Rozdział 23. Tym razem Liam się nie dowie, słowo.
Zdawać by się mogło, że Zayn był jedyną osobą, która tam pasowała, mając na sobie czarne, potargane spodnie, koszulkę z AC/DC i niezliczoną ilość tatuaży, odsłoniętą na jego ramionach przez krótki rękaw. A jednak żaden z nich się nie przejmował tym stanem rzeczy, siedząc przy stole z nosami w kartach. W tle raczej cicho leciała muzyka takich artystów, jak Twenty One Pilots, czy Metallica, bardziej nadając miejscu jeszcze większego klimatu, nie zagłuszając rozmów. Na szczęście nie było tam jeszcze za dużo ludzi, widocznie nie ta pora, jedynie jakaś para zajmowała stolik w rogu. Ciemne ściany, jakby z cegły, na których były powieszone neony oraz plakaty, a do tego wiszące pod sufitem łańcuchy nadawały raczej ciężki nastrój, choć wbrew pozorom nic nie było przesadzone, a osoba zajmująca się wystrojem tego wnętrza musiała mieć bardzo dobre oko do tych spraw.
I właśnie w takim miejscu znalazł się Harry z chłopakami i wbrew pozorom czuł się w tamtym miejscu szczerze komfortowo. Być może wynikało to też z dłoni Louisa na jego udzie, a może podekscytowania, jakie odczuwał przez nowe miejsce, gdzie nigdy nawet nie był i nie sądził, że to nastąpi. Zawsze wybierali z Niallem klasyczne pizzerie, jak Pizza Hut, ale nie mógł odmówić Zaynowi. Uśmiechnął się lekko, zauważając, że nawet nazwy dań i drinków musiały pochodzić z tytułów piosenek rockowych zespołów, rozpoznając kilka klasyków.
Tego dnia postanowił, iż zacznie zwiedzać nowe miejsca w okolicy, a kiedy będzie pełnoletni, również dalsze rejony. Długo siedział zamknięty w czterech ścianach mając za przyjaciela jedną osobę i nie dopuszczając do siebie nikogo więcej. Był ciekaw, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie Tomlinson... A przede wszystkim gdyby nie Horan. Przecież gdyby nie oni - nie umniejszając Zaynowi i Liamowi - całkiem by zaginął w tym świecie.
- Wybrałeś coś? - spytał Louis, lekko ściskając jego nogę.
- Hm... Pizzę? Da się tutaj na pół?
- Wegetariańska?
- Oczywiście. Chyba, że zjesz też ze mną? To znaczy, podobno ci smakowała tamta u Nialla... Jeśli chcesz. Nie musisz, ani nic.
Tomlinson westchnął cicho, widząc ten proszący wzrok. Oczywiście, że Harry nie zmuszał go do tego, lecz jednym spojrzeniem potrafił przekazać wszystko. Prawdopodobnie nawet by się nie pogniewał i wciąż cieszył ze swojej warzywnej części, jak i mięsno warzywnej Louisa, ale wciąż...
- A co chcesz do picia? - gładko zmienił temat. - Cola, piwo?
- Uhm... A... Mają tamto dobre, truskawkowe?
- Może chcesz spróbować jakieś nowe? Mango, cytrynowe, pomarańczowe...
Styles przygryzł wargę, rozważając różne opcje, nawet nie zauważając uważnego spojrzenia Nialla. Jedynie Zayn i Liam byli zajęci kłótnią między sosem pomidorowym a czosnkowym, kompletnie ignorując całą resztę. Choć właściwie od początku było wiadomo, że Malik i tak zamówi swój czosnkowy, nie patrząc na argumenty chłopaka.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek będziesz zastanawiać się nad smakami alkoholi - zaśmiał się Irlandczyk.
Brunet wytknął mu język i oparł głowę o ramię Louisa.
- A co jeśli okaże się niedobre? Nie chcę wyrzucać.
- To wypiję za ciebie.
- Ale... Prowadzisz. Nie możesz pić, a później usiąść za kółko!
Całą ich dyskusję przerwał głośny śmiech Zayna. Wszyscy zaskoczeni spojrzeli na niego za wyjątkiem Tomlinsona, który, gdyby wzrok mógł zabijać, zrobiłby to z największą przyjemnością. Właściwie mógłby się nawet poświęcić i podnieść ze swojego miejsca, jednak dusząc go w tak otwarty sposób by się nie wywinął. Kamery, świadkowie... Nie mógł sobie zniszczyć życia przez kogoś takiego.
- O co chodzi? - spytał cicho Harry.
- O nic. Pewnie Liam znowu opowiedział jakiś swój beznadziejny żart.
- Ej!
Najmłodszy zmarszczył brwi, słysząc ostrzegawczą nutę w głosie Louisa, ale być może właśnie przez to zdecydował się przemilczeć tę kwestię. Natomiast Malik nawet nie próbował ukryć złośliwego uśmieszka, jaki zagościł na jego twarzy na wspomnienie ostatnich wyścigów, kiedy to alkohol nie był jedyną zakazaną używką dla kierowców. Jeszcze niedawno Tomlinson sam z niego kpił, a wystarczyła chwila, żeby Harry owinął sobie szatyna wokół palca.
- Dobrze, że jestem sam i nie muszę z nikim uzgadniać, co jem - westchnął Horan. - Tommo, jak już idziesz zamówić, to mi też możesz?
- O i nam - wtrącił się Malik, najwidoczniej kompletnie niezrażony niemą groźbą śmierci. To nie tak, że gdyby Louis miał szansę, zabijałby go już na setki różnych sposobów od kilku lat.
- I co jeszcze? - prychnął Tomlinson. - Chodź któryś ze mną, bo nie zapamiętam.
Zayn od razu odwrócił się bokiem w kierunku swojego chłopaka i przygryzł kusząco wargę. Kiedy miał pewność, że Payne skupił na niej swój wzrok, ułożył dłoń na jego udzie i delikatnie się uśmiechnął.
- Liam... Mógłbyś?
- Ale... Masz bliżej.
- Skarbie, proszę. Wiesz, że nie mogę się przemęczać, a to tak daleko... Zrobisz to dla mnie? - szepnął, głaszcząc powoli nogę szatyna. Kiedy ukochany wypuścił z lekka drżący oddech i przeniósł wzrok na kontuar, znajdujący się o wiele bliżej, niż Malik to przedstawiał, wiedział, że wygrał. - Lee?
- Ugh... Niech ci będzie. Co ja w tobie widzę? - mruknął pod nosem i podniósł się ze swojego miejsca, ignorując kpiący wzrok Louisa oraz Nialla.
- Jestem najgorętszą partią w całej szkole - odparł z największą powagą, na jaką mógł się zdobyć. - Ty plasujesz się na drugim miejscu. To do czegoś zobowiązuje.
- I on to mówi na trzeźwo - zaśmiał się Tomlinson.
- Mam ci przypomnieć z jakim tekstem wyjechałeś w dniu rozpoczęcia roku szkolnego? - zaśmiał się Irlandczyk, a zaraz starszy okazał mu środkowy palec.
Styles poprawił nerwowym ruchem wianek na głowie, rozglądając się po sali. Naprawdę mu się tam podobało i jeśli jedzenie również go nie zawiedzie, to bardzo chciałby jeszcze wrócić. Z rozświetlaczem na policzkach, stokrotkach w burzy loczków oraz głębokimi dołeczkami był niczym mały promyczek tęczy w centrum piekła. Choć zanim wyszedł, zdążył otrzymać od mamy kilka pytań na temat tego, czy jest to właściwy dla niego wygląd. I może normalnie zacząłby rozważać małą modyfikację, jednak czuł się w tym dobrze, a poza tym rozmowy z Tomlinsonem trochę podbudowały jego samoocenę. Może nie dużo, ale wystarczająco, żeby zauważyć różnicę w jego zachowaniu oraz bardziej wyprostowanej postawie.
Louis mógł walczyć z całych sił, jednak w ostateczności przegrał tę walkę i całą swoją uwagę poświęcił chłopakowi, przez co Liam sam musiał złożyć całe zamówienie. I chłopak naprawdę nie czuł się z tym źle, przecież wszyscy mamy swoje priorytety, a Payne świetnie sobie poradził.
- Właśnie o to chodzi. Surrealizm głównie ma szokować, czasami wręcz robi to na siłę, owszem niesie za sobą głębszy przekaz, ale jest... za bardzo oczywisty? Nie trudno go interpretować, jeśli masz minimum wyobraźni. Suprematyzm jest o wiele mniej typowy, jak na dzieła malarskie - tłumaczył Styles, kiedy chłopcy wracali już do stolika.
- Jasne, ja naprawdę rozumiem tę całą wizję, uproszczenie form i tak dalej - odparł Zayn - jednak moje poczucie stylu oraz ilość artystycznej energii, jaka płynie w moich żyłach... To zdecydowanie nie mój kierunek. Ja potrzebuję więcej kolorów, elementów, wzorów... abstrakcji, niezależności, wręcz groteski. To nie moja bajka. A mówienie, że surrealizm i ekspresjonizm jest tworzony na siłę, rani moje serce - zaśmiał się cicho. Mimo wszystko rozumiał poglądy kolegi, sam niekiedy odnosił takie wrażenie, poza tym szanował fakt, iż miał swoje zdanie zamiast powtarzać utarte frazesy specjalistów.
- O ekspresjonizmie nie powiedziałem ani jednego słowa!
- O, Tommo, Liam, dobrze, że jesteście - prawie krzyknął Horan. - Wreszcie ktoś normalny, już miałem dość ich pogawędek o sztuce.
Harry wywrócił oczami, choć na policzkach zakwitł intensywny rumieniec. A było tak dobrze... Ale wciąż czuł się z siebie dumny, gdyż Malik z całej ich grupki był najbardziej... onieśmielający, więc rozmowy z nim zdecydowanie należały do mocno stresujących. W podobnym stopniu co jego mama potrafił jednym spojrzeniem wyrazić całą swoją pogardę dla świata, a dumna postawa sprawiała wrażenie niedostępnego. Właściwie było to prawdą, gdyż mało kto zasługiwał na choć chwilę rozmowy z nim. A jednak Harry był tym szczęściarzem i uwielbiał tę myśl, iż miał szansę poznać takiego Malika, jakiego większość nigdy nie ujrzy.
- Nie wspominałeś, że interesujesz się malarstwem - stwierdził Tomlinson, obejmując swojego chłopaka.
- Może bardziej innymi dziedzinami sztuki, ale jakąś tam wiedzę na ten temat mam...? - mruknął, wtulając się bardziej w bok szatyna.
- Mam wrażenie, że Harry ma niemałą wiedzę niemalże z wszystkiego. Czy to nauki ścisłe, humanistyczne, artystyczna... Skąd ty się wziąłeś? - zażartował Liam. - Więcej pewności siebie i z każdym mógłbyś o czymś porozmawiać.
- O tę pewność siebie troszkę trudno - szepnął Styles z delikatnym uśmiechem.
- Daj nam trochę czasu, a poprawimy sytuację - odparł Payne i puścił mu oczko, otrzymując w zamian mordercze spojrzenie od Louisa. Pokręcił tylko głową na jego reakcję i skinął głową w kierunku toalet. - Zaraz wracam, a ty, Tommo, wyluzuj trochę.
- Hm? - zaskoczony Styles spojrzał na swojego chłopaka, lecz w odpowiedzi otrzymał tylko krótkiego buziaka.
- Właśnie, Zee, skoro już nie ma z nami Liama... Niall, Hazz, to zostać między nami - szepnął Tomlinson.
- Co ty znowu wymyśliłeś? - westchnął Harry.
Szatyn tylko machnął na niego ręką i bardziej nachylił się w stronę przyjaciela.
- Perrie pisała, że...
- Nie - od razu przerwał mu brunet, dobrze wiedząc do czego zmierza. Musiał to szybko uciąć, zanim zacznie się wahać, a nie chciał zawieść swojego chłopaka.
- Nawet nie dałeś mi dokończyć!
- Wyścigi?
- No...
Zayn wzruszył ramionami z delikatnym uśmieszkiem. Za dobrze znał Louisa i łatwo łączył fakty. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby wiedzieć o co chodzi.
- Dlaczego nie? Tym razem Liam się nie dowie, słowo. Nawet na snapie nie dam się namierzyć, a szczególnie ciebie. Chociaż na dwie godzinki, zrelaksować się. Nawet nie musisz brać udziału, wystarczy...
- Kurwa, Louis, czego nie rozumiesz?! - krzyknął zdecydowanie za głośno, zwracając na siebie uwagę wszystkich w lokalu. - Nie chcę. Znaczy chcę, bardzo, ale kocham Liama i obiecałem mu coś. Odpuść, proszę.
- Uhm... Lou? Zee? O co chodzi? - wtrącił się nieśmiało Harry.
- Właśnie - poparł go Niall.
Tomlinson zacisnął wargi, przyglądając się przyjacielowi. Tego się nie spodziewał. Zawsze razem chodzili, choćby niewiadomo co. To z nim popełniał różne głupstwa, żartował, przekraczał normy, zasady. A teraz Malik tak po prostu miał go wystawić? Gdyby ktokolwiek inny to zrobił, mało by go to obchodziło, zrozumiałby, ale w przypadku Zayna? Ile razy ukrywali swoje wyskoki przed Liamem i było dobrze? Co się nagle zmieniło? Spojrzał na niego z największą pogardą na jaką było go stać. Może dramatyzował, ale miał do tego prawo.
- O nic... Hej, słońce, mam dla ciebie propozycję... Ale to później - urwał, widząc Payne'a, wychodzącego z toalety. Nie chciał przypadkiem wkopać przyjaciela, że w ogóle o tym rozmawiali. Aż takim potworem nie był.
Liam zajął miejsce obok Zayna i ucałował go w policzek.
- Co to za krzyki słyszałem? Znowu się dzieci pokłóciły?
Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, których na ich szczęście szatyn nie dostrzegł bardziej zainteresowany nadchodzącym jedzeniem. Nawet nie musieli wymyślać dobrej wymówki, skoro chłopak nie zamierzał dociekać. Chyba dodatkowo nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych absurdalnych kłótni. Gdyby było to coś ważnego, powiedzieliby mu, racja?
- A mówiłem, że będziesz wcinać sałatki, jeśli Harry cię poprosi? - zaśmiał się Zayn, patrząc na wegetariańską pizzę. Całą w warzywach bez grama salami.
- Zrobiłem to, bo chciałem. Hazz mnie do niczego nie zmusił, ani nie zabronił.
- Louis...
- Możecie przestać? - spytał Horan i wgryzł się w swojego burgera. - Smacznego.
Na szczęście kilka gryzów później atmosfera się oczyściła, a chłopcy zaczęli zawzięcie dyskutować na temat planów na jutrzejszy wypad do klubu. Harry tylko się temu przysłuchiwał, co właściwie było czymś całkowicie naturalnym w czasie ich spotkań. Nikt już nawet nie oczekiwał, że będzie za dużo mówił, przyzwyczajony do ciszy z jego strony. Oczywiście czasami coś wtrącał, ale na miarę swoich możliwości. Poza tym nigdy nie był gadułą, sam na sam z Niallem mówił niewiele więcej, więc niczym dziwnym była taka sytuacja. Cieszył się tylko, że nikt na niego nie naciskał, akceptując jego naturę, a jednocześnie nie pomijali, co jakiś czas zagadując o coś. I Styles czuł się przy nich naprawdę szczęśliwy, bezpieczny. W końcu jego życie zaczęło schodzić na właściwe tory.
Niall z uśmiechem obserwował chłopaków, ciesząc się ich szczęściem. To, jak obie pary lgnęly do siebie, jak Harry cały czas wpatrywał się w Louisa z tak czystą miłością w oczach, jak cały wręcz promieniał ilekroć chłopak go dotykał, chociażby tylko bawił się jego palcami, jak Liam cały czas obejmował Malika w pasie, przyciągając do siebie bliżej, a jeśli tylko raz zabrał swoją rękę, żywo gestykulując w czasie dyskusji o polityce, księżnej Meghan oraz księciu Henryku, to zaraz Zayn chwycił go za ramię, tym gestem upominając, żeby dalej go przytulał. Częściowo naprawdę im zazdrościł, też brakowało mu miłości, ale nie chciał się tym przejmować. I na niego przyjdzie czas. Póki co musiał się dowiedzieć, jakie tajemnice mają Zayn i Louis, o których nie chcą mówić Liamowi.
Zdecydowanie się zasiedzieli, ale było warto. Może nawet zostaliby dłużej, lecz Tomlinson musiał wrócić wcześniej do domu, żeby pomóc zająć się rodzeństwem, a Harry i tak nie mógłby zostać do późna. Dlatego ostatecznie Horan i pozostała para zostali jeszcze sami, woląc jeszcze pobyć ze sobą.
- Zayn, przemyśl to - szepnął Louis do ucha przyjaciela, kiedy przytulał go na pożegnanie.
Malik tylko poklepał go po plecach, nijak tego nie komentując. Nic nie było warte utraty Liama.
Szatyn oczywiście zaprowadził Stylesa do samochodu, żeby go odwieść. Kiedy tylko ruszyli, ułożył dłoń na jego kolanie, delikatnie je pocierając kciukiem, na co młodszy cicho zamruczał. Uśmiechnął się rozczulony i już miał zacząć wypytywać, jak mu się podobało, lecz wtedy zerknął na moment na bruneta, a jego oczom ukazał się jeden z piękniejszych widoków na świecie. Harry skulił się bardziej na swoim miejscu z głową opartą o szybę i lekko uchylonymi ustami. Wyglądał, jakby właśnie zrobił sobie drzemkę i Louis zdecydowanie nie chciał go budzić. Żałował tylko, że jest kierowcą, przez co nie mógł poświęcić temu widokowi dostatecznie dużo uwagi, ale jakoś musiał to znieść. Być może zaprosi kiedyś chłopaka do siebie na nockę? Chociażby tylko, żeby móc dalej podziwiać jego piękno.
- Hazz, skarbie... - szepnął Louis, kiedy zaparkowali pod domem Stylesa. - Wstawaj...
- Yhm... - mruknął Harry i bardziej zapadł się na swoim miejscu. Zmarszczył brwi, słysząc cichy śmiech, lecz zdecydował się to zignorować.
- Kochanie, już jesteśmy. Wstawaj. Nie będę cię niósł do domu, bez przesady.
- Lou, pięć minutek...
Tomlinson westchnął cicho i zdecydował się na na ostateczny krok - nachylił się bardziej w stronę chłopaka i zaczął go łaskotać. To od razu przyniosło oczekiwanie efekty; Harry natychmiast otworzył oczy, a głośny śmiech wyrwał się z jego ust. A kiedy przypadkiem uderzył się w głowę, już zdecydowanie odechciało mu się drzemek w samochodzie.
- Przestań!
- Wyspałeś się? - spytał niewinnie Louis.
Styles wytknął mu język, udając obrażonego, jednak wtedy szatyn pocałował go delikatnie, a cała złość odeszła w niepamięć. Westchnął cicho, chętnie odpowiadając na każdą zaczepkę warg i języka chłopaka. Czuł delikatne mrowienie w końcówkach palców i ustach, a cała chwila osiągnęła niemal magiczny wymiar. Jak zreszta chwila, kiedy był całowany przez Louisa. Ile razy by tego nie robili, chłopak wciąż miał wrażenie, że to jego pierwszy raz, że tak naprawdę nigdy nie przestał tego czuć. Jego.
- Już? - szepnął Louis, wciąż pozostając na tyle blisko, by czuł na swoich wargach jego ciepły oddech.
- Uhm... Chyba jeszcze troszkę jestem śpiący - odparł Harry również przyciszonym głosem i połączył ich usta po raz kolejny. Był za bardzo odurzony miłością i przyjemnością, żeby móc się wstydzić.
Tomlinson uśmiechnął się lekko. Być może poświęciłby mu więcej uwagi, lecz wciąż pamiętał, iż mama ma na nocną zmianę... Co nie znaczyło, że nie mógł jeszcze go odprowadzić pod dom.
- To do jutra? - spytał, stojąc już pod drzwiami. Poprawił delikatnie przekrzywiony wianek na loczkach chłopaka i ucałował go w policzek.
- Bardzo chętnie.
Nagle w progu stanęła Anne, patrząc groźnie na chłopaków. Wreszcie łaskawie zdecydowali się wrócić!
- Harry, wytłumacz mi, o której miałeś być w domu?
- Ja... - Zerknął na telefon i niepewnie przygryzł wargę. - Uh... Pół godziny temu?
- Właśnie. I czy ty piłeś? I nie kłam, oczy ci się świecą.
- To było jedno piwo...
- Harry! Jesteś jeszcze niepełnoletni!
Nim Louis zdążył stanąć w obronie swojego chłopaka, kobieta wciągnęła Stylesa do środka i zatrzasnęła drzwi. Szatyn uchylił usta, wpatrując się w tę scenę, nie rozumiejąc, co tutaj się właśnie wydarzyło. Gdyby on miał mieć aferę o takie głupstwa, to już dawno skończyłby marnie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top