11. mokry
Westchnąłem, nudząc się obserwacją ludzi. Na razie nie miałem co robić, więc oparłem się przedramionami o blat baru i zacząłem wystukiwać wiadomość do Leili. Wcale nie po to, żeby ją sprawdzić, po prostu mi się nudziło.
Po wysłaniu wiadomości sięgnąłem po butelkę z piwem, która była w połowie opróżniona i upiłem kolejnego łyka.
- Calum? - spojrzałem na Michaela, który aktualnie nalewał piwo do kufla, a on kiwną głową wskazując dwie dziewczyny. Podszedłem do nich i uśmiechnąłem się.
- Co podać?
- Cztery shoty - powiedziała brunetka. Wystawiając w moją stronę banknot. Wcale nie były już podpite.
- I swój numer - rudowłosa puściła mi oczko, na co się zaśmiałem.
- O numer musisz się bardziej postarać, skarbie - postawiłem przed nimi cztery kieliszki i napełniłem je wódką. Poczułem wibracje w tylnej kieszeni, więc sięgnąłem z powrotem po telefon.
Lei: pracuj tam, a nie mnie kontrolujesz... Kellan😂😂
Zaśmiałem się, chowając urządzenie i dokończyłem swoje piwo.
Między północą, a drugą jak zwykle był największy ruch, więc kiedy w końcu trochę się uspokoiło, wyszedłem zapalić z Luke'iem, który pojawił się w klubie. Chłodne powietrze było kojące, w tym klubie było cholernie gorąco i duszno.
- Co ci? - usłyszałem.
- Co mi? - zapytałem i zaciągnąłem się, po czym powoli wypuściłem dym ustami, obserwując go.
- Jest po drugiej, a ty jeszcze żadnej nie urabiasz. Jesteś chory?
- Nie - zaśmiałem się. - Założyłem się.
- Co? O co? Z kim?
- Leilą - odparłem. - Siostrą Laury - dodałem, kiedy mi się przyglądał lekko mrużąc oczy.
- Przecież wiem - burknął. - O co? - powtórzył pytanie.
- Zero przypadkowych dziewczyn przez miesiąc.
- O mój Boże... ty tak serio? - przytaknąłem. - Ale jaja. Kiedy?
- W poniedziałek.
- Rozumiem. To dopiero początek, więc jeszcze cię nie ciśnie - zaśmiał się. - Poniesiesz klęskę, mój przyjacielu.
- Dzięki.
- Przecież to oczywiste. Flirtujesz z każdą, więc... Hej - uśmiechnął się, od razu zmieniając ton. - Gdzie mi zniknęłaś? - objął jakąś blondynkę ramieniem, a obok niej stanęła jeszcze szatynka, która uśmiechnęła się do mnie, na co odpowiedziałem jej tym samym.
- Zagadałam się z przyjaciółką.
Po kolejnej godzinie i kolejnych trzech piwach... ah uwielbiam ten stan rozluźnienia i niezaprzątania sobie głowy pierdołami i skupieniu się na tym, czego chciałem, czyli obecnie- na ustach szatynki. Pochyliłem się nad barem, tak samo jak Hannah, która trzymała w ustach truskawkę, po którą sięgnąłem, złączając nasze usta. Pocałunek był mozolny i leniwy, a mi się wcale nie spieszyło. Scałowałem kącik jej ust i odsunąłem się, oblizując usta.
- Zrobisz mi drinka? - zapytała.
- Jasne, skarbie. Jakiego?
- Coś słodkiego, poproszę - odwróciłem się spoglądając na półkę z alkoholami i wziąłem odpowiednie butelki.
- Dobrze się bawisz? - spojrzałem na Michaela.
- Jak zawsze - zaśmiałem się, na co ten pokręcił głową z rozbawieniem.
- Wiesz, serio to byłoby cudowne patrzeć jak się pogrążasz, ale nie po pięciu dniach - zmarszczyłem brwi. - Co z Leilą?
- Kurwa - zamrugałem kilkukrotnie od razu przypominając sobie o zakładzie.
- Też kobieta, tylko krocze ma robocze. O zakładzie mówię.
- Wiem, deklu. Dlaczego?
- Co, dlaczego? - opróżnił butelkę z piwem i odstawił ją na bok.
- Dlaczego mi przypomniałeś?
- Bo jesteś idiotą - wywrócił oczami i odszedł. Co to niby miało znaczyć?
Przekroczyłem próg mieszkania od razu pozbywając się butów i przeszedłem do swojego pokoju, zrzucając z siebie koszulkę, która wylądowała pod moim łóżkiem. Rozpiąłem spodnie, których też się pozbyłem i zabierając czyste bokserki, przeszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic.
Od razu czułem się lepiej po prysznicu, chociaż wciąż marzyłem o położeniu się spać. Przeszedłem do kuchni i sięgnąłem po butelkę z wodą, z której upiłem kilka łyków. Zerknąłem na zegarek, było przed szóstą. Skierowałem kroki do swojego pokoju, ale moją uwagę przykuły uchylone drzwi do pokoju Leili, gdzie oczywiście musiałem zajrzeć.
Dziewczyna leżała na kołdrze w męskiej koszulce- podejrzewam, że mojej, ale myślenie teraz niezbyt mi wychodzi, więc upewnię się później. Uśmiechnąłem się pod nosem i położyłem obok niej.
- Won do siebie - usłyszałem, czym mnie zaskoczyła. Otworzyła oczy spoglądając na mnie, ale zaraz je zamknęła. - Słyszałam jak chodzisz - dodała.
- Śpij - powiedziałem, przyciągając ją do siebie.
- Jesteś mokry - mruknęła sennie.
- Brałem prysznic - odpowiedziałem, a ta przysunęła się bliżej, wtulając się w moją klatkę piersiową.
- I tak śmierdzisz - powstrzymywałem śmiech. - Żartowałam. Poderwałeś jakąś? - przełknąłem ślinę.
- Nie tym razem, skarbie.
- Jasne.
- Idź spać.
- Jak coś ci nie pasuje to zawsze możesz iść do siebie - ziewnęła. - Dobranoc.
- Dobranoc, Lei - musnąłem ustami jej głowę, przez co ta zachichotała.
Dobranoc! Nie zabijajcie mnie czy coś...😇
#LTASff❤
Lov U❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top