Laurą na biurku w sali wykładowczej - westchnąłem. - Przegapić taką okazję.

- Calum.

- Podoba mu się i mi też, co jest oczywiste. Wiesz, dwóch facetów, jedna dziewczyna i wcale nie chodzi o trójkąt.

- Nie jestem pewien czy nie przejmujesz się tym i wplatasz te swoje dwuznaczności tak po prostu jak zawsze, czy robisz to dlatego, że jakoś chcesz rozładować złość i napięcie w mniej agresywny sposób.

- Spędzasz za dużo czasu z Laurą - mruknąłem. - To przerażające.

- Mieszkam z nią i jest moją dziewczyną - odparł z westchnięciem.

- I pieprzysz ją tylko dwa razy w tygodniu. Wszystko słyszę. Co to, jakiś post?

- Okay. Jesteś wkurzony.

- Kurwa. Nawet nie wyobrażasz sobie jak wielką ochotę miałem mu nabić limo albo coś połamać, najlepiej kręgosłup, żeby więcej się do niej nie zbliżał.

- Zaczynasz mnie przerażać.

- Jego siostra już raz namieszała w moim życiu, ten gnój tego nie zrobi. Nie zniszczy tego.

- Skup się na Leili, a nie na nim.

- Zamierzam. W poniedziałek mamy wolne, nie?

- Ta, jest jakieś święto czy coś - odpowiedział. - A co?

- Idealnie - uśmiechnąłem się. - Oznajmij swojej dziewczynie, że macie wolną chatę od soboty i kupcie jakiś dodatkowy sznur czy coś - zaśmiałem się z jego zażenowanej miny.







Jest tak wcześnie, a ja już mam ochotę się położyć i zasnąć, czego i tak pewnie nie zrobię😂😂

#LTASff❤

Lov U❤👿

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top