"Well I can't make you love me, but i've tried."

Bijcie mi brawo, napisałam maturę próbną z polskiego w godzinę i piętnaście minut 👏

WAŻNE INFO POD ROZDZIAŁEM.

(ah i może wrzucę później jeszcze jeden, ale zależy od was ;))) )

xxxxxxxxxxxxxxx
Zaśmiałem się głośno, odchylając głowę. Zayn opadł bezwładnie obok mnie. Byliśmy już nieźle upaleni, ale nie zamierzaliśmy jeszcze kończyć.

Mieliśmy jeszcze całkiem sporo tych przyjemnych ziółek.

Paliłem marihuanę w domu policjanta z jego półnagim narzeczonym. Co ze mną nie tak?

Zayn zaczął niekontrolowanie chichotać, a ja mu zawtórowałem. Nawet nie wiedziałem, co było takie zabawne. Nic nie ogarniałem.

Ale to nie miało znaczenia, póki Zayn był obok. Wtedy zawsze wszystko było dobrze. Bo był.

-Tęsknię za naszymi akcjami- westchnął nagle. Spojrzałem na niego- ale kocham Lou i to byłoby nie w porządku wobec niego, gdybym do tego wrócił. I tak przymyka oko na moją spluwę i palenie zielska. Jest dla mnie za dobry- jęknął

-Oj jest- zaśmiałem się. Ale ja byłbym lepszy- Ale dzięki niemu jesteś szczęśliwy.

-Mówisz tak, jakbym przy tobie nie był.

-Bo nie byłeś. Zawsze był on.

-Nieprawda, Liam- spojrzał na mnie- Byłem z tobą cholernie szczęśliwy. Kochałem cię- zamilkł na chwilę- Nadal kocham.

Zamknąłem oczy. To tak cholernie bolało.

-Zayn- zacząłem cicho- Nie mów takich rzeczy, proszę. Ja.. Ja wciąż cię kocham i tęsknię za tobą- szepnąłem- nie rób mi tego...

-Nie chcę cię krzywdzić, misiu- pogłaskał mnie po policzku- Ale ja też cię kocham. I też za tobą tęsknię- strąciłem jego rękę i popchnąłem, by nad nim zawisnąć. Złączyłem nasze usta w delikatnym, ale mocnym pocałunku, dłonią wkradając się do jego spodni i ściskając pośladek- Liam...- szepnął w cichym proteście.

-Wiem- mruknąłem, kiedy położył mi dłoń na brzuchu, delikatnie gładząc- Ale nie potrafię przestać.

-To nie przestawaj- jęknął, gdy ruszyłem biodrami, powodując przyjemne tarcie. Złączyłem nasze usta w kolejnym, tym razem gorącym pocałunku.

I kiedy chciałem zdjąć jego spodnie, usłyszeliśmy szczęk zamka.

-Zee? Jesteście już?- Mulat natychmiast wysunął się spode mnie i złapał swoją koszulkę, wrzucając ją na ciało. W pośpiechu zapiął spodnie i wybiegł, zostawiając otwarte drzwi. Wyjrzałem przez nie, widząc, jak wskakuje w ramiona Louisa, oplatając go nogami w pasie.

I zrozumiałem, że on naprawdę go kocha.

Oparłem się o framugę, stając w drzwiach. Przyglądałem im się z delikatnym uśmiechem i wzrokiem pełnym bólu.

Kiedy Tomlinson odstawił mojego przyjaciela, obaj na mnie spojrzeli. Louis uśmiechnął się szeroko.

-Cześć- powiedziałem nieśmiało. Zaskoczył mnie jego uśmiech. Louis nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie i mocno uściskał. Zmieszany nie odwzajemniłem uścisku.

-Cześć, Liam. Dobrze cię widzieć.

-Ta... Co? Przepraszam, ale myślałem...- przerwał mi śmiech szatyna.

-To, że jestem zazdrosny o mojego małego skarba, nie znaczy, że cię nie lubię.

-Nie jestem mały. A już na pewno nie mam małego. Jeśli twierdzisz inaczej to zapytaj Liama. On wie doskonale..

-Już? Skończyłeś?- Louis przewrócił oczami, wracając z rozmową do mnie- Jesteś dobrą osobą. Można z tobą gadać o wszystkim i żartować.  Jesteś świetnym przyjacielem. Zawsze pomożesz, nawet jak jesteś prawie cztery tysiące kilometrów dalej. Dziękuję ci też, że zaopiekowałeś się Zaynem, kiedy powinienem z nim być.

Chętnie dalej bym to robił. Chuju.

-Nie ma sprawy. Robiłem, to co do mnie należało- rzuciłem chłodno. Louis skinął głową.

-Idę się położyć- rzucił do Zayna.

-Pewnie, jesteś zmęczony. Pogadamy rano- Mulat uśmiechnął się nieśmiało, a Lou ściągnął brwi- Śpię dzisiaj z Li.

-Okej- mruknął, po czym przyciągnął go nagle do siebie, powodując zaskoczony jęk Zayna. Zacisnąłem pięści i cierpliwie czekałem, aż przestanie ssać jego twarz. Gdy się oderwał, poszedł do ich sypialni. Zayn podszedł do mnie, splatając nasze palce.

I może Louis mnie wkurwił, ale było mi ciepło na serduszku. Bo Zayn wybrał mnie.

xxx

-Więc jak to widzisz?- parsknął chłopak, siadając na ławeczce obok. Westchnąłem, odpalając papierosa- On weźmie ślub, a ty będziesz się z nim od czasu do czasu bzykał?

-Paul- mruknąłem cicho- Nie prosiłem o krytykę tylko o radę. 

-Wiem- westchnął- Ale wkurwia mnie to! Jesteś tak cholernie wartościowym facetem, a uczucia położyłeś w tym małym chujku z małym chujkiem.

-Jest wyższy ode mnie, a jego kutas większy od twojego- rzuciłem z rozbawieniem. Walker spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.

-Sprawdzałeś?

-Nie, ale mogę to zrobić- uniosłem brew. Blondyn prychnął, kręcąc głową. Wstał i zaczął krążyć przede mną.

To było nasze chyba czwarte czy piąte spotkanie. Zadzwonił do mnie w sumie następnego dnia po rozstaniu na lotnisku i poprosił o wyjście. Chętnie się zgodziłem no i od słowa, do słowa, to już był kolejny raz. 

Wiedziałem, że mu się podobam. Oh, cholera, on się z tym wcale nie krył. I nie krył też, jak bardzo nienawidził Zayna.

Chociaż przy pierwszym spotkaniu go polubił.

I byłem pewien, że gdyby nie to, że byłem w nim beznadziejnie zakochany, zakumplowaliby się.

Paul był naprawdę fajnym facetem. Tym bardziej nie rozumiałem, dlaczego zaprząta sobie mną głowę. 

Ani nie wiedziałem, dlaczego ja wciąż myślę o Zaynie. 

Jego ślub zbliżał się wielkimi krokami. Po tamtym pocałunku pierwszego wieczoru, zdążyłem mu obciągnąć i go przelecieć.

Dwa razy.

I to było złe. 

Ale nie potrafiłem mu się oprzeć. 

Malik miał zostać Malikiem jeszcze tylko przez dwa tygodnie. 

-Liam, po prostu się martwię o ciebie.

-Niepotrzebnie.

-A właśnie że tak. Pomyśl! Ciebie zdradził z Louisem, a Louisa zdradza z tobą. Musisz to skończyć. Bo niszczycie życie nie tylko Louisowi, ale sobie nawzajem. 

-Wiem to, Paul. Ale ja go kocham.

-Niestety to wiem- mruknął, po czym usiadł obok mnie.

-Chciałbym przestać.

-Więc przestań.

-Jak?

-Zacznij się z kimś umawiać?

-Z kim?

-Proponuję siebie- zaśmiałem się cicho- Ja nie żartuję. Jutro wieczorem, pójdziemy do kina.

-Paul- westchnąłem.

-Nie przyjmuję odmowy.

-Ale ja jutro nie mogę- jęknąłem- Zayn ma ostatnie przymiarki garnituru.

Przewrócił oczami.

-Czy Louis wie, że przeleciałeś jego narzeczonego trzy tygodnie przed ślubem?

-Dwa- poprawiłem. Spojrzał na mnie zaskoczony- Pieprzyłem go wczoraj.

-Ja pierdolę.

xxx

-Cześć- Zayn pocałował mnie lekko. Miał podkrążone oczy.

-Coś się stało?

-Nie- uśmiechnął się. Był to wymuszony uśmiech.

-Zayn- westchnął.

-Powiedziałem Louisowi.

Ręce mi opadły. Spojrzałem na przyjaciela ze współczuciem. Nie znałem reakcji Lou, ale na pewno nie był zadowolony. Paul miał rację, niszczyliśmy mu życie. I sobie nawzajem również. Zayn tak bardzo kochał Louisa, a ja to spieprzyłem. Wszedłem pomiędzy nich, pieprząc go. Wiem, że Malik chciał. Ale wiedziałem też, że on tego chciał dla mnie. Że wiedział, że ja tego potrzebuję. 

Absurdalnie to brzmi, ale Zayn zdradził Louisa, żeby mnie uszczęśliwić.

-Musimy porozmawiać- szepnąłem. Zayn skinął- Ale najpierw mi powiedz, jak zareagował Lou.

-Kazał mi przemyśleć, czy chcę brać ten ślub.

-A chcesz?- Zayn szybko potwierdził. Za szybko. Ze zbyt wielkim entuzjazmem. Ze zbyt wielkim błyskiem w oczach, żeby kłamać. Zabolało, ale kurwa, wiedziałem to.

I Paul miał rację, cholera jasna.

-Kiedy mu powiesz?

-Powiedziałem od razu. Ale nie słuchał. Planuję wieczorem, gdy wróci z pracy.

-Wyniosę cię.

-Ani mi się waż, Liam. Nie dam rady bez ciebie. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Kocham cię i nie pozwalam odejść. Bo jestem egoistą.

Jęknąłem.

-Dobrze. Dobrze, zostanę. Ale z nami koniec- Ktoś w końcu musiał to powiedzieć, prawda?

xxx

Louis i Zayn pogodzili się i nie odwołali ślubu. Co mnie bolało, ale to było w porządku, bo wiedziałem, że się kochają i że będą ze sobą szczęśliwi. Bo Zayn był szczęśliwy. A to było najważniejsze.

Louis także nie był na mnie zły. Był smutny i zawiedziony, ale nie był zły. Nie wsadził mnie teżdo więzienia, ani nie zastrzelił. A szkoda. Byłoby prościej.

Wyszedłem z pokoju, zastając chłopaków na kanapie.

-Możemy pogadać, Zee? Sami- mruknąłem cicho. Mulat spojrzał pytająco na swojego narzeczonego, a kiedy tamten skinął głową, przeszliśmy do sypialni.

-Co je...

-Nie mogę sprawić byś mnie kochał, ale próbowałem.

-Co?

-Bóg wie, jak bardzo się starałem.

-Liam, o czym ty mówisz?

-Nie mogę sprawić byś mnie potrzebował, ale próbowałem.

-Przecież cię potrzebuję, debilu- zaśmiał się nerwowo. Zamknąłem na chwilę oczy.

-Ale nie mogę sprawić byś mnie kochał, ale próbowałem.

-Liam..

-Do ostatniego tchu, wiesz, że próbowałem.

-Zaczynasz mnie przerażać.

-Nie mogę sprawić byś to poczuł, jeśli tego tam nie ma.

-Cholera, ale między nami jest przecież...

-Tylko Bóg wie, dlaczego tego tam nie ma.

xxx

Ty tylko machasz na pożegnanie, machasz na pożegnanie.  

-Więc to jutro. Nie wierzę, że w końcu będę się nazywał Tomlison!- pisnął, szczęśliwy. 

Uśmiechnąłem się, odwracając głowę. Z mojego oka wypłynęła łza.

  Nie mogę sprawić byś mnie kochał

ale próbowałem.  *

xxxxxxxxxxxx

*Troye Sivan- Make you love me

Okej, więc oficjalnie OTWIERAM SKRZYNKĘ.

Wiem, że nie chcecie końca dodatków, ale niestety one dobiegają końca.

Więc pomyślałam, że spróbujemy inaczej.

DO PIĄTKU możecie zgłosić mi swój pomysł, który ja po prostu zrealizuję. Napiszcie mi wszystko ładnie co chcecie:)

Każdy może napisać mi DOWOLNĄ ilość pomysłów. W razie co, będę was dopytywać. 

+++I droga koleżanko, jeszcze się nie zgłosiłam, wciąż się waham ;x +++

+PROOOOOOOOOOOOOOOOOOSZĘ, zajrzyjcie do Kwiatu Dzikiej Róży <3 XD

Kocham was, miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top