Plus dziesięć dla Pana

Dwóch chłopaków bardzo różnie przygotowywało się do szkoły w poniedziałkowy poranek. Harry wstał równo z budzikiem, przebrał się w koszulę, której nie dopiął do końca (co jak co, ale był świadomy tego, jak działa na zarówno kobiety, jak i mężczyzn), oraz ciemne rurki (nóg każdy mógł mu pozazdrościć). Następnie starannie ułożył swoje włosy, po czym zjadł pełnowartościowe śniadanie.

Louis za to, wstał po kilkunastu drzemkach (każdy wie o co chodzi), narzucił jakieś przypadkowe ubrania (padło na ciemne spodnie i zwykłą, szarą koszulkę), przeczesał tylko włosy palcami, a wychodząc z domu wziął jakiegoś batonika i spożył go w czasie drogi do szkoły. Był minutę przed dzwonkiem, co sprawiało, że chyba pierwszy raz nie spóźnił się w poniedziałek. Podszedł do swojej szafki, wziął potrzebne książki i poszedł do klasy. Usiadł w środkowym rzędzie na końcu, czyli na jego stałym miejscu. Starał się ignorować szczerzącego się w kpiącym uśmieszku, Stylesa, który zawsze zajmuje ławkę obok.

- Brawo, panie Tomlinson, brak spóźnienia. Plus dziesięć dla pana. Takim sposobem awansuje pan z ostatniego miejsca na... a nie, jednak zostajesz na tym samym. Za dużą stratę masz w tabeli - rzekł prześmiewczo Harry, na końcu udając smutek. Louis wzniósł oczy ku niebu, odliczając do dziesięciu, bowiem brunet to jedyna osoba, która potrafi mu tak podnieść ciśnienie.

- Powinieneś w ogóle cieszyć mordę, że możesz teraz opalać się w blasku mej zajebistości - Tomlinson naprawdę nie wie, co doprowadziło, że wdał się w dyskusję ze Stylesem.

- Ja tam żadnej zajebistości nie widzę, ale za to widzę jak pan Wemsley na ciebie patrzy - zakończył Harry, sugestywnie pokazując wzrokiem postać wcześniej wspomnianego nauczyciela. Tomlinson popatrzył w stronę wskazaną przez bruneta. I cóż, pan Wemsley zabijał Louisa wzrokiem.

- Proszę używać bardziej stosownych wyrazów, a najlepiej w ogóle zamilknąć, panie Tomlinson. - Louis tylko mruknął "mam to w dupie", a pan od matematyki, albo nie usłyszał, albo zignorował ten komentarz. Szatyn zrezygnowany, wkurzony i niewyspany siedział w ławce. Przez resztę lekcji bazgrał w zeszycie, w międzyczasie posyłając zabijające spojrzenie, nadal szczerzącemu się Harry'emu.

Cześć!
Zdecydowałam, że rozdziały będą dosyć krótkie, ale za to postaram się je wrzucać częściej. Do następnego!

LARloveRY69

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top