Dodatek #2

Louis wszedł zmęczony, ale i szczęśliwy do mieszkania. Po ciężkim dniu na uczelni, naprawdę miał dość. Teraz mieli ostatnie egzaminy, które wymagały mnóstwo czasu na naukę, przez co zaniedbał swojego chłopaka.

Szczęśliwy był z powodu, że zdał z nawyższymi stopniami na kolejny rok. Od dzisiaj, na szczęście, ma wakacje.

Niemal zasypiając, Louis zaczął ściągać buty, nie rejestrując co się dzieje dookoła. Dopiero jak się wyprostował, spojrzał na przedpokój. Stanął jak wryty. Przedpokół był skąpany w półmroku, a jedynym źródłem światła były świeczki. Prąd wywaliło czy co? - to była pierwsza myśl jaka mu przyszła do głowy. Jednak czymś, co zwróciło jego uwagę była także karteczka przyklejona do ściany, z napisem:

"Cześć, Louis."

Szatyn był był bardzo zdziwiwiony. Ciekawość go zaprowadziła do kolejnej karteczki, z napisem:

"Zagrajmy w grę."

Teraz Tomlinson był zaniepokojony, bowiem ta gra oprócz zakończenia, nie miała dobrych momentów.

"Zbudujmy relację..."

Niebieskooki spokojnym krokiem podążał za karteczkami, nie wiedząc, co jego chłopak kombinuje.

"...zbudowaną na samej prawdzie, zaufaniu i miłości..."

"Przecież już to robimy" - pomyślał Louis.

Teraz był przed wejściem do salonu, gdzie mieściła się ostatnia wiadomość:

"...na zawsze."

Po przeczytaniu ostatniej karteczki, odwrócił się, a za nim stał Harry. Brunet szeroko się uśmiechał, trzymając ręce za plecami.

- Louis, kochanie. Dokładnie cztery lata temu, rzuciłem ci wyzwanie bardzo podobne do tego, które przeczytałeś na karteczkach, tylko z innym zakończeniem. Mimo, że nie był to najlepszy pomysł, to nigdy nie żałowałem i nie żałuję tych łez, które przez ciebie wtedy wylałem. Te łzy czynią nas ludźmi zdolnymi do uczuć. Ja wtedy darzyłem cię i nadal darzę miłością. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Dlatego zadam ci pytanie... - klęknął na jedno kolano, a zza pleców wyciągnął czerwone, zamszowe pudełeczko. Louis był w szoku. - ...czy zostaniesz ze mną na zawsze? Nieważne czy w zdrowiu czy w chorobie, na dobre i na złe. Wyjdziesz za mnie? - otwarł pudełeczko, a w nim był pierścionek, podobny do obrączki. Szatynowi odebrało mowę.

Harry mu się oświadcza! Halo, pogotowie?! Zawał!

W końcu wyszeptał ciche "Tak" i rzucił się zielonookiemu na szyję, tak, że wylądowali na panelach w salonie. Nawet Harry uronił kilka łez. Łez szczęścia.

I nie ważne ile czasu tak leżeli. Wiedzieli, że pomimo trudnych chwil, zawsze znajdą drogę porozumienia. Drogę do swoich serc.

696969696969

Cześć!

Mamy drugi dodatek, będzie jeszcze jeden ;)

Wiem, że są trochę krótkie, ale raczej staram się skupić na nowej książce "It wasn't a mistake" - zapraszam!

Oraz, oczywiście, dziękuję wam za ponad 1 tys. wyświetleń! Jesteście cudowni! 💖

Do napisania!
LARloveRY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top