Rozdział 26. Nikt z rodziny Tomlinsonów nie może się o tym dowiedzieć.
Harry w świecie mody czuł się, jak ryba w wodzie. Był kompletnie oczarowany, krążąc między wieszakami i ubraniami, co jakiś czas zatrzumując się na dłużej by móc podziwiać piękno wzorów na tkaninach, ich fakturę, miękkość materiału, różne nowe fasony, kroje... Czuł, że w galeriach handlowych mógłby spędzić nawet cały dzień i nie znudziłoby mu się to. Miał wszystko pod ręką - restauracje, sklepy, toaletę. Czego jeszcze mu trzeba do szczęścia? Był niemal, jak Alicja w krainie czarów i naprawdę podobała mu się ta wizja. Nawet jeśli Szalony Kapelusznik nie mógł poczęstować go herbatką, pozostając zaklętym w roli manekina, a Biały Królik nawet dla niego zdawał się być niewidzialny, choć na tyle wyczuwalny by wodzić go za sobą między labiryntem stojaków i tylko Królowa Kier w postaci jego matki wszystko niszczyła.
Zdawać by się mogło, że kobieta od dnia jego oraz Louisa oficjalnego zerwania zaczęła odczuwać jakieś wyrzuty sumienia. Niby wciąż ustawała przy swoim, iż nie mogli być parą, ani nawet przyjaciółmi i nie chciała w ogóle słyszeć innej opcji, a jednak jakby złagodniała... Częściej pozwalała Harry'emu wychodzić spotkać się z Niallem - co niejednokrotnie wykorzystywał by widzieć się z Tomlinsonem - starała się spędzać z nim więcej czasu, czy tak jak tamtego dnia, zbierała na zakupy. Te wszystkie rzeczy nie były w stanie wynagrodzić mu złamanego serca, lecz nie byłby sobą, gdyby odmówił wyjścia do sklepu. Nawet jeśli Anne, choć lubiła sie elegancko ubierać, niechętnie wybierała się do takich miejsc. Mimo wszystko jakoś musiał przetrwać widok jej skrzywionej miny, jeśli chciał zdobyć coś nowego.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby poszedł z Niallem lub Gemmą. Oni pozwalali mu wybrać cokolwiek tylko chciał i jedynym limitem była kwestia finansowa, a mama? Oczywiście słyszał od nich różne przytyki, jednak wyraznie widać w tym było żartobliwą nutkę w przeciwieństwie do rodzicielki, która za każdym razem wciskała mu w ręce coś bardziej męskiego, klasycznego. Oczywiście to nie tak, że Harry ubierał się tylko dziwnie, bo uwielbiał się chować w dużych, miękkich bluzach, zwykłych koszulkach, jednak nieprzerwanie ciągnęło go w kierunku tych bardziej ekstrawaganckich, krzykliwych stylizacji. Co miał zrobić, jeśli bardziej podobało mu się, jak jego nogi były podkreślone przez bardzo obcisłe spodnie, niż schowane w luźnych dżinsach, czy też dotyk delikatnych, luźnych koszuli na swoje skórze, aniżeli ciężkich swetrów? Rozumiał, że mama chciała dobrze, starała się go ubierać w to, co wybierała większa część chłopaków w jego wieku, lecz to nie w tym się czuł się tak naprawdę komfortowo. Oczami wyobraźni wciąż widział siebie na jednym z pokazów mody może w Paryżu, Rzymie, Mediolanie? Wśród innych wielkich projektantów, jak McQueen, Armani, Prada oraz modeli, redaktorów takich pism, jak Vogue, Elle... Choć może w swoich wizjach zawsze miał więcej pewności siebie, błyszczał w swych kolorowych strojach i z chęcią opowiadał o projektach, jakie niedawno zaprezentowane zostały na wybiegu. Ale w marzeniach możesz być kimkolwiek chcesz i być może właśnie dlatego tak bardzo je kochał, jednocześnie wciąż tak bardzo bojąc się rzeczywistego świata.
- Harry! Hej, nie mówiłeś, że idziesz na zakupy.
Styles zaskoczony odwrócił się w kierunku Zayna. Zaraz obok niego ujrzał Liama, uśmiechającego się równie szeroko co jego chłopak, a może nawet i trochę bardziej. Może nie powinien, ale naprawdę bardzo się cieszył, że Anne akurat poszła do toalety, bo nie był pewny, jak zareaguje na widok przyjaciół Louisa.
- Oh, cześć. Uh, to był raczej jeden ze spontanicznych pomysłów mamy. A wy?
- Zee uważa, że bardzo potrzebuje nowej pary spodni - odpowiedział Payne - więc musiałem z nim przyjść, żeby się upewnić, że rozsądnie będzie gospodarować swoim majątkiem i po drodze nie zgubi się w papierniczym.
Malik zaśmiał się cicho i trącił biodrem żartobliwie to szatyna. On naprawdę potrzebował dżinsów, bo ostatnie miały za bliski kontakt z jego farbami, a Liam od razu posądzał go o takie rzeczy. Swojego chłopaka! Jednak zamiast mu to wytknąć, nachylił się bliżej młodszego i szepnął:
- Mówi tak dlatego, że nie chce przyznać, że tak naprawdę przyszedł tylko po to, żeby podglądać mnie w szatni.
Styles zarumienił się intensywnie, choć nie powstrzymało to delikatnego uśmiechu, jaki zagościł na jego ustach, kiedy szatyn połaskotał Zayna za takie pomówienia. Na szczęście krótki buziak załagodził całą sytuację i Malik znów mógł poświęcić więcej uwagi brunetowi.
- To pochwal się, co tam masz nowego? - wskazał skinieniem głowy na papierową torbę chłopaka.
- Em, właściwie to nic szczególnego. Zwykła biała koszulka i dżinsowa kurtka - mruknął nieśmiało. - To znaczy, wiesz, mama ciągle kupuje mi takie ubrania, ale nawet z prostych rzeczy można stworzyć coś świetnego.
- Albo dodatkowo ozdobić. Wiesz, farby do tkanin albo markery i po kłopocie.
Harry przygryzł wargę, analizując słowa Zayna. To nie był taki głupi pomysł, musiał się zaopatrzyć też w takie rzeczy.
- Pomyślę nad tym. Choć bardziej myślałem o tym, że taką koszulkę można połączyć z chociażby trochę innymi spodniami. Hm... Widziałem dzisiaj takie piękne w beżowo-czerwoną kratkę, na oko myślę że to był tartan... do tego ze złotą nitką. Trudno do nich dobrać coś ekstrawaganckiego, żeby to się nie gryzło, prawda?
- I nie kupiłeś ich?
- Były drogie i nie chciałem naciągać mamy. Pewnie by mi je kupiła, ale źle bym się z tym czuł... Może wrócę po nie ze swoim kieszonkowym.
Liam wzruszył ramionami i wskazał kciukiem za siebie.
- Możemy ci pożyczyć kasę, jak chcesz. Przy najbliższej okazji oddasz i po kłopocie.
Styles zawahał się przez chwilę. Właściwie chętnie by poszedł z nimi, ale wiedział, że rodzicielka byłaby niezadowolona. Poza tym miała tego dnia dobry humor i chciał z tego korzystać... Choć z drugiej strony wciąż czuł do niej żal za zmuszanie do zerwania. Minęły trzy tygodnie od tamtych wydarzeń, a ich piętno mocno odcisnęło się na pozornie bliskiej relacji.
- Oh, witajcie chłopcy - wtrąciła się Anne oczywiście bardzo miłym tonem głosu. Harry byłby gotów wywrócić na to oczami, jednak nie chciał być wobec niej niegrzeczny. To wciąż jego mama.
Liam i Zayn przywitali się z uśmiechami, choć tak bardzo entuzjastycznie nie byli do niej nastawieni, dobrze znając sytuację. Jednakże musieli chociaż sprawiać pozory, nikomu nie były potrzebne kłótnie w miejscu publicznym. Przynajmniej przez wzgląd na Harry'ego.
- Mamo, słuchaj, bo są takie jedne spodnie, które chciałbym zobaczyć z chłopakami - zaczął niepewnie Styles. - Może jakoś później się zgadamy?
Anne westchnęła cicho i skinęła głową. Nie podobali jej się koledzy synka, ale rozumiała, że potrzebował ten kontaktów z innymi rówieśnikami. Gdyby tylko znalazł sobie jakiś bardziej przyzwoitych przyjaciół... Przynajmniej Niall był w porządku. Styles wciąż za bardzo przeżywał swoje pierwsze zerwanie, to niech chociaż taką ma rozrywkę. Choć ostatnio zaczęła rozważać zmianę szkoły, bo widocznie ta wcale taka dobra nie była, skoro zezwalali na naukę tak zdemoralizowanych uczniów. Nie tego oczekiwała, kiedy wysyłała swojego synka do college'u. Niemniej musiała mieć oko na tego całego Zayna i Liama, musiała lepiej ich poznać.
- Dobrze, synku. To może już po zakupach zabiorę was na jakiś obiad, hm? Nie wiem, co tam będziecie chcieli, jakaś pizza, czy coś?
- Uh... - Harry niepewnie zerknął na kolegów. - Jeszcze się zdzwonimy, dobrze?
- Jasne, to lećcie już.
Dwa razy nie trzeba było im powtarzać. Malik zarzucił rękę na ramiona młodszego i na moment przyciągnął do swojego boku, wywołując tym delikatny uśmiech na jego twarzy. Trudno było jasno wyjaśnić, co dokładnie było takiego w Harrym, ale był tak uroczy, delikatny, że chłopcy odruchowo chcieli się nim opiekować, uszczęśliwiać. Był ich taką małą maskotką, młodszym braciszkiem. Może nie do końca dla Louisa, ale wciąż...
- Oh, jaka śliczne! - nagle ich rozmowę o szkole przerwał okrzyk Malika, który od razu pociągnął szatyna w kierunku wystawy sklepowej, gdzie ujrzał zestaw kubków z czarnymi inicjałami. - Jak razem zamieszkamy, to kupimy takie? Proszę.
Liam zaśmiał się cicho na ekscytację swojego chłopaka i pocałował go w policzek. Już wyobrażał sobie, jak w Stanach zacznie szaleć w sklepach, chcąc kupić im wszystko do domu. Wprost nie mógł się doczekać i nawet jeśli ich gusty bardzo się od siebie różniły, to z pewnością i tak Zayn będzie głównym drekoratorem wnętrz, a dla tego uśmiechu Liam pozwoli mu na wszystko.
- Jeśli będziesz chciał. A teraz idziemy po spodnie?
- Oh, właśnie - nieśmiało wtrącił się Harry. - Um... Bo zacząłem myśleć nad waszymi stylizacjami na bal i mam kilka pomysłów... Mnie najbardziej podoba się taki niebiesko-czarny... Dla Zayna będzie bardziej wzorzysty, a Liama gładki, ale będą do siebie pasować, obiecuję. Mogę jutro przynieść do szkoły moje projekty i ocenicie.
- Byłoby świetnie! Ułatwiasz nam życie - ucieszył się brunet.
- Mi szczególnie - zaśmiał się Payne i zahaczył małym palcem ten swojego chłopaka. Już nawet nie kontrolowali tego, jak ich ciała lgnęły do siebie, ciągle poszukując choć minimum kontaktu. - Już sobie wyobrażam, jak dramatyzowałby i ciągał po każdym sklepie, bo nigdzie nie ma idealnego. Aż boję się dnia ślubu...
- Nie marudź, obaj wiemy, że byś ze mną chodził - odparł brunet i wytknął mu język.
Cichy śmiech opuścił usta Liama, a w oczach zalśniły iskierki radości. Możliwe, ale musiał trochę pomarudzić inaczej nie byłby sobą.
- Niestety masz rację.
Styles szedł obok, obserwując tę scenę z delikatnym uśmiechem. Żałował, że za kilka miesięcy będzie musiał się z nimi rozstać i szczerze jakoś sobie tego nie wyobrażał. Będzie mu tego brakowało.
- W tak młodym wieku jesteście pewni waszego ślubu? Uh... To znaczy, chcę waszego szczęście, ale to... wcześnie.
- Może i tak, ale już teraz wiem, że Zayn jest jedną osobą, z którą chcę spędzić resztę swojego życia - i dlatego tak boję się, kiedy jeździsz na te wyścigi, dodał w myślach. Czym by się stał, gdyby go stracił?
Malik w odpowiedzi pocałował policzek szatyna. Nie mógł się z nim kłócić, gdyż Liam był tak naturalnym, nieodzownym elementem jego codzienności, że łatwiej pogodziłby się z utratą nogi, niż tego chłopaka. W końcu nawet i bez wszystkich kończyn jesteś w stanie funkcjonować, jednak bez serca i cały sprawny nie jesteś w stanie przetrwać ani jednej sekundy.
- Uroczo. Oh, To tutaj - Harry nieśmiało wskazał na sklep.
A może powinien pójść sam? Pewnie chłopcy i tak nie będą podzielać jego zdania na temat tych spodni, zniechęcą go, a bardzo chciał je kupić. Gdyby to zrobił bez wiedzy innych byłoby po wszystkim i nie mógłby już zmienić zdania. Jednak nie zdążył zaprotestować, kiedy brunet zaciągnął go za nadgarstek do środka. Niepewnie stawiał krok za krokiem, kiedy szukał wymarzonych ubrań, aż w końcu stanął przed nimi.
- To te? - wskazał Zayn. - Pasują do ciebie, koniecznie musisz przymierzyć.
Styles zarumienił się lekko i nieśmiało przygryzł wargę, by ukryć swe zaskoczenie. Być może nie był przyzwyczajony do akceptacji ze strony innych, to nie było czymś naturalnym, więc nie do końca wiedział, jak się zachować. Delikatnie wygiął kąciki ust do góry i szybko odszukał odpowiedni rozmiar. Nim się obejrzał, skończył za zasłonką z poleceniem, żeby się pospieszył.
Harry bardzo lubił przymierzać nowe rzeczy. Czasami nawet chodził po sklepach, biorąc z wieszaków najbardziej abstrakcyjne ubrania, których de facto prawdopodobnie nigdy by nie kupił. Niekiedy wypełniało to jego szafę o nowe dobytki, na które, gdyby nie eksperymenty, nawet by nie spojrzał. Uwielbiał oglądać swoje ciało przyozdobione w nowe tkaniny, jeszcze sztywniejsze, nieużywane. Czuć pod palcami fakturę miękkiej bawełny, sztywnego dżinsu, czy delikatną i szorstką w tym samym czasie koronkę, podziwiać jak się układało, każdą fałdkę, gładkość, kolor, by później tworzyć z tego wyjątkowe stylizacje, czy też w domu zasiadać na długi czas z notesem snując wizje swoich projektów.
Przyjrzał się sobie krytycznym wzrokiem, ostatecznie oceniając, że wygląda tych spodniach lepiej, niż zakładał. Zadowolony wyjrzał zza zasłonki i ujrzał Liama z telefonem w ręku oraz Zayna przeglągającego się w lustrze. Czyli wszystko po staremu.
- I jak?
Malik spojrzał na jego odbicie, a szeroki uśmiech przyozdobił mu przystojną twarz. Odwrócił się w stronę bruneta i czym prędzej zagarnął w ramiona.
- Pięknie! Tommo będzie zachwycony - zaśmiał się cicho i żartobliwie klepnął go w pośladek.
- Hej! - prychnął Styles, a jego policzki zdawały się swym odcieniem przewyższać jego spodnie.
- Oh, właśnie. Skoro mowa o Louisie... - zaczął Liam i spojrzał sugestywnie na Zayna, jakby chcąc, aby to on wszystko wyjaśnił.
Malik zdezorientowany zmarszczył brwi, pozostając jeszcze za bardzo skupionym na Harrym, ale zaraz rysy jego twarzy złagodniały, a na usta wpłynął delikatny uśmiech.
- A właśnie. Rozmawialiśmy już o tym z Niallem, ale z tobą jeszcze nie było okazji, bo ilekroć gdzieś wychodzimy, Louis nie odstępuje cię na krok. Generalnie chodzi o to, że od kilku lat jeździmy w ferie zimowe na narty. Wcześniej z całą wycieczką, ale od zeszłego roku zaczęliśmy sami i jest to o wiele lepsza opcja. Wiesz, więcej swobody i takie tam. A skoro już obaj należycie do naszej grupy, to pomyśleliśmy, że tej zimy wybierzemy się w piątkę? Nie uważasz, że byłoby super? Wiem, że zostały niecałe trzy miesiące, ale musimy jak najszybciej poznać odpowiedź.
W kącikach oczu Stylesa zagościły maleńkie, prawie niezauważalne łzy. Oczywiście spędzali razem czas, całkiem dużo, jednak Harry nigdy nie czuł się w pełni w ich grupie. Traktował siebie raczej jako chłopaka jednego z członków, aniżeli faktyczny, pełnoprawny jej element. Może czuł się przy nich dobrze, komfortowo, jednak równocześnie nie uważał się za godnego tego miana. Nie był wystarczający. Pewnie, w niczym nie przeszkadzał, lecz tak naprawdę był przekonany, że gdyby go zabrakło, prawdopodobnie nikt by nie zauważył tego. Louis był przewodniczącym większości akcji, planował każde wyjście, zagarniał do rozmowy, Liam trzymał ich wszystkich w ryzach, pilnował, żeby nie popełniali głupot, Niall rozmieszał, Zayn trzymał w rękawach ripostę na każdą okazję, jednocześnie będąc gotów bronić ich przed nieprzyjemnościami ze strony innych, a on? Cichy, nieśmiały, jedynie chodził za nimi i był obok.
- Harry? - spytał Payne, widząc jego niepewną minę. - Nie chcesz?
- Uhm... Chcę, jasne. To tylko... Nie spodziewałem się, że, hm... Nieważne - w końcu zrezygnował z tłumaczeń. To brzmiało głupio, nie chciał się użalać nad sobą. - Uhm... Chętnie. A gdzie dokładnie?
- Hej, o co chodzi? - Liam tak łatwo nie dawał za wygraną i objął ramieniem młodszego. - Nie spodziewałeś się czego?
- Że będziemy chcieli z wami pojechać? - dopowiedział Zayn.
- Oh, nie, nie! Niall jest bardziej w waszej grupie, niż ktokolwiek z was kiedykolwiek był - zaśmiał się cicho i odgarnął nerwowym ruchem loczki do tyłu. Czuł się poddenerwowany tą sytuacją i miał nadzieję szybko skończyć temat, wrócić do swojej bańki i uniknąć tak nerwowych sytuacji. Nienawidził, kiedy ktoś na dłużej poświęcał mu uwagę, stresował się wtedy bardzo i był narażony na każdą wpadkę, błąd. To nie było dla niego.
- Ty również - od razu zaoponował Payne. - Chyba nie czujesz się w żaden sposób wykluczony? Jesteś naszym małym, uroczym Harrym, równie ważnym i potrzebnym, co chociażby Louis. Kto inny tak dobrze słucha naszych problemów? Uspokaja całą naszą grupę? Jest takim kolorowym ptakiem? Uroczą przytulanką? Najmądrzejszą osobą, jaką znam? Harry, jesteś dla nas bardzo istotny niezależnie od tego, co sobie wymyśliła ta twoja pokręcona główka.
Styles westchnął cicho i uśmiechnął się lekko. Może trudno było mu w to uwierzyć, ale doceniał starania. Zaraz znalazł się w ramionach Zayna, pozwalając mu się wyprzytulać i chłonąc przyjemne ciepło starszego chłopaka.
- Dzięki. To co z tymi feriami? Tylko ja nie potrafię... Nigdy nie próbowałem jeździć na nartach. Oh, tylko... Moja mama. Raczej nie będzie zachwycona pomysłem spędzenia kilku dni z Louisem... Wami prawdopodobnie też...
- Nauczymy cię wszystkiego, o to się nie martw - odparł Malik i potarmosił loczki bruneta. - A co do mamy... Lubi Nialla, możemy uznać, że tylko z nim lecisz? Albo dorzucimy kolegów, których nie zna, którzy wyglądają bardziej konserwatynie i już. Powiedz tylko, że chcesz, a resztę załatwimy. Lata wychowania w mojej rodzinie nauczyły mnie kombinować, jak niczego innego.
Chłopak przygryzł niepewnie wargę, analizując słowa kolegi. Perspektywa spędzenia z nimi kilku dni była naprawdę kusząca. Byłby z dala od tego świata, mógłby odpocząć, odprężyć się i po prostu świetnie bawić u boku ukochanego oraz przyjaciół. Nauczyłby się nowych rzeczy, zwiedziłby miejsca, w których nigdy wcześniej nie był, pewnie częściowo poczułby się samodzielny... A jednak to wszystko mógłby zyskać kosztem kłamstwa. Może gdyby porozmawiał z tatą? Chyba by mu pomógł? W końcu szeroki uśmiech zagościł na jego ustach, a w policzkach zrobiły się głębokie dołeczki, tylko podkreślając jego szczęście.
- Chciałbym. Coś wymyślę, a przynajmniej się postaram. Możecie założyć, że jadę - odparł, starając się brzmieć pewnie. Odwrócił się w stronę lustra i jeszcze raz przyjrzał swojemu ciału i spodniom. Bierze je. - A jaki koszt? Mniej więcej.
- No i właśnie tutaj przechodzimy do bardzo ważnej sprawy - oznajmił Zayn, ale zaraz został rozkojarzony przez swoje odbicie w lustrze, ukazujące jego roztrzepane, już coraz dłuższe włosy. - A może bym je znowu zapuścił? O czym my to... A tak, Louis. Tylko pamiętaj, młody, że to musi zostać między nami. Nikt z rodziny Tomlinsonów nie może się o tym dowiedzieć. Przyrzekasz?
Harry zmarszczył brwi, przyglądając się chłopakom. Kolejne tajemnice? Nie chciał niczego ukrywać przed Louisem... Ostatnie miesiące zaczął więcej oszukiwać, niż przez całe swoje życie i nie czuł się z tym najlepiej. Zawsze brzydził się kłamstwem i jak skończył?
- To nie jest nic złego, naprawdę. To tylko dla jego dobra, normalnie by nie zgodził.
Styles zacisnął usta, zastanawiając się nad słowami kolegów. Z drugiej strony, jeśli to miało pomóc Louisowi... Nie każde sekrety są złe, prawda? Na przykład prezent niespodzianka jest tym pozytywnym przykładem. Ostatecznie westchnął zrezygnowany i skinął głową.
- Obiecuję.
- Od tego zależy nasz wyjazd - wtrącił Liam. - Nie możesz nas zwieść.
- Nialla też tak maglowaliście? - mruknął niechętnie. - Jak obiecam na mały paluszek to dacie mi spokój?
Zayn od razu wyciągnął rękę i Harry'emu pozostało złożyć uroczystą przysięgę. Już prawie chciał powiedzieć: jak z dziećmi, ale ostatecznie zdecydował się to przemilczeć z obawy, że nie wezmą go na poważnie. Tym bardziej, że był ciekaw, co to za pilnie strzeżona tajemnica.
- Dobra - zaczął Malik - sprawa wygląda w ten sposób. Louis nie jest bardzo biedny, to jasne, ale wciąż nie zarabiają niewiadomo ile pieniędzy, a to wszystko trzeba rozdzielić na dziewięć osób, więc... sam rozumiesz. Taki wyjazd za granicę na narty w ich przypadku nie jest mało znaczącym wydatkiem. Kiedy mieliśmy polecieć pierwszy raz, stało się to jasne, gdy znaleźliśmy idealne kolonie w świetnym hotelu z atrakcjami, ale koszt przerósł jego rodzinę. I jakby my to rozumiemy, serio, dlatego szukaliśmy czegoś tańszego, lecz nic nie było równocześnie atrakcyjne cenowo i organizacyjnie, dlatego zaproponowaliśmy mu, że możemy się dorzucić do jego wyjazdu oczywiście bez zwracania, ale uniósł się honorem, co właściwie rozumiem, i nie chciał się zgodzić. I dlatego właśnie zdecydowaliśmy się znaleźć coś podobnego, żeby oficjalnie była to zupełnie inna, tańsza oferta, a sami bez jego wiedzy dopłaciliśmy resztę. Też zasługuje na najlepsze, prawda? Tak działamy już kilka lat i wciąż niczego nie zauważył, więc jest dobrze. I teraz pojawia się pytanie, czy też chcesz się wpłacić na louisowy fundusz, czy nie? Nie musisz, to zrozumiałe, nawet nie oczekiwalibyśmy, żebyś podał przyczynę.
Harry'emu zabrakło słów, żeby wyrazić wszystkie emocje, jakie się w nim kotłowały. Zawsze uważał ich za zgraną paczkę, lecz dopiero zagłębiając się bardziej w ich historie uświadamiał sobie, jak bardzo byli sobie oddani. Dziękował Bogu, losowi za to, że trafił na takich przyjaciół, a szczególnie, iż właśnie Louis spotkał ich na swojej drodze.
- Ja... Tak, oczywiście, że dorzucę coś od siebie, tylko powiecie ile.
Liam uśmiechnął się lekko i poklepał go po plecach.
- Dzięki, serio. Teraz rozumiesz, dlaczego nic nie możesz mu powiedzieć?
- Nie pisnę ani jednego słówka, obiecuję. I to wspaniałe, że tyle dla niego robicie.
Payne wzruszył ramionami i spojrzał na swojego chłopaka, jakby szukając w jego oczach potwierdzenia słów, które zdawały się i tak być już oczywiste.
- Louis bywa wkurwiający, ale dla niego zrobilibyśmy naprawdę wiele. A coś takiego to prawie żadne wyrzeczenie. Dobra, to teraz powodzenia z mamą.
- Przyda się - mruknął pod nosem. Zapowiadał się ciężki czas... - Uh, to ja się przebieram, idziemy do kasy i, hm, gdzieś jeszcze chcecie?
- Twoja kochana mamusia zaprasza nas na obiad, prawda? - spytał brunet sztucznie słodkim głosem.
Harry zaśmiał się cicho i zniknął za zasłonką, żeby się przebrać. W jego głowie cały czas przewijały się wyobrażenia ich wspólnych ferii, wypoczynku w jakimś ładnym domku, jak Louis będzie go uczył jeździć na nartach... Prawie czuł na swoim półnagim ciele powiew mroźnego wiatru oraz słyszał skrzypienie śniegu pod stopami. Może będzie kominek, przy którym będzie mógł spędzać wieczory pod kocem z kubkiem gorącej herbaty?
- A właśnie! - zajrzał Malik. Chłopak od razu zawstydzony zasłonił się materiałem spodni i posłał koledze mordercze spojrzenie. - Oh, sorki. Słuchaj, masz jakieś wymogi odnośnie wyjazdu? Chcesz, żeby coś było albo nie było? Coś, jak sauna w hotelu, czy preferujesz domek...? Niall wspominał o chatce, żeby było bardziej prywatnie, ale jak tam ty wolisz?
- Możemy o tym porozmawiać, jak się ubiorę? - bąknął nieśmiało Styles.
Zayn wywrócił oczami na słowa młodszego, lecz posłusznie wycofał swoją głowę z przymierzalni.
- Ej, właściwie to masz zajebiste ciało do tatuaży; nie myślałeś o jakimś? Wiesz, taki szczupły, wysoki... Jaki masz próg bólu?
- Nie wiem, ale może za jakiś czas się przekonamy - odparł brunet i wyszedł już całkiem ubrany. - Jak będę miał wystarczająco dużo odwagi.
Liam zapłacił za spodnie, oczywiście zaraz słysząc kilkukrotnie, że wkrótce otrzyma pieniądze z powrotem i wspólnie udali się na najwyższe piętro, gdzie umówili się z Anne na obiad. Harry nawet się nie zdziwił, kiedy kobieta zachowywała się przy nich nienagannie, uśmiechała, żartowała. Nikt, kto nie miał szansy jej bliżej poznać, nie domyśliłby się, jak fałszywa była pod tą maską przyjaznej osoby. Wręcz nie mógł powstrzymać cichego prychnięcia, kiedy ujrzał cień ulgi przebiegający przez jej mimikę, gdy dowiedziała się, że Zayn i Liam - którzy również starali się zachować właściwie - wkrótce wyjeżdżają z kraju na studia.
Wiedział, że ma zakaz używania telefonu przy stole, lecz nie mógł powstrzymać czystej ciekawości, kiedy poczuł wibracje w kieszeni. A może przyczyniła się również do tego nadzieja, iż to Louis się za nim stęsknił i postanowił napisać? Dyskretnie otworzył wiadomość, a delikatny uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Uchylił usta i przestraszony spojrzał na Liama, który od razu zmarszczył brwi w niemym pytaniu.
- Ja... - Odsunął krzesło i szybko zebrał swoje torby. Wzrok wszystkich przy stole spoczął na nim, ale pierwszy raz nie sprawiło to, że poczuł się mniej pewny. - Muszę szybko pojechać do Nialla, to ważne. Bardzo was przepraszam... - skłamał bez zająknięcia i czym prędzej ruszył w kierunku wyjścia, nie czekając na reakcję kolegów oraz mamy. Jeszcze raz zerknął na telefon i puścił się biegiem po ruchomych schodach.
L: Harry przyjedź szybko błagam. Potrzebuję cię
💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚
Zdradzicie nam swą ulubioną baśń dzieciństwa?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top