5 - Kochanie
— Cóż...Nie widzę tu nic innego...także...to nic personalnego. — odpowiedział, łapiąc się teatralnie za serce, a jego kolega zrobił zamach pięścią.
Felix zasłonił głowę rękoma i lekko się skulił, szykując się na uderzenie, lecz ono nie nastało. Gdy otworzył oczy i wziął ręce z twarzy zauważył blondyna, w którym rozpoznał najprawdopodobniej Hyunjina, który trzymał pięść mężczyzny, który chciał go uderzyć. Dlaczego "prawdopodobnie" Hyunjina? Nigdy go nie spotkał osobiście, zawsze tylko słyszał o nim historie, szczególnie od Jisunga.
Blondyn odepchnął trzymaną pięść mężczyzny, po czym stanął obok Felixa. Yongbok wyprostował się, po czym sięgnął dyskretnie do tylnej kieszeni od spodni, w której miał telefon. Trzech zaskoczonych mężczyzn na początku stało jak wrytych.
— Wydaje mi się, że chyba jednak będziesz musiał znaleźć sobie coś innego, na czym będziesz mógł wyładować swoją frustrację. — powiedział z cwaniackim uśmieszkiem Hyunjin.
— Oczywiście...Już nawet znalazłem. — odpowiedział, po czym bez zastanowienia przywalił blondynowi z pięści w twarz.
Zaatakowany, cofnął się lekko, po czym potrząsł głową, gdyż zrobiło mu się ciemno przed oczami. Gdy tamten mężczyzna miał zamiar znów uderzyć blondyna, usłyszeli niski głos Felixa.
— Hej! — wszyscy spojrzeli na niego, a potem na telefon, na którym miał już wybrany numer 112. — Jeśli nie chcecie mieć kłopotów, to radzę wam stąd iść, albo zadzwonię na policję. Ostrzegam, że jest tu też monitoring!
Troje mężczyzn wycofało się lekko, lecz dalej stali w tym samym miejscu. Gdy palec Felixa zbliżał się do zielonej słuchawki, mężczyźni w końcu się posłuchali. Odwrócili się, po czym przeklinając i wyzywając blondynów pod nosem, odeszli w swoją stronę, najprawdopodobniej wracając do klubu. Yongbok odetchnął z ulgą, po czym schował telefon i spojrzał na mężczyznę stojącego obok.
— Nic ci nie jest? — spytał wyższy.
— To raczej ja powinienem zadać to pytanie. To ty w końcu dostałeś w twarz. — Felix podszedł do niego bliżej, po czym przyjrzał się jego twarzy.
— Jest okej. — powiedział, łapiąc się za wargę, z której leciała krew.
— Chodź. — Yongbok złapał go za rękę, po czym pociągnął go do swojej kawiarni. — W podziękowaniu za pomoc przynajmniej cię opatrzę.
Niższy zaprowadził mężczyznę na zaplecze i posadził go na jednym z dwóch krzeseł. Zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu gazika i wody utlenionej. Gdy znalazł oba przedmioty, ustawił krzesło naprzeciw blondyna, po czym na nim usiadł.
— O! Tak w ogóle to, jestem Felix. — uśmiechnął się miło, na co drugi również lekko uniósł kąciki ust.
— Hyunjin. — odpowiedział, a Yongbok w tym czasie, otworzył buteleczkę i nalał trochę płynu na gazik.
— Ooo, czyli dobrze myślałem, że to ty. — powiedział i przybliżył rękę z gazikiem blisko twarzy Hwanga, który zrobił zdziwioną minę.
— Co masz na myśli? — spytał, a Felix przyłożył okład do rany, na co Hyunjin syknął.
— Sorry. — powiedział cicho z australijskim akcentem, zapominając wcześniej ostrzec Hwanga, że może go to zapiec. — Jisung praktycznie codziennie przychodzi do mojej kawiarni i czasami opowiadał mi o tobie i tym jak zawsze wygrywasz każde dance battle oraz jak podbijasz serca wielu osób. — wytłumaczył uważnie i delikatnie oczyszczając ranę.
W tym czasie Hyunjin miał perfekcyjny kąt do dokładniejszego przyjrzenia się twarzy Felixa. Pierwsze, co pomyślał, to to, że chciałby go namalować, albo chociażby narysować ołówkiem. W Yongboku szczególnie spodobały mu się jego piegi oraz duże oczy, które aktualnie były skupione na ranie wyższego. Tak bardzo skupił się na wszystkich detalach twarzy Felixa, że nie zauważył nawet kiedy ten przestał oczyszczać jego ranę oraz brodę z krwi.
— I już. — uśmiechnął się lekko i spojrzał w oczy, wpatrującego się w niego Hyunjina, który wyglądał jakby był w jakimś transie. — Wszystko ok?
— Hmm? — potrząsnął głową i odchrząknął. — Emm...tak, tak.
— W takim razie... — wstał i podszedł do szafki, z której wcześniej wyciągnął przedmioty. — Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Daj mi znać jak będę mógł się jeszcze jakoś odwdzięczyć. — powiedział, po czym odwrócił się do niego, a Hyunjin wstał i podszedł do Felixa.
— W sumie mam pomysł, jak mógłbyś się odwdzięczyć... — powiedział, unosząc jeden kącik ust i podchodząc bliżej niego.
— Co masz na myśli? — lekko się zestresował, więc się wyprostował, myśląc, że mężczyzna być może, chce go wykorzystać.
— Hej, to nie tak... — uśmiechnął się uspokajająco. — Chciałem, po porostu, abyś dał mi swój numer. To tyle. — wyjaśnił, a Felix odetchnął z ulgą.
— Oł... — zaśmiał się nieśmiało. — Okej. Daj telefon.
Hyunjin wyjął urządzenie z kieszeni od jego dżinsowej kurtki i podał go Yongbokowi. Ten wpisał mu się w kontakty, po czym z lekkim uśmiechem oddał mu telefon. Stali tak przez chwilę uśmiechając się do siebie, dopóki Felix nie stwierdził, że to już czas, aby zamknąć kawiarnię.
Lee Minho wszedł właśnie do kliniki weterynaryjnej, aby rozpocząć swoją zmianę. Przywitał się z panią w recepcji skinięciem głowy, po czym udał się do gabinetu, w którym zwykle przyjmuje. W środku był już jego pomocnik, który siedział przy biurku i robił coś na komputerze.
— Cześć. — brunet odezwał się pierwszy, ale ten mu nie odpowiedział, tylko skinął do niego głową.
Lee westchnął, po czym założył fartuch lekarski. Odkąd on i Seungmin zerwali, co wydarzyło się dosłownie kilka dni temu, między nimi panowała dosyć niezręczna, a czasami i napięta, atmosfera. Minho nie chciał, aby tak było przez długi czas, a szczególnie gdy pracują, więc póki nic się nie działo, postanowił coś z tym zrobić.
— Jak się czujesz? — spytał opierając się o jedną z szafek, patrząc na mężczyznę, który oderwał się w końcu od komputera i odwrócił się do niego.
— Dobrze... — odpowiedział, niezbyt przekonywująco, po czym westchnął ciężko. — A ty?
— Też dobrze. — odpowiedział, po czym zapadła niekomfortowa cisza. — Kurwa... — powiedział pod nosem. — Nie, ja tak nie mogę. Serio teraz tak cały czas będzie? — spytał z wyrzutami, prostując się.
— "Tak", czyli jak? — powiedział z kamienną twarzą, najprawdopodobniej chcąc ukryć emocje.
— Że atmosfera będzie cały czas taka niekomfortowa, napięta i nie będziemy ze sobą normalnie rozmawiać? To, że zerwaliśmy wcale nie musi oznaczać, że teraz mamy siebie traktować jak nieznajomi lub wrogowie! — powiedział głośniej, wyrzucając ręce w powietrze.
— Masz rację, hyung. — przyznał, po chwili ciszy, Seungmin, a jego twarz złagodniała. — Możemy po prostu...zostać przyjaciółmi.
— Na pewno? Czyli możemy teraz normalnie porozmawiać?
— Tak. — przytaknął, lecz w oczach miał smutek.
— Okej...W takim razie... — zastanowił się chwilę, co powiedzieć. — Coś sie u ciebie ostatnio działo ciekawego? — spytał, lekko niezręcznie, po czym się odwrócił w poszukiwaniu, sam nie wiedział czego, na szafce.
— Emm... — również się odwrócił, spoglądając na monitor. — Byłem na urodzinach mojej cioci... — odchrząknął. — A u ciebie działo się coś ciekawego?
— Emm...Trenowałem jak zwykle... — odchrząknął i zaczął bawić się paskiem od lekarskiego fartucha, znów się odwracając i opierając o szafkę. — Poznałem też nową osobę na tych treningach...Chociaż w sumie ty też go, tak jakby, poznałeś. — powiedział nagle, a Seungmin odwrócił się do niego i spojrzał na niego z niezrozumieniem.
— Kogo?
— Pamiętasz tego blondyna, który był tu ze swoim psem, który miał zwichniętą rzepkę? Hana Jisunga? — spytał, a czarnowłosy przytaknął powoli. — To okazało się, że on właśnie też tańczy tam gdzie ja. Wczoraj nawet byłem z nim w takiej kawiarni, a potem w klubie w którym występuje... — zaczął coraz bardziej rozwijać historię, nie widząc jak mina Seungmina smutnieje, gdyż patrzył się na ścianę naprzeciwko. — Poznałem też jego przyjaciół i nawet wygrałem dance battle. — powiedział uśmiechając się, przywołując w głowie miłe chwile.
— Mhm...Gratuluję. — odchrząknął, po czym znów zajął się robieniem czegoś na komputerze.
Minho, dopiero teraz, zauważając reakcję mężczyzny zdał sobie sprawę, że najprawdopodobniej to, co powiedział mogło zaboleć Seungmina. W końcu niedawno zerwali, a on mówi mu, że już poznał jakieś nowe osoby.
— Seungmin... — zaczął, sam nie do końca wiedząc, co chce powiedzieć.
— Nie, Minho-hyung. Ja...rozumiem. Nie jesteśmy już razem, więc rozumiem, że poznajesz nowe osoby. Ale... — spuścił głowę i zaczął się bawić swoimi palcami. — Myślisz, że zerwanie było dobrą decyzją? — spytał z słyszalnym smutkiem w głosie, ale również i małą nadzieją.
— Myślę, że gdyby taka nie była, to byśmy byli dalej razem. — podszedł nagle do niego, kucnął przy nim i obrócił krzesłem tak, że czarnowłosy był twarzą do bruneta. — Posłuchaj... — westchnął, a Seungmin w końcu spojrzał na niego. — Ja...dalej cię kocham, ale po prostu, już nie w...TEN sposób.
— Mhm... — czarnowłosy zacisnął usta w cienką linię i pokiwał lekko głową, starając się unikać kontaktu wzrokowego z brunetem. — Cóż, ja sądzę że...
Nie było mu dane dokończyć, tego co chciał powiedzieć gdyż do gabinetu weszła jakaś osoba z głośno miałczącym, białym kotem. Minho wstał z kucek, otrzepał się z niewidocznego kurzu i z miłym uśmiechem pokierował długowłosą do metalowego stolika, na którym miała postawić zwierzę. Seungmin tylko westchnął ciężko, po czym wstał aby móc asystować brunetowi.
Jisung stresował się lekko, ale jednocześnie był podekscytowany. Właśnie zmierzał na pierwszy wspólny trening z Minho, bez innych ludzi. Uśmiech mu nie schodził z twarzy, wiedząc że będzie mógł spędzić więcej czasu z brunetem, a na dodatek nauczyć się choreografii od tak dobrego tancerza, jakim był Minho.
Wszedł do jeszcze pustej sali i jak zawsze zostawił swoją torbę na ławce. Nie wiedząc zbytnio, co ze sobą zrobić, zaczął się rozciągać. Zrobiło mu się od razu cieplej, więc postanowił zdjąć bluzę. Akurat gdy ją ściągał do pomieszczenia wszedł Minho.
— Wiedziałem, że jestem hot, ale że aż tak, że się musisz rozbierać... — zaśmiał się lekko, patrząc na lekko zawstydzonego Jisunga. — Gotowy? —spytał, kładąc swoją torbę obok tej blondyna.
— Tak. — przytaknął ochoczo.
Po godzinie z małymi przerwami mężczyźni postanowili usiąść, na dłuższą chwilę, na ławce. Obaj napili się wody, śmiejąc się lekko pod nosem, że wykonali te same ruchy w tym samym czasie. Minho wyciągnął telefon z torby, sprawdzając coś na nim, po czym wstał i odłożył go na ławkę.
— Zaraz przyjdę, skoczę tylko do łazienki. — powiedział uśmiechając się lekko, a Jisung skinął głową.
Sam wyjął swój telefon, aby przejrzeć media społecznościowe, gdy kątem oka zobaczył, że ekran w telefonie Minho, podświetlił się, Han mimowolnie spojrzał w jego stronę. Tam zobaczył tapetę z najprawdopodobniej kotami bruneta oraz wiadomość od Seungmina. Gdy zobaczył jej treść, która mówiła: "Kochanie...", poczuł lekkie ukłucie w okolicy serca.
Mina mu posmutniała, a humor pogorszył. Przypomniał sobie, że Seungmin to współpracownik Minho, który nie był zbyt miły dla niego. Jisung zaczął się zastanawiać, co ma zrobić. Myślał, że brunet ma chłopaka, a nie chciał zarywać do zajętej osoby. Szkoda tylko, że nie zauważył reszty wiadomości, które mówiły: "Czy możemy do siebie wrócić?" i "Albo chociaż porozmawiać jeszcze raz o tym na spokojnie?"
Han bawił się swoim telefonem, zastanawiając się, co powiedzieć. Postanowił, że nie chce przebywać na razie w pobliżu Minho, gdyż bał się, że jak tak dalej pójdzie, to już kompletnie przepadnie i skończy ze złamanym sercem wiedząc, że tamten nie odwzajemni jego uczuć, gdyż już kogoś ma.
Nagle do sali wrócił Minho z lekkim uśmiechem na twarzy. Lecz gdy zobaczył, że mina Jisunga zrzedła, zrobił zdziwioną minę. Wziął telefon z ławki i schował do torby, nie patrząc nawet na nowe wiadomości i usiadł obok Hana, przyglądając się mu.
— Coś się stało? Czemu masz smutną minę? — spytał, a blondyn nagle uśmiechnął się sztucznie, zachowując się jakby został wyrwany z transu.
— Hmm? Nie, nie...Wszystko ok, hyung. Przypomniałem sobie tylko, że miałem porozmawiać z...Changbinem, tak z Changbinem i z...Chrisem o czymś ważnym, przed pracą i...i ten.. — mówił w zakłopotaniu. — ...muszę się już zbierać. — nagle wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy w pośpiechu.
— Okej? — powiedział niepewnie, dalej patrząc na chłopaka ze zdziwioną miną, zastanawiając się, dlaczego nagle zaczął się dziwnie zachowywać.
— Przepraszam. Wiem, że mieliśmy jeszcze dłużej poćwiczyć, ale...
— Spokojnie, Jisungie. — uśmiechnął się lekko. — Rozumiem i nic się nie stało, nie musisz przepraszać.
— Okej, to... — założył torbę na ramię i podszedł szybko do drzwi. — Do zobaczenia. —powiedział, nie patrząc na bruneta i wyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top