4 - Dance Battle
Jisung wszedł do klubu lekko zestresowany. Za nim szedł zaciekawiony Minho, który rozglądał się wszędzie, oglądając wystrój pomieszczeń, przez które przechodzili. Han chciał poznać bruneta z Christopherem oraz Changbinem, aby podczas jego występu, Lee nie siedział sam. Przeszedł więc do szatni, gdzie obaj mogli zostawić też swoje torby. Akurat gdy zostawili swoje rzeczy na krzesłach, do pomieszczenia wszedł, jak zawsze, Chris.
— Oł... — zrobił lekko zaskoczoną minę. — Nie wiedziałem, że mamy tutaj gościa.
— Em...Chan. Poznaj Lee Minho, on również tańczy dla TXT. Hyung, poznaj Christophera Banga, właściciela klubu i mojego przyjaciela. — mężczyźni skinęli do siebie głowami i lekko się uśmiechnęli.
— Miło mi.
— Mi również.
— Chciałem was poznać, aby Minho miał towarzystwo, gdy będę występować. Mam nadzieję, że to nie problem, Chan-hyung. — powiedział lekko nerwowo.
— No problem, mate. — odpowiedział z australijskim akcentem. — A propos twojego występu, to nie sądzisz, że powinieneś już wchodzić na scenę? — spojrzał na niego wymownym wzrokiem, a Jisung spojrzał na zegarek na ręce.
— Faktycznie! — zerwał się nagle i wybiegł z pomieszczenia, lecz po chwili wyłonił się jeszcze zza winkla. — Chan...Tylko proszę, nie mów żadnych embarrassing historii o mnie, okej?
— Tego nie mogę obiecać. — wzruszył ramionami, a Jisungowi tylko zrzedła mina, po czym postanowił w końcu pójść na scenę.
Jisung kończył śpiewać już swoją drugą piosenkę. Podczas swojego występu patrzył, prawie że cały czas, na stolik, przy którym siedział Minho wraz z Chiristopherem i do którego po pierwszej piosence, dołączył też Changbin. Widział jak o czymś rozmawiają, a potem się śmieją, przez co Han miał wrażenie, że to właśnie z niego mają ubaw. Postanowił jednak się tym nie przejmować i śpiewać dalej.
Tymczasem Minho, Chris i Changbin rozmawiali na różne tematy. Mimo, że rozmawiali dosłownie kilka minut, coś między nimi kliknęło, przez co rozmawiali bardzo swobodnie i tak, jakby znali się o wiele dłużej. Poznawali siebie, żartowali i przy okazji sączyli powoli swoje drinki. Każdy zamówił sobie tylko po jednym, gdyż żaden nie chciał być tego wieczoru pijany.
— A więc w wolnym czasie, gdy nie pomagasz zwierzętom, tańczysz? — spytał Chris.
— Dokładnie. — odpowiedział pewnie.
— A twierdzisz, że jesteś w tym dobry, hyung? — dopytał Changbin.
— Myślę, że tak. Lubię nawet wymyślać swoje własne choreografie.
— Hmm...Chan-hyung...myślisz o tym samym, co ja? — zrobił skupioną minę, przyglądając się Minho.
— Dokładnie tak...Minho, co powiesz na dance battle? — spytał unosząc jedna brew i uśmiechając się.
— Pojedynek taneczny? — przetłumaczył sobie z angielskiego. — Z kim? Z którymś z was? — musiał przyznać, że zaciekawiła go ta propozycja.
— Nie, nie. Mamy tutaj takiego jednego, co zawsze te pojedynki wygrywa. A wiesz...skoro mówisz, że jesteś dobry...to może byś go pokonał? Może wtedy przestał by tak kozaczyć. — wyjaśnił Changbin. — No chyba, że się boisz, hyung.
— Nie. Nie boję się. Chętnie z nim zawalczę. — odpowiedział, uśmiechając się pewnie.
— Okey, then! — Chris klasnął w dłonie. — Idę go poszukać, w takim razie. — powiedział zadowolony, po czym wstał i udał się na poszukiwania blondyna.
Gdy Chan znalazł Hyunjina, podrywającego jakąś kobietę, podszedł do niego od razu, nie przejmując się tym, że mężczyzna jest właśnie w trakcie rozmowy. Gdy powiedział mu o nowym przeciwniku, pożegnał się szybko z dziewczyną i od razu ruszył na środek parkietu. Changbin wtedy przyprowadził tam Minho, którego przedstawił Hwangowi.
To wszystko ze sceny oglądał Jisung. Kompletnie nie wiedział, co się dzieje, więc postanowił zrobić sobie przerwę i się dowiedzieć. Gdy skończył śpiewać, puścił muzykę z laptopa, po czym szybkim krokiem udał się na środek parkietu. Stanął pomiędzy Changbinem i Chrisem i wsłuchał się, w to co mówią mężczyźni.
— Życzę, w takim razie, powodzenia. Aczkolwiek nie sądzę, że wygrasz. — rzekł Hyunjin z cwaniackim uśmieszkiem.
— Żebyś się nie zdziwił. — Minho również uśmiechnął się cwaniacko, po czym mężczyźni uścisnęli sobie dłonie.
Odwrócili się do siebie plecami i przeszli parę kroków w swoje strony. Tymczasem Chris poszedł na scenę, aby zmienić piosenkę, przy okazji każąc ludziom zrobić miejsce na środku. Brunet i blondyn odwrócili się znowu twarzami do siebie, a w ich oczach można było zauważyć determinację do wygranej.
Jisung stanął w dogodnym miejscu, aby oglądać walkę. Nie wiedział czemu, ale lekko się stresował, ale jednocześnie był bardzo podekscytowany wyniku. Co prawda nie było żadnej nagrody rzeczowej, ale walczyli o nie utracenie swojej dumy.
Pojedynek trwał dłużej niż wszystkie inne. Obaj mężczyźni dawali z siebie wszystko, a tłum był zaangażowany jak nigdy dotąd. Stali bywalcy pierwszy raz zobaczyli, kogoś równego, lub nawet lepszego od Hyunjina. Nawet Jisung, Changbin i Chan kibicowali bardziej Minho niż swojemu przyjacielowi od lat.
W końcu pojedynek taneczny zakończył się. Christopher wziął mikrofon w rękę i przyciszył muzykę. Podszedł na środek stając między ciężko oddychającymi mężczyznami. Gdy spytał publiczność o to, kto powinien wygrać, u obu mężczyzn można było usłyszeć donośne krzyki i oklaski. Aczkolwiek na jednego z nich, tłum zagłosował troszkę głośniej.
— A zwycięzcą jest... — ucichł na chwilę, aby wywołać atmosferę niepewności. — LEE MINHO! — krzyknął jak najgłośniej się da, podnosząc rękę bruneta.
W klubie rozległy się oklaski i wiwaty, na które Minho się uśmiechnął. W końcu gdy wszyscy ludzie się rozeszli, cała piątka poszła do stolika, przy którym wcześniej siedzieli tylko Chanbin, Chris i Minho. Brunet opadł zmęczony na kanapę, a na przeciwko niego, to samo zrobił blondyn. Pozostała trójka natomiast miała niezłą pociechę z przegranej ich przyjaciela.
— No i co? Niepokonany Hyunjinie? — Jisung podszedł do niego i przybliżył twarz do jego.
— Skarbie...nie mów do mnie teraz. — odpowiedział kładąc wierzch dłoni na swoje czoło i przymykając oczy. — Moja duma cierpi...
Jisung tylko się zaśmiał, po czym usiadł obok Minho. Powiedział mu, że był świetny, na co ten tylko uśmiechnął się szerzej, dalej będąc lekko zmęczonym. Po ochłonięciu zaczęli rozmawiać, dalej poznając siebie. Pod koniec Lee musiał przyznać, że cieszył się że przyjął propozycję pójścia do kawiarni i do klubu razem z Jisungiem, gdyż poznał naprawdę w porządku osoby.
Felix kończył już ostatnie prace w kawiarni. Po posprzątaniu kuchni, zostało mu już tylko wyniesienie śmieci. Wziął więc dwa duże worki w ręce, po czym wyszedł na zewnątrz bocznymi drzwiami. Ta alejka była jedynym miejscem, które oddzielało kawiarnię i klub Christophera.
Gdy Yongbok wyszedł zauważył trójkę ludzi, rozmawiających o czymś i palących papierosy. Nie zwrócił na nich zbytnio uwagi, tylko odwrócił się do nich plecami i podszedł do ogromnego śmietnika. Jako, że był już pełny, zostawił worki przy nim. Blondyn otrzepał ręce, po czym się odwrócił z zamiarem wrócenia do środka. Nagle lecz wpadł na kogoś, przez co lekko się przestraszył. Gdy zobaczył, że jest to tamta trójka mężczyzn, cofnął się o parę kroków.
— Witaj...twinkie. — powiedział najwyższy z nich. — Wiesz, że to dosyć niebezpieczne, być w takim miejscu o tej porze? — uśmiechnął się cwaniacko.
— Panowie...spokojnie. — mówił cicho, gdy mężczyźni zaczęli się do niego coraz bardziej zbliżać.
— Nie, bo widzisz...Ja jestem spokojny. —wskazał na siebie, po czym na swojego kolegę po prawej. — On również. Aczkolwiek on... — wskazał na kolegę po lewej. — Jest strasznie sfrustrowany. — westchnął teatralnie. — Więc wiesz...przydałoby się, aby miał na czym wyładować swoją frustrację, nieprawdaż? — uśmiechnął się, pokazując zęby.
— F-fakt...lecz nie musi wyładowywać frustracji n-na człowieku. — Felix uśmiechnął się, lecz w jego oczach można było zobaczyć przerażenie.
Wszyscy trzej byli od blondyna wyżsi co najmniej o głowę, oraz byli lepiej zbudowani od niego. I mimo, że Yongbok trenował przez wiele lat taekwondo, to wiedział że nie ma szans przeciwko trzem mężczyznom. Szczególnie, gdy ostatni raz kiedy był na zajęciach tej sztuki walki, był kilka lat temu, więc trochę już wyszedł z wprawy.
— Cóż...Nie widzę tu nic innego...także...to nic personalnego. — odpowiedział, łapiąc się za serce, a jego kolega zrobił zamach pięścią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top