9 - Seungmin?!

    Jisung siedział na miejscu pasażera ze swoim psem, leżącym mu na kolanach. Hyunjin prowadził swoje czarne, sportowe Audi do kliniki weterynaryjnej, tak szybko jak się dało. Mimo, że mieli blisko do innej, Han wolał jechać do tej, w której pracuje Minho, gdyż był zaufany. Mężczyźnie zbierały się łzy w oczach, gdy patrzył na Bbamę, który piszczał podłużnie i trząsł się, najprawdopodobniej ze strachu przed weterynarzem, ale też i z bólu.

    Gdy zajechali na parking przy klinice, Jisung praktycznie wybiegł z samochodu, ze swoim psem na rękach, zostawiając Hyunjina w pojeździe. Ze łzami w oczach wszedł do budynku i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystkie oczy, osób czekających w poczekalni, zwróciły się na niego. A w tym - te Minho, który przerwał rozmowę z panią siedzącą przy ladzie.

— Minho-hyung... — powiedział łamliwym głosem. — Proszę, pomóż mu. — łza poleciała mu po policzku.

    Brunet bez zastanowienia podszedł do Jisunga, objął go ramieniem i zaprowadził do jednego gabinetu. Gdy weszli do środka, Seungmin od razu wstał z krzesła, słysząc piszczącego z bólu psa. Han położył pupila na metalowym stole i lekko się odsunął, robiąc miejsce dla bruneta, który właśnie założył rękawiczki medyczne na swoje dłonie.

— Co się stało? — spytał, zaczynając dotykać psa w różnych miejscach, aby go zbadać.

— Gdy...gdy nie było mnie w domu, Bbama podobno wymiotował, co chwila, a gdy... — pociągnął nosem. — ...gdy już nie miał czym, to po prostu leżał i piszczał. — tłumaczył nerwowo, patrząc się cały czas na swojego pupila z przejęciem.

    Brunet dotknął brzucha psa, który zwykle powinien być miękki, natomiast teraz był twardy jak kamień. Zwierzę na dodatek bardzo się śliniło i piszczało z bólu. Gdy weterynarz usłyszał o wcześniejszych objawach psa, wiedział, co może mu dolegać.

— Jisungie...będzie trzeba przeprowadzić operację i to najszybciej jak się da... — powiedział spokojnie, po czym spojrzał na swojego pomocnika. — Seungmin, możesz, proszę, zawołać mi jednego weterynarza, który jest wolny, aby mi pomógł? — mężczyzna tylko przytaknął i wyszedł z pomieszczenia, a Minho odwrócił się do przerażonego Jisunga, który wyglądał jakby miał się zaraz bardziej rozpłakać.

— Co mu jest, hyung? — spytał, a brunet podszedł do niego i położył mu obie ręce na jego barkach.

— Hej...spokojnie. Bbama ma, tak zwany, skręt żołądka. Trzeba przeprowadzić mu operację, która nie jest jakoś bardzo skomplikowana...Więc nie martw się. Wszystko będzie dobrze. — uśmiechnął się pocieszająco, unosząc blondynowi podbródek dwoma palcami, tak aby na niego spojrzał.

    Jisung spojrzał w oczy Minho, którego wzrok mówił mu, że mówił prawdę. Uśmiechnął się więc lekko, wierząc starszemu, że wszystko będzie dobrze. Brunet, nie mogąc się powstrzymać, przytulił do siebie blondyna. Na początku lekko się zaskoczył, więc stał w bezruchu, ale po chwili wtulił się bardziej w mężczyznę i zaciągnął się jego zapachem, który był mieszanką czarnej herbaty, kardamonu i jałowca z typowym zapachem, który można czuć w każdej klinice weterynaryjnej.

    Stali by tak dłużej, gdyby nie to, że Seungmin wrócił wraz z jakimiś innym weterynarzem. Odkleili się od siebie i w czasie w którym dwaj mężczyźni przygotowywali psa do operacji, Minho wyprowadził Jisunga do poczekalni.

— Zakładam, że pewnie będziesz czekał do końca operacji? — spytał, gdy wyszli z gabinetu, a blondyn pokiwał głową na potwierdzenie.

— Pójdę tylko poinformować Hyunjina, że może jechać do domu...Czeka teraz w samochodzie... — pociągnął znów nosem.

— Oł...Hyunijn cię tu przywiózł? — dopytał, znów czując ukłucie zazdrości.

— Tak...On też do mnie zadzwonił, gdy mnie nie było u niego. Potem przyjechaliśmy tu jak najszybciej się dało. — odpowiedział, bawiąc się nerwowo swoimi palcami.

— Mhm... —mruknął i nagle został zawołany do gabinetu, gdy pies był już gotowy do operacji. — Dobra, Jisungie. Nie martw się. Idź powiadomić Hyunjina, a ja idę tam. Operacja nie powinna trwać jakoś specjalnie długo. — dopowiedział jeszcze i uśmiechnął się pocieszająco.

    Jisung odwzajemnił uśmiech, przytaknął, po czym wyszedł na zewnątrz, aby powiadomić blondyna, o tym co się stało i wysłać go do domu. Stwierdził, że po operacji, tą jedną noc przenocuje u siebie.


    Minho z precyzją chirurga naciął brzuch zwierzęcia, które było po wpływem, tak zwanego, "głupiego Jasia". Drugi weterynarz oraz Seungmin asystowali mu w operacji. Brunet naciął żołądek psa, aby kompletnie opróżnić jego zawartość. Gdy to zrobił, zaszył nacięte miejsce i odwrócił narząd, tak aby był ułożony prawidłowo. W końcu przyszedł czas na trudniejszą część operacji, w której trzeba było przyszyć część żołądka do ściany klatki piersiowej.

— Kurwa. — powiedział głośniej, gdy naciął zbyt mocno tkankę, przez co polało się więcej krwi. — Seungmin, podaj mi ssawkę. — powiedział z wyciągniętą ręką, lecz mężczyzna stał w miejscu. — Seungmin?! — powiedział głośniej, zaczynając bardziej panikować, widząc jak wnętrzności bardziej zalewają się krwią.

    W końcu drugi weterynarz podał ssawkę brunetowi, który od razu zajął się odsysaniem nadmiaru krwi. Nie miał teraz czasu, aby zastanowić się nad zachowaniem jego byłego, więc zapamiętał tylko, aby po operacji z nim porozmawiać. Po kilku minutach, operacja zakończyła się, a Minho odetchnął z ulgą.

    W czasie gdy jego pomocnicy zajęli się sprzątaniem i psem, brunet ściągnął rękawiczki i maseczkę. Wyszedł na poczekalnię, odszukując wzrokiem Jisunga, który siedział na jednym z krzesełek, nerwowo machając nogą i wpatrującego się w jeden punkt na podłodze. Podszedł do niego powoli i przykucnął naprzeciwko niego.

— Hej...Już po wszystkim. Operacja się udała. — uśmiechnął się lekko, a Jisung wypuścił powietrze z płuc, czując ulgę i również się uśmiechnął.

— Dziękuję Ci, Minho-hyung. — powiedział, łapiąc jego ręce w swoje. — Nawet nie wiesz, jak bardzo ci jestem wdzięczny. — spojrzał mu w oczy, a ten się bardziej uśmiechnął.

— Nie ma za co, Jisungie. To moja praca. — wzruszył ramionami, po czym spojrzał na dłonie Jisunga, które lekko gładziły te jego.

— Co nie zmienia faktu, że jestem wdzięczny.

— Jisungie? — zaczął, a blondyn spojrzał na niego z pytaniem w oczach. — Poczekasz na mnie chwilę? Bbama musi zostać na noc w klinice, a ja kończę pracę. Odprowadzę cię do domu, dobrze?

— Dobrze, poczekam. Ale hyung...nie musisz mnie odprowadzać. Co jak nie masz po drodze? Plus ja nie jadę do Hyunjina, tylko wracam do siebie na tę noc.

— Nie martw się o to, Jisungie. Idziesz pieszo? — spytał, a blondyn pokiwał głową potwierdzająco. — To przejdę się z tobą, a potem po prostu wrócę tu po swoją torbę, dokończę papierkową robotę i pojadę do domu.

     Uśmiechnął się jeszcze raz do niego, patrząc mu w oczy, po czym wstał z kucek i skierował się do gabinetu. Jego mina, gdy tylko wszedł do pomieszczenia, od razu zmieniła się z pogodnej na wkurzoną. Gdy zobaczył Seungmina, podszedł do niego od razu i popchnął go lekko jedną ręką.

— Co to miało być, Seungmin?! Gdyby nie pan Yoon, to Bbamie stało by się coś poważniejszego! — krzyczał na niego, nie mogąc opanować emocji, a mężczyzna stojący przed nim, patrzył się gdzieś w bok, unikając kontaktu wzrokowego. — Wytłumaczysz mi to?

— Ja... — westchnął. — Spanikowałem...

— "Spanikowałem"... — powiedział pretensjonalnie. — Weterynarze nie mogą sobie pozwolić na panikę, Seungmin! — podniósł ostatni raz głos, po czym wciągnął głośno powietrze do płuc, aby się uspokoić. — Idź do domu, Seungmin. Po drodze zastanów się, czy aby na pewno chcesz jeszcze być weterynarzem...

    Mężczyzna nic mu nie odpowiedział, tylko westchnął i pokiwał głową na znak, że rozumie, po czym wyszedł z gabinetu. Minho przeszedł z wkurzonego na zawiedzionego. Zanim więc wyszedł do Jisunga, postanowił odczekać chwilę, aby jego emocje opadły. W końcu przybrał na twarz lekki uśmiech i wyszedł do poczekalni. Han, gdy go zobaczył, wstał od razu z krzesła i podszedł do niego nieśmiało.

— Idziemy? Przepraszam, że trochę długo, ale musiałem jeszcze coś zrobić. — wytłumaczył, krótko.

— Spokojnie, Minho-hyung. To nic. Możemy iść.

    Brunet skinął głową do pani za ladą, żegnając się z nią w ten sposób. Obaj wyszli na zewnątrz, gdzie było zimno i ciemno. Szli ramię w ramię w stronę apartamentowca, w którym mieszkał Jisung. Na początku panowała między nimi cisza, aczkolwiek żadnemu z nich nie przeszkadzała. Lecz gdy brunet zauważył, że blondyn idzie ze spuszczoną głową, postanowił się odezwać.

— Hej, Jisungie...Co jest? Przecież już jest po operacji i z Bbamą już jest okej... — gdy to powiedział, Han lekko uniósł głowę, lecz dalej miał zmartwioną minę.

— Wiem...ale... — westchnął ciężko. — Po prostu się zastanawiam, dlaczego ostatnio coś się dzieje Bbamie...Przecież to jest taki słodki i mądry pies, a tylko same złe rzeczy mu się przydarzają.

— Ej, nie martw się. — uśmiechnął się pocieszająco, lekko klepiąc go po barku. — Przecież to też nie jest tak, że to jest twoja wina. Takie rzeczy już się po prostu dzieją.

— A może to właśnie jest moja wina? — kopnął mały kamień, leżący na chodniku. — Może nie dbam o niego wystarczająco dobrze? — spytał bardziej samego siebie niż bruneta.

    Jisung zatrzymał się, a Minho razem z nim. Doszli właśnie pod wejście do budynku, w którym mieszka Han. Brunet stanął naprzeciwko niego i położył mu ręce na barkach.

— Spójrz na mnie. — powiedział, a Jisung powoli uniósł głowę i spojrzał w oczy bruneta. — To nie jest twoja wina w żadnym wypadku, a ty pewnie zajmujesz się Bbamą jak najlepiej się da. Rozumiesz? — spytał, a gdy blondyn przytaknął, Minho uśmiechnął się. — No. A teraz przestań już się tak zamartwiać i idź spać. Rano odbierzesz Bbamę i wszystko będzie w porządku. 

    Jisung też się w końcu lekko uśmiechnął, na co brunet rozczochrał mu trochę włosy i się zaśmiał. Blondyn cieszył się w duchu, że poznał kogoś takiego jak Minho i miał szczerą nadzieję, że mężczyzna pozostanie w jego życiu jak najdłużej. Znali się zaledwie miesiąc, ale obaj czuli się jakby znali się przez kilka lat.

    Minho również był wdzięczny losowi, za to że poznał Jisunga, ale i nie tylko jego. Poznał też jego przyjaciół, którzy okazali się być naprawdę fajnymi ludźmi. Natomiast sam Han sprawiał, że tylko swoją obecnością, poprawiał brunetowi humor. Na dodatek nie myślał już tak bardzo o zerwaniu i w końcu zaczął myśleć, że chyba jest już gotowy na nowy związek.

    Nie wiedząc kiedy zmniejszyli jeszcze bardziej dystans między sobą, spojrzeli sobie w oczy, a ich oddechy przyspieszyły. Obaj przełknęli ślinę, a brunet nachylił się lekko nad blondynem. Z ich ust wydobywała się para, gdyż na zewnątrz było mroźnie, która mieszała się ze sobą. Dzieliło ich dosłownie kilka centymetrów...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top