Śmierć nas rozłączy
Silu,
jeśli to czytasz, od dawna nie żyję. Nie napiszę tu wiele. Wszystko wszak już wiesz.
Chcę tylko dać Ci jakąś pamiątkę po kimś, kogo kochałeś.
Ja też Cię kochałem, Silu.
Twój Vester
Kolejny raz nie spał. Widział pod powiekami rozrywane ciało przyjaciela i kochanka. Czuł, jak resztką sił wciskał mu ten zwitek papieru, nim rzucił się na śmierć.
Uratował go.
Żaden z nich oczywiście nie łudził się, że wrócą, ale jednak… kiedy faktycznie nie wrócą… Sil nie potrafił przyjąć tego do wiadomości.
Myślał… co myślał? Że wrócą oboje? Oczywiście, że nie. To byłby szczyt naiwności. Tutaj nikt nie wracał żywy z wypraw. Myślał, że obaj umrą. Albo że to on uratuje Vestra. Nie tak to wszystko miało się potoczyć… Mieli zginąć razem, jak Romeo i Julia. Tymczasem Romeo ściskał w palcach zakrwawiony zwitek papieru, bezgłośnie tęskniąc za swoją Julią.
Wiedział, że nie może do niego dołączyć. Otarł łzy rękawem zwiadowczego munduru. Wiedział, że nie może się poddać. Teraz, bez niego — musiał żyć. Dla niego, za niego. Ku jego pamięci.
Żyć i zniszczyć to, co zniszczyło jego marzenia o spokojnej przyszłości. Czuł zaciskające się wokół serca szpony żałoby, ale nie pozwolił im sobą zawładnąć. Nie mógł umrzeć, póki tytany same go nie zabiją, albo póki on nie wytępi rasy, która zabiła jego ukochanego.
Cierpiał, nie mogąc nawet ścisnąć jego dłoni, gdy umierał. Nie mógł mu ulżyć. Patrzył bezradnie, jak Vester ginął za niego w samotności i cierpieniu.
Jego ostatnie spojrzenie było smutne, ale też pełne miłości.
Sil odwrócił się twarzą do ściany. Nie chciał, by ktokolwiek widział, że umiera. Nie chciał, żeby ktokolwiek widział jego milczącą przemianę w potwora.
Przeczesał palcami włosy i szarpnął, cicho zawodząc. Nie chciał, żeby ktoś usłyszał jego lament. To było wojsko. Tutaj każdego dnia ktoś umierał, a ci słabi — najszybciej.
Vester nie był słaby. Po prostu oddał życie za miłość. Coś, czego zaznało niewielu żołnierzy. Coś, dla czego niewielu było gotowych walczyć.
Sil zmiął kartkę i prawie zmełł w ustach przekleństwo, gdy przypomniał sobie nagle, co mówił mu Vester. Nie znosił wulgaryzmów, więc z trudem, lecz jednak, Sil powstrzymał się. Dla jego pamięci.
Przycisnął czoło do kartki, szepcząc ostatnie wyznanie miłości, nim pomięty papier zmienił się w popiół.
Wojsko nigdy nie było miejscem dla miłości.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top