Rozdział 57. A jednocześnie tak bardzo pragnął zasmakować jej ust.


Niall przyszedł do szkoły mimo wielu protestów z rana, jednak był pewny, że nie będzie z niego pożytku przez wszystkie godziny. Właściwie nigdy nie było, lecz tym razem dodatkowo prawie w ogóle nie spał przez całą noc, co wszystko komplikowało. Jedyną pozytywną kwestią były zawody, dzięki którym zajęcia kończyły się trochę wcześniej, a i była szansa na odrobinę łagodniejsze lekcje. Kolejną i już ostatnią zaletą tego dnia był angielski na drugiej godzinie, na którym już nieraz zdarzało mu się zdrzemnąć, więc i tym razem zdecydował się skorzystać z tej przyjemności. Ale to dopiero po historii...

- Hej, Niall! - zaraz jakby znikąd pojawił się Harry i mocno przytulił przyjaciela na przywitanie. Chyba czujność Horana tamtego dnia również wolała zostać w łóżku na wygodniej poduszce.

- O, Hazz. Co u ciebie?

- Pedał! Może jeszcze spódniczkę założysz?

Styles przywykł już do różnych przytyków ze strony Timmi'ego, jednak tym razem był to ktoś inny. Głos wydawał się być nieco wyższy, a akcent jakby bardziej wschodni i chłopak nawet nie chciał się odwracać, żeby zobaczyć kim on jest. Właściwie jedynie  przygarbił ramiona, jakby miało mu to pomóc w ukryciu się się wzrokiem innych oraz naciągnął bardziej na dłonie rękawy różowej bluzy, będącej przedmiotem sprawy. Harry miał ochotę płakać.

- A ty możesz stąd spierdalać? - odkrzyknął Irlandczyk i ułożył dłoń na ramieniu młodszego. Od razu uśmiechnął się na widok pozostałych przyjaciół, pewny że wspólnie odwrócą jego uwagę od tych debili.

- Hej, pięknie dziś wyglądasz! - Louis od razu podszedł do swojego chłopaka i pocałował go w policzek na przywitanie.

- Cz-cześć...

- Ej, ej, ej! - Tomlinson ułożył palce pod brodą ukochanego i zmusił go do uniesienia wyżej głowy. - Wyprostuj się. Naprawdę pasuje ci ten kolor. Nowa?

W końcu na twarzy bruneta zalśnił delikatny uśmiech wraz z bladym rumieńcem na policzkach. Jego oczy zalśniły tym magicznym blaskiem i żadne negatywne słowa nie miały już znaczenia.

- Właśnie. Pasuje ci do tej... szminki - zauważył Payne.

- Uh... Właściwie to jest błyszczyk, ale dziękuję - wymamrotał Styles, nerwowo przeczesując włosy. Poprawianie ludzi weszło mu już częściowo w nawyk, którego chciałby się pozbyć, ale jakoś nigdy mu to nie wychodziło. Przynajmniej ratował się tym niezręcznym, nieśmiałym uśmiechem, za który mógłby otrzymywać wybaczenie za o wiele gorsze przewinienia.

Louis popełnił tylko jeden błąd. Wyciągając z plecaka puszkę energetyka w towarzystwie zaspanego Nialla, większą uwagę poświęcił oczom Stylesa, niż jakiejkolwiek innej rzeczy. Nawet nie zdążył się spojrzeć w stronę blondyna, a jedyna rzecz, która pozwalała mu funkcjonować za dnia przy jego bezsenności znalazła się w rękach Irlandczyka. Kiedy zauważył co się dzieje, Horan zdążył upić kilka łyków, prawie się przy tym ksztusząc, a Zayn i Liam zaczęli się z niego śmiać. Tylko Harry okazał mu minimum współczucia i poklepał po ramieniu.

- Jestem zmęczony, przyjechał do nas Greg na parę dni i no... Potrzebuję każdej możliwej dawki kofeiny.

- Oh, nic nie mówiłeś. Mogłeś przyjść do mnie - zaproponował Styles, mimo wszystko zabierając mu puszkę z ręki. To nie tak, że faworyzował Louisa, ale nie wolno kraść.

- Kto to? - spytał Payne.

- Mój starszy brat, który ma małe dziecko... Ciężka noc.

Para narzeczonych wymieniła porozumiewawcze spojrzenia, które nie umknęły uwadze pozostałej trójce. Wszyscy od razu zapomnieli o problemie blondyna, kiedy Liam przytulił się do pleców Malika, owijając przy tym ramiona wokół jego talii. Zayn zadrżał, czując delikatny dotyk ust na szyi, a jego własne rozciągnęły się w czułym uśmiechu. I tylko jego oczy zdradzały prawdziwe podekscytowanie.

- Skoro mowa o rodzinie... - zawiesił głos, budując w ten sposób napięcie. Wręcz drżały mu ręce z emocji, jakże chętny, żeby pochwalić się nowiną.

- Nie mów, że jesteś w ciąży! - krzyknął Louis, zwracając na siebie uwagę większości uczniów w promieniu kilku metrów. - Mówiłem, żebyście się zabezpieczali! Co teraz ze studiami? Mogę zostać chrzestnym?

Tomlinson nie pierwszy raz wyskakiwał z jakimś niedorzecznym żartem i z pewnością nie ostatni przyniesie im wstyd, jednak już zawsze na twarzach tej dwójki malowało się to samo zażenowanie, co za pierwszym razem. Właściwie nie trzeba było słów, żeby zrozumieć co chodziło po głowie Malika, a raczej jakie pytania - pytania, na które i tak nikt nie mógłby mu odpowiedzieć.

- Co... Nie! Lepiej patrzcie - mówiąc to, wyciągnął dłoń z obrączką w stronę przyjaciół, żeby każdy mógł się mu lepiej przyjrzeć. Cały wręcz promieniał ze szczęścia i, gdyby nie był sobą, prawdopodobnie mógłby zacząć piszczeć i skakać z emocji. Ale przecież miał reputację, prawda?

Co innego Harry. Chłopak od razu mocno ich uściskał, kilka powtarzając gratulacje, aż w końcu na nowo skupił się na pierścionku. Oczywiście zaraz po nim to samo uczynili pozostali, choć tak naprawdę Payne nawet nie mógł się do końca skupić na słowach przyjaciół, oczy nieprzerwanie mając skupione na narzeczonym. Gdyby tylko wiedział, już dawno wręczyłby mu ten pierścionek.

Niall może i był zmęczony, a jego koncentracja została bardzo obniżona, jednak nie sposób było nie zauważyć tego wzroku. I skłamałby, gdyby próbował powiedzieć, że nie był zazdrosny. Nie prosił o wiele - nigdy nie stawiał urody, czy też majątku na pierwszym miejscu, ani nie wymagał żadnych niezwykłych umiejętności. Pragnął jedynie, żeby ktoś go pokochał tak samo głęboką i szczerą miłością.

Ale, jeśli oni byli szczęśliwi, to Horan również.

Dzwonek dość szybko ostudził ich emocje, choć nie na tyle, żeby zmyć w zupełności ich uśmiechy. Każdy widział, ile ta dwójka dla siebie nawzajem znaczyła i tylko to się liczyło.

Wszystkie lekcje minęły nadzwyczajnie szybko, a, zgodnie z oczekiwaniami Nialla, nauczyciele byli bardziej pobłaźliwi, skoro i tak w całej szkole panowało tak wielkie napięcie i podekscytowanie. Tego dnia miał miejsce najważniejszy mecz - rywalizowali z drugą najlepszą szkołą! A że przy okazji była to ta, w której uczyła się Barbara... Chłopcy przez chwilę byli rozdarci komu kibicować - a najbardziej Horan - jednak ostatecznie pozostał solidarny ze swoją drużyną. Nie mógł ich wystawić.

Trzech największych kibiców usiadło wygodnie na trybunach, z czego Malik porzucił swój szary sweter na rzecz drużynowej koszulki. Irlandczyk wypił dwie kawy z automatu, narzekając że on zrobiłby lepszą, ale przynajmniej miał już więcej energii i zamiast przysypiać, mógł spokojnie przyglądać się cheerleaderkom obu drużyn. Oczywiście tak naprawdę przez cały czas uważnie podsłuchiwał rozmowy Zayna oraz Harry'ego na temat nowego tatuażu dla młodszego chłopaka. Nawet kiedy na moment skupił się na telefonie, nie umknęło jego uwadze, że Malik na moment gdzieś zniknął - prawdopodobnie na papierosa - ani tym bardziej, iż zaraz obok pojawiła się Taylor z najsłodszym uśmiechem, na jaki było ją stać i zajęła chwilowo wolne miejsce.

- Witam najbardziej zapalonych kibiców!

- A ja najpiękniejszą cheerleaderkę - odparł blondyn, od razu zwracając się całym ciałem w kierunku koleżanki. Nie był głupi, wiedział dla kogo przyszła, ale to nie stanowiło najmniejszego problemu. Tym bardziej, że Harry w żadnym stopniu nie był nią zainteresowany z paru dość oczywistych względów.

Swift zdawała się w ogóle nie słyszeć słów chłopaka, swoim spojrzeniem uważniej świdrując Stylesa. Harry czuł się bardzo niekomfortowo i najchętniej naciągnąłby kaptur na głowę i udawał, że go tam nie ma, jednak nie chciał być niegrzeczny, dlatego wymusił niezręczny uśmiech i szepnął ciche hej. Pragnął, żeby mecz się już zaczął, a dziewczyna musiała iść.

- Jesteście gotowi? W ogóle, Harry, nie myślałeś, żeby zapisać się do drużyny? Jestem pewna, że skrywasz prawdziwy talent!

- Ja n-nie... To... Wolę siatkówkę... Przepraszam...?

Niall próbował z tym walczyć, jednak ostatecznie przegrał i parsknął śmiechem, słysząc przyjaciela. Chłopak mógłby zostać okradniętym, a i tak przepraszałby, że nie mógł dać więcej. Był po prostu jedyny w swoim rodzaju i za to go kochał.

- Och, nigdy nie widziałam, jak grasz! Muszę kiedyś przyjść podejrzeć.

- Ja... Nie chodzę na zajęcia po... po szkole, a tak to masz... lekcje, więc będzie to... trudne.

Taylor bardzo pragnęła wywrócić oczami, jednak z wielkim trudem powstrzymała się od tego i tylko szybko rzuciła okiem w kierunku koleżanek, żeby sprawdzić, ile zostało jej czasu. Na pewno mniej, niż potrzebowała na rozpracowanie tego chłopaka...

Najgorsze w tym wszystkim było to, że nawet na nią nie patrzył, co chwilę przeskakując wzrokiem od tego blondyna obok, a boiskiem, prawdopodobnie nawet nie zauważając, jak specjalnie założyła nogę na nogę przypadkiem zsuwając spódniczkę jeszcze wyżej, ani delikatnie przygryzionej wargi. Czuła na sobie spojrzenia tak wielu osób, a on jeden cały czas ją ignorował.

- Mimo wszystko mogę się poświęcić. Choć wątpię, żeby to było prawdziwe poświęcenie... - odparła wyraźnie sugestywnym tonem, przez który nawet najbardziej niewinna osobą zrozumiałaby, że próbuje flirtować. Cóż, najwyraźniej Harry nie był na tyle mądry, czy też może po prostu udawał, jednak jego wyraz twarzy, czy też postawa w żaden sposób się nie zmieniły. Żaden chłopak nie był przy niej stuprocentowym gejem i w końcu uda jej się zwrócić na siebie uwagę tego uroczo gorącego pierwszaka.

- Um... Chyba przypadkiem położyłaś dłoń na mojej - mruknął Harry, kiedy poczuł ciepły dotyk na swojej skórze.

A Taylor jeszcze nigdy nie była tak czerwona, jak w tamtym momencie. Uczyła się w tej szkole już trzeci rok i jeszcze nikomu nie udało się jej tak zawstydzić, jak temu dzieciakowi. Czym prędzej zabrała rękę, mamrocząc przeprosiny zagłuszone przez głośny śmiech Horana, czując się upokorzona, jak nigdy w całym swoim życiu. Z dumnie uniesioną głową wstała z plastikowego siedzenia i wygładziła swoją spódniczkę, próbując ignorować zaciekawione spojrzenia rzucane w ich stronę.

- Muszę już iść - wycedziła przez zęby i z uśmiechem przepełnionym jadem oddaliła się od Stylesa. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć, jak Louisowi udało się go poderwać i jeszcze znosi takie zachowanie. Harry był bardzo przystojny i jednym uśmiechem potrafił sprawić, iż miękły innym kolana, ale przy tym kompletnie nie potrafił rozmawiać z ludźmi! Choć z drugiej strony kiedyś słyszała, że ci nieśmiali są najlepsi w łóżku...

- Wreszcie - szepnął brunet i nachylił się bardziej do wciąż bardzo rozbawionego przyjaciela. - Dlaczego mnie nie ratowałeś?

- Obserwowanie tego z boku było o wiele ciekawsze - odparł Irlandczyk i puścił mu oczko. - Jesteś jedyny w swoim rodzaju.

Zarumieniony Harry ukrył twarz w swoich loczkach, odczuwając silny dyskomfort spowodowany dużą ilością ciekawskich spojrzeń rzucanych w ich stronę. Choć chyba towarzystwo Swift wciąż było o wiele bardziej niezręczne... Zacisnął palce na swoich udach, kuląc się przy tym jeszcze bardziej i Horan dość jasno zrozumiał, że na tym kończy się ich rozmowa. Właściwie nie miał nic przeciwko, ponieważ i tak chciał napisać do Barbary. Ledwo telefon znalazł się w jego rękach, a już wysłał pierwszą wiadomość.

N: Hej piękna!

B: Cześć! Co tam?

Ilekroć Niall nie pisał do koleżanki, ta od razu mu opisywała, jakby była cały czas przyklejona do telefonu. Co w zasadzie w żaden sposób mu nie przeszkadzało. Jeszcze raz szybko rzucił okiem na salę, żeby się upewnić, ile ma czasu - na chwilę zahaczając wzrokiem o Taylor wraz z dziewczynami z drużyny - i w końcu jego palce na nowo dotknęły ekranu.

N: Czekam, zacznie się mecz!

B: A racja, to dzisiaj

N: Zapomniałaś o tak ważnym wydarzeniu? Powiedz jeszcze że Cię to nie interesuje

B: Yy... Tylko na poziomie ,,o zawody, w których uczestniczy moja szkoła, więc mam nadzieję że wygrają". Tyle

B: Umówmy się - mecze na takim poziomie nie bardzo interesujące

N: Brakuje w tobie ducha walki. A już wyobrażałem sobie jak skaczesz jako cheerleaderka i kibicujesz swojej drużynie

B: Najpierw musiałabym założyć spódniczkę, a to nie jest poświęcenie, na jakie jestem gotowa

N: Mam wrażenie że nawet na swój ślub pójdziesz w dżinsach

B: Haha, tak zrobię!

N: Wyobraziłem to sobie

B: Też cię kocham 😘

N: Kłamca

N: Ale przynajmniej macie niezłe laski w szkole! Orientujesz się może czy taka niewysoka z ciemnymi kręconymi włosami jest zajęta?

B: Pinnock? Jej facet gra dzisiaj przeciwko waszej. Wybacz

N: Mogłem się domyślić. Zresztą i tak ty jesteś ładniejsza

B: Aww, słodziak. Bo jeszcze uwierzę

N: Masz jakieś wątpliwości?

B: Dokładnie w tej chwili? Ogromne

N: Oj daj spokój! Wiem że szkoła odbiera chęci do życia ale nie możesz wyglądać źle. W końcu ty zawsze wyglądasz ślicznie

B: Kto cię tak okłamał? I siedzę w domu. W poplamionym dresie, z tłustymi włosami, łzami na twarzy i bólem brzucha. Wyglądam, jak gówno

N: Co się dzieje?

B: To co wielu kobietom co miesiąc. Jeszcze nie chcę być matką i nie planuję przez najbliższe 10 lat. Czy nie można z tej okazji jakoś wyłączyć okresu? Proszę?

N: Mogę jakoś pomóc?

B: Raczej nie. Włączę jakiś film dla odwrócenia uwagi i spróbuję to przetrwać. Jak przystało na silną i niezależną kobietę

N: I tak do ciebie wpadnę po zawodach

B: Po co?

B: To znaczy nie mam nic przeciwko, ale nie nadaję się na kompana do zabaw

N: Żebyś nie umierała w samotności. Możemy po prostu posiedzieć

B: Jesteś kochany. W takim razie zapraszam i nie przestrasz się mojego wyglądu - ostrzegałam!

N: Tak jest, kapitanie!

Pierwszy poczuł zapach dymu nikotynowego, nim podniósł wzrok i ujrzał Zayna. I widział zaczerwienienia na szyi, to jak opuchnięte były jego wargi oraz różowy odcień na policzkach, tak pasujący do nich. Nie wyglądał, jak po papierosie, a raczej przywodził na myśl dobry seks, choć przecież minęło za mało czasu. Jednak z pewnością musiał po drodze zgubić się z Liamem. Uniósł brwi w niemym pytaniu, lecz w odpowiedzi otrzymał jedynie szeroki uśmiech.

- Coś mnie ominęło?

- Atak Taylor - wyjaśnił krótko blondyn. - Obaj macie siostry... Co robić, jak dziewczyna ma okres?

Przyjaciele wymienili spojrzenia z wyraźnie niepewnymi minami już nieco doświadczeni przez własne rodzeństwo.

- Nie zbliżać się - pierwszy zaczął Harry z nutą rozbawienia w głosie. - Um... Chyba, że masz jedzenie, najlepiej słodycze... Przynajmniej Gem ma dużo wtedy większy apetyt, to nie wiem, jak inne.

- I coś przeciwbólowego, jeśli to ten bolesny rodzaj - dodał od razu Malik. - Może być też coś ciepłego, bo to rozluźnia, czy coś... Jakby nie znam się za bardzo, okay? Nie gadaliśmy o takich rzeczach.

Niall niemal mechanicznie skinął głową, myślami będąc już w sklepie i przy tym, w co powinien się zaopatrzyć. Miał różne koleżanki, to jasne, ale z żadną nie był na tym etapie znajomości, dlatego była to dla niego całkiem nowa sytuacja. Lecz równocześnie odczuwał potrzebę zaopiniowania się Barbarą - skoro z tego powodu nie poszła do szkoły, to musiała się czuć fatalnie.

- Może spotkajmy się kiedyś całą szóstką - zaproponował Zayn. - Skoro mamy razem lecieć do Vegas, to fajnie byłoby się lepiej poznać.

Horan od razu uśmiechnął się szeroko, zastanawiając się przy tym, jak mógł być taki głupi i wcześniej tego nie zaproponować. Na szczęście przyjaźnił się z ludźmi, którzy potrafili robić to za niego. Jeszcze tylko kątem oka zauważył, że w końcu się zaczęło, jednak zaraz po tym na nowo przerzucił całą uwagę na chłopaków siedzących po jego prawej stronie.

- Pewnie, brzmi super. A ty, Hazz, już się z nią umówiłeś? W sumie zapomniałem spytać.

Pytający wzrok Malika wymusił u Harry'ego ciche westchnienie, nim wyjaśnił:

- Mamy razem pójść na zakupy, bo chce ładnie wygadać na waszym ślubie. I już pisała... Za tydzień się widzimy.

Drobny uśmieszek przebiegł przez twarz Zayna, jakby rozumiał i widział więcej, niż ktokolwiek inny, ale zaraz spoważniał i wrócił wzrokiem na boisko. Powinni skupić się na kibicowaniu, prawda?

Tak naprawdę obie szkoły były bardzo dobre i napięcie trzymało do samego końca, jednak nie było to aż tak dużym zaskoczeniem, że to drużyna Tomlinsona wygrała jedynym punktem przewagi. Liczyli na większą różnicę, ale nie miało to większego znaczenia wśród tylu okrzyków radości. Udało im się!

Niall widział, jak szybko Zayn znalazł się w ramionach narzeczonego, obsypując jego twarz milionami pocałunków, a Louisa oraz Harry'ego gdzieś zgubił w tłumie, jednak ufał kapitanowi. Wiedział, że może dyskretnie się oddalić i nikt nie powinien mieć mu tego za złe. I tak już wcześniej mówili mu, żeby nie siedział na meczu tylko od razu podszedł do domu spać. Pójdzie do domu, tylko nie swojego.

Zdążył jeszcze zahaczyć o aptekę oraz cukiernię nim wysiadł na przystanku najbliżej miejsca zamieszkania Palvin. Z nową energią pobiegł pod właściwe drzwi i dla pewności nacisnął dzwonek kilka razy. Już prawie uściskał osobę, która mu otworzyła, jednak w ostatniej chwili się zreflektował na widok niskiej, starszej kobiety. Oh.

- Dzień dobry... Jestem Niall. Kolega Barbary.

- Rózsa, miło mi. Nie widziałam cię tu wcześniej.

Horan nerwowym ruchem poprawił pasek plecaka i uśmiechnął się do babci koleżanki najpiękniej, jak tylko potrafił.

- Niestety nie było okazji, ale mam nadzieję, że w najbliższym czasie jakaś się nadarzy, żeby lepiej panią poznać. Oraz pani męża, oczywiście. Ale teraz pani wnuczka podobno gorzej się czuje, więc pomyślałem, że przyjdę na chwilę. A co u pani? Zdrowie dopisuje?

Kobieta westchnęła cicho i przesunęła się, żeby przepuścić Nialla. Uważnie zlustrowała go wzrokiem, nim z łagodnym uśmiechem wskazała na pierwsze drzwi po prawej.

- Ostatnio, jak do niej zaglądałam, to spała, ale może już się obudziła.

Irlandczyk skinął głową i już nie czekał na kolejne instrukcje tylko od razu szybko ruszył do pokoju koleżanki. Pierwsze co przykuło jego uwagę, to niemal idealny porządek, który zapamiętał z ostatniego pobytu u niej w domu. Nie był to ten pedantyczny rodzaj, gdzie każda rzecz była równo ustawiona, jak od linijki, jednak było na tyle czysto, schludnie, jak u niego nigdy nie było. Żadnej starej bluzki na podłodze, czy porzuconych papierków po cukierkach, a jedynie ład i porządek. Dopeiro po tym dostrzegł zwiniętą postać pod żółtym kocem - nienaturalnie małą, niczym jakieś dziecko, a nie już dorosła dziewczyna. Westchnął cicho rozczulony i jak najciszej podszedł do śpiącej koleżanki. Wyglądała tak niewinnie i łagodnie, jakby nic nigdy nie mogło jej skrzywdzić.

Przysiadł ostrożnie na materacu i z największą delikatnością niczym najmiększy puch dotknął zarumienionego policzka. Nie miał serca jej budzić, nie był potworem, dlatego jedynie ułożył się obok Barbary po stronie ściany i objął ramieniem. Szeroki uśmiech rozświetlił jego twarz, kiedy poczuł, jak to szczupłe ciało nieświadomie bardziej się przybliżyło, lgnąc plecami do jego torsu. Horan wielokrotnie spał z Harrym na łyżeczkę, prawie zawsze będąc tą dużą, jednak tym razem było inaczej - Palvin nie była tak duża, jej włosy nie czuły magnetycznego przyciągania z jego ustami, ani nie rozpychała się tak łokciami. Pasowała perfekcyjnie do jego ciała, niczym dwa puzzle i to było piękne. I nawet jeśli Niall chciał tylko trochę odpocząć, dać jej się wyspać, sam poczuł to samo zmęczenie co z samego rana. Próbował z tym walczyć, w końcu jeszcze nie byli na tym etapie, jednak organizm potrzebował tej drzemki, niż czegokolwiek innego...

Nie miał pojęcia, ile był nieprzytomny, jednak kiedy otworzył oczy, Barbara już była w pozycji półsiedzącej z laptopem na kolanach i słuchawkach w uszach, oglądając jakiś film. Potrzebował jeszcze chwili, żeby odpędzić od siebie resztki snu i zacząć trzeźwo myśleć, co też wystarczyło blondynce, żeby zauważyła, że nie śpi.

- Oh, hej!

Irlandczyk mruknął niezadowolony i ukrył twarz w poduszce, chcąc pochwycić jeszcze ostatnie minuty, chociażby tylko sekundy odpoczynku. Jednak dość szybko uświadomił sobie, że nie leży w swoim łóżku....

- Dlaczego mnie nie obudziłaś? - wymamrotał, z wielkimi trudnościami podnosząc się niewiele.

- A ty? Nawet nie wiem, kiedy przyszedłeś. To trochę przerażające!

Horan już miał zacząć ją przepraszać, ale w porę zdążył wyłapać ten śmiech na końcu języka koleżanki, dlatego tylko wygiął delikatnie kąciki ust do góry, jakby nie miał siły na nic więcej.

- To też nie twój dzień?

- Brat wpadł z żoną i małym synkiem. Na tyle małym, że płakał pół nocy, a ja razem z nim...

- Oj, mój biedny! - westchnęła Palvin i pocałowała Nialla w policzek. - Może prześpij się jeszcze?

Irlandczyk pokręcił przecząco głową, kiedy już zaczął dochodzić do siebie i rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu plecaka.

- Jak się czujesz? Po drodze kupiłem ci tabletki przeciwbólowe oraz eklerki na poprawę humoru.

Barbara parsknęła cicho śmiechem, jednak wbrew temu w jej oczach nie było widać tego rozbawienia, a przepełnione były czułością. Zamknęła laptopa, który zaraz znalazł swoje miejsce na podłodze i na nowo poświęciła pełną uwagę Horanowi.

- Ciągle, jak się spotkamy kończymy w jakiejś knajpce albo restauracji, a teraz to? Chcesz mnie utuczyć?

- Jesteś bardzo szczupła, zajmie mi to dużo czasu - zażartował Niall i wyciągał rękę, żeby poklepać brzuch dziewczyny, jednak ta od razu się odsunęła. - Hm?

- Mam teraz obrzydliwe napęczniałe ciało. Nie chcę. I na szczęście już tak nie boli, ale eklerków nigdy nie odmówię.

Blondyn wywrócił oczami, jednak posłusznie odsunął się odrobinę od Palvin. Pod tą chyba z dwa rozmiary za dużą koszulką trudno było zauważyć jakiekolwiek zmiany, a nawet jeśli faktycznie tak było, to nie liczył się dla niego wygląd dziewczyny - była dla niego kimś szczególnym i mogła być grubsza nawet i dwadzieścia kilogramów, a wciąż byłaby piękna. Poza tym żadna fałdka tłuszczu nie mogła przysłonić tych oczu, które nieprzerwanie lśniły tym samym blaskiem, jakby cały czas wpadała na świetne i mało legalne pomysły. A w rzeczywistości była tak spokojną osobą...

Szybko stoczył się z łóżka po swój plecak, z którego wyciągnął pudełko ze słodkościami i z szerokim uśmiechem powrócił na łóżko. Zaraz zakopał się pod kocem i pokazał dziewczynie ciastka wypełnione kremem oraz polane czekoladą. Barbara przesadnie oblizała się na ich widok i od razu sięgnęła po jednego.

- Innych przyjaciół łączy pasja, to jak bardzo się lubią, czasami nienawiść do tych samych osób, a nas jedzenie. Coś pięknego - westchnęła na moment przed wgryzieniem się w deser. Odrobinę ubrudziła sobie usta oraz palce, ale nigdy nie wyglądała na szczęśliwszą, niż w tamtym momencie.

- Nie lubisz mnie?! - prychnął Irlandczyk po krótkiej analizie jej słów.

- Kocham - odparła Palvin pewnie, jednak zaraz po tym wytknęła mu język. - Teraz nawet jeszcze bardziej. To słodkie, że tak się o mnie martwisz.

- Ktoś musi, przyszła pani nadkomisarz.

Dziewczyna w pierwszym odruchu zaczęła się śmiać, ale zaraz usiadła prosto z szerokim uśmiechem i zamaszystym ruchem odgarnęła włosy.

- Ty akurat lepiej trzymaj się na baczności. Wiem, że coś knujesz i tylko próbujesz uśpić moją czujność.

- Ja? Jakże bym śmiał? Moje intencje oraz serce są czystsze, niż pani nadkomisarz usta... Aua! - krzyknął, kiedy uderzyła go łokciem. - To napaść!

- Już tak nie płacz. I tak nie masz świadków.

Irlandczyk wydał z siebie głośne prychnięcie, z całych sił walcząc z szerokim uśmiechem. Przez to przypadkowo nawet udało mu się zrobić coś na wzór zdegustowanej miny.

- Czyli będziesz tą złą policjantką?

- Ja? Takie uosobienie dobroci i delikatności? - udała wielce zaskoczoną, a na dowód swojej niewinności zatrzepotała uroczo rzęsami. I być może Niall miał ochotę w jednej sekundzie odrzucić wszystkie swoje oszczerstwa, jednak czy można go za to winić, kiedy wyglądała tak ślicznie?

- Już widzę, jak będziesz ustawiała po kątach swojego przyszłego faceta - odparł i od razu odwrócił wzrok, żeby nie dać po sobie znać śladów słabości. Szybko jednak jęknął z bólu, kiedy pięćdziesiąt kilogramów żywej wagi rzuciło się na niego. Dziewczyna chyba kompletnie zapomniała o swoim kompleksie, teraz już tuląc się z całej siły do przyjaciela i wydając cichy pisk.

- Skoro o tym mowa... Nie uwierzysz!

- Co? Poznałaś kandydata?

W sekundę spoważniała i obrzuciła Horana podejrzliwym spojrzeniem.

- Skąd wiesz?

Tym razem to Niall krzyknął z radością i mocno uściskał dziewczynę. Wręcz trudno było powiedzieć, które z nich było szczęśliwsze.

- I nic nie mówiłaś?! Kto to? Jak długo się znacie? Przystojny?

Nieczęsto u Palvin dało się dostrzec rumieńce, co było jeszcze bardziej ekscytujące dla Horana. Może wkrótce zostanie jako jedyny singlem, ale przecież chciał jej szczęścia - było o stokroć ważniejsze od niego i ich głupich żartów.

- To znaczy to nic poważnego. Po prostu poznałam go w pizzerii... Był kelnerem i najwyraźniej spodobałam mu się, bo dał mi swój numer i zaczęliśmy ze sobą pisać i zaprosił mnie na randkę w sobotę do kina. Naszą pierwszą. Ale to jeszcze nic takiego, dlatego nawet nie wspominałam... I tak, jest gorący. Aż dziwne, że się mną zainteresował. Nie twierdzę, że jestem brzydka, tylko tacy przeważnie wolą słodkie księżniczki. Przynajmniej wnioskuję po tych z mojej szkoły.

- Ale ty jesteś słodką księżniczką! Tylko nie w różowych falbankach, a w luźnych bluzach - odparł szybko blondyn i na trochę dłuższą chwilę przycisnął usta do jej czoła, nawet na moment nie wypuszczając ze swoich ramion, póki nie przestała się trząść z emocji. - Najsłodszą i najpiękniejszą.

- Dzięki - szepnęła, uśmiechając się przy tym delikatnie. - Myślisz, że powinnam założyć jakąś sukienkę? Nie za bardzo lubię, no ale... Randka to randka.

- Nie. Nie warto się dla niego zmieniać, nawet w takim stopniu. Chyba, że chcesz go poderwać na jedną noc, to wtedy jasne, możesz zaszaleć.

Po tym jak Niall znowu został uderzony tym razem w ramię, zaczął się poważnie zastanawiać z iloma silnikami wróci do domu. To nie tak, że biła go bardzo mocno, lecz nie mógł wykluczyć delikatnego śladu... Choć w gruncie rzeczy może nie przeszkadzało mu to, aż tak bardzo, kiedy spoglądała na niego z tym rozbawieniem w oczach.

- Nawet go nie znasz! Skąd wiesz, czy zasługuje, czy nie?

- Ponieważ, moja droga, prawie nikt na to nie zasługuje. Możesz się zmienić dla siebie, jeśli tego właśnie chcesz, a nie dla kogoś innego. Tym bardziej kogoś, kogo sama też nie znasz. Ale jeśli chcesz pójść w sukience, to nie ma sprawy.

Palvin zawahała się przez chwilę, jednak w końcu jej usta opuściło głośne westchnienie.

- Masz rację. Dżinsy i ładny sweterek będą dobre?

- Będą bardzo dobre. Aż przypomniały mi się walentynki...

Niall nie słyszał żadnego śmiechu, ale czuł jak drobne ciało przy nim zaczęło się niekontrolowanie trząść. Dziwny rodzaj czułości wypełnił jego serce na ten widok, do którego absolutnie nie chciał się przyznać. I kiedy uniosła głowę, by na niego spojrzeć z tym cudownym, szerokim uśmiechem poczuł w sercu ukłucie niepokoju, wraz z pragnieniem pocałowania jej. Choć przecież nie mógł. Ich relacja była oparta na przyjaźni i nie było mowy o żadnym związku. Przecież nawet nie był w niej zakochany, żeby móc ryzykować utratę czegoś tak pięknego w zamian za sekundę przyjemności. Nie chciał tego. A jednocześnie tak bardzo pragnął zasmakować jej ust.

Jedyną sensowną rzeczą, jaka przyszła mu do głowy było zaatakowanie jej łaskotkami, żeby jakkolwiek pozbyć się tego napięcia, które najprawdopodobniej czuł tylko on. Na szczęście podziałało, a dość szybko z jego umysłu uciekła tęsknota za zakazanym owocem na rzecz głośnego śmiechu Barbary, jej mocno zaczerwienionych z wysiłku policzków oraz tej prostej, obezwładniającej radości. To nic, że przez krótką chwilę chciał ją pocałować, to absolutnie niczego nie zmieniało.

- Prze-przestań! Pro-oszę! Niall!

Ledwo Horan zabrał swoje dłonie z boczków dziewczyny, a oberwał w twarz poduszką. I może wszystko byłoby już dobrze, póki nie usłyszał cichego kurwa.

- Co jest...? Oh - westchnął, kiedy jego oczom ukazał się zgnieciony eklerek. - Ten... No... Naleśnik? - zażartował z bardziej wymuszonym chichotem.

Barbara westchnęła cicho i wskazała na laptopa.

- Możesz się częstować, ale tylko jak znajdziesz dobry film, a ja muszę do łazienki. Okay?

Blondyn zasalutował z szerokim uśmiechem i w pierwszej kolejności sięgnął po ciastko, nim wziął maszynę na swoje kolana. Palvin szybko zniknęła za drzwiami, natomiast Niall zabrał się za przeszukiwanie Internetu. Gdzieś w jego głowie wciąż krzyczała myśl, że zdążył się już przywiązać do tej dziewczyny i nie pozwoli, żeby cokolwiek zniszczyło ich relację. Tym bardziej on sam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top