22 - Randki, randeczki
Gdy cała ósemka była już spakowana, włożyli swoje walizki do samochodów. Z westchnięciem ostatni raz spojrzeli na dom i jezioro, po czym wsiedli do pojazdów. Tym razem Jisung, Minho, Felix i Hyunjin uparli się, że chcą jechać tą czwórką w tym samym samochodzie, więc reszcie pozostało na to przystać.
Minho więc był kierowcą, obok którego siedział Jisung, a na tylnych siedzeniach dwoje blondynów. Czekało ich kilka godzin jazdy, więc aby być rozbudzonym, puszczali na cały głos różne piosenki, do których śpiewali, prawie że przez całą drogę. Brunet najpierw odwiózł parę siedzącą za nim, a następnie swojego chłopaka. Gdy się więc zatrzymali pod jego blokiem, spojrzeli jeszcze na siebie z uśmiechem.
— Jisungie, weź w sobotę wolne. — powiedział, łapiąc go za dłoń obiema rękoma.
— Czemu? — spojrzał na niego z zaciekawieniem.
— Bo zabieram Cię na prawie całodniową randkę, więc będziesz tego potrzebował. — uśmiechnął się uroczo, a blondyn się podekscytował.
— Tak? A gdzie? — zaczął lekko skakać na siedząco, już nie mogąc się doczekać soboty.
— Aaa...Nie powiem. Niespodzianka. — uśmiechnął się tajemniczo. — Zaufaj mi, nie pożałujesz.
— Hmm...No dobra, nie będę dociekać. I ufam Ci, hyung. — zapewnił, po czym westchnął. — Ehh...Wypadałoby się już zbierać.
— Pomóc ci z walizką?
— Dam sobie radę, hyung. — uśmiechnął się do niego miło.
Obaj nachylili się do siebie, a ich usta złączyły się w krótkim lecz słodkim pocałunku. Po chwili oderwali się od siebie, uśmiechając się i Jisung wysiadł z samochodu. Wyciągnął walizkę z bagażnika i pomachał Minho na pożegnanie. Gdy odmachał blondynowi, odjechał w stronę swojego mieszkania.
Parę dni po powrocie, Hyunjin postanowił zaprosić, na ich pierwszą randkę, Felixa. Mimo, że zwykle nie gotował, to specjalnie na tą okazję znalazł przepis w Internecie na dobrą, ale łatwą do przygotowania kolację dla dwojga. Zaplanował ich cały wieczór, a jako że sądził, że zwykła kolacja jest za nudna, to przygotował również przekąski na maraton filmowy. Akurat gdy kończył robić kolację, usłyszał dzwonek od drzwi. Z uśmiechem na twarzy powoli podbiegł do drzwi i je otworzył na oścież.
— Czeeeść. — Felix rzucił się wręcz na niego, oplatając swoje ręce wokół szyi Hyunjina i się na nim wieszając.
— Cześć. — odpowiedział i łapiąc go w talii, złożył na jego ustach krótki pocałunek. — Mam nadzieję, że jesteś głodny. Właśnie skończyłem robić kolację.
— I'm starving.
Hwang zaprowadził Yongboka do salonu. Felix usiadł na kanapie, tak jak mu doradził wyższy i zaczął się rozglądać po mieszkaniu, podziwiając je. Hyunjin w tym czasie poszedł po dwa talerze z jeszcze ciepłym jedzeniem. Po chwili wrócił do salonu i położył dania na stoliku kawowym, a Yongbok uśmiechnął się na ten widok.
— Wow...Czyli mówisz, że sam zrobiłeś makaron z krewetkami? — dopytał, a Hyunjin tylko wzruszył ramionami, uśmiechając się nieśmiało. — Jestem pod wrażeniem.
— Nie będę dziękować, bo jeszcze nie spróbowałeś. — zaśmiał się. — Uwaga, pierwszy raz to robiłem, ale podążałem za przepisem, więc mam nadzieję, że będzie jadalne.
— Zobaczmy, w takim razie. — Felix wziął pałeczki do rąk i pierwsze co spróbował, to krewetki, a Hwang w tym czasie obserwował jego reakcje. — Mm. — mruknął z zadowolenia. — Są wręcz idealne. — powiedział z uśmiechem, a Hyunjin odetchnął z ulgą.
— To dobrze. Już się bałem, że może za długo je gotowałem.
I tak oto obaj zajęli się jedzeniem kolacji, przy okazji rozmawiając i znów wspominając ich pamiętną wycieczkę, która zakończyła się kilka dni temu. W końcu tematy zeszły też na takie, dzięki którym mogli się bardziej poznać.
— Ej, a powiesz mi, co jest za tymi zakluczonymi drzwiami, o których Jisung opowiadał? — spytał z małą nadzieją i uroczym uśmiechem, aby go przekonać.
— Hmm...Okej...Tobie mogę pokazać. — odpowiedział po chwili namysłu, po czym wstał i wyciągnął rękę w stronę Felixa.
— Naprawdę? — złapał niepewnie za jego dłoń i podniósł się powoli z kanapy. — To teraz się trochę boję.
— Dlaczego? — spytał, prowadząc go za sobą za rękę.
— Bo Jisung powiedział, że myśli, że to sex room i że jesteś koreańskim Greyem. — odpowiedział, a Hwang złapał się za nasadę nosa wolną ręką i przymknął lekko oczy w zrezygnowaniu.
— Ehh...Jak coś, to nie jestem koreańskim Greyem... — stanęli przed drzwiami. — ...a ten pokój, to nie sex room. — Hyunjin przekręcił klucz w drzwiach, po czym je otworzył na oścież.
Przepuścił w nich Felixa, który powoli wszedł do pomieszczenia. Hwang zapalił światło i ich oczom ukazał się dosyć przestronny pokój, z zasłoniętymi oknami. Wszędzie na ścianach znajdywały się rysunki i malowidła różnych przedmiotów, krajobrazów i ludzi. Najwięcej jednak było obrazów z kwiatami. Przy biurku znajdowała się sztaluga, na której było płótno z zaczętym malowidłem, a przy niej krzesełko. Przy ścianie naprzeciwko znajdowało się specjalne biurko do projektowania wnętrz lub domów, a na nim znajdowały się wszystkie potrzebne przybory.
— Woow...Znaczy...wiedziałem, że umiesz rysować, ale...Wow. I'm speechless. — Felix stanął pośrodku pomieszczenia i z otwartą szeroko buzią obracał się powoli dookoła swojej osi, podziwiając wszystkie prace Hyunjina.
— Mówiłem, że nie jestem koreańskim Greyem. — zaśmiał się lekko.
Felix podszedł do biurka od projektowania i przyjrzał się zaczętemu projektowi jakiegoś wnętrza. Obok mebla, zauważył kilka skończonych projektów, więc zaczął je przeglądać, zachwycając sie każdym. Hyunjin tylko obserwował reakcje Yongboka, ciesząc się w środku jak dziecko, będą jednocześnie dumnym z siebie i swoich prac.
— Czyli tym się zajmujesz? Projektowaniem wnętrz, malowaniem i rysowaniem? W taki sposób zarabiasz? — zadawał pytania, chcąc wiedzieć jak najwięcej, a oczy mu się świeciły z zachwycenia.
— Dokładnie tak. I ze wszystkich osób, które znam, oprócz moich rodziców, tylko ty teraz to wiesz. — powiedział, po czym podszedł do niego i przytulił go od tyłu, kładąc brodę na jego ramię, gdy ten dalej przeglądał jego rysunki.
— Czuję się, w takim razie, zaszczycony. — uśmiechnął się lekko. — Dogadałbyś się z moją mamą. Ona też jest projektantką wnętrz.
— Serio? — spytał, a ten pokiwał głową na tak. — To będziesz musiał mnie z nią zapoznać. — powiedział, składając szybki pocałunek na szyi Felixa, na co ten lekko się zaśmiał, gdyż go to załaskotało.
— Zapoznam. — odwrócił się do niego przodem i położył swoje ręce na jego barkach, a ten złapał go w talii, przyciągając go lekko do siebie.
— Co powiesz na maraton filmowy? — spytał, uśmiechając się lekko.
— Świetny pomysł. — odpowiedział.
Zanim jednak wrócili do salonu, ich usta złączyły się w miękkim pocałunku. Obaj czuli szczęście i niewyjaśnione ciepło w środku, które jednak im nie przeszkadzało. Cieszyli się, że mają siebie, a myśl, że jeszcze wiele przed nimi sprawiała, że nie mogli się doczekać każdej następnej chwili spędzonej razem.
Minho czekał w swoim samochodzie, czekając na Jisunga, który właśnie mu napisał, że już wychodzi. Po minucie na miejscu pasażera usiadł blondyn, którzy szczerzył się od ucha do ucha. Pocałowali się krótko na przywitanie, a brunet odpalił silnik i ruszył z parkingu.
— Jesteś gotowy?
— Tak. Nie. Tak. Nie. Nie wiem. — mówił szybko, a Minho się lekko zaśmiał. — Hyung, jak mam być gotowy, jak nawet nie wiem na co i gdzie jedziemy? Jestem gotowy?
— Wydaję mi się, że tak.
Minho złapał jedną ręką za rękę Jisunga i położył ją sobie na udzie. Na początku blondyn był lekko zaskoczony tym ruchem i się spiął, lecz po chwili jednak się wyluzował, gdy brunet zaczął gładzić jego dłoń i bawić się jego palcami. Przez całą drogę, Han wpatrywał się w Lee jak w obrazek, podziwiając jego urodę oraz myśląc nad tym, jakie to szczęście on ma, że jest z kimś takim jak Minho. Mimo, że minął jakiś tydzień, dalej lekko nie wierzył w to, że oni naprawdę są razem i że to nie jest jego sen, albo wytwory jego wyobraźni.
— Mam coś na twarzy? — spytał, widząc że blondyn cały czas się na niego patrzy.
— Przystojność. — odpowiedział bez chwili namysłu, a gdy zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos, zarumienił się i odwrócił wzrok.
— Aj, Jisungie. Ale, że ty sam siebie zawstydzasz...Myślałem, że to moja robota. — zaśmiał się lekko, zerkając na Jisunga, po czym wrócił do obserwowania drogi.
Po kilku minutach w końcu zajechali na parking przy teatrze. Gdy wsiedli i zaczęli iść w stronę budynku, Jisung zrobił zdziwioną minę. Nie pytał jednak o nic, tylko dał się poprowadzić Minho. Gdy weszli do środka, pierwsze co im się ukazało, to plakat z musicalem pod tytułem "Death Note", a widząc to Hanowi od razu zaświeciły się oczy z podekscytowania.
— Chwila, czy my...?
— Dokładnie tak, Jisungie. Oto twój bilet. — podał mu papierek, a ten patrzył z niedowierzaniem raz na niego, a raz na bruneta.
— Czy...em...czy...Czy ty mi znowu czytałeś w myślach, hyung? — zacinał się, a Minho spojrzał na niego z niezrozumieniem.
— Co masz na myśli?
— Chciałem iść na ten musical od kiedy pamiętam, ale nigdy nie miałem czasu, aby na niego pójść, a po jakimś czasie o nim zapomniałem!
— Hmm...Czyli ta randka będzie jednak jeszcze lepsza niż sobie wyobrażałem, że będzie. — zaśmiał się lekko.
Po chwili, łapiąc się za ręce weszli na sale i usiedli na swoich siedzeniach. Minho zajął im miejsca tak, że bardzo dobrze widzieli scenę. Mimo, że cały musical ze sobą nie rozmawiali, to i tak cieszyli się, że spędzają ten czas razem. W trakcie, brunet często zerkał na Jisunga i widząc, jak bardzo mu się podoba ten zaledwie początek randki, był z siebie dumny.
Gdy musical się skończył i wyszli z sali, Jisung rzucił się na Minho, ściskając go mocno i dziękując mu za zabranie go na ten spektakl. Przez ten czas całkiem zgłodnieli, więc stwierdzili, że pójdą na spacer i znajdą jakieś dobre uliczne jedzenie. Szli więc chodnikiem, trzymając się za ręce i rozmawiając o dopiero co obejrzanym musicalu, dzieląc się swoimi opiniami.
— To było naprawdę świetne. Te piosenki i ich wykonanie było wręcz idealne. A przy niektórych tak się poryczałem... — westchnął marzycielsko Han.
— Tak, zgadzam się. Ale ja próbowałem się jednak powstrzymać od płaczu i zająłem się podawaniem Tobie chusteczek. — zaśmiał się lekko i wbił palec w bok blondyna i ten również się zaśmiał.
— O, zjedzmy kimbap! — wskazał palcem na budkę, w której podawali różnego rodzaju jedzenie.
— Tym razem to ty mi czytasz w myślach, Jisungie.
Gdy zamówili jedzenie, usiedli przy jednym ze stolików blisko budki. Jedli szybko, gdyż zaczęło się robić coraz ciemniej, co było równoznaczne z obniżeniem temperatury. Gdy skończyli, nie chcąc jeszcze kończyć tej randki, poszli na spacer do pobliskiego parku. Cały ten czas trzymali się za ręce, z tym że znajdywały się one w kieszeni Minho.
— Hyung?
— Hmm? — spojrzał na niego, zwalniając tempa.
— To była najlepsza pierwsza randka, na której byłem. — uśmiechnął się do niego uroczo, co ten odwzajemnił.
— To w takim razie, cieszę się bardzo, że ci się podobała. Muszę przyznać, że to też była najlepsza pierwsza randka, na jakiej byłem, więc nie ukrywam - jestem z siebie dumny. — zaśmiał się lekko. — Chociaż...wiesz, co mi się bardziej spodobało?
— Co? — spojrzał na niego ciekawsko, a ten stanął w miejscu i przybliżył się do jego ucha.
— Ty. — szepnął, po czym odsunął się, chcąc zobaczyć reakcję Jisunga.
— Minho-hyung! — zrobił obrażoną minę, czując jak się rumieni, tylko że nie od zimna, a od zawstydzenia sie.
— No co? Musiałem odzyskać swoją robotę. — zaśmiał się.
Brunet złapał blondyna w talii i przybliżył go bardziej do siebie. Jisung poprawił czapkę Minho, po czym ułożył swoje dłonie na jego policzkach. Mężczyźni spojrzeli sobie w oczy, uśmiechając się lekko do siebie. Obaj czuli szczęście i wewnętrzne ciepło, widząc jak ten drugi patrzy się wzrokiem wypełnionym miłością. W końcu jednak ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku, zwieńczającym tę randkę.
— Kocham Cię, Jisungie. — powiedział, patrząc mu głęboko w oczy, gdy ich usta się rozłączyły.
— A ja kocham Ciebie, Minho-hyung. — odpowiedział, opierając swoje czoło o czoło bruneta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top