12 - Będziecie jeść ramen?
Gdy obaj zrozumieli, co za chwilę się wydarzy, zamknęli oczy, powoli bardziej przybliżając się do siebie. Nagle lecz w mieszkaniu Minho rozbrzmiał dźwięk dzwonka z telefonu Jisunga, który był w jego torbie. Obaj westchnęli jakby z zrezygnowaniem, po czym otworzyli oczy. Brunet odchrząknął, odsunęli się od siebie, po czym wstał.
— Poczekaj, pójdę po twój telefon. — poszedł w miejsce, w którym zostawił torby i wyjął urządzenie z torby.
— Możesz odebrać i dać na głośnomówiący, hyung. — powiedział, a brunet idąc w jego stronę, zrobił to co mu kazał. — Halo? — powiedział do telefonu, który został położony na stoliku kawowym.
— Hej, skarbie. — zaczął Hyunjin, a Jisung zrobił lekko przerażoną minę i spojrzał na Minho, który tylko uniósł jedną brew. — Wiesz, że nie wziąłeś kluczy do mieszkania? A ja chciałem wyjść gdzieś. Kiedy wracasz? — spytał zwyczajnie, a Jisung złapał się za nasadę nosa i przymknął powieki, żałując dania Hwanga na głośnomówiący.
— Emm...Nastąpiła taka sytuacja, że zwichnąłem sobie kostkę na treningu i... — przeciągnął i spojrzał niepewnie na bruneta. — ...jestem teraz u Minho.
— Uuu...I co? Będziecie jeść ramen? — spytał, a Jisung mógł sobie wyobrazić jego cwaniacki uśmieszek.
— Hyunjin! — spanikował, wziął telefon do ręki, wyłączył głośnomówiący i przyłożył urządzenie do ucha. — Pojebało cię? — usłyszał tylko śmiech blondyna, jak i również cichy śmiech bruneta. — Jeśli chcesz gdzieś iść, to możesz po mnie przyjechać.
— Ja cię mogę odwieźć. — zaproponował Minho.
— Nie, nie Minho-hyung. Nie będę ci więcej problemów sprawiał. I tak musze o czymś z nim porozmawiać. — odpowiedział, zasłaniając mikrofon, po czym go odsłonił. — Wyślę ci adres SMSem. — dopowiedział, po czym się rozłączył.
— A więc..."skarbie"? — spytał, unosząc jedną brew, cytując Hyunjina. — Na pewno jesteście tylko przyjaciółmi?
— Tak. O mój boże, tak! Na sto procent. My po prostu mówimy tak do siebie i jesteśmy całkiem blisko, bo to jest też trochę taki nasz inside joke. — tłumaczył szybko, uśmiechając się niewinnie na koniec.
— Inside joke? — spojrzał na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.
— Taa...to jest dosyć długa historia. Może kiedyś ci ją opowiem. — odpowiedział, po czym wysłał szybko wiadomość z adresem do przyjaciela. — W każdym razie...Hyunjin zaraz tu będzie.
— Odprowadzę cię na parking zewnętrzny.
Jisung założył skarpetkę, a Minho poszedł po jego buty, które również sprawnie założył. Opatrunek nie był gruby, a on miał buty sportowe, więc mógł założyć oba. Gdy blondyn zakładał swoją kurtkę, brunet założył jego torbę na ramię. Wyszli z mieszkania i zjechali windą na parter, po czym wyszli na parking.
Han nie utykał już aż tak i czuł mniejszy ból, więc mógł sam normalnie stać, czy też chodzić już bez pomocy nikogo. Stojąc na zimnie, rozmawiali chwilę, aż do momentu, w którym Hyunjin podjechał blisko nich. Minho włożył torbę blondyna na tylne siedzenia, po czym odwrócił się do stojącego za nim Jisunga.
— Dziękuję jeszcze raz, że zająłeś się moją kostką. — uśmiechnął się lekko, a brunet podszedł do niego bliżej.
— Nie dziękuj. Ja musiałem to zrobić. A teraz zmykaj już do samochodu, bo mi tu zamarzniesz. — uśmiechnął się pokazując zęby i potargał trochę włosy blondyna, na co ten się bardziej uśmiechnął.
— Do zobaczenia, hyung. — przytulili się, po czym Han wsiadł na miejsce pasażera.
Minho pomachał obu mężczyznom, a ci mu odmachali. Gdy odjechali z parkingu, Jisung spojrzał morderczym wzrokiem na Hyunjina.
— Przysięgam, że cię zabiję, Hwang Hyunijn. — zagroził mu palcem.
— Aha. — oburzył się. — To ja się o ciebie martwię, że nie będziesz jak miał wejść do mieszkania, a kiedy mnie prosisz to przyjeżdżam po ciebie, co robię ze swojej własnej, dobrej woli, a ty mnie chcesz zajebać? Nieźle, Jisung. Ty niewdzięczniku. — prychnął.
— I taaak...za to jestem wdzięczny. Ale kuuurwa...Nie mogłeś zadzwonić później? Było tak blisko... — powiedział płaczliwie.
— Ooo! Czyli jednak miał być jedzony ramen? — uśmiechnął się cwaniacko i z lekkim zaskoczeniem spojrzał na przyjaciela. — No sorry! Trzeba było mi chociaż wysłać wiadomość o treści: "Sorki, dziś nie wracam do ciebie bo spędzę upojną noc z Minho."; to bym nie dzwonił! — wzruszył ramionami, a Han schował twarz w ręce.
— O mój Boże... — westchnął ciężko, po czym odsłonił twarz. — Nie miałem uprawiać z nim seksu! Zwichnąłem lekko kostkę, to mnie przywiózł do siebie i mi zrobił okład, okej? A mogłeś zadzwonić później, bo się prawie pocałowaliśmy, a ty nam przerwałeś! — wyrzucił ręce w powietrze.
— Mhmm... — mruknął przeciągle, pokiwał głową na znak, że rozumie, po czym cmoknął. — Znaczy wiesz...Jakby, zwichnięta kostka, wydaje mi się, że nie przeszkadzałaby w up...
— O mój Boże. Zamknij już mordę. — przerwał mu, lekko się czerwieniąc gdyż wyobraził sobie daną sytuację, a Hyunjin widząc to, tylko się zaśmiał.
— Ojoj, no już. — pogłaskał go jedną rękę po głowie, patrząc dalej na drogę. — Nie denerwuj się tak, kochanie. Następnym razem w końcu wam się uda. — zaśmiał się znów lekko, po czym znów położył rękę na kierownicy, a Jisung skrzyżował swoje ręce.
— Nie wiem kiedy będzie taki raz. Zaraz będą te wszystkie imprezy świąteczne, to nie będzie czasu, aby być gdziekolwiek sam na sam. Potem są święta i Minho wyjeżdża do rodziny, zresztą ja też i ja będę u rodziny aż do trzydziestego... — naburmuszył się lekko.
— Hmm...No to na imprezie u Chana. To przecież będzie idealna okazja! Tylko pomyśl...grono przyjaciół, dobra zabawa, zaraz wybije północ i wtedy bum! Całujecie się równo z wybiciem północy, tak jak te wszystkie pary, gdy przychodzi nowy rok i wiesz, chcą być romantyczni, że są swoim pierwszym pocałunkiem w nowym roku...
— Hmmm...W sumie, nie głupie. Ty to jednak potrafisz czasami coś dobrego wymyślić.
— Ja mam same dobre pomysły, Jisungie.
Akurat dojechali na parking podziemny w apartamentowcu, w którym mieszka Hyunijn. O dziwo Han nie potrzebował pomocy i sam szedł do windy, niosąc swoją torbę. Kostka go już prawie nie bolała i był pewny, że nawet i pewnie będzie mógł zatańczyć na tych wszystkich wydarzeniach związanych z świętami.
Mężczyźni opadli na kanapę i tym razem to Hyunjin ułożył głowę na kolanach Jisunga. Pisał coś na swoim telefonie, a uśmiech mu nie schodził z twarzy. Han spojrzał na niego z zaciekawieniem i lekkim zdziwieniem, bo to już drugi raz kiedy widzi mężczyznę w takim stanie. A pierwszy raz był wtedy, gdy w klubie oznajmił wszystkim, że się zakochał.
— A ty, co się tak szczerzysz do tego telefonu?
— Bo Felix mi napisał, że świetnie się wczoraj ze mną bawił i że chciałby jeszcze kiedyś to powtórzyć. — zachichotał, a Jisung zaczął mu przeczesywać włosy.
— O wow...Ty to naprawdę wpadłeś po uszy. Normalnie patrzę teraz na ciebie i nie wierzę, że to ty. Gdzie się podział Hyunjin - łamacz serc? Hmm?
— Ehh...Wcześniej sam miał złamane serce, więc łamał je innym, a teraz jego serce wypełniło się prawie całe jedną osobą i nie może przestać o tej osobie myśleć... — rozmarzył się przymykając powieki.
— A zamierzasz coś zrobić, aby twoje serce całkowicie się nim wypełniło?
— Oczywiście, że tak. Zamierzam zrobić dokładnie to, co poradziłem tobie jak byliśmy w samochodzie. Też dopiero się z nim zobaczę na imprezie u Chana i zamierzam być tą osobą, która jako pierwsza go pocałuje w Nowy Rok.
— Uuu...Nie boisz się, że Changbin jak to zobaczy, to zabije cię na miejscu?
— Ale to nie moja wina, że mimo, że mu również się podoba Felix, to nic z tym nie robi, a ja korzystam z każdej okazji, jaka się nadarzy. — wzruszył ramionami.
— Fakt.
Złość Minho na samego siebie praktycznie zeszła, ale przeniosła się na bycie złym na inne rzeczy albo osoby. Jedną z tych osób był Seungmin, który rzekomo spanikował podczas operacji Bbamy, a drugą, w małym stopniu, Hyunjin. Teraz jednak bardziej przejmował się tym pierwszym, gdyż właśnie wchodził do kliniki, aby zacząć kolejny dzień pracy.
Jak zawsze przywitał się z panią przy ladzie i udał się do jednego z gabinetów. Tak jak się spodziewał, Seungmin już tam był i jak zwykle robił coś przy komputerze. Na znak, że Minho jest na niego obrażony, wchodząc do pomieszczenia, nawet się z nim nie przywitał, tylko od razu zmierzył po swój fartuch. Czarnowłosy wiedząc to, westchnął ciężko, po czym odwrócił się w stronę bruneta.
— Minho-hyung...Ja naprawdę wtedy spanikowałem i przepraszam za to. — powiedział z zmartwioną miną, a ten spojrzał na niego wkurzony.
— Tak? Na pewno nie "spanikowałeś" specjalnie, wiedząc, że jest to pies Jisunga? Hmm? Po prostu przyznaj, że dalej jesteś zazdrosny!
— Co? Nie! Oczywiście, że nie! Czy ty naprawdę myślisz, że zrobiłbym krzywdę zwierzęciu, tylko dlatego, że byłbym zazdrosny?
— Nie wiem! — wyrzucił ręce w powietrze. — Ty mi powiedz.
— To wiedz, że bym tego nie zrobił. Kto, jak kto, ale ty akurat wiesz bardzo dobrze, że kocham zwierzęta, a szczególnie psy i dlatego chce im pomagać. Nie zostałem do tego zmuszony. — powiedział zawiedzionym głosem, po czym odwrócił się znów w stronę komputera. — Poza tym...już nie jestem o ciebie zazdrosny, Minho. Nie wszystko się kręci wokół ciebie. — drugie zdanie powiedział ciszej.
Brunet musiał przyznać rację Seungminowi. Aczkolwiek ostatnie zdanie wypowiedziane przez jego byłego, lekko go zabolało i nie wiedział dlaczego. W końcu bardzo dobrze wiedział, że nie wszystko się kręci wokół niego. Chociaż ostatnio miał wrażenie, że wszystko działa na jego niekorzyść.
Westchnął, uspokajając się lekko, po czym stwierdził, że zajmie się papierkową robotą, póki nie ma żadnych pacjentów. Zaczął rozmyślać nad tą całą sytuacją, a jego złość na Seungmina znacznie zmalała. Przypomniał sobie, jak to on był na jego miejscu i również zdarzało mu się spanikować. Stwierdził, że pod koniec ich zmiany, przeprosi czarnowłosego, za to, że na niego nakrzyczał.
Zauważył, że ostatnio strasznie był nerwowy i sfrustrowany, przez co wyładowywał swoją złość na niewinne osoby, które na dodatek były mu bliskie. Zastanawiał się, dlaczego tak jest, ale nie miał kompletnie pojęcia, co to powodowało. Miał tylko nadzieję, że jego złość i frustracja w końcu minie i przemieni się w pozytywne emocje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top