Rozdział 59. ...facet w spódniczce to największe dziwactwo.
Barbara nerwowo bawiła się rzemykiem bransoletki, raz za razem rozglądając się dookoła w poszukiwaniu Harry'ego. Nie stresowała się samym spotkaniem z chłopakiem, wszak z opowieści Nialla wynikało, że był najmilszą i najsłodszą osobą na świecie. Problemem był cel spotkania. Palvin nigdy nie przywiązywała ogromnej uwagi do swojego wyglądu, wolała ubierać się wygodnie, niż ładnie, w przeciwieństwie do większości jej koleżanek i przez to nie znała się za bardzo na modzie, a nawet nie wiedziała w czym najlepiej mogłaby wyglądać, przez dużą część swojego życia raczej ukrywając swoje ciało pod luźnymi ubraniami. Dlatego też bała się, co Styles mógł dla niej wymyślić i jak bardzo będzie to odbiegało od jej codziennego stylu - nie była pewna, czy jest gotowa na tak dużą zmianę. Ale przecież musiała się jakoś prezentować, prawda? Kolejnym poważnym problemem były pieniądze. Nigdy nie czuła się gorsza przez to, że nie uczyła się w prywatnej szkole, nie było ją stać na najdroższe rzeczy, nie miała markowych ubrań, a wszędzie musiała jeździć komunikacją miejską, ponieważ dopiero odkładała na prawo jazdy, już nie wspominając o samochodzie. Ale w tamtym momencie w jakiś sposób zaczęła się poważnie martwić. Przecież nie mogła wydać wszystkich oszczędności tylko na taką okazję!
Chociaż Horan cały czas maltretował ją memami oraz zdjęciami słodkich zwierzaków na pocieszenie, co było naprawdę kochane i pozwalało na trochę odwrócić uwagę od tych wszystkich myśli. Mogła tylko liczyć, że Harry faktycznie będzie tak kochany i cierpliwy, jak zapewniał Niall po raz już może dziesiąty. Kilka dni wcześniej była na randce i tak nie panikowała, jak wtedy.
- Um... Cześć... Nie spóźniłem się?
Gwałtownie uniosła głowę znad swojego telefonu, żeby ujrzeć nieśmiały uśmiech Stylesa. W jakiś sposób rozluźniło to ją bardziej, niż jakiekolwiek słowa przyjaciela.
- Hej! Nie, nie. Po prostu odwołali nam ostatnią lekcję - wyjaśniła i wstała, żeby przytulić chłopaka. Pamiętała radę Horana, że to pozwoli im przełamać pierwsze lody, więc nawet się nie zawahała przed tym krokiem. A że przy okazji okazało się, że brunet był do tego wręcz stworzony, to tym bardziej chętnie została w tej pozycji jeszcze kilka kolejnych sekund.
Harry obdarzył ją kolejnym, tym razem szerszym uśmiechem i poprawił torbę na ramieniu, nim wskazał przed siebie.
- Idziemy?
- Jasne! Szczerze mówiąc mam lekkie obawy, ale może nie będę wyglądała, jak laleczka.
Styles zaczął się cicho śmiać, a jego postawa wyraźnie się rozluźniła, co napawało dziewczynę radością. Może spędzą miłe popołudnie?
- Nie ubierzemy cię w nic czego... czego nie chcesz. Może... Może na początek opowiesz mi, co na pewno odrzucamy albo szukamy? Tak będzie łatwiej.
Palvin przygryzła wargę, zastanawiając się mocno nad odpowiedzią. Jeszcze szybko przeleciała wzrokiem po wnętrzu oszklonego, piętrowego budynku, już na wstępie czując się zagubiona. Ilość schodów, dziwnie zakręcających się korytarzy przywodziła na myśl labirynt, w którym z łatwością można się zgubić. Nigdy nie lubiła takich miejsc i miała szczere wątpliwości, żeby miało to ulec zmianie. Nie rozumiała, dlaczego obok niej przemykało tak wiele osób, z fascynacją obserwujących te wszystkie witryny sklepowe i niejednokrotnie absurdalne ceny i prawdopodobnie nawet nie chciała rozumieć.
- Cóż... - zaczęła z lekkim wahaniem. - Przede wszystkim nawet nie wchodzimy nigdzie, gdzie cena kurtki wynosi tyle co najniższa krajowa. Mam co robić z pieniędzmi i nie chcę ich bezsensownie trwonić na coś, co w innym sklepie kupię za dużo mniejszą kwotę tylko bez i tak niewidocznej metki. Mam nadzieję, że rozumiesz?
Harry poczuł, jak jego policzki pokryły się różem, kiedy przypomniał sobie o swojej koszuli za osiemset funtów. To był jego najdroższy zakup, ale była piękna i czuł, że musi ją mieć nieżelazne od kosztów. Mimo to nieśmiało skinął głową i po raz kolejny nerwowo poprawił pasek torby.
- Jasne... Nie ma problemu. Coś jeszcze...?
- Dałoby się zrobić, żebym nie skończyła w sukience? Na siłę mogę założyć, ale to nie jest mój ulubiony strój. Jasne, na taką okazję chcę wyglądać ładnie, tylko... To nie do końca ja.
W głowie Harry'ego od razu zaczęło szaleć mnóstwo pomysłów, które łączyły spodnie, kobiecość oraz delikatność. Zaraz jednak odrzucił to ostatnie, dochodząc do wniosku, że Barbara była na tyle wyrazistą dziewczyną, że nie powinni tego ukrywać pod nadmierną ilością lukru oraz waty cukrowej. Tutaj było potrzebne coś innego... Chłopak już zdążył przełączyć się na odpowiedni tryb i zaczął szybko lustrować wzrokiem najbliższe sklepy.
- Bez problemu. Coś jeszcze?
Barbara zawahała się przez chwilę, ale w końcu pokręciła przecząco głową, mówiąc, iż chyba nie... W sekundzie została poprowadzona za rękę w kierunku dżungli wieszaków.
Początkowo spodziewała się, że będzie strasznie. Była wręcz o tym przekonana. Od kilku ładnych lat nie przebywała w przymierzalni, ubrania zwykle biorąc na oko, żeby tylko uniknąć obserwowania siebie w tych wielkich lustrach, więc kiedy trafiła do pierwszej lepszej z poleceniem, żeby się rozebrała - oraz falą przeprosin i zapewnień, że jeśli nie będzie to komfortowe, to mogą odpuścić ten krok - była nieco zagubiona. Nie było lepiej gdy Harry zaczął uważnie oceniać jej kształty, by dość szybko wrócić z dwoma parami spodni - jedne z wysokim, drugie niskim stanem. Nie miała pojęcia, jak chłopakowi udało się bez niczego idealnie wpasować w jej rozmiar, ale jakoś wolała nie pytać, bardziej skupiona na przymierzaniu.
- Mają okropny kolor, więc nawet na to nie patrz... - zaczął Styles, kiedy pokazała mu się w tych z niższym. - Materiał też dziwny i chyba nawet nie chcę patrzeć z czego są wykonane... W tym momencie chodzi tylko o fason.
Palvin tylko skinęła głową, wyraźnie zestresowana tak nagłą uwagą skierowaną w stronę jej ciała. Z jednej strony uwielbiała to, jak profesjonalnie Harry podszedł do sprawy i najwyraźniej postanowił zadbać o każdy element jej stroju. A z drugiej miała ochotę zapaść się pod ziemię. Na szczęście brunet od razu zauważył jej napiętą postawę oraz dłoń odrobinę za mocno zaciśniętą na talii, więc od razu uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Będziesz wyglądała, jak... Jak bogini. Już jesteś śliczna, więc teraz tylko to podkreślimy... Będzie dobrze, wręcz idealnie.
Dziewczyna w końcu odwzajemniła gest, choć wciąż widać było u niej stres. Kompletnie niepotrzebny. W sumie zawitali do jakiś dziesięciu sklepów z czego w ośmiu musiała coś założyć, ale za każdym razem było coraz to lepiej. Miała na sobie już ciemne oraz jasne spodnie - dżinsy zostały odrzucone na wstępie - zarówno luźne, jak i obcisłe, różne koszule, bluzki na ramiączkach oraz te krótkie topy, a nawet jakieś koronkowe body i w pewnym momencie nawet zaczęło jej się podobać. Szczególnie wraz z momentem, gdy zaczęła wyglądać... ładnie. Zupełnie inaczej, niż zwykle, a równocześnie całkiem komfortowo. Miała wręcz ochotę wyściskać Stylesa z radości, jednak za każdym razem w końcu musiała iść do kolejnego sklepu, bo coś było nie tak. A Barabra robiła to, nie wydając nawet słowa buntu. Oczywiście wciąż perspektywa zostania w domu brzmiała o wiele ciekawiej, ale w gruncie rzeczy nie mogła tak bardzo narzekać.
Cud wydarzył się dopiero w jedenastym sklepie, kiedy w rękach Palvin znalazł się beżowy kombinezon. Aż sama nie mogła uwierzyć w obraz, jaki się przedstawiał w lustrze i nie trzeba było komentarza Harry'ego, żeby oboje wiedzieli, że to jest to. Był na raczej grubszych ramiączkach z o wiele za dużym dekoltem w rozumowaniu dziewczyny, jednak tym razem mogła się poświęcić, widząc tę piękną całość. Nawet nie była świadoma swojej figury tym razem podkreślonej przez idealnie opięty materiał w talii oraz na wysokości bioder, natomiast na nogach wisiał już luźno, opadając aż do podłogi. Nie ograniczał jej ruchów w żadnym stopniu, a zamiast tego był tak miękki i swobodny, jakby stanowił jej drugą skórę. Już chciała się odwrócić, by wyściskać Stylesa, jednak ten niemal od razu odwrócił się z blaskiem w oczach i szybko gdzieś zniknął. Zajęło mu może pięć minut nim wrócił i na nowo obrócił koleżankę przodem do lustra. Wyglądał, jak natchniony, kiedy bardzo ostrożnie odgarnął kosmyki dziewczyny, a zaraz na jej piersi zalśnił delikatny, złoty łańcuszek, zapełniający pustkę spowodowaną dużym wycięciem. Zaraz na biodrach zagościł cieńki pasek o tym samym kolorze, a na jednym z nadgarstków gruba bransoletka, wyglądająca, jakby była połączeniem kilku mniejszych. Harry cały czas dotykał i poprawiał ją z pewną dozą czułości oraz zawahania, jakby miał doczynienia z jakąś rzeźbą, obrazem i bał się przypadkowo wyrządzić jej krzywdę. Myślała, że zaraz zaproponuje jakieś kolczyki - czy raczej bez słowa założy - lecz nagle przypomniała sobie, że nie ma dziurek w uszach, co wywołało u niej lekki zawód. Będzie musiała o tym pomyśleć.
Barbara pierwszy raz od dawna poczuła się naprawdę atrakcyjna.
- Jesteś geniuszem - szepnęła, kiedy chłopak w końcu odsunął się na odległość jednego metra.
Styles obserwował koleżankę z wyraźną dumą oraz zachwytem nad swoim dziełem, a jego uśmiech zaczął rosnąć z każdą mijającą sekundą do niebywale dużych rozmiarów.
- Niall będzie oczarowany - stwierdził luźnym tonem, jakby mówił o pogodzie i ze swoją typową delikatnością odgarnął wszystkie włosy Barbary do tyłu, zostawiając jedno jedyne pasemko z przodu, po czym prowizorycznie chwycił je w niby koku. - Wolisz spięte, czy rozpuszczone? Moim zdaniem... chyba... bardziej pasowałoby tak, ale to od ciebie zależy. W obu wersjach wyglądasz pięknie.
- Niall? Co on ma do rzeczy?
- Hm?
Normalnie Palvin mogłaby zarzucić mu, że próbuje się wymigać od odpowiedzi, lecz Harry naprawdę był, jak otwarta księga i nie sposób było zarzucić mu kłamstwo. Najwyraźniej znowu był w swoim świecie i nie widziała sensu w prowadzeniu dalej tej dyskusji.
- Nieważne. Wolę... Chyba możemy spiąć. A buty? Nie chcę cię rozczarować, ale na rozpoczęcie roku poszłam w trampkach, a to jest za ładny strój na taką zniewagę.
Duże dłonie chłopaka spoczęły gdzieś pomiędzy szerszą linią bioder, a wcięciem w talii Barbary, kiedy stanął bliżej za jej plecami, by dokładniej przyjrzeć się odbiciu dziewczyny w lustrze. W normalnych okolicznościach mogłaby poczuć się niekomfortowo w takiej pozycji, może ewentualnie przy Horanie byłoby to akceptowalne, lecz przy kimś kogo ledwo zna? Jednak ponownie sposób w jaki ją dotykał, patrzył był zupełnie inny, niż wszystkich dookoła. I nie chodziło o jego orientację seksualną, bo była przekonana, że mógłby być hetero, a mimo to wciąż nie traktowałby jej w ten seksualny sposób. W jego oczach czuła się naprawdę piękna, ale jako kobieta, osoba, a nie obiekt pożądania.
- Hm... Poszukamy. Czy to będzie w porządku, jeśli będą na niewielkim obcasie, czy... Czy może... Jeśli będzie ci wygodniej na płaskim, to nie ma problemu.
W pierwszym odruchu Barbara chciała od razu powiedzieć, że nie zgadza się na nic przez co będą ją bolały nogi, lecz wtedy znowu spojrzała na swoje odbicie i wbrew sobie skinęła głową.
- Możemy spróbować. Przymierzymy i zobaczymy.
Harry wyglądał na zadowolonego z jej odpowiedzi i z szerokim uśmiechem wycofał się kilka kroków.
- To możesz się przebrać i... I poszukamy. A to podoba ci się, tak...?
- H. Jestem zachwycona! Możliwe, że będę żałowała, jak zobaczę, ile dzisiaj wydam pieniędzy, ale na to przyjdzie czas później. Biorę wszystko.
To nie zajęło dużo czasu nim dziewczyna powróciła do swoich czarnych, dresowych spodni oraz idealnie pasującej bluzy, a wspomnienie pięknego stroju stało się nagle mniej realne, niż cokolwiek innego na świecie. Jeszcze przez kilka sekund nie chciała opuszczać przymierzalni, wzrokiem cały czas wędrując po swoim odbiciu. Czuła się niczym Kopciuszek, która właśnie wróciła z balu i na nowo magicznie przemieniła się zwykłą, nudną osobę, na którą książę nigdy nie zwróciłby uwagi. Jednak czy to źle, że nie chciała już na zawsze być księżniczką? Nie wyobrażała sobie musieć codziennie starannie dobierać strój i marnować cenny czas na coś tak nieistotnego, jak makijaż, czy dopasowanie koloru torebki do butów. To nie była ona i nigdy nie będzie.
Sklepów z obuwiem było o wiele mniej, więc liczyła, że to załatwią szybciej, kiedy już skręcali do pierwszego z brzegu. Nagle przyjemną ciszę - jeśli można tak mówić o miejscu, gdzie nieprzerwanie leciała jakaś muzyczka a wokół toczyły się najróżniejsze rozmowy dziesiątek, czy może nawet setek ludzi - przerwał piskliwy dźwięk przychodzącej wiadomości. Barbara od razu sięgnęła po telefon, jednak widząc to konkretne imię na ekranie, bez zawahania schowała go z powrotem. Harry spojrzał na koleżankę i uniósł brwi w niemym pytaniu, na które odpowiedziała jedynie jednym ze swoich uśmiechów.
- To co masz mi do... zaproponowania - ostatnie słowo było zabarwione wyraźnym poirytowaniem, kiedy znowu ktoś zaczął do niej wypisywać.
- Um... Już patrzę...?
Barbara uśmiechnęła się promienie i ruszyła za Stylesem, z ciekawością rozglądająć się po asortymencie. Jej uwagę przyciągnęły czarne, zwykle szpilki i przez moment zaczęła się zastanawiać, jak mogłaby w nich wyglądać, lecz nie zamierzała umierać w tak młodym wieku. W końcu zauważyła, że kolega zatrzymał się przy jakiejś parze, jednak w tamtym momencie znowu jej telefon dał o sobie znać. I znowu, znowu.
- Ja... Może to coś ważnego? Mamy czas...
- Nie, nie - westchnęła Palvin i jeszcze raz wyciągnęła telefon tym razem tylko po to, żeby go wyciszyć. - To tylko... znajomy. Byliśmy ostatnio na randce, ale to nic poważnego.
Styles zmarszczył brwi, gwałtownie odwracając głowę w stronę Barbary. Nie chciał pokazać, jak bardzo zaskoczyła go ta wiadomość, jednak to było silniejsze od niego. Jasne, Niall niejednokrotnie podkreślał, że tylko się przyjaźnią, lecz chyba nikt tak naprawdę mu nie wierzył przez sposób w jaki się uśmiechał, kiedy ze sobą pisali, czułą nutkę w głosie towarzyszącą mu ilekroć padał temat dziewczyny, jak również troskę, z jaką ją traktował. Przyjaciele mogą ze sobą flirtować w żartach, okazywać sobie miłość i to było normalne. A mimo to między tą dwójką było coś więcej, coś... szczególnego. Zaczął się obawiać, żeby Horan nie skończył z pierwszym w swoim życiu złamanym sercem. Ale przecież nie mógł się wtrącać.
- Chyba cię polubił? - zaczął ostrożnie i zaczął przyglądać się upatrzonej parze na raczej niskim, grubym obcasie. - Jaki masz rozmiar?
- Trzydzieści osiem i chyba tak, ale nie jest w moim typie. To znaczy... Jest bardzo przystojny, aż trudno uwierzyć, że się mną zainteresował, tylko... Dobra, jest po prostu nudny. Przynajmniej dwie godziny spędziliśmy w kinie, to nie musiał się odzywać, ale później poszliśmy na kawę i wyobrażasz sobie, że da się uśpić człowieka opowiadając o studiach filmowych? Ja do soboty nie miałam o tym pojęcia!
Harry posłał jej uprzejmy uśmiech i wręczył odpowiednie buty.
- Dla mnie też jest to zaskakujące. Um... I dlatego go ignorujesz?
Barbara wzruszyła ramionami i usiadła na pufie, żeby przymierzyć parę. Odpowiedziała dopiero, kiedy zapięła brązowy paseczek:
- Nie nadajemy na tych samych falach. Po prostu nie pasujemy do siebie. Może i jest gorący, ale seks nie jest wcale najważniejszą częścią związku. I może na upartego mogłabym się z nim po prostu kolegować, tylko on po randce nagle zaczął mówić jaka jestem idealna, przy żadnej nie czuł się tak dobrze, jak przy mnie i tak dalej... Nie chcę zranić jego uczuć i nie wiem, jak mu to powiedzieć w delikatny sposób.
- Może wprost...?
Palvin pokręciła głową, już nie chcąc drążyć tematu. Znali się za krótko, żeby mogła obarczać go czymkolwiek - i tak już poświęcał jej dużo swojego wolnego czasu. Uśmiechnęła się jeszcze tylko, nim niepewnie stanęła w upatrzonych przez Harry'ego butach i okręciła się w niezgrabnej imitacji piruetu.
- I jak?
- Nie... Nie pasują. Poszukamy innych.
Barbara skrzywiła się gotowa zaprotestować, ale prawie od razu zrezygnowała i tylko posłusznie powróciła do swoich trampek. Nie miała ochoty spędzać znowu kolejne niekończące się minuty na szukaniu idealnej pary, jednak ostatecznie musiała przyznać, że na jej nogach akurat te nie wyglądały bardzo atrakcyjnie. Wręcz przypomniały kopytka, a raczej nie chciała takiego efektu. Choć wciąż wybrała do pomocy nazbyt drobiazgową i ambitną osobę... Tylko wspomnienie kombinezonu oraz perfekcyjnie dobranych dodatków zmusiło ją do zaciśnięcia ust.
Potrzebowali jeszcze dwóch przymiarek nim Harry nie wcisnął jej niewysokie koturny z najszerszym uśmiechem.
- Może te będą ładne i wygodne?
Cóż... Ładne były. Nawet bardzo. Problem pojawił się, kiedy Barbara chciała przejść się kawałek do lustra, co wyszło mocno niezręcznie. Człapała, nie mogąc odnaleźć tego równego, zgrabnego tempa modelek na wybiegu, czy też jakiś sekretarek w ołówkowych spódniczkach. Z westchnieniem pełnym poirytowania odwróciła się w stronę Stylesa akurat na czas, żeby zdążyć dostrzec, jak zaciskał mocno wargi, aż pobielały oraz te iskierki w oczach. Pierwszy raz stracił tę powagę oraz skupienie i pozwolił sobie na kpiące uniesienie brwi. Wyraźnie bardzo z tym walczył toteż z jeszcze większą satysfakcją założyła ramiona na piersi i prychnęła:
- Czy ty się ze mnie śmiejesz?
Twarz Harry'ego w sekundzie przybrała najintensywniejszy odcień czerwieni z możliwych.
- Ja... Ja nie... To... Ja... Przepraszam...
- Hej, spokojnie! Żartuję. To musiało wyglądać komicznie i nie dziwię ci się.
Chłopak w końcu się rozluźnił i skinął głową z delikatnie wygiętymi kącikami ust.
- Tylko troszkę. Po pierwsze musisz trochę mniej unosić palce. Nie rób też takich dużych kroków, nigdzie się nie spieszymy.
- Łatwo ci mówić.
- Czekaj.
Dziewczyna czuła się mocno zdezorientowana, kiedy Styles nagle zniknął w alejce na dziale męskim. Nie rozumiała, co też on znowu wymyślił, ale zdecydowała się mu zaufać, jak robiła to już od dwóch godzin. Póki co wyszła z tym na dobre...
Jeszcze raz obejrzała się w lustrze, decydując, że buty wyglądają całkiem ładnie i może gdyby więcej poćwiczyła mogłaby je kupić. To nie mogło być takie trudne... Nagle ujrzała w odbiciu burzę loczków i akurat zdążyła się obejrzeć, żeby dostrzec, jak chłopak zakładał buty na niewielkim obcasie. Nie mógł mieć więcej, jak cztery centymetry, a możliwe że mniej, ale zawsze coś.
- Co za jawna dyskryminacja - prychnął z drobnym uśmieszkiem. - Kobiety mogą nosić buty wyglądające na męskie, ale... ale mężczyźni już muszą się natrudzić z szukaniem bardziej kobiecych... Pomijając, że nie powinno określać ubraniom płci.
Palvin parsknęła głośnym śmiechem i odróżnie podeszła do chłopaka, akurat kiedy odłożył swoje na bok.
- To tak jak dziewczyny swobodnie chodzące w garniturach, a facet w spódniczce zdaniem wielu to największe dziwactwo.
- Właśnie. A teraz patrz - mówiąc to wstał i przeszedł kilka metrów z gracją osoby, która codziennie chodzi w szpilkach. - Oczywiście są za niskie żeby... um... to poprawnie zaprezentować, ale widzisz? Nie za duże kroki, prostujesz nogi i... I jedna przed drugą. - Wbrew wszystkim przypuszczeniom nawet się nie zachwiał, kiedy się obrócił, a wręcz można powiedzieć, że tego typu buty tylko ułatwiły mu poruszanie się na tych za długich nogach. Każdy krok był idealnie wyważony i pewny, jakby wreszcie poczuł się stabilnie. - Nie człapiesz, jak kaczka... Przepraszam za porównanie... um... Tylko niewiele unosisz.
- Masz w domu jakieś obcasy? Błagam, powiedz, że tak. Musisz mieć doświadczenie w tej dziedzinie. W ogóle nie myślałeś o modelingu? Jesteś wysoki, szczupły, przystojny i nie boisz się różnych fantazyjnych stylizacji. Wiem, że wolisz je projektować, ale może da się to połączyć?
Po raz kolejny Harry zarumienił się delikatnie tym razem łącząc to z nieśmiałym uśmiechem, co tworzyło mieszankę, w której można się zakochać.
- D-dziękuję... Nie mam, ale... Jak byłem młodszy to kradłem mamie buty i ćwiczyłem... Póki z nich nie wyrosłem - zaśmiał się nerwowo. - I raczej nie ciągnie mnie do chodzenia po... po wybiegu albo przed aparatem. W każdym razie już rozumiesz?
Barbara jeszcze raz spojrzała na swoje nogi w koturnach i na nowo powróciła wzrokiem do bruneta, który wciąż wpatrywał się w nią wyczekująco i z pewną dozą nadziei.
- Zrobimy tak: wezmę te buty, ale pod dwoma warunkami. Potrzebuję od ciebie korepetycji z chodzenia w nich oraz ty też założysz obcasy na ślub Zayna i Liama. Proszę.
Na wargach chłopaka pojawił się kpiący uśmieszek, który wyraźnie próbował ukryć włosami z marnym skutkiem. Odpowiedział dopiero, kiedy znowu założył swoje buty:
- Będę jeszcze wyższy od Louisa.
- Pieprzyć to. Chcesz, czy nie?
Styles westchnął cicho i odgarnął loczki do tyłu, przez moment walcząc sam ze sobą.
- Poszukam w Internecie jakiś ładnych... Jeszcze nawet nie wiem, co założę. Nie obiecuję, ale... nie wykluczam, okay? I chętnie pomogę z nauką.
- Stoi. I bardzo dziękuję.
Harry nawet się nie spodziewał, kiedy po raz drugi został mocno przytulony przez Barbarę, jednak od razu odwzajemnił gest. Czuły uśmiech wykwitł na jego ustach, gdy jeszcze przez krótką chwilę pozostała w takiej pozycji, nie zamierzając jako pierwszy przerywać tej miłej chwili.
- Naprawdę bardzo dziękuję. W ogóle za cały ten czas, który mi poświęciłeś.
- Nie zrobiłem nic... szczególnego.
- Zrobiłeś. Już od lat nie czułam się tak dobrze sama ze sobą. To więcej, niż mogłabym chcieć.
Chłopak nie wiedział, jakie słowa były właściwe w odpowiedzi, dlatego jedynie mocniej zacisnął ramiona wokół szczupłego ciała koleżanki z wielkim rumieńcem. Nie rozumiał, co takiego zrobił, lecz cokolwiek to było, cieszył się z możliwości pomocy.
W końcu udali się do kasy i dziewczyna chwyciła ostatnią torbę na zakupy z szerokim uśmiechem.
- Coś jeszcze potrzebujemy? - spytała.
- Um... Kawa. Koniecznie.
Barbara zaśmiała się cicho i skinęła głową.
- Niall wspominał, że jesteś od niej uzależniony.
- Kim chcę zostać w przyszłości, co lubię... Co jeszcze o mnie opowiada? A w ogóle... hm... A ty co planujesz po co szkole...?
Palvin chwyciła kolegę za łokieć i poprowadziła do najbliższej kawiarni.
- Dużo o tobie mówi, widać, że cię kocha. I idę na kryminaliatykę. Mam nadzieję, że mimo studiów będę miała czas dla siebie i przede wszystkim dla dzieciaków, do których jeżdżę.
Styles z zaciekawieniem odwrócił wzrok od menu. Jeśli kochał coś bardziej od kofeiny w niezdrowej ilości, to były małe kotki i dzieci.
- Hm? Jakich?
- Dwa razy w tygodniu jeżdżę w formie wolontariatu zajmować się maluchami z różnymi niepełnosprawnościami umysłowymi. Są takie kochane... Nie chciałabym urywać z nimi kontaktu. - Myślała na tym etapie skończyć temat, jednak fascynacja w oczach Harry'ego oraz jego pełne skupienie zachęciło dziewczynę do kontynuowania: - Jest tam nawet taki chłopiec, który zna na pamięć cały rozkład jazdy autobusów, metra i pociągów. Każda godzina, przystanek i to z ogromną precyzją. Nie mam pojęcia, jak to robi, ale jest niesamowity! Choć najlepsze było, jak... On z zapałem kolekcjonuje różne bilety i zdobyłam jego serce, kiedy przyniosłam mu jeden z Węgier. Wygląda na to, że zostałam jego ulubienicą.
Przez cały czas, który razem spędzili Harry nie wyglądał na szczęśliwszego, niż w tamtym momencie.
- To urocze. Kocham dzieci, ale zajmowanie się takimi jest chyba... trudne? Czym się tam zajmujesz...?
- Cóż. Jestem tylko wolontaruszką i uczniem, więc nie mam dużo uprawnień. Głównie siedzę tam i je doglądam, razem bawimy się, rysujemy. Czasami trzeba zaprowadzić jakieś do cichego pokoju, żeby się uspokoiły, kiedy dostają ataku... Niekiedy dopiero w takich momentach przypominam sobie, że nie są takie, jak inne dzieci. Ale wszystkie zasługują na miłość, a one niekiedy są nawet lepsze i grzeczniejsze, niż te w pełni zdrowe.
Styles szybko wziął na wynos dwie kawy karmelowe - bo czy istnieje coś lepszego? - i na nowo odwrócił się w stronę koleżanki, jeden kubek wyciągając w jej kierunku.
- A ile mają lat?
- Głównie podstawówka. Jeśli chcesz, to mogę popytać, czy potrzebują kogoś jeszcze do pomocy.
- Ja... Naprawdę? Jeśli to nie kłopot, to chętnie!
Palvin uśmiechnęła się szeroko, nim w końcu umoczyła usta w gorącym napoju, co wystarczyło chłopakowi za odpowiedź. Objął ją ramieniem w podziękowaniu, samemu będąc już mocno podekscytowanym, jakby decyzja zapadła.
- Nie ma za co. A czym wracasz?
- Uh... Umówiłem się z Zaynem. Ma po mnie przyjechać, a później jedziemy do salonu, gdzie... pracuje.
Wyszli na dwór akurat w momencie, kiedy na parking podjechało Audi i zatrzymało się zaraz przed nimi.
- Hej! - Malik pomachał Harry'emu oraz Barbarze i sięgnął przez fotel do drzwi od strony pasażera, żeby je otworzyć.
Styles od razu szybko usiadł na miejscu i nachylił się nad skrzynią biegów, żeby krótko uściskać przyjaciela. Był bardzo podekscytowany bliską perspektywą nowego tatuażu i chciał mieć to już za sobą. Znowu poczuć na skórze to ostre pieczenie, kiedy igła raz za razem będzie wbijała się w jego ciało, ten niewielki ból wymieszany ze swędzeniem już po wykonaniu, jak również sam fakt posiadania nowego rysunku na skórze. Definitywnie zdążył się już uzależnić, jak był już niejednokrotnie ostrzegany.
- Jaki podekscytowany! - zaśmiał się Zayn i spojrzał na Palvin. - A ty nie wsiadasz? Niestety nie dosięgnę drzwi z tyłu.
- Oh, ja pójdę na autobus. Nie będę robiła kłopotu.
- Wskakuj, a nie wymyślasz. Pewnie i tak Harry cię wymęczył w tych sklepach, to chociaż odpoczniesz.
Barbara podziękowała cicho i z delikatnym uśmiechem wsiadła do samochodu. Ledwo podała adres, a chłopak ruszył z piskiem opon.
- Hej! Nie było tak źle... Prawda? - Styles odwrócił się do niej na moment i wydął dolną wargę dla słodszego efektu.
- Było super, ale faktycznie nogi mi już odpadają - odparła z przepraszającym uśmiechem. - Mam całą stylizację gotową!
- Świetnie. Mam nadzieję, że nie przyćmisz mnie na moim własnym ślubie?
- Cokolwiek nie założę, nie uda mi się przy tobie - zażartowała, siląc się na cichy śmiech. W gruncie rzeczy prawie w ogóle się nie znali i nie miała pojęcia na ile może sobie pozwolić, a niezaprzeczalne piękno chłopaka niczego nie ułatwiała. Ten typ urody zwykle nie był w jej guście, wolała blondynów, ale nie dało się przejść obojętnie obok kogoś takiego. Jak również Liama, Harry'ego oraz Louisa, ale to przy okazji.
- Fakt - zaśmiał się Zayn i na moment odwrócił, żeby puścić jej oczko. - Będziesz pojutrze, prawda?
- Mhm. Niall wspominał, że chcecie się spotkać. Ej, bo mam okienko przed tym... H, co powiesz na pierwszą lekcję?
Styles spiął się na nagłą uwagę skierowaną w jego stronę, jednak od razu wymusił uśmiech i skinął głową.
- Jasne. Możemy... Jakoś się umówimy.
Palvin poklepała kolegę w podziękowaniu i pierwszy raz od początku zakupów w końcu sięgnęła po telefon. Dwie nieprzeczytane wiadomości od Horana, pięć od chłopaka, z którym była na randce oraz czterdzieści dziewięć na klasowej grupce. Miała co nadrabiać przez całą drogę, kiedy koledzy z przodu zajęli się rozmową o jakiejś wystawie.
Kiedy już znalazła się w domu, nie mogła przestać się uśmiechać. Wciąż bardzo wyraźnie pamiętała każdą minutę ich pierwszego spotkania i wciąż trudno było jej uwierzyć, gdzie zaprowadził ją los przez te wszystkie dni. Półtora miesiąca temu idąc z nimi do urzędu w roli świadka nie spodziewała się, że otrzyma wspaniałego przyjaciela, kilku nowych kolegów, będzie stroić się na weekend w Las Vegas, a do tego otrzyma tak wiele pięknych wspomnień. To wszystko nie mogło być prawdą. Czyżby Bóg zechciał w końcu podarować jej odrobinę szczęścia po tylu latach płaczu?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top