Arabie, nie zadawaj bezsensownych pytań, bo i tak nie dostaniesz odpowiedzi

Louis wstał dzisiaj w miarę w dobrym humorze. Wczoraj na imprezie za dużo nie wypił, więc kaca nie miał. Pocieszająca myśl. Będzie mógł wkurwiać ludzi swoim optymizmem, podczas kiedy oni będą umierali z bólu głowy. Tak, Tomlinson jest okropnym człowiekiem. Nagle to do niego dotarło.

Impreza.

Harry Styles.

Gra.

Kłamstwa.

Niczym za dotknięciem magicznej różdżki, jego dobry humor nagle wyparował. Uświadomił sobie, że teraz będzie musiał być 'miły' dla jego wroga, a w dodatku w tym wszystkim wiarygodny i nie sarkastyczny. Z ironicznym 'zajebiście' wstał z łóżka i zaczął przyszykowywać się do szkoły, gdzie potem się skierował. Dla nikogo zdziwieniem nie było, że Louis się spóźnił. Jednakże szatyn wszystkich zdziwił dwoma słowami, skierowanymi do Stylesa.

- Cześć Harry - starał się to powiedzieć miło i sam się zdziwił, bowiem mu się udało.

Drugim zdziwieniem były też dwa słowa tym razem, które wyleciały z ust bruneta.

- Hej, Louis - tak samo jak u zielonookiego zabrzmiało to naprawdę naturalnie i miło. Byli by dobrymi aktorami.

Wszyscy zastygli w miejscu, nawet nauczycielka z angielskiego. Oni spojrzeli na klasę i równocześni powiedzieli:

- Coś nie tak? - momentalnie każdy odwrócił wzrok od tej dwójki, no bo kto wie, co im się stało, że nagle są 'przyjaciółmi'. Lekcja minęła spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, Harry i Louis wyszli ramię w ramię z sali. Jak szli korytarzem, wszyscy schodzili im z drogi, bowiem nie dość, że oby dwoje są postrachem szkoły i mrożą krew w żyłach osobno, to co teraz, kiedy 'połączyli siły'? To było naprawdę wielkie bagno. Rozmawiali między sobą, choć tak naprawdę szatyn chciał Stylesowi wydłubać oczy za tą grę, ale dzielnie to ukrywał.

Tomlinson, po skączeniu tej ustawki, chce dostać Oscara. No i Noblem by też nie pogardził.

Cóż za ironią losu było to, że mieli szafki na przeciwko siebie.

Ironią losu też jest to, że przy szafce niebiekookiego, inny niebiesooki chłopak był przyparty do tej właśnie szafki, przez jego przyjaciela. Dwójka wrogów aka przyjaciół (wiecie chyba o co chodzi), przystanęła w półkroku, zaskoczeni tym widokiem. Wszystko było by okej, gdyby nie to, że ta dwójka, za punkt oparcia wybrała właśnie szafkę szatyna. Nie widząc innego wyboru, Louis podszedł do tej zażarcie całującej się pary i niezręcznie chrząknął. Ci jednak, nie usłyszeli dyskretnego przekazu 'przestańcie'. Powtórzył chrząknięcie, które tak samo jak poprzednie, nie przyniosło rezultatu. Tomlinson odwrócił się w stronę Harry'ego i przywołał go gestem ręki. Ten podszedł, nie za bardzo wiedząc, co knuje jego 'przyjaciel'. Louis widząc jego niezrozumiały wzrok, objaśnił mu plan na ucho. Styles nie był do tego przekonany, ale też nie widział innego wyjścia. Szatyn uniósł rękę, by odliczyć na niej od trzech do jednego. Na ten znak Harry przytrzymał Nialla, a Louis odciągnął od blondyna Zayna. Ten jeszcze przez moment ruszał ustami z zamkniętymi oczami, co wyglądało komicznie.

- Co do...? - mulat otworzył oczy i zamiast pięknego blondyna, zobaczył twarz swojego przyjaciela, który mu się przyglądał z rozbawieniem na twarzy - Tomlinson, ty parszywcu - ciemnooki zmrużył oczy na Louisa.

- Nie było by problemu, gdybyście nie stali opierając się o MOJĄ szafkę. Znajdźcie se inne miejsce. - wzruszył ramionami szatyn. Malik prychnął, bo naprawdę dobrze mu było, kiedy całował się z Horanem. Popatrzył na Nialla i zobaczył obok niego Stylesa, który trzymał go tak samo jak Louis Zayna. Mulat zastanowił się chwilę, coś mu nie pasowało.

- Co wy tacy zgodni nagle? - spoglądał to na Harry'ego, to na Louisa. - stoicie jakieś półtora metra od siebie i jeszcze wszyscy żyją. Co się stało?

- No bo ten... jakby się pogodziliśmy? - odezwał się zielonooki, drapiąc się po karku. Malikowi niemal oczy wyszły z orbit.

- Jak to? Tak po prostu? - Zayn nie mógł wyjść z podziwu.

- Arabie, nie zadawaj bezsensownych pytań, bo i tak nie otrzymasz odpowiedzi - rzekł znudzony Tomlinson.

- Dobra, chuj tam, ważne, że już nie skaczecie sobie do gardeł. - wzruszył ramionami ciemnooki. Louis miał ochotę parsknąć śmiechem. Przecież on zawsze będzie nienawidził tego skurwiela Stylesa. Szybko jednak ukrył oznaki rozbawienia i po prostu podszedł do swojej szafki, chowając w niej swoje książki, wyciągając te, które mu akurat były potrzebne. Co jak co, ale nie zamierzał skończyć pod mostem i z nie zdaną maturą. Kiedy już zrobił to, co miał zrobić, odwrócił się do pozostałej trójki. Intensywnie patrzył na Nialla i Zayna.

- A wy? Wyjaśnicie to? - rzekł z podniesioną brwią i założonymi rękami na klatce piersiowej. Harry stanął obok niego i teraz wyglądali jak rodzice, którzy wyciągają konsekwencje z czynów swoich dzieci. Gdyby patrzeć z boku na tę dwójkę (Harry'ego i Louisa) można by rzec, że wyglądają razem idealnie i uroczo. Gdybyście im to powiedzieli, już nie byli by tacy uroczy.

- O matko! Zapomniałem! - Malik się ożywił. Zwrócił się w stronę Horana i wziął jego prawą dłoń w swoje. Popatrzył mu w oczy i zaczął - słuchaj Niall. Wiem, że znamy się krótko, bo kilka dni, ale od razu mi się spodobałeś, oczarowałeś mnie sobą. Dlatego, czy zostaniesz moim chłopakiem? - cały czas patrzył na niego z nadzieją. Blondyn się uśmiechnął szeroko i rzucił się mu na szyję, od razu po odpowiedzeniu "tak". Kiedy się od siebie oderwali, ponownie spojrzeli na Stylesa i stojącego obok niego szatyna.

- Także ten, widzieliście. - Zayn powiedział i oddalili się z Niallem. Tomlinson zakodował sobie w głowie, żeby pogadać z mulatem, no bo heloł? Malik i związek? A to niespodzianka.

- Ładnie się dobrali. - powiedział zielonooki, nadal patrząc za parą znikającą w tłumie.

- Dokładnie. Mam tylko nadzieję, że ten arab wie, co to znaczy być w związku. - wzruszył ramionami Louis. Potem razem udali się na kolejną lekcję.

Hej!
Chcę rozwiać wszelkie wąpliwości. W ich relacji, chodzi o to, żeby byli dla siebie mili. Jak w ostatnim akapicie, Louis odpowiada "dokładnie", to wcale nie znaczy, że się nie zgadza z Harrym. On mu przyznaje rację. Tak też będzie, no bo trudno by było każde zdanie odwracać, bo można by zwariować.

Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi!

Do następnego!
LARloveRY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top