Rozdział 56. Wyjdziesz za mnie?

Liam kochał takie leniwe, domowe dni tylko z Zaynem. Jego rodzice byli już w pracy, a chłopcy zrobili sobie dzień wolny od zajęć, skoro później chcieli wybrać się do szkoły sióstr Malika. Na co zwalniać się z lekcji, skoro można całkiem je opuścić?

Było niemal idyllistycznie, kiedy obudzili się mocno wtuleni z delikatnymi uśmiechami na ustach i cichymi wyznaniami miłości. Kiedy wspólnie poszli się umyć, co chwilę wymieniając czułe pocałunki i pieszczoty niczym kontynuację romantycznych szeptów z samego rana. Również kiedy razem skończyli w kuchni w jeszcze zwykłych, domowych ubraniach przyrządzając śniadanie, a później zasiedli przed telewizorem oglądając powtórkę Milionerów. Idealnie było nawet, gdy Zayn postanowił nie marnować tak całkiem wolnego dnia i zaczął ćwiczyć na kurs rysunku technicznego - marudząc, że od tych detali skończy w okularach, jak Tomlinson - a Payne mniej ambitnie usiadł zaraz obok majac idealny widok na profil swojego narzeczonego i spędził ten czas grając na konsoli oraz odpisując Louisowi, który marudził, że jest bardzo samotny bez nich w szkole. Malik wyglądał naprawdę uroczo ze zmarszczonymi w skupieniu brwiami oraz przygryzioną końcówką języka, a przy tym jakoś tak delikatnie. W pewnym momencie ten obraz tak bardzo przykuł uwagę szatyna, że niemal został zabity przez wroga, ale w ostatniej chwili zdążył zareagować i niestety pozostało mu tylko się wycofać.

W końcu Zayn zmęczył się pracą i z głośnym ziewnięciem odsunął się od biurka, żeby zaraz podreptać do Liama i usiąść za nim. Owinął ramiona oraz nogi wokół ukochanego, przypominając w ten sposób bardzo szczupłego misia koala.

- Co, kochanie?

- Zmęczyłem się. Myślisz, że w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać? Waliyha.

Payne zapauzował grę i ułożył dłonie na tych bruneta. Poczuł na karku miękki pocałunek, który wywołał u niego czuły uśmiech.

- Ona cię kocha. Ile razy broniłeś ją przed rodzicami? Ostatnio mówiłeś, że zaczęliście więcej rozmawiać ze sobą... Poza tym, jak kiedyś pojechaliśmy we trójkę do KFC, to widziałem, że była wpatrzona w ciebie, jak w obrazek.

- Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jestem pedałem.

Liam westchnął cicho i od razu odwrócił się w stronę ukochanego, żeby móc pocałować go w czoło. Malik wydął dolną wargę, patrząc na niego ze smutkiem w oczach, łamiąc tym serce szatyna. Zayn był jednym z największych darów dla tego świata i tak powinien być traktowany.

- Gejem, słońce. Tak?

Zayn niepewnie skinął głową i po krótkim namyśle wpakował się chłopakowi na kolana, żeby znowu się w niego wtulić. Uwielbiał to, że był o wiele szczuplejszy od narzeczonego, dzięki czemu mógł się cały ukryć w jego ramionach, odgradzając od wszystkiego.

- Tak, tak... Kocham cię.

- I nikt nie powinien tego krytykować. Niedługo bierzemy ślub, kiedy inne pary po takim stażu związku już dawno się rozstają i to zarówno geje, lesbijki, jak i hetero. Ale nasza miłość jest silniejsza, nawet jeśli jesteśmy tej samej płci.

- Ja to wiem. Tylko, czy ona zrozumie?

Kolejny czuły pocałunek w końcu wywołał u bruneta delikatny uśmiech, który z każdym kolejnym buziakiem składanym na całej jego twarzy tylko rosnął.

- Jest mądrzejsza od twoich rodziców. Daj jej szansę.

Malik już nic nie odpowiedział, zamiast tego ułożył dłonie na policzkach szatyna i połączył ich wargi, przelewając w to całe swoje oddanie i uwielbienie. Starał się utrzymywać maskę obojętności przed większością ludzi, żeby tylko nie pokazać swoich czułych punktów. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek, kiedykolwiek wykorzystał to przeciwko niemu. Ale prawda była taka, że w głębi serca był bardzo kruchy, wrażliwy na wszelakie zranienia i prawdopodobnie, gdyby nie Liam, już dawno mógłby polec. Payne był jego podporą, siłą, bez której nie umiałby żyć.

- Dziękuję - szepnął między pocałunkami, a obaj wiedzieli, że obejmuje to więcej, niż tylko ich krótką rozmowę.

Nagle chłopak odsunął się od swojego narzeczonego z wyraźnym blaskiem w bursztynowych oczach, a zadowolony uśmieszek bardzo szybko zdradził jedno - wpadł na jeden ze swoich świetnych pomysłów. Szatyn tylko uniósł brwi do góry, czekając, aż się pochwali. I nie potrzebował wiele.

- Może upiekę jej ciastka? Najlepiej z czekoladą i orzechami. To powinno być dobrym początkiem rozmowy, nie uważasz?

- Jeśli zrobisz też porcję dla nas, to nawet bardzo dobrym.

Kolejny buziak później Zayn zniknął z pokoju, a Payne nie mógł przegapić okazji na podjadanie w kuchni i chętnie ruszył za ukochanym. Choć może nie była to najlepsza decyzja, gdyż od razu w progu został mu wyciśnięty w ręce portfel z krótkim hasłem orzechy.

- Co? - spytał głupio, jeszcze zdezorientowany tak nagłym atakiem.

- Skocz do sklepu kupić. Obojętnie jakie byle nie pistacje i włoskie. Dziękuję.

Liam zamrugał kilka razy, powoli przetwarzając informację, ale szybko na jego twarzy zagościł uśmiech. Jeszcze zgarnął z wieszaka kurtkę i tyle go było. Jeśli pieczenie miało odwrócić uwagę Zayna od negatywnych myśli, to jak najbardziej zamierzał mu pomóc.

Kiedy wyszedł na dwór uderzyła go drobna mżawka, dodatkowo zacinająca mu w twarz z wiatrem, jakby już w progu pogoda próbowała wepchnąć go z powrotem do przytulnego, ciepłego domu. Tylko wspomnienie uśmiechu Malika sprawiło, że postawił kołnierz kurtki i przygarbiony szybko przeistoczył się w typowego mieszkańca mokrej stolicy; jednego z wielu, którzy niezadowoleni z pogody czym prędzej przemierzali ulice, by w końcu skryć się przed zimnem u celu swojej podróży.

Przez ostatnie miesiące powinien się przyzwyczaić do chłodniejszych temperatur, jednak wraz z przekroczeniem progu domu z małą paczuszką w dłoni jego ciało opuściło ciche westchnienie ulgi. To był jeden z tych dni, które wolał przeleżeć pod kocem, niż cokolwiek innego i myśl o konieczności wyjścia na ten mróz za dwie godziny wywołała u niego dreszcze, jakby jego ciało na nowo poczuło ten przeszywający chłód oraz wilgoć. W progu powitał go widok szarych, okrągłych ślepi wpatrzonych w niego z zainteresowaniem oraz wyczekiwaniem, przypominając trochę Malika, kiedy prosił go o przyniesienie jedzenia. Niekiedy byli do siebie bardzo podobni.

- Wybacz, ale dla ciebie nic nie mam.

Zwierzak zmrużył oczy, jakby dokładnie zrozumiał, co Liam powiedział. Przynajmniej okazał się nie był na tyle zły, by jakkolwiek zaprotestować, gdy znalazł się na rękach szatyna. A chłopak przekonał się już parę razy, jak ostre ma pazury.

Payne niezwłocznie udał się do kuchni, gdzie zastał narzeczonego w zielonym fartuszku Karen mieszającego czekoladową masę w misce. Z telefonu leciała jakaś spokojna piosenka - której Liam nie kojarzył i najwyraźniej musiała być nowym odkryciem Zayna - a wąskie biodra odziane w szare, za luźne dresy poruszały się w rytm muzyki. Wyglądał pięknie.

- Widzę, że przyszedłem w samą porę?

Malik odwrócił się na lewej pięcie z łyżką w dłoni i szerokim uśmiechem. A wraz z ujrzeniem Olafa ów gest tylko się powiększył.

- Cześć, misiu! Poszedłeś po tatusia? - spytał z czułością w głosie i podszedł do nich. W pierwszej kolejności pocałował główkę swojego kota, by zaraz po tym na trochę dłuższą chwilę przycisnąć wargi do tych narzeczonego. I jeśli obaj wyobrazili sobie ich życie w ten sposób jeszcze przez kolejne lata... dziesiątki lat, to nie mogli być szczęśliwszymi ludźmi. - Hej. Jak już jesteś, to posiekasz orzechy?

Wzrok szatyna zatrzymał się na policzku chłopaka, gdzie dostrzegł niewyraźną, białą smugę po mące. Starł kciukiem ślad i z szerokim uśmiechem zasalutował, w zamian otrzymując cichy śmiech oraz miałknięcie za długo ignorowanego kota.

- Już się robi.

Olaf zaraz dostał przekąskę na pocieszenie i zniknął z kuchni z dumnie uniesioną głową machając przy tym rytmicznie ogonkiem. Dalej miał za duży brzuch, ale nie umniejszało to jego wrodzonej gracji.

Natomiast Liam jeszcze raz dał buziaka narzeczonemu i przystąpił do wykonywania powierzonego mu zadania. Wszystko szło bardzo sprawnie i szybko, a już po krótkiej chwili Zayn mógł wykładać jeszcze surowe ciasteczka na blachę. Ledwo chłopak włożył je do piekarnika, a poczuł, jak unosi się nad ziemią. Zdążył jeszcze tylko krzyknąć, nim jego pośladki wylądowały na blacie, a wszystkie dźwięki utknęły w ustach Payne'a.

Dopełniali i rozumieli się bez słów, całe życie ucząc się siebie nawzajem. Każdy pocałunek, dotyk był przecież tak znajomy, lecz jednocześnie idealny, jak również ostry, nieco kwaskowy zapach perfum Malika, ten delikatny posmak na języku zawsze kojarzący się z truskawkami oraz papierosami, czy też uczucie miękkiej, ciepłej skóry pod palcami. Wszystko to kojarzyło się Liamowi z bezpieczeństwem, miłością i było wszystkim czego potrzebował do życia. Było jego siłą, powietrzem, nadzieją.

Czuł pod wargami ślady mąki, gdy zaczął obcałowywać szyję Zayna i przez moment zaczął się zastanawiać, co się wydarzyło, kiedy go nie było, jednak nie był w stanie poświęcić temu więcej uwagi. Do jego uszu doleciała najpiękniejsza symfonia westchnień oraz jęków, które nasiliły się tylko wraz z każdym kolejnym dotykiem. Brunet owinął nogi wokół bioder Liama, żeby mieć go jeszcze bliżej, a jedynym co stało między ich ciałami był materiał ich ubrań. Zamruczał głośno niczym kotek, kiedy dłonie szatyna zacisnęły się na jego udach, rozszerzając je bardziej dla pełnego dostępu do chłopaka. Mięknął pod każdym dotykiem, pocałunkiem, uczuciem, przemieniając się w galaretowatą papkę, całkowicie oddając się ukochanemu. Chciał błagać o więcej, jednak jedynym co opuściło jego usta było imię Payne'a.

Zwinne palce Malika zawędrowały pod bluzę narzeczonego i zapewne sekundy dzieliły ją od wylądownia na podłodze, gdyby nie przerwał im krótki, piskliwy dźwięk. Zaskoczeni oderwali się od siebie, przez co Zayn boleśnie uderzył głową w szafki z cichym sapnięciem. Potrzebowali dłuższej chwili, żeby zrozumieć, co się dzieje, zbyt zamroczeni rodzącym się pożądaniem, jednak w końcu równocześnie spojrzeli w stronę piekarnika, a w całej kuchni rozległ się cichy śmiech chłopaków.

Kiedy ich spojrzenia znowu się spotkały, Payne prawie jęknął w zachwycie nad pięknem narzeczonego. To rozmazane spojrzenie, włosy roztrzepane w nieładzie, opuchnięte wargi, kilka nowych malinek...

- Ciasteczka - wyjaśnił Zayn z wyraźną chrypką w głosie. Nie wyglądał jednak  jakby zamierzał się nimi zainteresować i zamiast tego przyciągnął narzeczonego bliżej za rękę spragniony kolejnych pocałunków. Westchnął cicho zadowolony, kiedy poczuł dłoń na swoim pośladku, lecz tak szybko, jak dotyk się pojawił, tak szybko zniknął, a Liam odsunął się na bezpieczną odległość dwóch kroków. Malik wpatrywał się w szatyna z dezornientacją w oczach, oddychając przy tym szybko, jakby właśnie przebiegł dłuższy maraton. Oblizał nerwowo wargi i już sięgnął po chłopaka, żeby nie przerywali, jednak Payne uniósł dłoń, sygnalizując mu, żeby zaczekał, co z każdą chwilą było coraz dziwniejsze.

- Zaraz... Zaraz wracam. Moment.

Zayn wpatrywał się w plecy ukochanego, kiedy ten szybkim krokiem oddalił się z kuchni, a głośny jęk dezorientacji oraz frustracji wyrwał się z jego gardła.

- Co, kurwa?

Pokazał środkowy palec w stronę korytarza, choć przecież Liam nie mógł tego dostrzec i z ostentacyjnym prychnięciem zaskoczył z blatu. Jak w ogóle śmiał potraktować go w ten sposób?! Po cokolwiek poszedł lepiej, żeby było to naprawdę ważne.

Nie zamierzał bezczynnie czekać, po tym jak został potraktowany i podszedł do piekarnika, aby w końcu wyjąć ciasteczka. Co prawda już się wyłączył, ale przecież wciąż leżały w gorącym, a nie chciał niczego zepsuć. Na szczęście wszystkie wyglądały ładnie, równo i nawet wyrosły na odpowiednią wysokość. Sięgnął po jedno, które było najmniejsze, bo stworzone z resztki ciasta i przełamał je na pół, sprawdzając, czy w środku też wyglądają na dobrze wypieczone i szeroki uśmiech zawitał na jego ustach na widok idealnie przyrządzonych pyszności. Może powinien częściej przesiadywać w kuchni. Pozostało tylko poczekać, aż wystygną i ładnie zapakować, a później pojechać pod szkołę. Może Liam miał rację i chociaż ona go nie odrzuci?

- Zee...

Malik odwrócił się z niezadowoloną miną, która natychmiast przeistoczyła się w zmartwioną na widok tego stresu na twarzy szatyna. Najwyraźniej jednak to było coś ważnego.

Z wahaniem zdjął rękawice kuchenne i odłożył na bok, cały czas czekając, aż chłopak powie coś więcej, jednak odezwał się on dopiero, kiedy również fartuszek znalazł się na wieszaku:

- Um... Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najbardziej romantyczny moment, ani miejsce... Właściwie w ogóle nie jest i powinienem najpierw zabrać cię na randkę, może jakąś kolację, ale ostatnio ciągle nie było okazji, a w tym jednym przypadku nie potrafię być cierpliwy i mam dość czekania... Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

Malik wpatrywał się w ukochanego coraz bardziej zagubiony w tym wszystkim. Nie rozumiał, co znowu wymyślił Liam i tylko nerwowo zacisnął palce na blacie, o który był oparty, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. I kiedy chłopak klęknął przed nim na jedno kolano, miał wrażenie, że jego serce stanęło na kilka sekund...

- Przyjąłeś już moje oświadczyny miesiąc temu, więc nie powinienem się tak stresować, ale chyba nigdy nie będę w stanie tak w pełni uwierzyć, iż ktoś taki jak ty, chce spędzić ze mną całe życie - zaśmiał się nerwowo i wyciągnął czerwone pudełeczko z kieszeni bluzy. Gdyby uniósł wzrok, mógłby dojrzeć drżące dłonie bruneta przyciśnięte do szeroko otworzonych ust oraz łzy w bursztynowych oczach, tak bliskie wypłynięciu napoliczki. Jednak nie zrobił tego, wciąż zestresowany wpatrując się w swoje ręce. - Kiedy spotkałem cię pierwszy raz trzynaście lat temu w przedszkolu, tego pięknego, małego chłopca, wiedziałem, że bardzo chcę cię poznać, dołączyć do układania najwyższej wieży na świecie z wszystkich klocków, jakie mieli i teraz po tak długim czasie, zdążyłem cię poznać prawdopodobne lepiej, niż ktokolwiek inny, a przynajmniej chcę tak myśleć, zdążyłem spędzić z tobą tyle czasu na zabawie, pomagając spełniać mniejsze i większe marzenia, ocierając łzy, śmiejąc się... Tak naprawdę od dłuższego czasu snujemy plany na temat naszej przyszłości, więc może jest to prostsze. Może o wiele łatwiej jest mi mówić o naszym wspólnym wyjeździe na studia, o mieszkaniu w apartamencie w wieżowcu z pięknym widokiem na miasto, kiedy już dorobimy się pieniędzy w naszych wymarzonych pracach, o przedstawianiu cię ze swoim nazwiskiem, o spędzeniu z tobą każdego dnia mojego życia, nawet gdy już zaczną pojawiać się na naszych twarzach zmarszczki, włosy siwieć, a kości i stawy odmawiać posłuszeństwa. Niektórzy mówią, że nie wyobrażają sobie życia bez kogoś, ale ja dosłownie nie widzę siebie bez twojego uśmiechu, dłoni trzymającej moją oraz bez wyznawania ci miłości przez cały czas, jakbyś kiedykolwiek miał o tym zapomnieć. I kiedy oświadczałem ci się, mając za pierścionek jedynie głupi, zwinięty papierek, byłem pewny, że to za mało, ale było jedynym co miałem w tamtym momencie. Dlatego teraz naprawiam swój błąd i... Pozwól mi spytać raz jeszcze, tym razem bardziej przygotowanego i chyba bardziej zestresowanego w tej mało romantycznej kuchni... Wyjdziesz za mnie?

Payne otworzył pudełeczko, pokazując obrączkę wykonaną z czarnego złota z rzędem małych diamencików biegnących przez środek. Szukał właściwego przez praktycznie cały czas od dnia, kiedy postanowili wziąć ślub w Las Vegas, jednak dopiero w Austrii natknął się przypadkiem na tak nietypowy, a zarazem piękny okaz. Czyli coś co najlepiej pasowało do Zayna. Dopiero ciche westchnienie zachwytu zmusiło Liama do podniesienia wzroku na ukochanego, który już nie powstrzymywał łez, wpatrując się w niego z najczystszą i najgłębszą miłością. Malik, na drżących nogach, schylił się i ujął twarz szatyna w swoje dłonie, zaraz łącząc ich usta w czułym pocałunku. Po chwili po prostu uklęknął naprzeciwko szatyna, żeby było im wygodniej, nie przerywając tej słodkiej pieszczoty. To Liam był tym, który pierwszy się odsunął i wyciągnął pierścionek.

- To znaczy tak?

- Oczywiście! - zaśmiał się brunet i wyciągnął dłoń w stronę ukochanego, żeby ten mógł założyć obrączkę na jego palec. Szeroki uśmiech zawitał mu na twarzy, kiedy podziwiał z każdej strony, jak idealnie na niego pasował. - Piękny. Wbrew pozorom masz jakiś gust.

Payne pokręcił głową i pocałował Zayna w czoło. Jeszcze raz chwycił jego rękę, żeby dokładnej się przyjrzeć. Miał wrażenie, że nie mógł być szczęśliwszy, niż w tamtym momencie.

- W końcu pokochałem ciebie. Czy to nie jest najlepszy dowód? - spytał, w końcu spoglądając w oczy Malika.

- Przestań! - prychnął chłopak, na wpół się śmiejąc, a po jego policzkach popłyniemy kolejne łzy wzruszenia. Dlaczego musiał się tak rozkleić? - Kocham cię najbardziej na świecie.

- Ja ciebie też. Czyli nie jesteś zły za warunki?

Cichy chichot opuścił usta Zayna, kiedy kręcił przecząco głową. Ostatni raz dał delikatnego buziaka narzeczonemu i otarł mokre ślady. Z każdym ruchem palców, wyraźnie czuł coś na jednym, co było trochę dziwne, ale zarazem cały czas przypominało mu o słowach Liama. Pragnął już zostać jego mężem i czuł, że to będzie najdłuższy miesiąc jego życia. Dlaczego zgadzał się poczekać do kwietnia?

- A jak ciasteczka? Udały się?

- Nie próbowałem, bo są jeszcze gorące, ale wyglądają apetycznie! Sam zobacz.

Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać, a już Payne sięgnął po pierwsze. Faktycznie jeszcze było ciepłe, lecz wystarczyło trochę podmuchać i nadawało się do spróbowania. Zamruczał cicho, delektując się przyjemnym, słodkim smakiem na języku oraz chrupkością orzechów, a delikatny uśmiech od razu wypłynął na jego twarz.

- Są pyszne. Pamiętaj, że miałeś zostawić trochę dla nas.

Zayn zaraz trzepnął jego ręce, kiedy sięgał po następne, robiąc przy tym groźną minę. To przede wszystkim było dla siostry, więc niech sobie nie pozwala.

- Lepiej przynieś mi jakąś ładną wstążkę, jak chcesz się przydać. Jest w pudełku po butach na dole szafy. Tylko w miarę długą.

Malik miał dziwną manię zatrzymywania różnych koralików, sznurków, guzików i innych małych, niby nieurzytecznych rzeczy, które jego artystyczna dusza widziała, jako potrzebne na przyszłość. Wszyscy mówili, że powinien to wyrzucić, a tu proszę - w końcu udowodnił, że na coś się przydają.

Po zapakowaniu połowy i ozdobieniu czerwoną kokardą, wreszcie mógł odpocząć. Najlepiej przy okazji wykorzystując swojego narzeczonego do masażu. Pozwoliło mu to na chwilę czyścić umysł i zrelaksować się pod wpływem cudotwórczych dłoni szatyna, które na szczęście grzecznie zostały na jego plecach. O ile wcześniej miał ochotę na trochę zabawy, tak im bliżej było do spotkania - jeśli w ogóle nastąpi - tym bardziej się stresował i nie byłby w stanie skupić się na czymkolwiek. Najwyraźniej Liam zauważył jego stan i nie robił nic ponad powierzone mu zadanie, może tylko od czasu do czasu coś tam mówiąc o zawodach, które miały się odbyć następnego dnia, jednak Malik nie potrafił wyłapywać więcej, niż co trzecie słowo.

- Szkoda, że musisz iść do pracy - mruknął cicho.

- Zee... To tylko kilka godzin, a później znowu będę cały twój.

- Zawsze jesteś cały mój.

Payne zaśmiał się cicho, ale nie zaprzeczył, dobrze wiedząc, że chłopak ma absolutną rację.

- Prawda. Może wieczorem to nadrobimy? Co powiesz na randkę w kinie na niewygodnych fotelach z rozgadanymi ludźmi dookoła oraz popcornem leżącym w każdym możliwym i niemożliwym miejscu?

- Brzmi, jak najlepszy plan na świecie.

- Widziałem. Później poszukaj czegoś interesującego, a jak wrócę z warsztatu, to razem pojedziemy. Zgoda?

- Mhm... Chyba pora się już zbierać? Nie chcę się spóźnić.

I nie spóźnili się. Czekali w samochodzie jeszcze kwadrans, podczas gdy Zayn znowu zaczynał panikować. Myśl, iż Waliyha mogła go nienawidzić nie była tak straszna, jak perspektywa usłyszenia tego w twarz. Choć może bał się bardziej, że nawet nie będzie miał szansy ostatni raz z nią porozmawiać, bo nawet nie będzie chciała wyjść na chwilę. Jednak, kiedy w końcu pierwsze osoby zaczęły opuszczać szkołę, musiał w końcu wziąć się w garść i wysiąść z samochodu. Całe szczęście, że to Liam prowadził, gdyż sam prawdopodobnie nie byłby do tego zdolny.

- Będzie dobrze.

Malik wymusił uśmiech w stronę narzeczonego i sam jak najszybciej pobiegł w stronę głównego wejścia do szkoły. Nie przemyślał do końca swojego przedsięwzięcia i nawet nie był pewny, kogo powinienem poprosić o pomoc, dlatego padło na pierwszą z brzegu blondynkę.

- Hej... Cześć. Jestem Zayn - przywitał się, uśmiechając się przy tym nerwowo. - Słuchaj... Kojarzysz może taką dziewczynę z ostatniego roku... Waliyha, ciemne włosy do ramion, bardzo ładna.

Nastolatka przyjrzała się Zaynowi, jakby uważniej analizowała jego osobę, niż same słowa, aż w końcu wzruszyła ramionami z delikatnym uśmieszkiem.

- Może znam.

- Proszę? To ważne. Nie możesz zrobić czegoś bezinteresownie?

Dziewczyna westchnęła cicho i wywróciła oczami, najwyraźniej rozczarowana jego słowami, ale ostatecznie odwróciła się w stronę szkoły.

- Poczekaj chwilę.

- Bardzo ci dziękuję.

Malik cały czas odwracał się w stronę samochodu, jakby upewniał się, że może jeszcze uciec, lecz, mimo szczerych chęci, został na swoim miejscu. Powinien zaufać swojej siostrze, prawda?

- Zain!

Nie był pewny, czy pierwszy usłyszał jej głos, czy poczuł chude ramiona owinięte ciasno wokół jego talii. Przez pierwsze sekundy był tak zaskoczony, że nawet nie był w stanie zareagować, jednak, kiedy w końcu się otrząsnął, przytulił brunetkę z całą swoją miłością oraz tęsknotą, jaka skumulowała się w jego ciele na przestrzeni ostatnich tygodni.

- Cześć, młoda - szepnął. Przez moment miał wrażenie, że jeśli odezwie się głośniej, spłoszy ją i wszystko straci. - Co u ciebie?

- Niewiele się zmieniło... Szkoła męcząca, rodzice wymagający i... Tylko w domu tak cicho bez ciebie.

Malik odsunął się od siostry z delikatnym uśmiechem i odgarnął jej włosy za ucho. Czyli może nie był całkiem sam.

- Nawet gdybym mógł, nie chciałbym tam wracać. Wybacz.

- Nie chcę, żebyś to zrobił. Sama marzę o wyprowadzce... - westchnęła. Na moment umilkła, wyraźnie zastanawiając się nad swoimi słowami. - Wy... To prawda, co mówią rodzice? - spojrzała wymownie na samochód, w którym siedział Liam, kompletnie nieświadomy tematu rozmowy. Pomachał dziewczynie, uśmiechając się przy tym przyjaźnie, jak zresztą zawsze, na co oboje odpowiedzieli tym samym.

Zayn zacisnął wargi, powoli rozmyślając nad odpowiedzią. Tak naprawdę chciał się tłumaczyć, wygłosić długi monolog na temat tolerancji oraz miłości, ale jego usta zawiodły go, a jedynym co je opuściło było niewyraźne tak. Przez moment zapadła cisza, aż w końcu Waliyha wzruszyła ramionami i dodała:

- Jesteś z nim szczęśliwy?

Kąciki ust chłopaka wygięły się do góry na wspomnienie Payne'a, nawet nie kontrolując swoich reakcji.

- Bardzo.

- Przekaż mu, że jeśli kiedyś cię skrzywdzi, pożałuje tego. I nie obchodzi mnie, ile jest ode mnie silniejszy.

Malik uchylił usta i ostrożnie zerknął w oczy siostry, czując się tak żałośnie słaby.

- Nie nienawidzisz mnie?

- Oczywiście, że nie, głupku. Jak mogłabym? - spytała niemal szeptem i mocno uścisnęła starszego chłopaka. Zayn odetchnął z ulgą, a całe napięcie wyparowało w ciągu zaledwie jednej sekundy. Najchętniej nigdy nie wpuszczałby jej ze swoich ramion, jednak o wiele za szybko wycofała się o jeden krok do tyłu i spojrzała mu w oczy.

- Rozumiem, że to coś poważnego? Jak długo jesteście razem?

Tym razem już niczym się nie stresował, skoro dalej chciała takiego brata i skinął głową z delikatnie przygryzioną wargą.

- Jesienią będzie pięć lat i... Tak, to jest coś poważnego - dodał z wyraźną dumą w głosie i wyciągnął lewą dłoń, którą zdobił piękny pierścionek.

Obserwował, jak Waliyha z zachwytem chwyciła jego rękę, przyglądając się obrączce. Spojrzała na Malika z pytaniem w oczach i wymownie skinęła głową w stronę Liama.

- On...?

- Tak. Oświadczył mi się.

Pisnęła głośno w zachwycie, uśmiechając się przy szeroko. To nie było udawane, naprawdę cieszyła się, że jej brat gej planował ślub z innym chłopakiem. Niestety nie było to czymś oczywistym i nie każdy mógł cieszyć się chociażby akceptacją, a co dopiero tak żywiołową reakcją. Czego dowodem była chociażby Safaa...

- Gratuluję! Pasujecie do siebie.

- Wiem, jest idealny. Cieszę się, że go mam.

- Uroczo. Mieszkasz teraz u niego? Co później planujecie?

Nagle rozległ się dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Najchętniej Zayn porwałby ją na parę godzin, żeby nadrobić odebrany im czas, jednak nie mógł tego zrobić. Jej edukacja była ważniejsza, a do tego rodzice o wszystkim mogliby się dowiedzieć. Zbyt ryzykujące przedsięwzięcie, ale może innym razem...

- Poczekaj chwilę, mam dla ciebie ciastka - mówiąc to, wciągnął z plecaka pudełko i z uśmiechem wręczył dziewczynie. - Piekłem, gdybyś jednak nie chciała mnie przyjąć tak łatwo.

- Próbujesz mnie przekupić? Nieładnie, nieładnie... Zain...?

- Hm?

- Przyjedź jeszcze kiedyś. Reszta rodziny udaje, że nigdy nie istniałeś, ale ja... Tęsknię. Może uda nam się spotkać na dłużej.

Brunet ostatni raz uściskał siostrę i pocałował ją w czoło na pożegnanie, nim puścił jej oczko, uśmiechając się przy szeroko.

- Coś wymyślę, obiecuję.

- Trzymam za słowo!

Waliyha już miała wrócić do szkoły, kiedy nagle wyjęła zeszyt oraz długopis i szybko coś nabazgrała.

- Lepiej, jak nie będziesz dzwonił, ale możesz pisać listy pod ten adres. Tutaj mieszka moja przyjaciółka. Tak chyba będzie najłatwiej na początek. Później coś wymyślimy.

- Tak zrobię. To powodzenia w szkole!

Dziewczyna pomachała mu jeszcze i pobiegła do środka budynku, przyciskając do piersi pudełko z ciastkami. Pierwszy raz od miesiąca uśmiechnęła się tak bardzo szczerze...

A Zayn? Zayn schował karteczkę do kieszeni spodni i czym prędzej udał się do samochodu, łamiąc tym swoją zasadę o niebieganiu, żeby móc wyściskać i wycałować narzeczonego. Nawet jeśli większa część rodziny się go wyrzekła, cieszył się z tej jednej najmądrzejszej osoby, która kochała go bezwarunkowo. Może wciąż padał deszcz, lecz chłopak miał wrażenie, że całe jego ciało było otulone gorącymi promieniami słonecznymi...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top