Rozdział 71. Nie wyobrażam sobie żyć na świecie, gdzie nie jesteście parą.
Harry nie rozumiał, co się dzieje, kiedy Barbara napisała do niego z samego rana w sobotę, że koniecznie muszą się spotkać, jednak zabrzmiało to zbyt poważnie, by mógł to zbagatelizować. Szczególnie, że może lubili się, ale nie utrzymywali bliższych relacji, niż po prostu koleżeńska. Dlatego nawet się nie zawahał, kiedy zgodził się, by przyszła do niego za godzinę, a faktycznie o umówionej porze witał zapłakaną dziewczynę z otwartymi ramionami. Bez zbędnych pytań poprowadził ją do pokoju, gdzie usadził usiedli na jego łóżku i znowu mocno przytulił, co przyjęła z wdzięcznością, ale też jeszcze większym szlochem, nad którym, mimo wielkich chęci, nie potrafiła zapanować. Na szczęście chłopak nie maltretował jej pytaniami, dając tyle czasu, ile potrzebowała, by się uspokoić i wyjaśnić z jakim problemem przyszła i to właśnie do niego.
Już czuł, jak zaczynały boleć go plecy od mocno niewygodniej pozycji, jednak nie miał serca kazać jej odsunąć się chociażby tylko na chwilę, a głęboki smutek, czy wręcz rozpacz Barbary w końcu i jemu zaczęły się udzielać. To była chwila, nim sam zdążyłby się rozpłakać może częściowo na myśl o Louisie, może też po prostu nastój dziewczyny okazał się być bardzo zaraźliwy, a może to po prostu zmęczenie dawało o sobie znać. Cokolwiek, by to nie było, łamało jego serce na każdy z możliwych sposobów i tylko mógł w duchu jej dziękować, kiedy zdążyła się odsunąć, nim pierwsze krople nie popłynęły po policzkach chłopaka. Spojrzała na niego z zaczerwienionymi i podpuchniętymi oczami, a jej warga ponownie niebezpiecznie zadrżała, na co Harry momentalnie przyłożył palce do kącików ust koleżanki i uniósł je nieco do góry, wymuszając tym krzywy uśmiech. Palvin wydała z siebie coś na granicy śmiechu oraz szlochu, co stanowiło już dobry początek. Brunet wykorzystał okazję, żeby pójść po chusteczki i wręczył Barbarze całe pudełko, otrzymując wzamian złamane, ciche dziękuję oraz smutny uśmiech.
- Co się dzieje? - szepnął, głaszcząc jej udo powolnymi ruchami.
Nastolatka z trudem przełknęła gulę formującą się w jej gardle i sięgnęła do kieszeni swoich bojówek, skąd zaraz wyjęła małe, plastikowe urządzenie, które wyglądało na pierwszy rzut oka, jak termometr. Jednak wystarczyły chłopakowi dwie sekundy, by rozpoznać w tym...
- Test ciążowy? Jesteś...?
- Tak.
Harry momentalnie znowu krótko uściskał koleżankę i pocałował w czoło, co niestety nawet w minimalnym stopniu nie zmyło tego smutku z jej twarzy.
- Hej, poradzimy sobie, tak? Kto jeszcze wie? I ojcem jest...?
- Niall - dopowiedziała, a kolejny złamany szloch wyrwał się z jej ust. Cały ten czas ściskała z całej siły trzymany w dłoni test, jakby była gotowa zmiażdżyć go w każdej chwili, lecz w tamtych momencie nawet się nie zastanowiła, kiedy rzuciła tym kawałkiem plastiku przed siebie, aż trafił w okno i odbił się z cichym odgłosem. Z drobnym opóźnieniem podeszła do parapetu, a wraz z zetknięciem się opuszków palców z fizycznym dowodem rozwijającej się w jej brzuchu kruszynki, nadeszła kolejna fala płaczu. Była taka zagubiona i przede wszystkim przerażona...
- Nawet nie wiedziałem, że wy... - szepnął Styles, obejmując koleżankę od tyłu.
- Raz. Jeden, pieprzony raz! - krzyknęła gotowa coś rozwalić, lecz silne ramiona Harry'ego uniemożliwiały jej wykonanie niczego więcej poza wycofaniem trochę bardziej w stronę kolegi, by bardziej się w niego wtulić. - Gdybym wiedziała... Ale byliśmy tak pijani, że nawet nie pomyśleliśmy o gumkach, a później nie miałam czasu chociażby pomyśleć o tabletkach po. To... Boję się... Ja nie chcę...
Brunet mocniej zacieśnił uścisk i powoli zaczął nimi kołysać, aż poczuł, jak Palvin na nowo zaczęła się rozluźniać i być może nie eksploduje od środka w jego pokoju.
- Chcesz je usunąć?
Barbara na nowo się spięła, lecz tym razem nie sprawiała wrażenia, jakby miała na nowo się popłakać, więc pozwolili jej wypłatać się z jego ramion i obrócić, by znowu stanęli twarzą w twarz. Na jej twarzy wciąż malował się smutek, jednak towarzyszyła temu doza determinacji, kiedy objęła brzuch ramionami, niczym sama siebie przytulała.
- Nie. Boję się, jestem wręcz przerażona, ale... Nie mogę. Nieważne, czy Niall będzie chciał mi pomóc, czy... nie, ale wychowam je najlepiej, jak tylko potrafię.
- Hej - Harry momentalnie chwycił ją za ręce - on nie jest taki. Nie zostawi cię samej z dzieckiem, wiem o tym. Bywa infantylny, jednak na pewno zaopiekuje się z tobą waszym dzidziusiem... Kiedy mu powiesz?
Palvin z rezygnacją oparła głowę o pierś chłopaka, mocniej zaciskając palce na jego, walcząc z płaczem. Musiała się uspokoić dla siebie i przede wszystkim małej kruszynki w jej brzuchu. Ciąża...
- Dzisiaj. Najpierw potrzebowałam moralnego wsparcia od jego najlepszego przyjaciela... pójdziesz ze mną?
- Oczywiście - zapewnił bez cienia zawahania i odsunął się, by wziąć telefon z biurka. - Chodźmy teraz, im szybciej, tym lepiej.
Barbara bardzo chciała zaprzeczyć, odwlekać to w czasie całą wieczność, naiwnie łudząc się, że w ten sposób wszystko stanie się prostsze, a może jeśli nie będzie mówić o tym na głos, to samo się rozwiąże. Jednak zbrew sobie faktycznie już minutę później schodziła z nim do drzwi frontowych, czując, jakby całe śniadanie na nowo cofnęło jej się do gardła. A przecież zwymiotowała je niemal od razu po zobaczeniu wyniku testu ciążowego.
- Inaczej to sobie wyobrażałam... - szepnęła, kuląc się w sobie. - Chciałam najpierw skończyć studia, pójść do pracy, poznać mężczyznę, który mnie pokocha ze wzajemnością i dopiero wtedy, kiedy będę stabilna finansowo oraz w stałym związku, postarać się o dzieci. Nawet przez moment nie przeszło mi przez myśl, że mogłoby być... wpadką. Nienawidzę tego słowa, ale nie wiem, jakie inne będzie w tym momencie pasować...
- Niespodzianką? - zasugerował Harry z drobnym uśmiechem. - Wiem, że nie jest idealnie, ale za późno na robienie wyrzutów. Teraz... Teraz pozostaje dać mu tyle miłości, ile tylko jesteście w stanie.
***
Horan był mocno zaskoczony, kiedy Styles napisał do niego, czy jest w domu, bo muszą pilnie porozmawiać, ale było to niczym przy uczuciu, jakie mu towarzyszyło, kiedy pięć minut później prócz przyjaciela ujrzał też Barbarę. Barbarę z czerwonymi plamami na twarzy, jakby jeszcze niedawno płakała.
- Co się...? O co chodzi? - wydukał, momentalnie sięgając ramionami w stronę Palvin i przyciągając ją do uścisku. To nie tak, że była ważniejsza od Harry'ego, bo prawdę powiedziawszy chłopak zawsze stałby na pierwszym miejscu w hierarchii Nialla, ale tym razem Barbara wyglądała na kogoś kto potrzebował więcej opieki, niż na co dzień.
- Możemy? - Styles wskazał na wnętrze domu.
- Może mi ktoś wyjaśnić, o co chodzi? - spytał w końcu Horan, kiedy rozsiedli się w jego pokoju. Nie puszczał dłoni przyjaciółki nawet na chwilę, dając jej tyle mentalnego wsparcia, ile tylko potrzebowała.
Dziewczyna nie wyglądała, jakby spieszyła się z odpowiedzią, pierwszy raz tak bardzo niepewna w obecności Nialla. Nawet jeśli w całkiem dużym stopniu mu ufała, to nie obejmowało to tak drastycznych kwestii... Przecież znali się tak krótko... Nie chciała skończyć, jako samotna matka, a jednocześnie nie mogła znieść myśli, że zostali ze sobą na siłę związani już do końca życia. Utknęła tak głęboko w swoich rozmyślaniach, że nawet nie słyszała, jak Irlandczyk ponowił swoje pytanie, tym razem adresując je bezpośrednio do niej. Ocknęła się dopiero, gdy Horan obrócił jej głowę w swoją stronę i szybko cmoknął wargi.
- Nie strasz mnie dłużej. Też gdzieś wyjeżdżasz?
- Chciałbyś. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo z twojego życia, a przede wszystkim kuchni. To nie... - zaczęła, lecz, kiedy już kolejne słowa miały przejść przez jej gardło, poczuła kolejną nadchodzącą falę mdłości. Nie była pewna, czy to z nerwów, czy kruszynka znowu starała się przypomnieć o sobie, ale cokolwiek by to nie było, miała dość. Automatycznie ułożyła dłoń na brzuchu, jakby chciała w ten sposób poprosić swoje dziecko, o danie jej kilku chwil wytchnienia, co niemal od razu wyłapał blondyn.
- Chyba nie jesteś chora? Nie umierasz?
- Jeszcze nie. To bardziej... Jestem w ciąży - w końcu wydusiła z siebie tak cicho, jak było to możliwe. - Będziemy rodzicami.
Na kilka, może kilkanaście sekund zapadła przerażająca cisza, zdawać by się mogło, że wszyscy wręcz wstrzymali oddech w oczekiwaniu, aż ktoś inny odważy się zareagować pierwszy. W końcu to Niall drgnął na swoim miejscu i spojrzał w stronę Harry'ego, szukając odpowiedzi, lecz jedyną jaką otrzymał było drobne skinienie głową. Ponownie powrócił wzrokiem na Palvin, która nagle jakby skurczyła się w sobie, pobladła, a Horan nie mógł znieść myśli, iż sam się do tego przyczynił swoim milczniem, dlatego już nie czekał ani chwili więcej, tylko od razu do niej doskoczył i pochwycił w swoje ramiona. Zdawać by się mogło, że tym gestem nacisnął jakiś przycisk w dziewczynie, który uczynił ją rozluźnioną, niemal bezwładną z wyrazem ulgi na wciąż prawie białej, jak ścianą twarzy.
- Jesteś... Zostanę ojcem? - powtórzył szeptem, a już wkrótce w jego oczach zagościły łzy. Nie pozwolił im wydostać się na policzki, nie chcąc tym przypadkowo przestraszyć Barbarę, zamiast tego decydując się przyciągnąć ją jeszcze bliżej swojej piersi, prawie miażdżąc z mieszanką radości oraz strachu osadzoną gdzieś głęboko w brzuchu. - Będziemy razem wychowywać małego Horanka?
- Nie jesteś zły?
Niall odsunął się trochę tylko, by przycisnąć usta do jej czoła i obdarzyć szerokim uśmiechem.
- Dlaczego miałbym być? To nie tak, że nie brałem czynnego udziału przy jego... albo jej... Nie wiesz jeszcze, jakiej jest płci?
Dziewczyna bardzo ostrożnie odwzajemniła ten gest i otarła resztki łez z kącików oczu. Jak mogła w ogóle obawiać się jego reakcji?
- Jeszcze nie byłam u ginekologa, ale nawet jeśli, to za wcześnie. Nie pamiętam kiedy można to określić, jednak na pewno będziemy musieli trochę poczekać. Chcesz... pójść ze mną? Na pierwszą wizytę i w ogóle?
I to jakby uderzyło blondyna najmocniej. Jakby do tej pory nie do końca wierzył w realność całej sytuacji i dopiero te kilka słów uświadomiło go, że to się dzieje naprawdę. To nie jest jakiś głupi sen, a on za dziewięć... ponad siedem miesięcy będzie trzymał na rękach swojego syna lub córkę. Swoje maleństwo. I jak bardzo czasami pragnął wyrzucić bratanka za okno - przeważnie go kochał, naprawdę - tak w momencie, który jego oczy spoczęły na jeszcze płaskim brzuchu Barbary, okrytym czarną koszulką, przysiągł sobie, że zrobi wszystko, by uchronić je przed całym tym często okrutnym światem.
Ponownie łzy zawitały w jego oczach, lecz tym razem nawet nie próbował z nimi walczyć. Zamiast tego z wyraźnym szokiem wypisanym na twarzy spojrzał na swojego przyjaciela, który do tej pory tylko przyglądał im się w milczeniu z drobnym, czułym uśmiechem.
- Hazz. Zostanę ojcem.
- Na to wygląda - zaśmiał się cicho Styles. - Gratuluję.
Ale Horan nawet nie zwracał uwagi na to, co powiedział Harry, kiedy klęknął na podłodze przed Barbarą i uniósł trochę materiał jej bluzki, by obsypać jej brzuch kilkoma pocałunkami. Zaraz poczuł szczupłe palce w swoich blond włosach, na co uniósł głowę, by napotkać równie zapłakane, błękitne oczy, co i jego. Jeśli ich dziecko będzie miało choć trochę genów Palvin, będzie najpiękniejsze na świecie. Być może nawet powiedział to głośno, nie był pewny, wszystko dookoła wydawało się nagle być dziwnie rozmazane.
- Pójdę do pracy, ty na studia, ile tylko będziesz mogła i jakoś damy radę - zapewnił, wciąż siedząc na piętach przed swoją przyjaciółką. - Moi rodzice nam pomogą, Harry na pewno też, w końcu doświadczenia w opiece nad dziećmi uczył się u Louisa i będzie dobrze. Prawda, Hazz?
Młodszy uśmiechnął się smutno na wspomnienie Tomlinsona i skinął głową. Nie chciał, by negatywne myśli owładnęły jego umysłem w ich obecności, dlatego czym prędzej podniósł się ze swojego miejsca, nerwowo przeczesując loczki do tyłu i wskazał kciukiem na drzwi do pokoju.
- Może wy na spokojnie porozmawiajcie, a ja pójdę zrobić nam herbaty albo... coś?
- Kocham cię - zapewnił Irlandczyk i posłał chłopakowi całusa.
Harry ledwo odpowiedział mu tym samym, a już ułamek sekundy później zniknął na przedpokoju, zostawiając ich samych. Oczy Irlandczyka na nowo powróciły w stronę Barbary, a kolejne wyznanie miłości osiadło gdzieś na końcu jego języka, nie chcąc wydostać się na światło dzienne. To nie powinno paść, kiedy nawet nie był pewny swoich uczuć - naprawdę tak było, czy po prostu ta myśl pojawiła się pod wpływem chwili oraz endorfin krążących po jego organizmie? I co ważniejsze musiał rozwiązać jeszcze jedną kwestię...
- Cały czas czekałem na właściwy moment, ale kiedy taki nadejdzie, jeśli nie teraz? Zostaniesz moją dziewczyną?
Barbara nachyliła się w stronę Nialla i ułożyła dłonie na jego zarumienionych policzkach, by zaraz połączyć ich usta w czułym pocałunku, jako najlepsza odpowiedź. Dreszcz przyjemności przebiegł wzdłuż ich kręgosłupa, wyrywając ciche westchnienie, a kiedy w końcu ponownie na siebie spojrzeli, wyglądali na o wiele szczęśliwszych.
- Zostanę - dodała pewnym głosem i wyciągnęła ręce w stronę chłopaka, żeby ją przytulił. Co uczynił prawie od razu, kiedy usiadł na łóżku, a jedna z jego dłoni bez wahania spoczęła na brzuchu Barbary, gdzie rosło ich dziecko. - Ale nie możesz rzucać szkoły - szepnęła, wracając myślami do słów Nialla. - Został ci rok. To ja mogę... I tak muszę pożegnać się z kryminalistyką, przynajmniej tymczasowo.
- Nie ma mowy. Marzyłaś o tym i coś wymyślimy, żebyś mogła nadal studiować i wychowywać naszego maluszka. I mogę dorabiać chociaż na weekendy gdzieś, bo nie chcę ciągnąć od rodziców kasy na moje dziecko. Na początku może być trudno, ale wszystko się ułoży, zobaczysz.
Palvin obróciła głowę, by ukryć twarz w zagłębiu szyi chłopaka, a mdłości w końcu odeszły na dobre. Może ich kruszynka wszystkiemu się przysłuchiwała i uspokoiła się, słysząc zapewnienia tatusia. A może to Barbara.
- Ciekawe, co powiedzą moi dziadkowie... - mruknęła cicho. - Pewnie od razu zaczną się pytania o ślub i inne bzdety.
- Jeśli o to chodzi...
- Nie - ucięła w sekundę. - Chcę kiedyś wyjść za mąż, ale dlatego, że będę tego pewna, a nie dla dziecka. To wcale nie sprawi, że będzie szczęśliwsze, a wszyscy najprawdopodobniej w pewnym momencie zaczną tego żałować.
Horan prawie westchnął z ulgą i na ułamek sekundy musnął jej usta swoimi. Teraz kiedy byli już oficjalnie parą nie mógł się powstrzymać od ciągłego okazywania jej czułości i jak długo Barbara nie wyglądała złą z tego powodu, nie zamierzał przestać.
- Mam najmądrzejszą dziewczynę na świecie.
- I najgłodniejszą. Teraz będziesz musiał gotować dla dwóch osób.
Niall zaśmiał się cicho bardziej ze szczęścia, niż rozbawienia. Palvin wracała do formy.
- Okay, zaraz coś ci przyniosę. A później poszukamy dobrego ginekologa i umówimy cię na wizytę. Dobrze?
- Mhm...
Irlandczyk jeszcze szybko cmoknął ją w nos i pobiegł do kuchni, gdzie Styles już zalewał wodą ich herbaty. Niall uśmiechnął się szerzej na widok dwóch kubków z uchwytami w formie zwierząt - lisa oraz kota - które kiedyś razem kupili za czasów podstawówki i trzymali u niego do tej pory. Miał szczerą nadzieję, że i jego dziecko spotka na swojej drodze tak bliskiego i oddanego przyjaciela, jakim byli on i Harry.
- Barbara jedną łyżeczkę - odezwał się już tuż za plecami bruneta. Chłopak najwyraźniej nie zauważył jego obecności pogrążony w swoich myślach i podskoczył nerwowo na dźwięk jego głosu. - Sorki, nie chciałem cię przestraszyć.
- Nie... Nic się nie stało. Co mówiłeś?
Irlandczyk uniósł białą cukiernicę z blatu i już sam posłodził ostatnią herbatę w granatowym kubku w białe groszki.
- Wyglądasz na wyjątkowo spokojnego, jak na kogoś, kto w tym wieku dowiedział się, że zostanie ojcem... Nie podejrzewałem cię o jakieś krzyki, ale wciąż zdajesz się być bardzo zrelaksowany. W końcu niedługo twoje życie wywróci się do góry nogami.
Horan uśmiechnął się delikatnie, choć jego oczy zdawały się nie odzwierciedlać tego gestu. Czuł się, jakby cały dom zaczął się walić i przygniatać go, niszcząc wszystko co miał. Jego bardzo duża część cieszyła się i pokochała ich maluszka od pierwszego... usłyszenia o nim, lecz była też druga, która krzyczała w tamtym momencie bardzo głośno - było to przerażenie i chęć ucieczki od problemów.
- Jestem przerażony, jak cholera - wyznał po chwili wahania - ale nie mogę tego pokazać Barbarze i jeszcze bardziej ją dobijać. Już jest wystarczająco przestraszona, żebym miał ją obarczać jeszcze swoimi obawami.
Harry od razu porzucił herbatę i objął blondyna mocno, co spotkało się z cichym westchnieniem. Gest, który przeważnie uspokajał go, w tamtym momencie nie przyniósł nawet odrobinę ulgi. Nie mógł, kiedy myśli chłopaka nie przerwanie krążyły wokół tego, jak bardzo jego życie się zmieni i to wbrew jego woli. Przecież sam był jeszcze dzieckiem.
- Pamietaj, że możesz na mnie liczyć. Zawsze.
- Dlaczego przyszła najpierw do ciebie, a nie do mnie?
Styles pozwolił mu wyplątać się z jego ramion z dziwnym uczuciem gdzieś na dnie serca. Ze zranionym wzrokiem wpatrywał się w plecy Nialla, kiedy ten podszedł do lodówki i wyjął z niej talerz tortilli.
- Bała się, była roztrzęsiona... - szepnął Harry i z wahaniem ścisnął ramię przyjaciela. - Nie wiedziała, jak zareagujesz, a ja jestem z tobą najbliżej... To wszystko.
Horan wypuścił z siebie drżące westchnienie, kiedy w końcu odwrico się z powrotem w stronę młodszego i zobaczył jego niepewny wyraz twarzy.
- Wiem... Przepraszam. To... Jestem tym wszystkim tak bardzo przytłoczony...
- Powiedz jej to. Nie udawaj silniejszego, niż jesteś... To nic złego, że jesteś zagubiony. Naprawdę.
Irlandczyk skinął głową z wciąż niepewną miną i zabrał z blatu kubek z herbatą Barbary oraz talerz z jedzeniem, po czym wskazał w stronę przedpokoju.
- Idziemy?
Harry westchnął zrezygnowany, posłusznie również biorąc ich napoje i podążył za przyjacielem. Zastali Palvin z telefonem w ręce, prawdopodobnie boleśnie przygryzioną wargą oraz zaniepokojonym spojrzeniem.
- Co jest? - zagadał Niall i zepchnął nieco nogi dziewczyny, by zrobić sobie miejsce na jednoosobowym łóżku.
- Piszę właśnie do koleżanki... Pytała o wyniki testu.
- Kto w ogóle jeszcze wie poza nami?
Barbara odłożyła telefon na bok i w pierwszej kolejności sięgnęła po tortille, od razu pakując sobie do ust ogromnego gryza. Zamruczała z przyjemności na uczucie doskonałego smaku na języku. Pod tym względem trafiła na najlepszego chłopaka na świecie.
- Pyszne, dzięki. I... Wiesz ty, Harry i Kim. To ona znalazła mnie wymiotującą w szkolnym kiblu i doradziła test ciążowy, więc...
Horan skinął głową i przyciągnął dziewczynę do swojego boku, bezskutecznie szukając w myślach jakichkolwiek słów, które pasowałyby do tej sytuacji. Powinien ją jakoś wesprzeć, ale naprawę nie miał sił na cokolwiek. Potrzebował odpocząć i przemyśleć całą tę sytuację, lecz nie mógł przecież prosić ich w tej chwili, by zostawili go samego. Był na krok od rozpłakania się z bezsilności. Za cztery miesiące miał dopiero obchodzić osiemnaste urodziny i naprawdę nie wyobrażał sobie zaczynać dorosłości od zostania ojcem.
- A jeśli będę złą mamą? - szepnęła Barbara znad swojego kubka, odciągając Nialla od swoich myśli.
- Pomagasz w ośrodku z niepełnosprawnymi dziećmi. Kto dostał lepsze przygotowanie, niż ty? - spytał Styles z drobnym uśmiechem, co spotkało się z podobnym ze strony Palvin.
- Ale to tylko... To nie jest praca całodobowa. Rodzicielstwo tak.
- Nie wiemy, jaką będziesz matką, jakim ja ojcem - wtrącił Horan, podsuwając dziewczynie więcej jedzenia - ale wiem, że będziemy najlepszymi rodzicami, na jakich nas stać. Zaopiekujemy się naszym maleństwem i otoczymy całą naszą miłością... Właśnie. Jak je nazwiemy?
Palvin wywróciła oczami w tym samym czasie, kiedy z ust Harry'ego wyrwało się ciche parsknięcie, na co natychmiastową reakcją było ciche, prawie oburzone co? Nialla.
- To brzmiało prawie, jakbyś wymyślał imię dla swojego psa albo chomika - wyjaśnił Harry z wciąż wyraźnym rozbawieniem w głosie.
- Wciąż jestem zdania, że Pan Sernik, to najlepszy wybór.
Poirytowane westchnienie Barbary zakończyło dyskusję, a Irlandczyk na nowo od razu skupił całą swoją uwagę na dziewczynie.
- Nawet nie wiemy, czy to chłopiec, czy dziewczynka. Poczekajmy może - zasugerowała, bojąc się dalszego przebiegu tej rozmowy.
- A co jeśli to będą bliźniaki? - zasugerował blondyn, co spotkało się z żartobliwym uderzeniem w ramię.
- O mój... Wypluj w tej chwili!
Styles przyglądał im się z czułym uśmiechem oraz nutką żalu w oczach. Kiedy Irlandczyk w odpowiedzi na słowa Palvin zaczął ją łaskotać po bokach - zaraz w formie przeprosin oraz na znak pokoju obsypując jej brzuch drobnymi pocałunkami - nie mógł nic poradzić na to, że przypomniał sobie ostatnie spotkanie z Louisem. Na godziny przed tym, jak wszystko zaczęło się sypać. To wręcz parzyło, by ponownie sięgnąć po telefon ciekaw, czy coś odpisał, choć nie słyszał dźwięku przychodzącej wiadomości, ani wibracji. Lecz nawet jeśli nie zostawił go bez typowych miłego dnia, dobranoc, co dowodziło, że nie jest obrażony, nawet nie wyświetlił pytania co u ciebie?, choć ostatnio, jak sprawdzał był aktywny jeszcze godzinę temu.
- Może póki co po prostu obejrzymy jakiś film? - zaproponowała Barbara.
- Jasne - potwierdził Niall i podniósł się po laptopa. - Może zaprosimy też resztę? Przy okazji pochwalimy się naszym maleństwem. Szkoda, że Louis wyjeżdża, byłby świetną nianią. Prawda, Hazz? Harry, wszystko okay?
Styles zaskoczony spojrzał na przyjaciela, ledwo wyrwany z zamyślenia, zaraz wydając z siebie zaskoczony pomruk.
- Co mówiłeś?
- Że Louis na pewno zna się na wychowaniu dzieci. A co z tobą? Coś niewyraźnie wyglądasz.
Harry ledwo powstrzymał się od przygarbienia ramion na sam dźwięk imienia swojego chłopaka, a dodatkowo sięgnął po swój prawie pusty kubek z herbatą, chcąc za nim ukryć swoje zdenerwowanie.
- Nie... Ja... Masz rację. Na pewno mógłby... wam pomóc.
- O co chodzi? - Horan nie wyglądał, jakby zamierzał odpuścić i Styles powinien już na wstępie to zauważyć. - Wiesz, że nie umiesz kłamać, więc nawet nie próbuj.
- Coś z Louisem? - wtrąciła Barbara oparta o ramię blondyna. - Pokłóciliście się?
- Mam nadzieję, że to nic poważnego. Nie wyobrażam sobie żyć na świecie, gdzie nie jesteście parą.
Harry wręcz wzdrygnął się tylko na myśl o rozstaniu z Tomlinsonem. Kochał go całym sobą, tą naiwną pierwszą miłością i nie pragnął wiele więcej poza sprawieniem, że stanie się ona jego ostateczną, piękną, aż po grób. Nie chciał nikogo innego.
- Nie, spokojnie. My... Nie do końca zgadzamy się w jednej kwestii, ale to... Będzie dobrze. W ogóle chyba będę się już zbierał... Muszę jeszcze zrobić coś w domu.
Styles wiedział, że to nie brzmiało ani trochę wiarygodnie, lecz naprawdę nie mógł bardziej się tym przejąć, kiedy w końcu pięć minut później znowu zniknął w swoim pokoju, gdzie myśli jeszcze łatwiej owładnęły jego umysłem. Zayn oraz Liam ciągle zastanawiali się, jak rozwiązać problem studiów, Louis nie chciał z nim rozmawiać, a Niall i Barbara mieli mieć niespodziewane dziecko. Ten miesiąc był z każdą chwilą coraz gorszy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top