Tęsknota

Słyszę ciche pukanie w okno. Unoszę mokrą twarz i patrzę w stronę księżyca. Widzę twoją zmartwioną twarz i troskę, jaka kryje się w twoich oczach. Czym prędzej otwieram i nawet nie pytam, jak dostałeś się na drugie piętro. Pozwalam pochłonąć się twoim ramionom. 

Czuję subtelne pocałunki na twarzy i ramionach. Uspokajają mnie, pozwalając zebrać myśli. Czuję, jak przeczesujesz moje włosy. Przelewają ci się między palcami. 

— Miałeś koszmar? — pytasz, układając się przy mnie. Obejmujesz moją talię i układasz głowę na ramieniu. Patrzysz na mnie spod przymrużonych powiek. Twoje oczy błyszczą w srebrnym świetle. 

— Tak — przyznaję, choć dobrze wiesz, że to powiem. Zamykam oczy, starając się uspokoić. — Dlaczego przychodzisz każdej nocy? Profesorowie już krzywo na nas patrzą…

— Ponieważ mnie potrzebujesz, Ves — szepczesz, przyciągając mnie do siebie, jakbyś bał się mnie stracić. — Nie obchodzą mnie inni. — Czuję delikatny pocałunek w usta, a wszystkie wspomnienia tej nocy odchodzą w zapomnienie. 

Nie jestem już sam. I nie będę, bo będziesz przy moim boku. 

Choć wiem, że znikniesz przed świtem, jestem szczęśliwy. Doskonale wiem, że powrócisz jutro i każdej kolejnej nocy. 


Well-

Tutaj są dwie interpretacje. Jeśli ktoś zauważy obie, to... Cóż, gratulacje

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top