Rozdział 20

- Ej, Łukasz, a co z Karolem? - spytałem bruneta i oparłem głowę na jego nagiej klatce piersiowej.

- Nic, rzuciłem go - odparł, przejeżdżając palcami po moich włosach i wzruszył ramionami. - Zaraz po tym, jak się na ciebie rzucił z pięściami. Jego zazdrość jest chora - dodał po chwili i lekko się skrzywił.

Może to i dobrze, że go rzucił; raczej wolę nie wiedzieć, co zrobiłby mi Karol, gdyby dowiedział się, że spałem z jego chłopakiem. Chyba by mnie zabił. Dalej jednak nie daje mi spokoju to, że rozwaliłem ich związek. Byli razem ponad dziewięć miesięcy i założę się, że gdybym nie spotkał Łukasza, byliby razem jeszcze dłużej. Ich zerwanie jest czymś z jednej strony korzystnym i dobrym, a z drugiej... no niekoniecznie.

- Znowu to robisz. - Łukasz usiadł po turecku i przejechał kciukiem po moich brwiach.

- Co robię?

- Marszczysz brwi - odparł, zakładając spodnie. - O czym tak intensywnie myślisz?

- O niczym. - Potrząsnąłem głową. - Muszę niedługo iść, nie chcę spóźnić się na zajęcia.

Łukasz skinął głową na znak, że rozumie i wyszedł z pokoju. Ubrałem się i korzystając z okazji, że jestem sam w jego sypialni, zacząłem się (sam nie wiem, po co) trochę rozglądać. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, bo w pokoju stało tylko łóżko, szafa, jak sądzę z ciuchami, stolik nocny i nieduży regał, na którym poustawiane były książki i płyty CD. Wziąłem do ręki jedną książkę i otworzyłem ją, przez co wypadła z niej jakaś fotografia. Podniosłem ją i kiedy zobaczyłem, co przedstawia, lekko się skrzywiłem, powracając myślami do przeszłości.

- Wiem, że to może niezbyt romantyczne śniadanie, ale zrobiłem płatki z mlekiem, więc jeśli chcesz, to chodź. - Łukasz stanął w drzwiach ze znudzonym wyrazem twarzy. Przyjrzałem się jeszcze raz zdjęciu i westchnąłem. - Nie wzdychaj tak, otrułbym cię, gdybym zrobił coś innego, więc... Zaraz... co tam masz?

Zerknąłem w jego stronę i gdy spotkałem się z jego podejrzliwym spojrzeniem, szybko schowałem zdjęcie za plecami.

- Ja? Nic. Mój plan zajęć - burknąłem i lekko się uśmiechnąłem.

- Kłamiesz - stwierdził brunet i podszedł do mnie, próbując wyrwać mi zza pleców fotografię. Nie chciałem jednak, żeby zobaczył, że ją znalazłem, bo budziła we mnie mimo wszystko nieprzyjemne odczucia, więc zwinnie unikałem jego prób sprawdzenia, co przed nim ukrywam. Trwało to może chwilę, bo ostatecznie wylądowałem ze skrzyżowanymi rękami na łóżku, z Łukaszem na plecach. Kątem oka spojrzałem na bruneta, który z trochę przyspieszonym oddechem przypatrywał się zdjęciu. Rzucił mi przelotne spojrzenie i roześmiał się.

- Co cię tak bawi? - Zmarszczyłem brwi i spróbowałem wydobyć dłonie z jego uścisku, jednak bezskutecznie.

- Ty, głupku - parsknął. - Jeśli chciałeś to sobie zabrać, to mogłeś powiedzieć, a nie udawać, że nie wiesz, o co chodzi - dodał, obracając zdjęcie w moją stronę. Zgromiłem go spojrzeniem, na co znowu się roześmiał.

- Złaź ze mnie - nakazałem. - Prędzej bym to spalił, niż zachował, jak zrobiłeś to ty.

Łukasz westchnął ciężko, obrócił mnie na plecy i zawisnął nade mną. Spojrzałem w jego oczy, które były, jak zwykle, wyprane z jakichkolwiek uczuć. Sam nie wiem, jak to się stało, że się w nim zakochałem. Podobno pierwszą rzeczą, na jaką ludzie zwracają uwagę są właśnie oczy i mówią one wiele o uczuciach człowieka. Cóż, gdyby ktokolwiek inny został obdarzony tym spojrzeniem, miałby raczej wrażenie, że mówi ono odpierdol się. Ja za to widzę kompletnie co innego. Mimo, że Łukasz próbuje maskować swoje uczucia, to ja i tak zawsze dokładnie wiem, co on czuje. Teraz patrzy na mnie takim samym spojrzeniem, jak wtedy, w liceum, kiedy wyznawał mi miłość, zaraz po tym, jak pokazał mi zdjęcie, które przed chwilą znalazłem. Tylko, że wtedy byłem jeszcze zbyt głupi, by to zrozumieć.

- Nie chciałbyś mieć pamiątki ze swojego pierwszego razu, hm? - spytał i uśmiechnął się wrednie.

- Nie bądź bezczelny. - Odwróciłem wzrok i podniosłem się lekko na łokciach z nadzieją, że Łukasz wtedy odsunie się i umożliwi mi opuszczenie łóżka. - Mógłbyś ze mnie zejść?

Brunet pokręcił tylko głową z uśmiechem na twarzy i musnął lekko moje usta swoimi. Później zaczął składać pocałunki na mojej szyi, ręką jeżdżąc po moim brzuchu. Na moment ponownie złączył ze sobą nasze usta, a ja złapałem go dłonią za kark, jeszcze bardziej przyciskając do siebie. Nie przerywając pocałunku Łukasz wsunął dłoń pod moje bokserki i zacisnął palce na moim ramieniu. Chwilę później w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

- Łukasz, ktoś dzwoni... - wymamrotałem w usta chłopaka.

Ten jednak nie przejął się tym i nie poszedł otworzyć tych cholernych drzwi, tylko nadal mnie całował, a jego dłoń, która dalej znajdowała się w moich bokserkach, poruszała się coraz szybciej i szybciej, doprowadzając mnie tym do obłędu. Kiedy tylko chciałem ponownie zaprotestować i wysłać go do drzwi, bo osoba stojąca przed nimi napieprzała tym dzwonkiem jak nienormalna, on uciszał mnie mocnym pocałunkiem. Moje przeczucia, że Łukasz powinien pójść sprawdzić, kto przyszedł, jak się za chwilę okazało, były trafne, bo w drzwiach sypialni stanął Karol. Tak, dokładnie. KAROL.

- Co wy robicie? - Chłopak skrzyżował ręce i przyjrzał nam się ze zmieszanym wyrazem twarzy.

- Raczej, co TY tu robisz, Karol - burknął Łukasz, podniósł z podłogi moją koszulkę i podał mi ją. - Jak w ogóle tu wszedłeś?

Szatyn wyciągnął z kieszeni płaszcza pęk kluczy i pomachał nim.

- Mam klucze?

- Nie zabrałeś mu kluczy? - zwróciłem się, zażenowany tą całą sytuacją, do Łukasza.

Łukasz podrapał się po głowie i nerwowo zaśmiał.

- Aa... Zapomniało mi się.

Idiota.

Fakt, że Łukasz zapomniał odebrać kluczy od swojego mieszkania Karolowi jakoś mnie nie dziwi; zastanawia mnie raczej to, że Karol przychodzi do niego podczas gdy podobno od jakichś trzech tygodni nie są razem. Do tego po ciągłym napieprzaniu w dzwonek przez jakieś pięć minut, otwiera sobie drzwi, jak gdyby nigdy nic i robi to akurat w najmniej odpowiednim momencie. Serio, trafił wprost idealnie. Pojawiają się teraz dwie opcje - albo dalej są razem i Łukasz mnie okłamał, lub też Karol ma nierówno pod sufitem i odwiedzanie swojego byłego chłopaka w jego domu, używając jego kluczy bez jego wiedzy, jest dla niego normalnością. W sumie, to dwie opcje są możliwe - Łukasz lubi kłamać, a Karol ma nie do końca poukładane w głowie.

- Po co przyszedłeś? - westchnął Łukasz i stanął naprzeciwko Karola, wyciągając dłoń w jego stronę. - Klucze.

Karol skrzywił się na to polecenie, ale odłączył od wszystkich kluczy, które miał, dwa z nich i podał je Łukaszowi. Później spojrzał z niechęcią w moją stronę, jakby chciał powiedzieć, że nie chce rozmawiać z brunetem w mojej obecności. Tak więc, nie chcąc przeszkadzać, skończyłem się ubierać i udałem się w kierunku drzwi, jednak ręka Łukasza uniemożliwiła mi wyjście z pomieszczenia.

- Zostań - rzucił, nie odrywając wzroku od Karola. - To nie potrwa długo.

- W zasadzie, to ja i tak muszę...

- Nie rozumiem tego! - przerwał mi Karol. - Nie minął nawet miesiąc od kiedy zerwaliśmy, a ty już znalazłeś sobie pocieszenie! I to w kim... Co ty widzisz w tej żałosnej niedorajdzie? - wysyczał, kiwając głową w moim kierunku.

Łukasz milczał przez chwilę, po czym złapał Karola za ramię i przeszedł z nim do innego pokoju. Mnie natomiast kazał poczekać, aż skończy z nim rozmawiać. Też coś. Niby dlaczego miałbym czekać? Nie chcę spóźnić się na uczelnię, no a poza tym wydaje mi się to niepoważne, że po trzech tygodniach oni dalej ciągną ten sam temat i mają jakieś nieporozumienia. Bez sensu.

~*~

Wróciłem do mieszkania w celu odświeżenia się trochę przed zajęciami, do których zostało mi trochę ponad godzinę czasu, tak więc spokojnie się wyrobię. Wszedłem do salonu i zastałem ten widok, co zwykle, czyli Krystiana opychającego się jakimiś świństwami, podczas oglądania ulubionych seriali. Lub też jakichś durnych programów telewizyjnych. Westchnąłem cicho i poszedłem do kuchni, w celu odnalezienia paczki papierosów, którą Krystian zostawia zawsze na blacie. Po jej odnalezieniu, wróciłem do salonu i opadłem na kanapę obok mojego przyjaciela, rzucając ciche "jestem".

- Zostałeś u niego na noc, więc wnioskuję, że twój plan się powiódł - powiedział Krystian, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.

- Można to tak ująć.

- Jak było? - Spojrzał na mnie i poruszył sugestywnie brwiami, szeroko się przy tym uśmiechając.

Zerknąłem na niego z ukosa i widząc jego głupi uśmieszek, walnąłem go poduszką, którą miałem akurat pod ręką, na co się zaśmiał.

- Było... okej, pomijając wpadnięcie z wizytą Karola i to jeszcze w dwuznacznej sytuacji - mruknąłem.

Krystian uniósł brwi i usiadł po turecku.

- Bardzo dwuznacznej?

- Bardziej się chyba nie da - przyznałem. - Chyba odpuszczę sobie Łukasza.

- Co? Dlaczego?

- Bo pomiędzy nim a Karolem chyba dalej coś jest, a mnie już wkurwia życie w trójkącie - wymamrotałem, odpalając papierosa. - Poczekaj, ktoś przyszedł. - dodałem, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi.

Tak, strasznie irytują mnie już ciągłe konfrontacje z Karolem, niejasność pomiędzy mną a Łukaszem (chociaż w sumie, nasza relacja nigdy nie była i chyba nigdy nie będzie jasna) i poczucie winy, że psuję to, co pomiędzy nimi jest. Lub było. Sam już nie wiem. W końcu byli razem dość długo, więc mimo, że Łukasz powiedział mi, że czekał na moje wyznanie mu miłości, to tak czy siak kochał, bądź kocha, Karola. Nie da się tego tak nagle pozbyć. A gdyby cały ten czas kochał mnie, to bez sensu by było ładowanie się w związki, prawda? Chociaż, no nie wiem... Cholera! No i właśnie o to mi chodzi! Jeden wielki rozpierdol. Moje myśli są chaotyczne, niepoukładane, mam wrażenie, że Łukasza i Karola również. Co zrobić w takiej sytuacji? Chyba nie pozostaje nic innego, jak tylko się wycofać.

Otworzyłem drzwi i jak się okazało, przyszedł Łukasz. Jego oddech był ciężki, jakby tu biegł.

- Co ty robisz? - Spojrzał na mnie, a później na papierosa, którego trzymałem w prawej dłoni.

Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, o co mu chodzi i zaciągnąłem się dymem papierosowym.

- Oddaj tą fajkę, nie będziesz palił - mruknął i zabrał mi papierosa. Wyciągnął mnie za rękę z mieszkania i usiadł na schodach, paląc sobie, jak gdyby nigdy nic, mojego papierosa.

- Co chciałeś? - spytałem, siadając obok niego.

- Nie powiedziałeś, kiedy poszedłeś, a znając ciebie, pomyślałeś sobie już Bóg wie co i jesteś zły - odparł.

Przypomniałem sobie moje wcześniejsze myśli i faktycznie, utworzyłem parę scenariuszy i nieco się zdenerwowałem. Łukasz jednak mnie zna. Sam nie wiem, dlaczego się tak zirytowałem pojawieniem się Karola, w końcu nie jestem z Łukaszem w związku, a on sam nie powiedział mi nawet, że odwzajemnia moje uczucia, czy coś.

- Nie mam za co być zły. - Wzruszyłem ramionami. - Przyszedł do ciebie twój były chłopak, nie moja sprawa.

- No właśnie, on jest były, więc nie masz czym się przejmować - zapewnił brunet.

- Ale ja się nie przejmuję...

- Och, nie kłam, przecież wiem, jaki jesteś. Jak baba - skwitował, wywracając oczami.

Spojrzałem na niego z uniesionymi brwiami i mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Ja, jak baba?

- No pewnie, cały czas się obrażasz. Zawsze tak było - zaśmiał się. - No, a tak poważnie, to Karol już definitywnie zniknął z mojego życia.

- Tak? Jak go tym razem spławiłeś? - mruknąłem, wbijając wzrok w swoje buty.

Rzeczą oczywistą jest, że Karol sobie nie odpuści. Obstawiam, że to nie był pierwszy raz, kiedy nachodził Łukasza i prosił, by do niego wrócił. On nigdy się nie odczepi, a ja nigdy nie pozbędę się uczucia, że może on nadal znaczyć coś dla Łukasza i, że pewnie byłoby mu lepiej z Karolem, niż ze mną. No, tego jestem akurat bardziej niż pewny.

- Powiedziałem mu, że to ciebie kocham - powiedział. - I zrozumiał.

- Ty... jesteś pewny? - zapytałem, z szeroko otwartymi oczami. - W końcu, byłeś z nim tak długo, no i chyba był dla ciebie dobry, pomimo, że ja widzę go raczej jako bezczelnego, zarozumiałego, wrednego...

- Mógłbyś już przestać wszystkim się przejmować i po prostu powiedzieć, że ty mnie też kochasz i mnie pocałować? - przerwał mi, kręcąc przy tym głową.

Zerknąłem na Łukasza nieco speszony, nie wiedząc, co mam zrobić. W końcu wywierał na mnie nacisk! Prędzej spalę się ze wstydu pod tym jego spojrzeniem, niż zrobię to, co kazał. Nikt, by nie wytrzymał tego wywiercającego dziurę w głowie spojrzenia.

- Naprawdę, jak baba - westchnął Łukasza, złapał mnie za tył głowy i przycisnął do swoich ust. Z drugiej ręki pozbył się papierosa, przydeptując go butem, po czym objął dwiema dłońmi moją twarz. Przeniosłem ręce na jego plecy i rozkoszowałem się smakiem jego ust, który zapamiętałem aż do dnia, kiedy pocałowałem go na jego imprezie. Przez te dwa lata nie potrzebowałem nikogo innego. Tylko niego. Tak było, tak jest i tak już chyba będzie, bo nie wyobrażam sobie kolejnej rozłąki z nim. Teraz nie pozwolę mu już odejść.

- Moglibyście oszczędzić mi tego widoku, przed chwilą jadłem. - Usłyszałem za sobą głos Krystiana, który stał za nami z rękami opartymi na biodrach. Uśmiechnął się od ucha do ucha, spojrzał na mnie i znowu zaczął posyłać mi te swoje sugestywne spojrzenia, zerkając raz po raz na Łukasza. Gwałtownie poderwałem się z miejsca, mrożąc go spojrzeniem, mimo, że cały czas się uśmiechałem, a on uciekł z powrotem do mieszkania, śmiejąc się.

Usiadłem obok Łukasza, który wyciągnął z paczki papierosa. Nie patrzył na mnie, tylko gdzieś przed siebie i w ogóle się nie odzywał. Mógłbym przyglądać mu się tak chyba godzinami, jak siedzi i pali papierosa, ale zamiast tego, nachyliłem się nad nim i wyszeptałem do ucha:

- Kocham cię.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top