Rozdział 7. Niall kochał Harry'ego chyba od zawsze.

N: Hazz gdzie jesteś?

N: Louis o ciebie pyta

H: Zaraz będę. Naprawdę pytał?

N: Oczywiście że tak debilu

N: Obiecałeś mu przyjść na trening więc chyba ma prawo być zdziwiony że cię nie ma

H: A ty już jesteś?

N: Od może pół godziny

N: Twój mąż już dawno zaczął rozgrzewkę

N:

N: Mam nadzieję że go nie zawiedziesz

H: Niall, powiedz mi, od kiedy osoby w wieku 16 lat mogą brać ślub?

N: Przyszły mąż*

N: Lepiej?

H: My nawet nie jesteśmy parą

N: Kwestia czasu. Właśnie gadałem z Zaynem (świetny koleś!) i po psychologicznej analizie waszych zachowań doszliśmy do wniosku że obaj wpadliście

H: Dlaczego ja się z tobą przyjaźnię...

N: Bo nikt inny nie wytrzymałby twoich humorków i znam twoje sekrety których lepiej żebym nikomu nie zdradzał 😊😘😘

N: Za ile będziesz?

H: Musiałem pójść do toalety. Zaraz przyjdę

N: Zajęło ci to pół godziny? To co ty do domu polazłeś się odlać?

H: Możesz w końcu ze mnie zejść?

N: Nigdy. Czekamy!

H: Pa

Harry szybko wybiegł na dwór i biegiem ruszył w kierunku machających do niego Nialla oraz Zayna. Chłopak jak zwykle znalazł sobie kolejnego przyjaciela, czego Styles szczerze mu zazdrościł. Sam miał problem z najzwyklejszym cześć względem kogoś obcego, kiedy blondyn potrafił się wpasować w prawie każde towarzystwo w sposób tak naturalny, jakby od zawsze do niego należał. Oczywiście nie obyło się bez potknięcia o krzesełka, ale w końcu z ciężkim westchnieniem opadł obok przyjaciela.

- No wreszcie! - prychnął Horan. - Przypudrowałeś już nosek dla swojego księcia?

Gdyby wzrok mógł zabijać, w tym momencie Irlandczyk konałby w ciężkich konwulsjach i agonii. Niestety - a może stety - Harry nie posiadał takiej supermocy i blondyn wciąż szczerzył się szeroko, natomiast Zayn siedzący obok, śmiał się cicho. Nie dość, że chłopak nie potrafił z łatwością nawiązywać nowych relacji, to jeszcze jego kochany, najlepszy na świecie przyjaciel musiał na każdym kroku go wyśmiewać. Czasami naprawdę go nienawidził.

- Cześć - przywitał się Malik i wyciągnął rękę w kierunku młodszego. - Nie przejmuj się, Tommo od samego rana też zachowywał się, jak prawdziwa diva.

Brunet nieśmiało ścisnął dłoń bruneta i uśmiechnął się lekko. Za pierwszym razem, kiedy go zobaczył, Zayn wyglądał nieco groźne, ale teraz wydał mu się naprawdę sympatyczny i może mógłby się z nim zakolegować?

- Dzięki...

- Przyszedłeś w samą porę - Niall wskazał na boisko. - Właśnie zaczynają mecz.

- Ja preferuję oglądać ich rozgrzewkę. Są wtedy lepsze widoki - wyznał najstarszy i puścił oczko.

- Całe życie z gejami - westchnął Horan.

- Nie marudź, młody - mruknął Malik. - Przynajmniej wszystkie cheelederki są twoje.

Styles wywrócił oczami i przeniósł wzrok na boisko, gdzie właśnie Louis biegł z piłką w kierunku bramki. Nigdy nie fascynował się jakoś specjalnie tym sportem, ale chciał, żeby mu się udało. Dlatego z napięciem obserwował, jak szatyn kopnął z całej siły piłkę i idealnie strzelił gola. Uśmiechnął się niemożliwe szeroko i zaczął głośno klaskać, kiedy na Tomlinsona zaczęła wskakiwać reszta drużyny i klepać go po plecach. W pewnym momencie ich spojrzenia się spotkały, a twarz Louisa jakby jeszcze bardziej się rozjaśniła ze szczęścia. Pomachał do chłopaka, który zawstydzony uniósł rękę i skulił nieco. Był tak skupiony na piłkarzu, że nawet nie zauważył znaczącego uśmiechu Nialla.

Do końca meczu wynik się wyrównał, ale wciąż był bardzo dumny z Tomlinsona. Przyjaciel w międzyczasie próbował go zgadywać, jednak cała uwaga Harry'ego skupiona była na Louisie, jego grze oraz tym, jak dobrze wyglądał w stroju piłkarskim. Prawdopodobnie przede wszystkim na tym ostatnim. Chłopak miał słabość do mężczyzn w garniturach, ale było coś pociągającego w sposobie, jak spodenki opinały się na pośladkach szatyna, poruszały się jego mięśnie przy każdym wysiłku, czy też może tych uroczych zmarszczkach tworzących się wokół oczu, kiedy starszy śmiał się z czegoś naprawdę głośno. Styles czuł się zażenowany przez swoje myśli, które sprawnie podążały w jeszcze słabo odkryte rejony, ale tłumaczył to sobie, że był jeszcze bardzo młody i hormony buzowały mu w organizmie, a nad biologią nie mógł zapanować.

Niall kochał Harry'ego chyba od zawsze. Był dla niego, jak młodszy braciszek. A nawet ktoś więcej, gdyż rodziny się nie wybiera, natomiast chłopak po prostu pewnego dnia wkradł się do jego życia. Miało to miejsce kiedy blondyn omyłkowo chciał zabrać mu samochodzik w piaskownicy, a Styles zamiast zacząć płakać i się kłócić, uśmiechnął się do niego niczym aniołek i zaproponował, że może go wziąć, bo ma dużo zabawek w domu. Harry zawsze był za dobry, niewinny i Irlandczyk często musiał go ratować, jednak to co ich łączyło było jedyną taką relacją na całe życie. Ponieważ kto nie chciałby przyjaciela, który oddaje ci zabawki za darmo?

Horan przegadał cały mecz z Zaynem, komentując co chwilę zagrywki piłkarzy, czy też urodę ich oraz cheelederek również trenujących nieopodal. Jednak cały czas miał oko na młodszego i nie mógł powstrzymać lekkiego niepokoju. Jeszcze nigdy nie widział, żeby chłopak wpatrywał się w kogoś z taką uwagą i uwielbieniem, a co najzabawniejsze był w pełni skupiony na meczu - ktoś kto zawsze marudził, że nie lubi piłki nożnej i jest to bardzo nudny sport. Jednak Harry tak naprawdę nigdy przed poznaniem Louisa nie był nawet na randce i był bardzo podatny na zranienia, a Louis? Starszy, bardziej doświadczony, popularny... Z jednej strony ładnie by razem wyglądali, a przy okazji za pomocą przyjaciela mógł się wkraść do szkolnej elity, lecz z drugiej... Jeśli szatyn go wykorzysta, przekona się, co to znaczy cierpieć.

Po skończonym meczu Zayn od razu pobiegł na boisko by mocno przytulić Liama i pogratulować mu dobrej gry. Wokół rozległy się gwizdy oraz oklaski, kiedy Payne połączył na dłuższą chwilę ich usta i uniósł go parę centymetrów nad ziemię by okręcić ich wokół własnej osi. Wszyscy już dawno byli przyzwyczajeni do takich scen i nie robiły one na nikim większego wrażenia poza pretekstem do żartów. Harry uśmiechnął się lekko, obserwując to i doszedł do wniosku, że Zayn i Liam są jedną z najbardziej uroczych par, jakie widział. Nigdy nie był zwolennikiem nadmiernego okazywania uczuć w miejscach publicznych, niezależnie od płci partnerów, jednak w ich przypadku wszystko było zachowane w granicach dobrego smaku. Oczywiście często szatyn obejmował chłopaka w pasie, kiedy gdzieś stali, czasami jeden drugiego karmił swoim jedzeniem, czy też skradali sobie okazjonalnie krótkie pocałunki, lecz to wszystko tak naprawdę tworzyło wokół nich delikatną otoczkę, podsycaną tymi spojrzeniami pełnymi miłości, a nie było tak nachalne, jak chociażby w przypadku Justina i Hailey z jego klasy, którzy potrafili bez problemu całować się na środku korytarza, czasami wręcz w odpychająco głośny sposób.

- Już się bałem, że nie przyjedziesz.

Styles zaskoczony podskoczył na swoim miejscu, słysząc głos Tomlinsona. Spojrzał na szatyna i uśmiechnął się delikatnie.

- Przepraszam za spóźnienie...

- Nie szkodzi. Widzę, że podobało ci się?

Brunet przygryzł wargę i nieśmiało skinął głową. A było tak dobrze, kiedy dzieło ich tyle metrów...

- Yhm... Gratuluję strzelonego gola.

- Dzięki - zaśmiał się Louis i poprawił opaskę na swoich włosach. - Właśnie, pomyślałem, że moglibyśmy pójść na spacer, czy coś? Albo na obiad, bo po takim wysiłku umieram z głodu! Tylko wziąłbym prysznic, żeby nie straszyć cię swoim zapachem.

- Um... Ja... Właściwie muszę się pouczyć i...

- Zgadza się - wtrącił się Niall. - On jeszcze tego nie wie, ale chętnie z tobą pójdzie.

Harry oblał się rumieńcem i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela. To nie tak, że nie chciał pójść na randkę z Louisem, bo chciał i to bardzo. Ale za każdym razem był to dla niego stres porównywalny do wystąpień przed całą szkołą i był prawie pewny, że znowu się zbłaźni przed chłopakiem. Jeszcze bardziej zawstydził się, kiedy usłyszał cichy śmiech Tomlinsona i poczuł jego dłoń w swoich włosach. Starszy zmierzwił jego loczki i uśmiechał szeroko.

- To zaraz wracam i mam nadzieję, że poczekasz na mnie. Tylko tym razem muszę polegać na tobie, bo nie wiem, gdzie podają dobre jedzenie również to bezmięsne.

Styles skinął głową i nieśmiało wygiął kąciki ust do góry. Naprawdę bardzo polubił Louisa i żałował, że jest taką ofermą w kontaktach międzyludzkich. Westchnął cicho, obserwując jak chłopak biegnie za swoimi kolegami z drużyny i wskakuje na plecy Liama. Dobrze wiedział, że sam by się na to nie zdobył w stosunku do Nialla w otoczeniu innych osób. Lęk o to co inni pomyślą o nim był nazbyt paraliżujący.

- Dlaczego to zrobiłeś? - szepnął.

- Ktoś musiał. Słuchaj, nie do końca wiem, czy mu ufać, ale widzę, że jest między wami... to coś. Przyciągnie, chemia, przeznaczenie... Nazywają to, jak chcesz. Lecisz na niego i nie mam tutaj na myśli tylko to, że gapisz się cały czas na jego dupę, on też wyraźnie jest tobą zainteresowany... Co stoi na przeszkodzie?

Harry zarumienił się po raz już chyba setny tego dnia i ukrył twarz w dłoniach.

- Nieprawda!

- Oczywiście, Hazz. Posłuchaj, podrywa cię kapitan szkolnej drużyny, król całej szkoły, marzenie większości lasek i części facetów, nawet tych hetero, więc...

- Co? Jak hetero? - spytał młodszy, spoglądając na Nialla spomiędzy palców.

- Cóż, mojego znajomego podobno interesują tylko laski, ale dla Louisa byłby gotów zrobić wyjątek, więc coś w nim jest. Nawet ja mogę stwierdzić, że ma coś w sobie. Ale wracając do tematu, nie spieprz tego. Wykrzesaj z siebie ten twój urok osobisty i weź go uwiedź. Co stoi na przeszkodzie?

- Mój spierdolony charter, tak myślę. Fakt, iż panikuję, kiedy tylko się do mnie uśmiechnie, a co dopiero odezwie. Zrozum, boję się z nim rozmawiać i to nie jest tak naturalna relacja, jak z tobą!

Blondyn westchnął cicho i przytulił Stylesa. Naprawdę chciał mu pomóc, zrobiłby wiele, ale czuł się bezsilny. Tak naprawdę pozostało mu jedynie wspierać przyjaciela i popychać do przodu, kiedy bał się zrobić kolejny krok.

- Ile my się znamy? Tego nie można porównywać. Będziesz się bać przy każdej jednej kolejnej osobie, ale czy to znaczy, że masz rezygnować z, kto wie, może nawet i przyszłej miłości? Nie wiemy, czy rozwinie się z tego coś więcej, niż fascynacja, ale czy nie warto zaryzykować? Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to może zyskasz nowego przyjaciela? Wiem, że to nie jest łatwe, ale nie da się żyć bez kontaktu z ludźmi, czy tego chcesz, czy nie, więc może chociaż pomoże ci to przełamać swój strach?

- Prawdopodobnie masz rację, tylko dlaczego to musi być takie trudne?

- Matma też jest trudna, a jakoś muszę się jej uczyć.

Harry zaśmiał się cicho i odsunął od Horana.

- Ona chociaż jest logiczna, ludzie nie.

- Cześć!

Chłopcy odwrócili się w kierunku ładniej dziewczyny, uśmiechającej się do nich w słodki sposób. Odgarnęła do tyłu jasne włosy, na co Niall prawie niezauważalnie westchnął z zachwytem. Idealna.

- Hej, jestem Niall - przedstawił się, starając przy tym ułożyć się w bardziej luźnej pozie. - A to mój przyjaciel Harry.

- Taylor - wyciągnęła rękę w kierunku bruneta, ignorując kompletnie osobę Nialla.

- Uhm... Miło mi... - mruknął cicho i uścisnął dłoń cheelederki. Generalnie nie czuł się komfortowo wśród ludzi, jednak jej świdrujące spojrzenie jeszcze bardziej go przerażało.

- Obserwowałam cię od jakiegoś czasu... Wydajesz się być bardzo zainteresowany piłką, a ja, wstyd przyznać, kompletnie się na tym nie znam. Jak mam wspierać chłopców, kiedy nie wiem, co znaczy spalony, faul i tak dalej...? Może moglibyśmy przejść się na kawę i wytłumaczyłbyś mi? - spytała uroczym głosikiem i subtelnie przyjechała językiem po swojej dolnej wardze.

Styles zaskoczony uchylił usta i zetknął na przyjaciela z niemą prośbą o pomoc. Dlaczego on?

- Ja... Um... Nie jestem w tym za dobry... Niall, uh, mógłby zrobić to lepiej.

Taylor jakby dopiero ujrzała Irlandczyka i zaskoczona na niego spojrzała. Zlustrowała go wzrokiem i odrobinę bardziej sztucznie się uśmiechnęła.

- Ta... Mimo wszystko uważam, że...

- Już jestem! - wtrącił się Louis i położył dłoń na ramieniu Stylesa. Na chwilę zostawić go samego...

- Oh, Tommo, hej! - przywitała się Swift.

- Cześć. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo jest mi przykro, ale muszę się już pożegnać - powiedział z ledwo wyczuwalną ironią w głosie.

- O nie... W takim razie, Harry, jesteś zmuszony dotrzymać mi towarzystwa, żebym nie czuła się samotna.

- Nie tym razem, Tay. Porywam go ze sobą.

Blondynka uchyliła usta i spojrzała na Stylesa z wyrzutem.

- No wiesz co? Tak wystawić damę...

- Uhm... Byliśmy już umówieni i... przepraszam...

- Wybaczę ci, ale pod jednym warunkiem!

Harry wstał, pragnąc jak najszybciej uciec. Nie podobała mu się ta sytuacja, czuł się osaczony i w tamtym momencie randka z Louisem była dla niego zbawieniem. Nieświadomie bardziej przybliżył się w stronę szatyna i nieśmiało szepnął:

- Jakim...?

- Buziak - wskazała na twój policzek.

Louis wywrócił oczami na tę marną próbę podrywu i przyjrzał się dziewczynie z pogardą.

- Śpieszy nam się.

Nie czekając na reakcję Taylor, poklepał Nialla po ramieniu i prawie siłą zaciągnął Stylesa w stronę wyjścia. Dopiero, kiedy opuścili boisko, chłopak odetchnął z ulgą i wtulił się w bok Tomlinsona. Wreszcie spokój...

- Dziękuję - bąknął cicho. - To było straszne.

Szatyn zaczął się głośno śmiać przez słowa młodszego, czym po krótkiej chwili zaraził go i wspólnie szli w kierunku bramy chichotając, jak para pijanych przyjaciół. Niektórzy oglądali się za nimi, ale nawet nie zwrócili na to uwagi, po prostu dalej trwając w napadzie głupawki.

- Chyba pierwszy raz słyszę, żeby jakiś facet uważał zaloty Taylor za straszne.

- Zależy, kto co lubi. Mnie ona przeraża. Miałem wrażenie, że zagląda do mojej duszy i nie chciałbym tego ponownie doświadczyć!

Nagle Louis przestał się śmiać i zaskoczony spojrzał na chłopaka. Chyba pierwszy raz usłyszał, jak ten wypowiada kilka zdań bez zająknięcia i normalnym głosem. Nie sądził, iż taki mały detal może go, aż tak uszczęśliwić.

- Hm?

- Nic, Harry, nic. - Sięgnął dłonią do miękkich włosów Stylesa i odgarnął mu je z czoła. Przy okazji nie mógł nie wykorzystać okazji i delikatnie, niby przypadkiem dotknął tego uroczego wgłębienia na policzku młodszego. Który oczywiście zaraz mocno się zaczerwienił. - To gdzie mnie zapraszasz?

- Uhm... Ja... Koniecznie musisz zjeść coś z mięsem? Bo jest taka wegetariańska restauracja, ale, um, jeśli potrzebujesz kurczaczka na obiad, czy coś, to... nie ma problemu, jest kilka miejsc, gdzie podają i takie i takie rzeczy, więc jeśli masz... - nagle zamilkł, kiedy starszy przyłożył palec do jego ust, nakazując mu tym ciszę.

- Nie jest konieczne. Lubię pizzę, czy hamburgery, ale nie mam nic przeciwko zdrowszym posiłkom, serio. Nie stresuj się tak, naprawdę nie zacznę cię wyzywać, kiedy zaproponujesz coś czego nie lubię.

- Yhm... To... możemy tam. Tylko nie wiem, jak z autobusami, bo...

- Zawiozę nas, tylko będziesz nawigować. Chodźmy.

Harry zawstydził się, kiedy Louis, w czasie tej krótkiej drogi do samochodu, zahaczył małym palcem o ten jego, ale zdusił w sobie chęć wycofania. Niall miał rację. Lubił go i chciał pozwolić im rozwinąć tę relację, a w którą stronę to pójdzie... Kto wie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top