Ale nie ostatnią

!!! Przepraszam za brak rozdziału, nie miałam szansy go wrzucić!!!

Harry, kiedy tylko zauważył, że Louis zamierza skończyć grać, ulotnił się do toalety. Podszedł do umywalki i ochlapał twarz zimną wodą. Spojrzał na siebie w lustrze i myślał. Myślał o tym, czy taki ktoś jak Tomlinson mógłby na niego spojrzeć inaczej, niż na przyjaciela. Pomarzyć wolno. - westchnął cicho i wyszedł z łazienki. Szedł wolnym tempem, powłócząc za sobą nogami. Zaraz jednak, zatrzymał się w miejscu. Jedna myśl mu nie dawała spokoju. Dlaczego do cholery chce, żeby Louis patrzył na niego... w ten inny sposób?!

O kurwa.

Harry coś sobie uświadomił.

Wie, że teraz, kiedy jest tego świadom, wszystko będzie trudniejsze...

Uwaga, uwaga...

Harry Edward Styles się... zauroczył, a tak przynajmniej nazwał uczucie, jakim darzy Tomlinsona.

Kiedy ruszył z miejsca, po chwilowym wryciu w ziemię, kopnął w najbliższy śmietnik, żeby trochę mu ulżyło. Był zły. Zły na siebie, że musiał coś poczuć akurat do niego. Osoby, która w rzeczywistości jest chamska i nieobliczalna. To, co teraz mają, to jedna, wielka szopka kłamstw. I to naprawdę przerażało Stylesa. Bał się, że gdyby powiedział szatynowi o końcu gry, ten by powiedział "no okej, przegrałeś", a potem by wrócił do starego Louisa, który nie kontroluje agresji.

Kiedy dotarł na zaplecze, gdzie była reszta zespołu, wszyscy byli nerwowi, a najbardziej Louis. W końcu to on musiał grać, a jednocześnie trafić na swoją partię wokalną i nie fałszować, co nie? Szatyn usiadł na krześle, które stało przy malutkim stoliku w rogu pomieszczenia, zamknął oczy i schował twarz w dłonie, opierając ręce na kolanach. Styles, nie wiadomo czym prowadzony, podszedł do niego od tyłu i zaczął powolnymi ruchami masować jego ramiona i kark. Louis na początku się jeszcze bardziej spiął, ale rozpozawszy duże ręce Harry'ego, rozluźnił się i poddał temu dotykowi. Większość stresu go opuściła, zastępując przyjemnością płynącą z poczynań Stylesa. Niebieskooki odchylił się na siedzeniu do tyłu, dając brunetowi pełne pole do popisu.

Nie wińcie Harry'ego za to, że pomyślał, iż chciałby go tak masować, jednak bez tej marynarki i bordowej koszuli. Chciałby poczuć gładkość jego skóry i... stop. Nie powinien tak myśleć. Szczególnie o Louisie; jego przyjacielu, którym tak naprawdę nie jest, ale Harry chciał, żeby był kimś więcej, jednak zadowoliłby się prawdziwą przyjaźnią. Byle by mieć go blisko siebie. Zagmatwane to.

Całej tej sytuacji przyglądała się pozostała trójka chłopaków. Niall od razu stworzył ship "Larry Stylinson" i oficjalnie był pierwszą Larrie w historii. Ale nie ostatnią.

Nagle, prowadząca konkursu zapowiedziała ich numer. Chłopcy przybili sobie ostatnie "piątki" i pokolei, pewnym krokiem, weszli na scenę. Teraz już nie było odwrotu.

696969696969

Cześć!

Niall aka larrie, Harry aka masażysta i Louis jako wytrawny pianista, coś jeszcze?

Mam nadzieję, że cierpliwie czekacie na występ naszego One Direction!

Do następnego!
LARloveRY

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top