Bardziej był byś skłonny, żeby go zatrzymać po swojej stronie

Po ostatnim incydencie, Harry trochę przystopował z dogadywaniem Louisowi, co nie znaczy, że w ogóle tego nie robił. Tomlinson był zadowolony z tego, że wystarczyło kilka ostrzej wypowiedzianych słów, a już zyskał respekt. Bał się tylko jednego. Tego, że to może być tylko cisza przed burzą.

Louis i Zayn właśnie palili za szkołą, przy typowych męskich rozmowach, na temat motoryzacji, kiedy zobaczyli dwie sylwetki zbliżające się w ich kierunku.

- Ej Zayn, czy to nie przypadkiem Styles aka wkurwiacz? - Louis powiedział na tyle głośno, aby Harry usłyszał. - i jakaś blondyna. Nie znam go, kto to? - Tomlinson powiedział tym razem zwracając się ewidentnie tylko do Malika.

- Nie wiem, chyba jakiś nowy. - wzruszył ramionami brunet. Skończyli ich małą konwersację, widząc, że wyżej wspomniane osoby stanęły przed nimi.

- Kogo me piękne oczy widzą? - szatyn nie mógł się powstrzymać od nadmiaru udawanej uprzejmości. Styles tylko przewrócił oczami.

- Taa, cześć. To Niall, jest nowy. - przedstawił im nowego kolegę.

- No spoko, ale na pewno nie jesteś tutaj tylko, żeby go nam przedstawić. Wiem, że pewnie nawet bardziej był byś skłonny, żeby go zatrzymać po swojej stronie. - szatyn zmrużył oczy i zlustrował ich obu wzrokiem. To było podejrzane.

- No tak, kolejne dziesięć punktów za spostrzegawczość, panie Tomlinson - Harry puścił mu oczko, a to tym razem Louis przewrócił oczami. - Urządzam imprezę, taką zapoznawczą dla Nialla i ta blondyna kazała zaprosić WSZYSTKICH z naszego rocznika. - brunet zakończył znudzonym tonem.

- Czy ja dobrze rozumiem? Harry-pierdolony-wkurwiacz-Styles zaprasza nas na imprezę? - szatyn mówił powoli, jak do dziecka z zaburzeniami (zdanie nie ma na celu urażenia dzieci z zaburzeniami).

- No tak... jakby? - brunet przeczesał włosy ręką - Ło jeju, po prostu przyjdźcie w piątek do mojego domu na dziewiętnastą - Harry mówił już zmęczony tym tłumaczeniem.

- Nie no, my nie pogardzimy imprezą, prawda Zayn? - szatyn cały czas patrzył na Harry'ego, czekając na potwierdzenie ze strony Malika. Jednak kiedy nic nie usłyszał, spojrzał na niego. A ten co? Gapił się jak hiena na biednego, zawstydzonego Horana. - Cwelu, pytam się - szturchnął go w ramię.

- Co? Koniec świata? Justin Bieber na dziedzińcu? Dyro patrzy? - Louis strzelił faceplama, na nieogarnięcie Zayna.

- W sumie to najbliżej byłeś z tym końcem świata. Styles nas zaprosił na imprezę w piątek.

- A będzie tam Niall? - Malik spojrzał na blondyna, który się zarumienił.

- Ja pierdole, Zayn, kocham cię jak brata, ale zaraz ci przypierdolę za ten nieogar - Tomlinson odetchnął głęboko, w celu uspokojenia się, ale zaraz wytłumaczył - to jest impreza głównie dla Nialla.

- Idziemy! - prawie krzyknął brunet. - tylko wy się tam nie pozabijajcie - spojrzał uważnie na Louisa i Harry'ego, a oni jednocześnie podnieśli ręce w geście poddania.

- I tak będzie dużo ludzi, małe szanse, że w ogóle się tam spotkamy - Harry powiedział, po czym dodał - chyba, że będziesz mnie szukał - uśmiechnął się złośliwie Styles, patrząc na Tomlinsona.

- Kurwa, ty mi lepiej zjedź z oczu, bo nie będę już taki wyrozumiały jak ostatnio - warknął szatyn, tracąc kontrolę, a tamci szybko się oddalili pod jego morderczym spojrzeniem.

Macie jeszcze jeden, w następnym zacznie się rozkręcać :P

Kolejny rozdział jest trochę dłuższy, tzn. prawie 1000 słów, więc ten... zabawę czas zacząć!

Do następnego!

LARloveRY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top