"We finally fall apart and we break each other's hearts"

Czegoś chyba nie rozumiem... dlaczego wattpad kurwa cofnął mi publikacje ?!
Czy to się teraz wyświetla? Prawidłowo...?
Xxxxxx

Wszedłem cicho do domu, bojąc się, by nie zbudzić przyjaciela. Dał mi klucze jakiś czas temu, rzadko korzystałem, ale czasami potrzebowałem wytchnienia.

I narkotyków.

Mieszkanie z policjantem miało swoje zalety, jak na przykład wszelakie zabezpieczenia, luksus czy wysportowany kochanek.

Ale miało też wady. Te same zabezpieczenia, jego późne powroty czy pogróżki od innych. No i ograniczone spotkania z Liamem.

Często się kłóciliśmy. Albo przez Liama albo przez Harry'ego albo przez jego częste nieobecności w domu. Przez te kłótnie właśnie miałem klucze do mieszkania Payne'a.

Tak jak dzisiaj.

Dochodziła druga w nocy, Louis miał nocną zmianę. Pokłóciliśmy się zanim wyszedł i kłóciliśmy się jeszcze wiadomościami.

W końcu nie wytrzymałem i spakowałem torbę. Wyszedłem z domu, zostawiając klucze i wiadomość, żeby mnie nie szukał. Wyłączyłem telefon i ruszyłem do domu swojego przyjaciela.

Zrzuciłem z siebie ciuchy, zostając w samej bieliźnie i wsunąłem się do łóżka bruneta. Nakryłem się kołdrą i odwróciłem plecami do chłopaka. Po moich policzkach spłynęło parę łez, kiedy patrzyłem w piękny księżyc. Włożyłem pięść do ust, bardzo nie chcąc wydawać z siebie głośnego szlochu. Poczułem ramię Liama na mojej talii i pocałunek na ramieniu.

-Cii, skarbie- szepnął- Będzie dobrze.

Odwróciłem się przodem do Liama i wtuliłem w jego nagą klatkę piersiową, płacząc. Tak bardzo chciałem, żeby wszystko było w porządku. Miałem dość już tych kłótni. Zamiast coraz lepiej, było co raz gorzej. Zaczęło się po oświadczynach, potem było coraz gorzej, a ja żałowałem, że podjąłem tak ważny krok.

Ale po każdej burzy przychodziło słońce.

Tylko, że za każdym razem, coraz później. A ja wiedziałem, że to tylko kwestia czasu.

+++++

Obudził mnie dzwoniący telefon. Liam szybko wyszedł z łóżka, a zaraz potem z sypialni, odbierając połączenie. Wiedziałem, kto dzwonił, szczególnie, kiedy Liam zaczął krzyczeć, że ma się odwalić i zostawić mnie w spokoju. Najpierw to ignorowałem, ale rozmowa trwała i trwała, więc w końcu wyszedłem z łóżka i ruszyłem do przyjaciela.

-Liam..- zacząłem, kiedy wciąż krzyczał, że Louis ma mnie zostawić- Po prostu się rozłącz- szepnąłem.

-Nie kontaktuj się, Louis. On ma już dość- powiedział, kończąc połączenie. Przygryzłem wargę i wtuliłem się w ciepłe ciało przyjaciela- Powinieneś pójść jeszcze spać.

-Nie chcę- bąknąłem. Westchnął.

-To co? Jajecznica?

-Jesteś najlepszy.

-Wiem- uśmiechnął się, przechodząc do kuchni i wyciągając składniki. Po chwili spojrzał na mnie, ściągając brwi- Nie chcę być wredny, ale uważam, że byłbym dla ciebie lepszy niż Louis- przygryzł niepewnie wargę- dobry z niego policjant, ale chujowy facet.

Wzruszyłem ramionami. Miał rację. Ale ja kochałem Louisa.

Chyba

+++++

Spędziłem tak tydzień. Jebany tydzień. A Louis? Louis zadzwonił tylko raz. Wtedy, pierwszego dnia. Nie odezwał się więcej. Gdzieś trzy dni temu włączyłem telefon. Ale on milczał. Przyszły powiadomienia o starych wiadomościach i połączeniach, ale nowych brak. Na portalach też się nie odzywał. I może też musiał wszystko przemyśleć, może tak jak ja potrzebował czasu.

Ale wtedy wszedłem na instagrama.

harrystyles

Mój humor zmienił się w ułamku sekundy. Już dawno zdążyłem pogodzić się z Loczkiem, ale jak widać, to był błąd. Naiwny uwierzyłem, że chodziło o mnie.

Jaki ja byłem głupi!

Dlaczego miałoby chodzić o mnie?

Dlaczego ktokolwiek miałby patrzeć na mnie?

Brzydki, gruby, "brudny". Zbyt wiele tatuaży, zbyt wiele kolczyków, papierosy i czarna przeszłość. Dlaczego kurwa ktoś miałby na mnie zwracać uwagę? A już tym bardziej policjant.

Dwóch policjantów.

Kurwa, byłem taki naiwny...

Po moich policzkach znowu płynęły łzy. Rzuciłem telefonem o ścianę, rozbijając go na tysiące kawałeczków.

-Zee?- do sypialni wpadł Liam, patrząc na mnie- Co się stało?

-I-Instagram- wychlipiałem. Brunet ściągnął brwi i wszedł na aplikację. Kiedy zobaczył zdjęcie, zamknął oczy, a po chwili mnie mocno przytulił- To koniec, Liam- szepnąłem- Nie będę się w to drugi raz bawił.

-Dobrze skarbie.

-Chcę jechać po rzeczy.

-Zadzwonię do niego.

-Nie. Wtedy będzie przygotowany. Tak przynajmniej nie będzie miał wymówki.

-Ale.. Harry tam może być.

Spojrzałem na przyjaciela, wzruszając ramionami.

-Wiem.

++++++++

Zapukałem do drzwi. Liam siedział w aucie, choć upierał się, żeby iść. Ale ja musiałem to sam załatwić.

Louis otworzył mi, ale nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone oczy i roztrzepane włosy. Niedługo powinien wychodzić do pracy, ale nie wyglądał, jakby miał zamiar to zrobić.

-Wróciłeś?- wychrypiał. W jego oczach pojawiły się małe ogniki, które zniknęły, kiedy pokręciłem głową.

-Przyszedłem tylko po rzeczy.

-Zayn...- wyminąłem go w przejściu, kierując się do naszej sypialni. W moich oczach były łzy, kiedy pakowałem wszystkie swoje rzeczy. Kiedy byłem w pomieszczeniu, z którym miałem wiele wspomnień. Kiedy patrzyłem na nasze zdjęcie...- Zayn, proszę...

-To koniec, Lou- szepnąłem- Nie będę się w to drugi raz bawił. Nie mogłeś najpierw mnie rzucić, a potem zacząć się z nim spotykać? Musiałeś zachować się jak Scott?

-Zayn, o czym ty mówisz?

-Liam ma rację. Jesteś dobrym policjantem, ale chujowym facetem. Byłby lepszy od ciebie. Ale ja kurwa kocham akurat ciebie- warknąłem. Po moich policzkach popłynęły łzy.

-Jeszcze się z nim kurwa zwiąż- warknął policjant, popychając mnie. Ściągnąłem brwi.

-Dlaczego nie? Ty mnie nie kochasz, to on to będzie robił.

-Ale ja cię kocham! To ty chcesz odejść!

-Bo mnie zdradzasz! Bo się ciągle kłócimy! Bo nie pasujemy do siebie!

-Pasujemy! Pasujemy do siebie lepiej niż myślisz! Nigdy cię nie zdradziłem! Nie zrobiłbym ci tego!

-Pogrążasz się- parsknąłem.

-Nawet nie wiem o czym kurwa mówisz, Malik- warknął, popychając mnie ponownie.

-Nie kontaktowałeś się ze mną! Jak możesz mówić, że mnie kochasz?!

-Wiedziałem, że potrzebowałeś czasu. Chciałem ci go dać. Ale jak widać źle.

-Nie, było dobrze, dopóki Styles nie wrzucił pierdolonego zdjęcia na instagrama! Spotykałeś się z nim!

-Nie widziałem go od kiedy przeniósł się na inny oddział! Może wrzucił stare zdjęcie! Czytałeś podpis?!

-Nie? Po chuj czytać opis zdjęcia, na którym cię całuje! To mówi wystarczająco!

-Zayn...- westchnął, siadając. Ukrył twarz w dłoniach. Spojrzał na mnie po kilku minutach- Nie rób mi tego. Ja cię naprawdę kocham. Przestałem dzwonić, ale liczyłem po cichu, że wrócisz albo że chociaż się odezwiesz. Ale ty stanąłeś w drzwiach naszego domu i powiedziałeś, że przyszedłeś tylko po rzeczy. Zayn, nie rób tego. Nie niszcz tego, co udało nam się zbudować przez te wszystkie lata.

Usiadłem obok niego na łóżku. Spojrzałem pustym wzrokiem na nasze żałosne odbicie w lustrze. Obaj zapłakani. Obaj zranieni. Obaj uparci.

Pokręciłem przecząco głową.

-W końcu się rozpadamy i łamiemy sobie nawzajem serca- zanuciłem smutno.

-Zayn, błagam cię...

-Nie mogę za każdym razem ustępować, Lou. Nasz czas minął. A może nigdy nie był nasz.

-Zayn, ja się nie poddam- uśmiechnąłem się smutno.

-Przegapiliśmy naszą szansę, Louis.

---------------------

1. PIERDOLONY WATTPAD USUNĄŁ MI CAŁOŚĆ, JAK MIAŁAM 500 SŁÓW, WIĘC SIĘ WKURZYŁAM I ZROBIŁAM KRÓTSZY DODATEK.

2. To nie jest ostatni dodatek;)

3. Niedługo (prawdopodobnie w poniedziałek!) na moim profilu pojawi się ff o Larrym! Ale to oczywiście jeszcze przypomnę!

Miłej niedzieli, kochani! 💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top