14 - Zostaniesz moim chłopakiem?

...3...2...1...

    Nagle na Hyunjina rzucił się Changbin, przez co mężczyźni upadli z hukiem na podłogę, a razem z nimi ich kieliszki z szampanem, których delikatne szkło rozbiło się na milion kawałeczków. Minho i Jisung aż odskoczyli od siebie, po czym spojrzeli na zaistniałą sytuację z szokiem. Zanim doszło do jakichkolwiek rękoczynów Chris i Han odłożyli swoje kieliszki i podbiegli do mężczyzn, aby ich od siebie odciągnąć.

— Czy ciebie do reszty pojebało?! — krzyknął na czarnowłosego, Hyunijn, który tak jak on siedział na podłodze i zapadła chwila ciszy, w której było słychać tylko fajerwerki obwieszczające Nowy Rok.

    Chris przytrzymywał Changbina, a Jisung Hyunjina, który złapał się jedną ręką za swój bark, który zaczął go boleć, przez upadek. Felix stał niedaleko, z skonfundowaną miną, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Obok niego stanął Jeongin, który miał podobną minę do Yongboka. Minho natomiast stał niedaleko, będąc w razie czego, gotowym wkroczyć do akcji.

— Naprawdę jesteś aż tak zazdrosny o Felixa, że się musiałeś na mnie rzucić?! — wstał nagle, chcąc podejść do Changbina, lecz nie udało mu się to, gdyż Jisung przytrzymywał go za ramiona.

— Ja...Po prostu uważam, że Felix zasługuje na kogoś znacznie lepszego niż ty! — również wstał, dalej będąc trzymanym przez Banga.

— Co?! I że niby na Ciebie!? — próbował się znów wyrwać, ale nic mu to nie dawało.

— No, to by była sto razy lepsza opcja!

— Cóż, too bad! Felix woli mnie, a ty mógłbyś już dawno odpuścić, skoro nic nie robiłeś w jego kierunku, pizdo!

— O ty kurwo! — mężczyźni znów zaczęli się wyrywać w swoje strony.

— Hej, hej hej! Spokój! — krzyknął Yongbok, a mężczyźni lekko się uspokoili, a wszyscy spojrzeli na niego. — Czy ja dobrze rozumiem? Wy o mnie...walczyliście? — spytał, lecz nic odpowiedzieli, więc potraktował to jako potwierdzenie. — Wow...Zawiodłem się na was. Ja nie jestem, kurwa, jakąś rzeczą albo zabawką, o którą trzeba się bić! Kto wam dał prawo decydować za mnie, który z was jest dla mnie lepszy?! — gdy czuł, że zbierają mu sie łzy w oczach, prychnął po czym skierował się do wyjścia z mieszkania, odkładając swój kieliszek na stolik.

— Felix! — krzyknął za nim Hyunijn, lecz ten nawet się nie odwrócił, tylko wyszedł trzaskając drzwiami.

— Pójdę z nim porozmawiać. — powiedział Jeongin i szybkim krokiem wyszedł z mieszkania, po drodze odkładając swój kieliszek z szampanem.

— Jisungie... — powiedział cicho Minho, ciągnąc go lekko za rękaw koszulki, a ten puścił już spokojnego Hwanga i odwrócił się do bruneta. — Ja...będę się już zbierał. — uśmiechnął się lekko i niezręcznie, gdyż czuł jakby nie powinien się tu właśnie znajdować.

— Okej...Ja i Chris i tak musimy porozmawiać z tymi debilami, aby przemówić im do rozsądku. — westchnął, po czym lekko się uśmiechając, wyciągnął ręce w jego stronę. — Do poniedziałku?

— Do poniedziałku. — przytulili się na pożegnanie, po czym Minho zabrał swoje rzeczy, pożegnał się szybko ze wszystkimi krótko i wyszedł.

— Dobra. A teraz wy... — Chris wskazał na Hyunjina i Changbina. — ...sio na kanapę. Musimy porozmawiać.

    Hwang i Seo usiedli na dwóch końcach kanapy, nawet na siebie nie patrząc. Chris i Jisung odsunęli wszelkie miski i inne rzeczy ze stolika, po czym na nim usiedli naprzeciwko mężczyzn. Wyglądali tak, jakby dzieci właśnie dostawały opieprz od swoich rodziców i w sumie, trochę tak było.

— Dobra...to zacznijmy od początku. Changbin. Przemoc nie jest rozwiązaniem problemów. Hyunijn. Wyzywanie również nie jest. 

— Ale on też...

— Cii...Teraz ja mówię. Zrobimy tak...najpierw przeprosicie siebie nawzajem i porozmawiacie na spokojnie. Potem przeprosicie Felixa, bo surprise, surprise...Felix ma rację. On nie jest rzeczą, jest człowiekiem z uczuciami i tak jak już tobie mówiłem, Changbin, nie siedzicie mu w głowie. On sam jest w stanie stwierdzić, co jest dla niego najlepsze. Rozumiemy się? — mężczyźni tylko przytaknęli, ciężko wzdychając. — W trakcie kiedy będę sprzątać, to co narozrabialiście, macie porozmawiać, a ty Jisungie, bądź w razie czego mediatorem.

    Chris wstał i poszedł po odpowiednie rzeczy, aby posprzątać kawałki szkła oraz umyć klejącą się podłogę od wylanego szampana. Między mężczyznami natomiast dalej trwała cisza i obaj siedzieli z założonymi rękoma, patrząc się w kompletnie dwie inne strony. W końcu Changbin odwrócił głowę w stronę Hwanga.

— Hyunjin? — zaczął, a ten westchnął, ale spojrzał na niego. — Przepraszam, że się na ciebie rzuciłem i nazwałem cię kurwą.

— W takim razie, ja przepraszam za nazwanie cię pizdą. — po chwili podali sobie ręce i usiedli, trochę bliżej siebie. — Changbin? Naprawdę sądzisz, że nie powinienem być z Felixem? — spytał, lekko zawiedzionym głosem.

— Ja... — nie wiedział jak to ubrać w słowa. — Po prostu patrząc na twoją przeszłość, nie chce, aby było tak, że Felix będzie miał przez ciebie złamane serce. A przez to, że mi się podoba, to jeszcze bardziej mi na nim zależy, rozumiesz?

— Jakbym chciał mu złamać serce, zrobiłbym to już z miesiąc temu, Changbin...Ja... — spuścił głowę. — ...jestem kompletnie nim zauroczony, myślę o nim codziennie...nie wiem jeszcze, czy jest to miłość, ale na pewno mi na nim zależy. Nigdy bym go nie skrzywdził, a przynajmniej nie specjalnie. Jest pierwszą osobą od bardzo dawna, z którą się nie spieszę, bo naprawdę nie chcę go odstraszyć... — wytłumaczył, mówiąc to, co mu leżało na sercu.

— Obiecujesz? — spytał, a ten na niego spojrzał zdezorientowanym wzrokiem, to samo Jisung, który tylko latał spojrzeniem, to raz na Hwanga, to na Seo.

— Co?

— Że go nie skrzywdzisz.

— Obiecuję. — odpowiedział po chwili, patrząc mu w oczy, aby wiedział, że mówi prawdę.

— Okej...Wierzę ci. — wyciągnął do niego ręce. — Przyjaciele?

— Przyjaciele. — potwierdził, przytulając się do niego.

— Ooo, jak słodko. — powiedział Jisung, widząc ich. — Też chce. — powiedział nagle i dołączył do nich na kanapę, wtulając się w mężczyzn.

— Group hug?! Też chce! — nagle znikąd pojawił się Chan, który dołączył do grupowego przytulasa.

   Po chwili, gdy usłyszeli Hyunjina, wydającego niezadowolone dźwięki, gdyż był najbardziej przygnieciony, odsunęli się od siebie. Cieszyli się, że doszli do porozumienia i że zostało już im tylko przeproszenie Felixa. Każdy w głowie miał teraz tylko jedną myśl: Cóż za nietypowe rozpoczęcie nowego roku...

A mawia się, że jaki Nowy Rok, taki cały rok. Na ich szczęście, lepiej by było, żeby to powiedzenie nie było prawdziwe.



    Już pierwszego stycznia, Hyunjin i Changbin postanowili odwiedzić Felixa w jego kawiarni, aby go przeprosić. Wiedzieli, że mimo, że sam lokal był zamknięty, to Yongbok tam był i robił inwentaryzacje, a poinformował ich o tym Jisung. Stanęli więc obaj przed bocznymi drzwiami, które prowadziły na zaplecze i zapukali w nie. Po chwili otworzył im właściciel, który jak ich zobaczył, zrobił lekko zrezygnowana minę, ale ostatecznie ich wpuścił, widząc jak się nieśmiało uśmiechają.

— Po co przyszliście? — spytał opierając się o szafkę i zakładając ręce na siebie.

— Przyszliśmy Cię przeprosić... — zaczął Hyunjin. — Masz rację. Nie jesteś rzeczą, jesteś człowiekiem z uczuciami.

— Tak...Wiemy również, że nie siedzimy ci w głowie i że ty sam o sobie decydujesz... — dokończył Changbin.

— Cieszę się, że to zrozumieliście. — powiedział, opuszczając ręce wzdłuż ciała.

— Wybaczysz nam? — spytał z nadzieją w oczach, Hwang, a Felix chwilę się zastanowił.

— Oczywiście, że wam wybaczam. Ja się nie potrafię długo gniewać. — uśmiechnął się lekko, a ci odetchnęli z ulgą. — W sumie, to po części was rozumiem. Kto by się o mnie nie bił...? — zaśmiał się lekko.

— Ego top. — prychnął Changbin. — To ten...może ja was zostawię...Pewnie chcecie porozmawiać. 

    Czarnowłosy wyszedł z zaplecza, uśmiechając się lekko do siebie. Między blondynami natomiast zapadła lekko niezręczna cisza. Patrzyli sie na siebie, uśmiechając się nieśmiało, aż w końcu Hyjunjin postanowił przerwać ciszę i odchrząknął.

— Czyli między nami wszystko dobrze?

— Tak. — potaknął głową. — Oczywiście, że tak. — odpowiedział, a Hyunjin przybliżył się do niego na tyle blisko, że stykali się czubkami butów.

— Aaa...Jeśli chodzi o naszą relację...? — złapał za obie jego dłonie i na nie spojrzał.

— Co masz na myśli?

— Bo...Chciałem spytać... — mówił powoli, spoglądając w oczy Felixa, który uśmiechał się lekko. — ...czy zostaniesz moim chłopakiem?

— Oł... — spuścił głowę. — Czy pozwolisz mi nie odpowiadać jeszcze dziś? — spytał, a Hyunjin odsunął się od niego nieznacznie, puszczając jego ręce i uciekając wzrokiem od tego jego. — Po prostu muszę przemyśleć kilka rzeczy. Mam nadzieję, że rozumiesz...

— Emm... — odchrząknął i spojrzał na niego niepewnie. — Jasne. Rozumiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top