Rozdział 45. Czy nie obiecałem ci kary?
- Ufasz mi?
Liam nie wiedział do końca co się dzieje, kiedy oczy miał przewiązane krawatem, w ten sposób będąc pozbawionym jednego ze swoich zmysłów. Sytuacja stała się jeszcze bardziej niekomfortowa wraz z zetknięciem się jego nadgarstków z czymś zimnym, co ostatecznie było odpowiedzialne za skępowanie rąk, dość skutecznie ograniczając ruchy. Nie mógł powiedzieć, że podoba mu się ta sytuacja, gdyż nienawidził być pozbawionym kontroli, lecz jeśli miałby komukolwiek zaufać byłby to tylko Zayn. Dlatego, mimo silnych obiekcji, przytaknął bez najmniejszego zawahania, czekając na kolejny ruch ze strony bruneta. Niestety nic takiego jeszcze przez chwilę nie nastąpiło, a jedynym czym został obdarowany, to miarowe stuknięcia, można by przypuszczać wybijające rytm kroków oraz cicha muzyka lecąca w tle. Bardzo szybko dało się wyczuć jego niezadowolenie, lecz zachował resztki cierpliwości oraz samokontroli, pozwalając tym swojemu chłopakowi na wszystko. Może prawie wszystko.
- Teraz rozwiążę krawat, ale obiecaj mi, że poczekasz pięć sekund zanim otworzysz oczy, dobrze? - szepnął Zayn wprost do ucha Liama. Jego obecność tak blisko oraz głos były niespodziewane, w wyniku czego Payne musiał podskoczyć z zaskoczenia. Zaraz jednak powoli skinął głową, czując, że była to jedyna właściwa odpowiedź.
Opuszki palców Malika delikatnie musnęły jego linię szczęki, obrysowały kontur ust i dopiero wtedy powoli przybliżyły się do granatowego materiału na jego oczach. Szatyn poczuł, że chłopak na moment się zawahał, ale ostatecznie powędrował do węzła i dość szybko się z nim rozprawił. Payne musiał walczyć ze swoją ciekawością, żeby od razu nie otworzyć oczu, lecz nie chciał zawieść zaufania Zayna. Kiedy muzyka zaczęła grać głośniej, a Liam doliczył do dziesięciu - tak na wszelki wypadek - w końcu, wciąż z lekkim wahaniem, jego powieki się uniosły, a wzrokiem starał się objąć, jak największą powierzchnię pokoju, by w końcu spocząć na narzeczonym. Chłopak siedział na fotelu tyłem do niego, przez co nie był w stanie nic zobaczyć prócz ciemnych kosmyków wystających ponad oparcie. Każda pojedyncza sekunda wydłużała się nieśmiłosiernie, przez co ich sześć, które zdążył wytrzymać w ciszy, w jego odczuciu trwały tyle co cała piosenka. Niecierpliwie poruszył nogami, z trudem wytrzymując to napięcie, rozchodzące się po całym jego ciele. Czuł się całkowicie bezbronny, pozbawiony kontroli nie tylko nad sytuacją, ale też nad własnym ciałem, przez co wcześniej odczuwane podniecenie zaczęło drastycznie ustępować złości. Gdyby tylko się uwolnił, pokazałby Zaynowi, co myśli na ten temat, jednak o dziwo ten plastik był całkiem wytrzymałym tworzywem.
- Zee? - szepnął z wyraźną chrypką w głosie. Jeśli nie był w stanie nic zrobić, to miał nadzieję choć za pomocą słów przekonać Malika do działania, co najwyraźniej nie było takie proste, jak zwykle. - Kurwa, proszę no.
Prawie jęknął z ulgą, kiedy obrotowy fotel wreszcie drgnął wraz z pierwszymi słowami piosenki, a brunet powoli obrócił się w jego stronę. Jednak jakikolwiek dźwięk utknął gdzieś w połowie jego gardła, pozostawiając usta nieme i rozchylone w zaskoczeniu. Wrząca krew w pierwszej kolejności niczym tsunami wpłynęła na całą jego twarz, by później z podwójną mocą spłynąć w dół prosto do członka wciąż jeszcze niestety ukrytego pod materiałem bokserek oraz garniturowych spodni. Gdyby tylko mógł przypuszczać, że po powrocie do domu zastaną go takie widoki, nie ociągałby się przed teatrem, bo mógłby przysiąść, iż żaden spektakl, czy dzieło sztuki, nigdy nie będą mogły być przez niego określane mianem pięknego. Nie w momencie, kiedy spojrzenia ich brązowych oczu wymieszały się wspólne w gorącą, płynną czekoladę, ani gdy wzrok Liama rozpoczął swą wędrówkę po ciele narzeczonego, bezskutecznie próbując zawiesić się na jednym punkcie.
Prawie miał ochotę zapłakać nad tym, że nie miał możliwości chociażby tylko dotknięcia tego ciała, a delikatny uśmieszek, jaki uformował się na wargach chłopaka był niczym gwóźdź do trumny. Z fascynacją i uwielbieniem podziwiał odcień brązu w oczach bruneta, tym razem ciemniejszy, niż jeszcze zaledwie pół godziny temu, kiedy zostawiał Payne'a, by się przygotować. Zawsze tak ostro zarysowane kości policzowe tym razem zostały dodatkowo przyozdobione przez rumieniec, jakże sprzeczny z pewną siebie miną, również nie potrafiły na dostatecznie długo przyciągnąć jego uwagi, a spojrzenie na moment zatrzymało się na ustach Malika, które wyglądały na czerwieńsze i bardziej lśniące, jakby były efektem długich, namiętnych pocałunków, choć przecież jeszcze nawet się nie dotknęli. W jakiś niemożliwy do uzasadnienia sposób pasemko jego teraz po części zielonych włosów, opadające na czoło nadało całemu wyglądowi nieco... drapieżności? A to wszystko wciąż było zaledwie niewielkim procentem całego chłopaka.
Payne szybko doszedł do wniosku, że białe koszule były czymś, co idealnie pasowało Malikowi. Szczególnie jeśli była ona trochę za luźna, wyraźnie uprowadzona z części w szafie należącej do Liama. Dodatkowo kolorem oraz rozpietymi dwoma pierwszymi guzikami podkreślała ciemną karnację chłopaka, jak również liczne tatuaże prześwitujące przez jasny materiał, a także te pnące się po jego szyi, obojczykach, na dłoniach, czy też nogach. Nogi... Były one zwieńczeniem całego bólu i cierpienia szatyna, gdyż na samym ich końcu ujrzał czarne, całkiem wysokie szpilki.
Oh.
Zayn całkiem dobrze radził sobie z odgrywaniem swojej roli pewnego siebie człowieka, również tym razem. To nie tak, że Malik był nieśmiały w sferze seksualnej, gdyż próbowali już wiele rzeczy - w tym różnych zabawek i mniej oczywistych miejsc - ale tym razem było zupełnie inaczej. W końcu Liam był gejem, a buty na obcasie należą do stricte damskich atrybutów. Co najwyraźniej nie odwiodło go od zakupu takich odpowiednim rozmiarze oraz spędzeniu długich godzin na nauce chodzenia w nich, żeby wyglądać choć trochę dobrze. Duże poświęcenie, które kosztowało go czas, kilkukrotny strach przed zwichnięciem kostki, a nawet nie był pewny, jak zareaguje na to Payne. Na szczęście wszystkie obawy dość szybko zostały rozwiane, gdy tylko dostrzegł u niego to samo uwielbienie, co spotkał już od lat. To sprawiło, że wreszcie zdołał się uśmiechnąć i już całkiem porwać muzyce oraz spojrzeniu szatyna.
Liam oblizał wyschnięte usta, desperacko pragnąc zrobić cokolwiek, żeby móc się uwolnić, jednak najwyraźniej szarpanie oraz mamrotane drżącym głosem błagania, żeby odpiął te głupie kajdanki nie były w stanie przekonać Zayna, żeby go wypuścił. Jakby tego było mało, jego własny kutas wciąż pozostawał pozbawiony jakiekolwiek uwagi i jedyne co był w stanie zrobić, to próby poruszania nogami, by wytworzyć choć minimalnie tarcie między materiałem spodni, a jego bolesną erekcją. Niestety było to raptem kroplą w całym wielkim oceanie potrzeb.
Jednak Payne w jednej sekundzie zapomniał o swoim problemie, czy w ogóle potrzebach, kiedy Zayn powędrował dłonią w górę do swojej szyi, aby delikatnie prześledzić opuszkami palców odkrytą skórę - jak zapewne w innych warunkach zrobiłby to Liam ustami - aż dotarł do guzików koszuli i jakby z lekkim wahaniem odpiął pierwszy.
- Zee - jęknął szatyn i znowu szarpnął, już nawet nie przejmując się bólem. Czuł się rozdarty, będąc sfrustrowanym brakiem jakiejkolwiek kontroli i, przede wszystkim, kontaktu fizycznego, równocześnie też nie chcąc, żeby chłopak przerywał.
Jednak Zayn nawet nie drgnął, jakby niczego nie widział i nie słyszał. Zamiast tego drugą ręką przeczesał swoje włosy, zaczesując je do tyłu, w wyniku czego jego idealna fryzura uległa nieznacznemu pogorszeniu. W jakiś sposób wyglądało to jeszcze lepiej, ku dalszym toturom Liama. Payne zawsze wiedział, że w jego narzeczonym czai się demon, tylko czekający, aż będzie mu dane dobrze się zabawić, lecz nigdy nie sądził, że to on stanie się ową ofiarą. Choć może śmierć zadana przez tak piękną istotę nie byłaby najtragiczniejsza?
Malik nigdy nie uważał się za najlepszego tancerza, a szczególnie na trzeźwo, lecz tym razem starał się jak najbardziej skupić na muzyce, żeby zacząć poruszać biodrami w rytm muzyki. Najwyraźniej nie szło mu, aż tak źle, co dało się wywnioskować tylko po samym spojrzeniu Liama. Każda żywsza reakcja chłopaka tylko bardziej zachęcała Zayna do działania, a napięcie z pierwszych minut odchodziło w niepamięć, co dało się zobaczyć w jego postawie oraz coraz swobodniejszych ruchach. W pewnym momencie czuł się wręcz przytłoczony spojrzeniem chłopaka, które mówiło więcej, niż cokolwiek byłoby w stanie wyrazić. Miał wrażenie, że mógłby postawić zaraz obok wszystko, co najwspanialsze na tym świecie, a mimo to Payne nawet na moment nie odwróciłby swojego wzroku.
Zwalczył pokusę zamknięcia oczu, by móc dalej obserwować Liama, tak bezbronne leżącego w ich łóżku, zdanego tylko na jego łaskę, a ta władza nad nim napawała go dumą. Tylko on mógł uczynić go tak rozgorączkowanym bez najmniejszego dotyku. Z pewnym siebie uśmieszkiem przesunął dłonią po swoim udzie, wyobrażając sobie, że to ta silna, twarda narzeczonego właśnie pieściła jego szczupłe ciało. Na moment podwinął koszulę, by zaraz z cichym oops zabrać rękę, w ten sposób dalej pozostawiając Liama bez jakichkolwiek widoków. Ciche warknięcie było dla niego najlepszą nagrodą i w końcu postanowił ulitować się nad szatynem - powoli współgrając z ruchem bioder postanowił odpiąć jeszcze jeden guzik. I następny... I następny... Aż w końcu biały materiał całkiem luźno zaczął zwisać na jego ramionach, odkrywając tym cały jego wytatuowany tułów oraz czarne bokserki, niezdolne ukryć, że nie tylko Liam był już naprawdę spragniony.
Mimo pewnej odległości, wzrok szatyna był bardzo wyostrzony na wszelakie zmiany, ruch, toteż od razu wyłapał kropelkę potu, powoli spływającą przez szczupłe, lśniące ciało chłopaka, idealnie dostosowując się z każdą krzywizną jego mięśni, czy też wystających kości, aż w końcu zaginęła za paskiem bokserek. Jak bardzo był żałosny, że stał się zazdrosny o tak drobną, naturalną rzecz, która śmiało mogła pieścić Zayna, kiedy on był pozbawiony tego wszystkiego? Westchnął w zachwycie, obserwując, z jaką gracją Malik odwrócił się tyłem do niego, wciąż zachowując równowagę w tych butach, a przy tym nie gubiąc rytmu. Już zaledwie kilka sekund później mógł obserwować, jak delikatny materiał koszuli z lekkością opadł z ramion Zayna prosto na podłogę. Będąc szczerym, po tak długich torturach nie spodziewał się, że bardzo szybko czarne bokserki dołączą do niej, podziwiając bruneta odzianego jedynie w czarne szpilki. Przeklął pod nosem, pewny, iż nie byłby w stanie powiedzieć nic więcej, co byłoby choć trochę elokwentne. Obserwował z niewyobrażalnym zachwytem, jak jego narzeczony swobodnie poddawał się dźwiękom muzyki, lecącej gdzieś w tle. Nigdy nie spodziewałby się, że byłby w stanie dojść bez dotykania, ale w tamtym momencie miał wrażenie, iż wszystko jest możliwe.
- Zayn, błagam, przestań mnie torturować. Zrobię wszystko tylko... uh... Proszę.
Pewny siebie uśmieszek, uformował się na wargach chłopaka, ale w końcu bardzo powoli zbliżył się do łóżka. Tylko on widział, że w dużej mierze było to spowodowane lękiem przed zachwianiem, lecz na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Jeszcze przez dosłowne kilka sekund napawał się widokiem swojego narzeczonego tak bardzo podnieconego i wytrąconego z równowagi. Pierwszy raz to on był górą.
- Spojnie, kochanie - szepnął i nachylił się, by tylko na krótki moment połączyć ich usta w pocałunku. To było właściwie zaledwie delikatnie muśnięcie warg, ale po tak długiej przerwie bez jakiekolwiek kontaktu fizycznego wywołało u nich nagle wyładowanie elektryczne i, zamiast choć trochę ugasić ogień, tylko jeszcze bardziej go rozniecił. To był nagły, gwałtowny wybuch, powodujący zawroty głowy i odbierający tlen z płuc, ale jakże potrzebny do dalszego funkcjonowania.
Liam sapnął cicho, nagle bardziej wrażliwy na wszelaki dotyk, kiedy długie palce artysty sprawnie rozpoczęły rozpinanie koszuli, cały czas muskając kolejno odkrywaną, rozgrzaną skórę. Co prawda nie dało się jej całkiem zdjąć przez kajdanki, ale Zayn nie wydawał być tym zniechęcony i z zadowoleniem przejechał płasko dłonią po mięśniach szatyna, które napięły się z każdym muśnięciem. Z jeszcze większą ulgą przyjął, kiedy Malik nie zatrzymał się na jego podbrzuszu, zamiast tego w końcu rozpinając również spodnie. Nie powstrzymał kolejnego szarpnięcia oraz głośnego jęku, kiedy brunet ścisnął jego męskość przez materiał z szerokim, zadowolonym uśmieszkiem.
- Kurwa - sapnął Payne i wypuścił drżący oddech. Czuł, że musi zamknąć oczy, jeśli nie chciał za szybko dojść, a było to tak żenująco możliwe. - Dobrze się bawisz?
- Wyśmienicie.
Liam wciąż nie miał odwagi otworzyć oczu, nawet czując jak wszystkie jego ubrania poza koszulą znikają. Nie pozwolił też sobie na to, gdy materac przy jego nogach ugiął się pod ciężarem Zayna, ani też kiedy na udach poczuł delikatnie, motyle pocałunki. Do jego umysłu nawet dotarło niewielkie pieczenie, od nowo powstałej malinki na kości biodrowej, czy też ciepły oddech na swojej męskości, jednak wciąż pozostał tak bardzo oszołomiony, jakby to wszystko działo się gdzieś poza jego ciałem i umysłem.
- Liam... - słodki szept z trudem przebił się przez krew szumiącą w uszach szatyna, swym dźwiękiem kusząc Payne'a do otworzenia oczu. Chłopak nie miał siły się sprzeciwić, kiedy głos Malika brzmiał tak delikatnie, jakby z zawartą w nim obietnicą raju. I w tamtym momencie przepadł na zawsze. Miał wrażenie, że już nigdy nie będzie mu dane wziąć oddechu, który nagle załamał się gdzieś w połowie drogi do jego płuc, a powieki zatrzepotały w zaskoczeniu. Sam nie był pewny, kiedy Zayn zdążył położył się na brzuchu pomiędzy jego nogami, swoimi, wciąż zakończonymi wąską szpilką, swobodnie machając w powietrzu, jak dziecko. Lecz brunet już nie zwracał na niego uwagi, skupiając się na dość pokaźnej erekcji znajdującej się zaledwie cale od jego twarzy. Malik ujął ją u podstawy w swoją dłoń i zdołał zaledwie raz wyznaczć językiem wilgotny pas od jąder, aż po intensywnie zaczerwienioną główkę, nim Liam doszedł z głośnym jękiem prosto na Zayna. W głowie miał kompletną pustkę i potrzebował dłuższej chwili, by dojść do siebie, choć z początku wydawało się być to czymś niemożliwym do uczynienia. Kiedy w końcu udało mu się to uczynić, odkrył że Malik wciąż pozostał w tej samej pozycji, pocierając kutasa Liama od spodu z tą subtelną różnicą, iż na jego policzkach, brodzie, a nawet we włosach dało się znaleźć spore ilości nasienia. W tym samym czasie wyglądał na zniszczonego, ale też bardzo pewnego siebie. Jakby wiedział, jak dobrze wygląda, jak niewielkim kosztem był w stanie oczarować narzeczonego i, mimo pozornej uległości, znaleźć się ponad tym wszystkim.
- Kurwa - sapnął Payne i odruchowo sięgnął w stronę narzeczonego, lecz bardzo szybko i dość boleśnie przypomniał sobie o pewnym ograniczeniu. - Zayn, ja...
- Nie, nie rozepnę cię. Jeszcze nie skończyłem.
Brunet nie wyglądał, jakby się jakkolwiek przejął groźną miną Liama. W pierwszej kolejności otarł powierzchownie spermę z twarzy, a następnie w końcu owinął wargi wokół męskości chłopaka, mrucząc przy tym z zadowoleniem. Sam już czuł się bardzo podniecony, lecz nie mógł nic zrobić, jeśli Liam nie będzie w podobnym stanie, dlatego z jeszcze większym zaangażowaniem zassał się na tej części, jaką zdołał pomieścić w ustach. Głośny pomruk szatyna zachęcił Malika, żeby podniósł wzrok i spojrzał w brązowe oczy kochanka już pociemniałe - choć, jak zawsze, prócz głodu można było dostrzec tę miłość, która w rzeczywistości była tym, co najbardziej zachęcało do kontynuowania działań. Nie wyobrażał sobie móc kochać się z kimś, nie czując w trakcie tej gorącej, szczerej miłości, która ciągnęła za sobą wszystko inne, jak zaufanie, uwielbienie, troska. Czasami bywał za bardzo emocjonalny.
Zayn kochał czuć ten przyjemny ciężar na języku, to jak jego usta były wypełnione tylko po to, by sprawić przyjemność Liamowi - by wyciągnąć z niego całą tę naturę, której nikt inny nie zobaczy. Obserwować te boleśnie mocno napięte mięśnie, zroszone przez pot, kiedy sprawiał wrażenie bardziej umęczonego, niż po długim treningu na siłowni; jak tracił kontrolę nad swoim ciałem i umysłem, kiedy z jego ust co chwilę wyrywały się kolejne jęki i warknięcia, w trakcie których odchylał głowę mocno do tyłu, prezentując swoją szyję tak idealną do pozostawienia na niej kilku malinek.
Nagle zaprzestał ruchów, wycofując się tylko na główkę, żeby przejechać językiem po szczelinie, co ostatecznie zmusiło Liama do jakiejś reakcji i gwałtownego wypchnięcia bioder. Malik nie przygotowany na to, zakrztusił się wokół męskości szatyna. Payne od razu spojrzał kontrolnie w dół, żeby sprawdzić, czy z jego narzeczonym wszystko w porządku, ale Zayn tylko bardziej rozluźnił gardło, pozwalając mu na chwilową kontrolę. Chłopak jeszcze przez chwilę pieprzył usta bruneta, starając się nie wykonywać za gwałtownych ruchów, aby przypadkiem nie skrzywdzić ukochanego. Choć Malik wielokrotnie powtarzał mu, że nie musi się ograniczać i gdyby to było za dużo, to powiedziałaby, ale Liam po prostu nie potrafił inaczej.
Kiedy Zayn był pewny, że narzeczony jest już gotowy, odsunął się od niego, żeby podnieść z podłogi buteleczkę lubrykantu i pokryć nim nabrzmiałego członka kochanka. Uśmiechnął się delikatnie do Payne'a i klęknął z kolanami po bokach szatyna, a następnie nakierował jego kutasa, by w końcu opuścić się niżej. Rozciągał się wcześniej bardzo dokładnie, ale najwyraźniej miniony czas zrobił swoje, gdyż nie był w stanie powstrzymać cichego syknięcia. Liam odruchowo sięgnął w stronę narzeczonego, jak nigdy nienawidząc tych kajdanek. Sam odczuwał ogromny ból, widząc ten grymas na twarzy Malika i pragnął zrobić wszystko, żeby mu ulżyć, ale w tamtym momencie czuł się tak bardzo bezużyteczny.
- Kochanie...
- Nie. Jest... Jest okay. Po prostu daj mi chwilę... - szepnął Zayn, nie będąc w stanie powstrzymać drżenia w głosie.
- Ile tylko potrzebujesz. Jesteś taki piękny, idealny dla mnie, wiesz? Jestem takim cholernym szczęściarzem, że mogę nazywać cię swoim. Kocham cię.
Brunet przełknął ślinę i ze łzami w kącikach oczu ostrożnie opuścił się jeszcze trochę, pozwalając swojemu ciału przyzwyczaić się do rozciągania. Zaczął powoli kręcić biodrami, a na jego wargach w końcu pojawił się delikatny uśmiech.
- Ja... ciebie też...
Kiedy w końcu udało mu się przyjąć całego i usiadł na biodrach Liama, wydobył z siebie głośne westchnienie ulgi. Pochylił się do przodu, żeby pocałować chłopaka; z początku pieszczota była czuła, delikatna, wręcz sprzeczna z pozycją, w jakiej się znajdowali, lecz z każdą chwilą stawała się coraz bardziej namiętna, wręcz wygłodniała, wydobywając z nich ciche jęki i pomruki przyjemności. Gdy Zayn odniósł wrażenie, że jest już lepiej, przygryzł delikatnie wargę Payne'a i dość gwałtownie się wyprostował, pozostawiając Liama zdezorientowanego i spragnionego więcej.
Brunet zaczął bardzo ostrożnie, powoli, co było trudne dla nich obu, ale niestety konieczne. Powietrze wokół zgęstniało, a jednymi dźwiękami, jakie dało się słyszeć były ich przyspieszone oddechy oraz ciche sapanie, które nagle zostało przerwane przez głośny jęk Malika, kiedy otarł się o prostatę. Po tym wszystko stało się prostsze, a ruchy Zayna dużo szybsze, nastawione na dawanie im jak najbardziej przyjemności.
- Zee, błagam, proszę, rozepnij mnie - warknął Liam, cały czas poruszając biodrami naprzeciw tym kochanka. - Nie zmienię pozycji, ani nie zrobię nic innego, po prostu potrzebuję cię dotknąć...
Chłopak zawahał się przez chwilę, ale ostatecznie zaprzestał swoich ruchów i pochylił się, żeby wyjąć kluczyk spod poduszki, a następnie uwolnić ręce Payne'a. Sam już odczuwał brak uczucia tych silnych dłoni na swoim ciele i nie potrafił już dłużej walczyć z pokusą. Na szczęście szatyn dotrzymał danego słowa i jedyne co uczynił, to szybko przeniósł dłonie na uda Malika, by zaraz zawędrować nimi na pośladki, plecy i z powrotem, jakby na nowo potrzebował zapoznać się z ciałem ukochanego, upewnić się, że ta fascynująca istota jest prawdziwa. Kiedy jedną z nich umiejscowił na erekcji Zayna, chłopak przez moment zachwiał się na nim, lecz zaraz powrócił do swojego stałego rytmu, dodatkowo zaciskając się na Liamie.
Kiedy brunet doszedł pierwszy, Payne od razu chwycił go mocniej i przerzucił na materac, w końcu górując nad narzeczonym. Cały czas szybko poruszał nadgarstkiem na męskości kochanka, wyrywając z jego gardła kolejne jęknięcia, jednocześnie wciąż wykonując w nim płytkie pchnięcia. Przycisnął usta do szyi chłopaka, wysysając na niej sporej wielkości, czerwone znamię i dopiero po tym nachylił się bliżej ucha Zayna, by szepnąć mocno zachrypniętym głosem:
- Chciałbyś dojść raz jeszcze? Poczuć, jak dobrze cię wypieprzę, kiedy ty będziesz jednocześnie błagał, żebym przestał i robił to mocniej? Sprawić, że jedynie na czym będziesz potrafił się skupić to mój kutas w tobie oraz na twoich cholernie długich nogach owiniętych wokół mnie... Nawet nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak niesamowicie wyglądasz. Czekałem na ten moment od samego początku, kiedy ty tak dobrze się mną bawiłeś. Podobało ci się? To było zabawne obserwować, jaki byłem zdesperowany, kiedy ty byłeś za daleko? A może powienieniem cię ukarać i jak ty tylko wykorzystać, z tą różnicą, że nie pozwoliłbym ci dojść... Na pewno byłbyś tak bardzo głośny, błagający, ale też pozostałbym obojętny na twoje słowa. Bo na pewno każda inna kara byłaby dla ciebie nagrodą, prawda? A może nawet liczyłeś na nią?
- Liam... - szepnął Zayn prawie bez tchu. Wciąż kręciło mu się w głowie od przeżytego jeszcze przed chwilą orgazmu, słow narzeczonego oraz pięści wciąż zaciśniętej wokół jego męskości. Sam nie był do końca pewny, co chciał powiedzieć i prawdopodobnie nikt nigdy się tego nie dowie. Pojedyncze łzy spłynęły po jego rozżarzonej skórze, a z warg wyrwał się kolejny jęk, jakby to było wszystko, co ma do przekazania.
- Słucham? Masz coś przeciwko? A może znowu będziesz udawać, że możesz mnie zdominować? Proszę cię, kogo próbujesz oszukać? - Uśmiechnął się lekko, kiedy chłopak zaczął kontaktować i docisnął mocniej pięty nad pośladkami Liama, zmuszając go tym, żeby wszedł jeszcze głębiej, co też uczynił z ochotą, ignorując obcasy co jakiś czas drażniące jego skórę. Ciche skomlenie tylko utwierdziło Payne'a, że trafił w odpowiednie miejsce. - Oh, Zayn... Ledwo doszedłeś, a już jesteś taki spragniony? Co chcesz, żebym zrobił, hm? - szepnął, zaraz nim wycofał się prawie do końca i z impetem uderzył w prostatę Malika, zmuszając chłopaka do krzyku. Kochał, jak bardzo potrafił być głośny. - Chyba powinienem przestać? Czy nie obiecałem ci kary?
- Nie, nie, nie. Proszę, Liam... Ugh...
To nie tak, że Payne miał w sobie wystarczająco dużo silnej woli, żeby przerwać, ale uwielbiał wydobywać z chłopaka tę błagającą rozpadającą się formę.
- O co mnie prosisz, hm?
- Pieprz m-mnie...
Szatyn uśmiechnął się pod nosem i przyspieszył ruchy, samemu walcząc ze swoim nadchodzącym orgazmem, nie chcąc dojść dużo wcześniej, niż Malik. Jednak było to wyzwanie prawie niemożliwe, kiedy Zayn zaciskał się na nim z każdym mocniejszym pchnięciem, drapał jego plecy tak mocno, że prawie na pewno dokopał się, aż do krwi i na zmianę jęczał i błagał do jego ucha, brzmiąc tak nieskładnie, na tak bardzo zniszczonego. Dlatego ostatecznie przegrał, poddając się przyjemności. Dochodząc, cały czas obserwował te zarumienione policzki, napuchnięte od przygryzania policzki oraz oczy zamglone w czystym pożądaniu, jakby nic innego się nie liczyło. Na pewno tak było dla Liama, dlatego bardzo szybko opuścił się niżej i owinął usta wokół Malika, by zaraz zacząć poruszać głową, biorąc go, jak najgłębiej, a już niewiele później mógł smakować nasienie Zayna na własnym języku. Z uśmiechem spojrzał na swojego narzeczonego, mając ochotę wręcz krzyczeć z radości, że ten chłopak jest jego, że jeszcze trochę i będzie mógł go nazywać mężem, że to wszystko nie jest tylko głupim snem. Otarł resztki spermy z kącika ust i złożył delikatny pocałunek na brzuszku bruneta.
- Nie śpij, kochanie, najpierw kąpiel - szepnął z czułością w głosie.
Jedyne co zyskał, to cichy pomruk Zayna i pół przytomny uśmiech, jakby był już na granicy dwóch światów. Liam delikatnie pocałował go w czoło, a następnie wyszedł z obietnicą szybkiego powrotu. Cieszył się, że rodzice również postanowili świętować Walentynki i udali się gdzieś na całą noc, dzięki czemu miał swobodę poruszania się nago po całym domu. Od razu skręcił do łazienki, żeby napuścić wody do wanny i od razu skierował kroki do sypialni, gdzie ujrzał Malika w dokładnie takiej samej pozycji, w jakiej go zostawił. Pokręcił tylko głową i podszedł do końca łóżka, żeby móc rozpiąć tę malutką klamerkę przy butach, po czym postawił szpilki na podłodze i ucałował nogi chłopaka na wysokości kostek. Tylko drobny uśmiech zdradził, iż brunet posłuchał jego prośby, wciąż pozostając w świecie realnym, ale to tak naprawdę wystarczyło. Payne ułożył jedną rękę pod kolanami Zayna, a drugą pod plecami, żeby móc go wygodnie unieść z materaca, na co chłopak od razu mocno się w niego wtulił, mamrocząc coś pod nosem.
- Kocham cię tak bardzo mocno - szepnął Liam, niosąc narzeczonego do łazienki.
- Ja ciebie też... Ja ciebie też.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top