31. przepraszam
Upewnijcie się, że przeczytaliście poprzedni rozdział 😘
Przyglądałem się Leili z rozbawieniem, a w zasadzie to jej kołdrze, którą była owinięta, a pod nią najprawdopodobniej zwinięta w kłębek. Powstrzymywałem śmiech na jej reakcję. Przed chwilą powiedziałem jej, częściwo, co wydarzyło się wczoraj, bo niezbyt to pamiętała.
- Leila...
- Nie! Idź stąd! Co za wstyd! - jęknęła z bólu, jaki najprawdopodobniej przysporzyła jej głowa, kiedy uniosła głos. - Nie spojrzę ci w oczy.
- Bez przesady.
- Ja cię prawie zgwałciłam - wycedziła przez zęby.
- No wiesz, osobiście niemiałbym nic przeciwko - zsunęła trochę kołdrę, uwalniając spod niej pół twarzy. Patrzyła na mnie z mordem w oczach. - O widzisz, jednak na mnie patrzysz - jęknęła niezadowolona, przewracając się na plecy i zasłaniając oczy przedramieniem. Mogłem dostrzec rumieńce na jej policzkach.
- Moja głowa... - mruknęła. -... jest jak beton.
- Wstań w końcu i wypij tę aspirynę, którą ci przyniosłem - spojrzała na mnie. Wskazałem na stolik nocny, gdzie stała szklanka. - Nie przyszedłem tu, tylko po to żeby cię obudzić, a że zasypałaś mnie pytaniami... - usiadła, podparła się na dłoni i sięgnęła po szklankę, przy okazji dając mi niemal idealny widok na jej tyłek w samych majtkach i podwiniętą koszulkę odsłaniającą kawałek jej brzucha. Przełknąłem ślinę. Wypiła wszystko od razu.
- To po co przyszedłeś? - otarła usta wierzchem dłoni.
- Chciałem sprawdzić czy żyjesz - wywróciła oczami. Odstawiła szklankę i odwróciła się w moim kierunku.
- Dobra. Upokorzenia ciąg dalszy. Chcę wiedzieć wszystko.
- Na czym skończyliśmy? - uderzyła mnie w ramię, a ja się zaśmiałem. - Okay, okay. Jak już wiesz, dobierałaś się do mojego rozporka, kiedy już byliśmy tutaj - jej policzki zdobił szkarłat. - A później zrobiło ci się niedobrze.
- O mój Boże.
- Spokojnie, zdążyłaś dobiec do łazienki. I tak oto zwymiotowałaś trzy razy.
- Liczyłeś?
- Trzymałem ci włosy - zakryła twarz dłońmi. - Później poszło już z górki, pomogłem ci zmyć makijaż i się przebrać, po czym odstawiłem do łóżka - fakt o tym, że nazwała mnie dupkiem i jednocześnie wyznała miłość wolałem zostawić dla siebie.
- To wszystko?
- Tak - przytaknęła.
- Co z twoją pracą?
- Luke mnie zastąpił. Na szczęście nie było za dużego ruchu, jak przeważnie bywa.
- A co z Laurą i Ashtonem?
- Nie było ich w domu, kiedy cię przywiozłem, w zasadzie wrócili godzinę temu. Nie mam pojęcia gdzie byli.
- Powiedziałeś im? - zapytała z wyczuwalną ostrożnością w głosie.
- Nie.
- A zamierzasz?
- Nie. Dlaczego miałbym? - wzruszyła ramionami. - Słuchaj, Leila. Wiem, że spieprzyłem i nie oczekuję tego, że rzucisz mi się w ramiona. Zraniłem cię, nie myślałem o tym jak mogłaś się poczuć. Przepraszam. Raniąc ciebie, tak naprawdę zraniłem też siebie, bo nie jesteś mi obojętna, a ja spieprzyłem, bo byłem ślepy i głupi, broniąc się przed własnymi uczuciami. Chyba musiałem porządnie oberwać, niestety raniąc przy tym innych, abym zrozumieć, że problem nie leży w nich, tylko we mnie - westchnąłem. - Pójdę już - wstałem.
- Calum? - cichy głos dziewczyny dotarł do mnie, kiedy byłem już przy drzwiach. Spojrzałem w jej kierunku - Ja też przepraszam... za moje zachowanie i za wczoraj.
- W porządku - otworzyłem drzwi od pokoju.
- Calum? - mój wzrok znów padł na blondynkę. - Dziękuję... za to, że się mną zająłeś - na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Nie ma za co - opuściłem jej pokój.
Usłyszałem pukanie, więc spojrzałem w stronę drzwi do mojego pokoju, które po chwili ustąpiły i mogłem dostrzec Leilę przebraną w za duży sweter i legginsy. Jej włosy były związane w kucyk.
- Calum, widziałeś może... coś ty mu zrobił, że on tu siedzi? - zapytała, podchodząc do mojego łóżka i usiadła na jego brzegu, zaraz obok kota, który na nim leżał. Wzięła go na ręce.
- Nic - przekręciłem obrotowe krzesło tak, żeby siedzieć do niej przodem. - Zaczął tu przychodzić, od niedawna.
- A to ci nowość - powiedziała patrząc na kota. - Ty nosisz okulary? - spojrzała na mnie.
- Tylko jak siedzę dłużej przy komputerze. Mam do zrobienia projekt na zaliczenie.
- Oh. Nie będę ci przeszkadzać - wstała. - Chcę zamówić coś na wynos i...
- Dla mnie też. Wybierz coś - posłałem jej uśmiech na co przytaknęła i z kotem na rękach opuściła mój pokój.
- Ej - usłyszałem zaraz Ashtona.
- Co jest? - spojrzałem na niego, kiedy podchodził do mnie. - Wychodzimy z Laurą. Nie pozabijajcie się.
- Jest okay, tak sądzę - zmarszczył lekko brwi.
- Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Może nie wszystko, ale grunt, że nie chce mnie już zabić, nie? Gdzie idziecie?
- Do kina, a później coś zjeść.
- Kolejna randka - zaśmiałem się.
- W związku nie wystarczy być. To, że z kimś jesteś nie oznacza, że będziesz z tą osobą już zawsze. Każdy dzień to sprawdzian dla waszych uczuć, a takie randki, nawet błahe, są dodatkową możliwością na ich okazanie i dodatkowym czasem na skupieniu się tylko na tej drugiej osobie i pokazaniu jej, jak jest ważna. Trzeba wykorzystywać wolny czas jak najlepiej, kiedy oboje mamy go dość mało.
- Filozof się znalazł.
- Kiedyś się o tym przekonasz.
Miał być jutro, ale dodałam dziś😂😂
Lelum(powoli) come back?😎😏👿
#LTASff❤
Lov U❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top