Rozdział 1. Mówię ci, jak zobaczysz Taylor, to sam zostaniesz hetero!
Harry czuł się przytłoczony tymi wszystkimi ludźmi dookoła, przeciskającymi się w każdą możliwą stronę. Styles nie należał do niskich osób, często to on spoglądał z góry na swoich bliskich, lecz w tamtym momencie miał wrażenie, że z każdym oddechem się kurczy, a fala ciał tylko coraz bardziej spychała go w niewiadomym nikomu kierunku. Zewsząd atakowały go różne bodźce, krzyki, piski, ktoś co chwilę się o niego ocierał, a chłopak szybko pożałował, że przyszedł do tej szkoły. Oczywiście jako placówka miała najlepsze wyniki w nauczaniu, a jego rodzice byli bardzo szczęśliwi, że się dostał - on przez to też - ale tutaj chodziło o coś więcej. Nie było nic gorszego od rozpoczęcia i zakończenia roku, kiedy to wszyscy uczniowie oraz pracownicy szkoły kotłowali się w jednym miejscu. Jeszcze, żeby dopełnić poziom okrucieństwa tej sytuacji, on nikogo tam nie znał. Chociaż dobrze, owa informacja wymaga sprostowania - znał Nialla, jego przyjaciela od piaskownicy. Niestety problem polegał na tym, że Horan był od niego o rok starszy i to zawsze on pierwszy wydeptywał szlaki, testował jedzenie na stołówkach, sprawdzał nauczycieli, zwyczaje, ale przez to też zostawiał Harry'ego samego w nowej klasie, a brunet naprawdę nie był najlepszy w poznawaniu innych osób i wolał się nadto nie rzucać w oczy.
Wzdrygnął się, czując jak ktoś otarł się o niego i zdecydował, że jeśli w ciągu pięciu minut nic się nie uspokoi, rzuci wszystko i pójdzie do domu. Życie w tych czasach umożliwiło mu dowiedzenie się wszystkiego przez Internet, dzięki czemu dalej mógł chować się bezpiecznie w swoim pokoju. Chociaż może Styles bardzo chciał być inny, chodzić na imprezy, być królem swojej klasy, czy nawet szkoły, ale to wymagało dużych pokładów pewności siebie, czego ten najzwyczajniej w świecie nie posiadał...
- Harold! - nagle w tłumie usłyszał ten głos.
Brunet poczuł niewyobrażalną ulgę, wręcz trudną do opisania, gdy pośród ogromnego tłumu dostrzegł szeroki uśmiech oraz tlenioną, blond czuprynę. Co on by bez niego zrobił? Rozłożył szeroko ramiona, kiedy starszy pobiegł do niego i mocno się wtulił. Przyjemna fala ciepła ogarnęła ciało wyższego chłopaka, trzymając przy sobie ciepło drugiego ciała. Teraz już będzie bezpieczny.
- Gdzie ty się schowałeś?
Horan odsunął się na niewielką odległość od przyjaciela i pociągnął go za rękę w kierunku sali gimnastycznej. Prawie skakał z każdym krokiem, a energia oraz podekscytowanie rozsadzały go od środka. Brakowało mu loczka. Oczywiście po szkole prawie codziennie się widywali, lecz teraz chłopak przynajmniej będzie wiedział, o czym Niall mówi. A przynajmniej w teorii. Posłał młodszemu szeroki uśmiech i wzruszył ramionami.
- Lewis mnie zagadał, wybacz.
Harry nawet nie próbował udawać zaskoczonego i jedynie parsknął cichym śmiechem. Wystarczyła ta mała kulka szczęścia, a zapomniał o uciążliwym ścisku, hałasie, czy innych niedogodnościach. Choć nie można zaprzeczyć, iż poczuł ogromną ulgę, gdy wreszcie zajął miejsce na mało wygodnych, ale wciąż jakiś, krzesełkach. Mała powierzchnia, lecz jego i już nikt go nie staranuje. Chyba.
- Strasznie się cieszę, że się dostałeś! - krzyknął Niall i uwiesił się na szyi przyjaciela. - Wiesz, jak nudno było bez ciebie przez okrągły rok?
Brunet wywrócił oczami i objął starszego w pasie. Naprawdę lubił swoją bezpieczną bańkę, w której chował się przed innymi, jednak ten mały Irlandczyk sukcesywnie ją przełamywał już od ponad dziesięciu lat i nic sobie nie robił z początkowych protestów Stylesa, więc Harry w końcu odpuścił. Może nawet w pewnym sensie polubił tę dzienną dawkę czułości, jaka była mu serwowana. Choć wciąż się krzywił na wszelakie sytuacje, kiedy chłopak całował go w policzek - jak w tym momencie - czy też okazjonalnie gryzł. To był po prostu Niall i nic nie mogło tego zmienić, a nawet jeśli, to loczek nie chciał innego przyjaciela. Fakt, był specyficzny, głośny, nadpobudliwy, lecz w tej odmienności idealnie się dopełniali.
- Jestem przekonany o tym, że wyraźnie widać brak tak cichej osoby, jak ja.
Horan prychnął cicho i uderzył młodszego w ramię.
- Oczywiście, że tak! Nie miałem nikogo, kto oddawałby mi śniadanie, marudził na bezsens życia, pomagał w nauce, słuchał moich wywodów na temat cheelederek... Mówię ci, jak zobaczysz Taylor, to sam zostaniesz hetero!
- Zawsze wiedziałem, że przyjaźnisz się ze mną dla korzyści. Prawdziwa miłość nie istnieje - dramatycznie przyłożył dłoń do serca i odchylił się. Wrócił do naturalnej pozycji, dopiero kiedy blondyn zaczął się głośno śmiać. - I ciesz się, że jestem gejem, bo jeszcze próbowałbym ci ją odbić.
Horan zmierzył młodszego wzrokiem pełnym powątpienia i potarmosił jego loczki. Harry jąkał się nawet w towarzystwie przystojnego pracownika Tesco z ich osiedla, a zna go od kilku ładnych lat, więc w obliczu kolejnej nowo poznanej osoby nie mógłby się zachowywać inaczej. Nie jego mały Haroldzik.
- Bierz śmiało. Jest gorąca, ale w ciągu roku miała więcej facetów, niż ja uwag za ściąganie.
- Boże, Niall, obiecałeś, że będziesz się uczyć!
- Uczę. Ale tajemna sztuka ściągania jest bardzo skomplikowana - mruknął głosem przepełnionym smutkiem.
Styles zmrużył oczy, wpatrując się w Irlandczyka. Naprawdę nie wierzył w chłopaka i jego podejście do życia. Westchnął cicho, rozglądając się po sali, aż jego wzrok spoczął na gronie pedagogicznym. Nie wyglądali groźne, jak to opisywał przyjaciel...
- Dobra, opowiadaj, kto jest kim - powiedział, wskazując skinieniem głowy na nauczycieli.
- Kto jest twoim wychowawcą?
- Um... De... DeGeneres? Chyba tak.
- Ellen jest zajebista! Serio, świetnie trafiłeś. O, widzisz tę blondynkę w szarej marynarce? - wskazał na kobietę. - To ona. Jest wymagająca, ale nikt tak nie uczy matmy, zaufaj mi.
- Profesor DeGeneres, jak już. I nie pokazuje się palcem - upomniał przyjaciela i pociągnął go za rękę. Zero kultury osobistej.
- Przepraszam, mamo... - prychnął Niall i oparł głowę o ramię loczka. Zamknął na moment oczy, mając nadzieję na krótką drzemkę, jednak nagle podskoczył zaskoczony, słysząc głośny śmiech za plecami. Chciał tylko chwilę odpocząć. Odwrócił się i posłał owym osobom morderczy wzrok. - Oho... Kapitan przybył ze świtą.
- Co? - zdziwił się brunet i spojrzał w tę samą stronę, co przyjaciel.
Chłopak nieświadomie przygryzł dolną wargę, kiedy ujrzał niezwykle przystojnego chłopaka. Oczywiście, dla wielu mogło mieć to wydźwięk stricte seksualny, jednak tutaj chodziło o coś więcej. Nieznajomy wyglądał naprawdę atrakcyjnie, niczym światowej sławy model. Mimo wyraźnie raczej niskiego wzrostu, wciąż zachowywał idealne proporcje, jakby wyszedł spod dłuta najlepszego rzeźbiarza. A szczególnie kiedy spojrzymy na te ostro zarysowane kości policzkowe, podkreślone delikatnym zarostem, czy też niewyraźnie odznaczające się mięśnie pod koszulą. Właściwie Harry był pewny, że we wszystkim wyglądałby idealnie i zapragnął zatrudnić go kiedyś jako modela do swojej przyszłej ewentualnej kolekcji. Przy okazji emanował nieczęsto spotykaną tak dużą pewnością siebie, jakby doskonale czuł się sam ze sobą. Wiele osób udawało takich, jednak jemu wychodziło to tak naturalnie, że nikt nie śmiałby kwestionować jego siły. Choć może przy okazji miał w sobie coś delikatnego, co pozwalało chłopakowi myśleć, że może też jest gejem...? I kiedy Harry'emu wydawało się, iż nie może być już bardziej perfekcyjny, ten poprawił swoją karmelową grzywkę i uśmiechnął się szeroko, mrużąc przy tym uroczo oczy. I w tym momencie Styles był pewny, że właśnie ujrzał żywe dzieło sztuki.
- Kto to? - szepnął.
- Który?
Niall spojrzał na swojego przyjaciela, wpatrującego się w chłopaków za nimi maślanymi oczami, jakby właśnie ujrzał sens istnienia, a na jego wargi zakradł się delikatny uśmiech. Jego mały Harry miał nowego crusha!
- Um... Ten po lewej. Szatyn w granatowej koszuli i szelkach... A może raczej szafirowej...?
Nagle spojrzenia nieznajomego oraz Harry'ego się spotkały. Młodszy uśmiechnął się nerwowo, zawstydzony tą sytuacją; kompletnie nie wiedział, jak zareagować. Przez moment zaczęło mu się trudniej oddychać, lecz wtedy przystojny model puścił mu oczko. Tego się nie spodziewał. Brunet czym prędzej się odwrócił, czując palący oddech zawstydzenia. Ba! Miał wrażenie, że całe jego ciało oblało się rumieńcem, zdradzając jego stan.
- Oh, ten. Louis Tomlinson, nasz kapitan.
💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚💙💚
Zaczynamy z QueenHarumi zabawę! Rozdziały nie będą się pojawiać tak często, jak w przypadku poprzedniego fanfika, gdyż jedna z nas za 2,5 miesiąca ma maturkę, ale postaramy się dodawać, jak najczęściej!
Mamy nadzieję, że i ono zostanie ciepło przyjęte i będziecie się dobrze bawić przy czytaniu go.
Szczęśliwych walentynek, pamiętajcie że my was bardzo kochamy 💕
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top