Rozdział VIII
PRZEPRASZAM! 🙊
-----------
-Zayn, proszę- mruknął, pochodząc do celi.
-Nie odzywaj się do mnie, Louis- powiedziałem spokojnie- Ta kara była zbyt lekka,prawda?- parsknąłem, z lekkim rozbawieniem- Trzeba było dać mi inną nauczkę. Najlepiej taką, żeby samemu skorzystać.
-Zayn..
-Nie przerywaj mi- warknąłem- Nieźle się pewnie bawiłeś, kiedy mnie ruchałeś, hm?- nie odezwał się.Patrzył na mnie pustym wzrokiem- Powiedzieć ci żart?- spojrzałem w jego oczy- Zaufałem ci- zaśmiałem się w głos. Widziałem, jak ból maluje się w jego tęczówkach, jak pierwsza łza wypływa z oka. Próbował coś powiedzieć, ale nie wyartykułował nic sensownego. Nie zamierzałem go słuchać. Sięgnąłem po swój zeszyt, otwierając go na jednym, jedynym wpisie. Uśmiechnąłem się krzywo, przewracając kartkę. Nie było tam nic. Na kolejnych również. Dopiero z tyłu była piosenka i rysunek. Tekst zachowałem, ale szkic... podarłem. Łzy płynęły po moich policzkach w trakcie tej czynności. Nie wierzyłem, że mógł mi to zrobić. Tak bardzo mu ufałem, tak bardzo pragnąłem być szczęśliwy. Ale szczęście chyba nie było mi dane. Drugi chłopak,któremu powierzyłem swoje serce, wziął je i poszarpał. A potem jeszcze dodatkowo po strzępkach poskakał.
Usłyszałem jakieś dziwne hałasy, dochodzące z okolic biurka. Louis grzebał w szufladzie, wyciągając po chwili papierosy i zapalniczkę. Drżącymi dłońmi odpalił szluga i zaciągnął się dymem. Sam miałem ochotę zapalić, ale na pewno o to nie poproszę. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, pierwszy odwróciłem wzrok. Louis też płakał.
***
Właściwie szybko to przeminęło. Kolejne pół roku później, na dworze było gorąco. Mogliśmy wychodzić na świeże powietrze. Większość więźniów spędzała tam czas. Ja sam również chętnie wychodziłem z celi, chcąc uwolnić się od Tomlinsona chociaż na dwie godziny. Niewiele rozmawialiśmy od tamtego czasu. Tylko w razie konieczności. Parę razy próbował jeszcze do mnie przychodzić. Na początku codziennie- otwierał celę, zostawiał klucze w zamku,wiedząc, że i tak nie ucieknę. Potem już tylko raz w tygodniu. Na ten moment już w ogóle. Co nie znaczyło, że całkowicie się poddał. Wciąż do mnie mówił, kombinował.. Raz nawet kupił mi misia- i choć ten prezent był cholernie słodki, to fakt, że mnie wykorzystał był zbyt bolesny. Nie potrafiłem mu wybaczyć.
Tego dnia Niall postanowił mnie odwiedzić. A ja, widząc go, po prostu nie wytrzymałem. Z moich oczu wydostał się wodospad łez. Horan nie wiedział, co się dzieje, w końcu wstał i mnie mocno przytulił. Louis nie skuł moich dłoni, wciąż mi w jakimś stopniu ulegał.
-Co się dzieje, Zayn?- szepnął blondyn,głaszcząc mnie po głowie. Cichy szloch opuścił moje gardło,kiedy spojrzałem na Louisa. Widziałem, jak odwraca załzawiony wzrok.
-On mnie wykorzystał- szepnąłem. Nie widziałem Nialla od pół roku. Blondyn wiedział, że coś się wydarzyło pomiędzy mną a policjantem, ale nie znał szczegółów. Teraz miałem wszystko jedno.
-Co?
-Przeleciał mnie kilkanaście razy-powiedziałem cicho- Powiedział, że się we mnie zakochał-zapłakałem. Lou spojrzał na nas, ocierając policzek- Przez rok mnie pieprzył, a potem się okazało, że mieszka z Harrym. Że są razem. On mnie okłamał, Niall- szepnąłem- Kurwa, Ni.. Nie chodzi o to, że się zakochałem. Nawet nie o to, że go pokochałem. Niall, ja mu zaufałem- schowałem się znowu w ramionach przyjaciela, cicho łkając.
-Oh Zee- szepnął, głaszcząc mnie uspokajająco- Nie ufaj już nikomu, słyszysz? Nie tak łatwo-skinąłem głową- Jeśli chcesz być szczęśliwy, musisz wziąć sobie na dystans swojego przyszłego partnera.. Ewentualnie..
-Wróć do Scotta, tak?- prychnąłem. Niall niepewnie przytaknął- Myślałem nad tym. Ale jeszcze nie jestem gotowy zdecydować.
-Nikt cię nie zmusza, skarbie- uśmiechnął się lekko- Muszę się zbierać.
-Wiem- mruknąłem- przyprowadź go następnym razem,okej?- blondyn skinął głową, po czym musnął moje usta swoimi.Uśmiechnąłem się słabo, opierając o blat.
-Nie dotykaj mnie nawet- warknął do Tomlinsona, kiedy ten chciał złapać jego łokieć i odprowadzić.
*
Usiadłem na trawie, wkładając papierosa między wargi. Niall przyniósł mi ostatnio dwie paczki i zapalniczkę, obiecując, że następnym razem przyniesie więcej. Uśmiechnąłem się pod nosem. Louis nawet nie zamierzał mi nic konfiskować, mimo że powinien zabrać to świństwo od razu. Ale wiedziałem, że teraz on mi nic nie zrobi. Odpaliłem fajkę, zaciągając się trującym dymem i odchyliłem głowę do tyłu, opierając ją o murek. Przymknąłem oczy, napawając się przyjemnymi promieniami słońca. Co jakiś czas pociągnąłem spory buch i trzymałem w płucach, by po chwili wypuścić szarą chmarę.Nie przejmowałem się, że ktoś mnie zobaczy. Kto mógł mi podskoczyć, skoro pilnował mnie sam inspektor. Prychnąłem pod nosem. Zaciągnąłem się ponownie i zacząłem sobie robić dymne kółka. Z nudów, żeby się popisać- po prostu.
Poczułem powiew z mojej lewej strony. Uchyliłem jedno oko, dostrzegając znajomą sylwetkę. Wyrzuciłem natychmiast niedopalonego papierosa i wstałem, rzucając się Liamowi na szyję.
-Kurde, stary!-mruknąłem, mocno go do siebie przyciskając- To już prawie dwa i pół roku, jak się nie widzieliśmy.
-No, zleciało w chuj-zaśmiał się. Usiedliśmy- Jakim cudem masz tu papierosy?-prychnąłem.
-Pupilek Tomlinsona- rzucił jakiś rozbawiony więzień. Liam uniósł brew, a ja machnąłem ręką.
-Nie chcę o tym gadać- westchnąłem- Kiedyś ci powiem- szepnąłem, kładąc głowę na jego ramieniu- Masz ochotę na przygodę?- uśmiechnąłem się pod nosem.
-Co masz na myśli?
-Idź do toalety. Ja tam przyjdę za pięć minut- Payne ruszył, tym razem bez zbędnych pytań. Kiedy zniknął, ja powoli zacząłem iść w kierunku Tomlinsona. Po upływie określonego czasu, podszedłem do niego bliżej i wymruczałem, że muszę skorzystać z łazienki. Szatyn skinął i weszliśmy do budynku. Próbował znowu nawiązać rozmowę, nawet dotknął mojej dłoni, ale ją natychmiastowo odsunąłem. Spojrzał na mnie z żalem, ale więcej nie starał się o dotyk. Zrezygnował też z rozmowy, bo wiedział, że i tak mu nie odpowiem. Odprowadził mnie pod same drzwi, zatrzymując się obok strażnika.
-Kogo pilnujesz?
-Payne'a.
-To idź, ja ich popilnuję.
-Dasz radę z dwoma cwelami?- parsknął, a ja się spiąłem. To zabolało.
-Dam radę z dwoma więźniami-powiedział sucho. Uśmiechnąłem się pod nosem- Odmaszerować. To jest rozkaz- tamten więcej się nie odezwał, tylko odszedł.
Ja wszedłem do łazienki. Liam opierał się o ścianę i patrzył na mnie z zaciekawieniem.
-Po co tu przyszedłem? - spytał, kiedy podchodziłem- Co ode mnie chce..-nie pozwoliłem mu dokończyć,łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku. Payne był zaskoczony,ale niemal natychmiast odwzajemnił pieszczotę, chwytając mnie za biodra. Zderzył nasze miednice, co wyrwało z naszych ust cichy jęk.Zjechałem z pocałunkami na jego szyję, powoli rozpinając jego kombinezon. Zsunąłem najpierw górną część z ramion, a zaraz potem pociągnąłem dół do kostek. Od razu zdjąłem jego bokserki i dotknąłem jego powoli twardniejącego penisa- Zayn..- jęknął,jakby w niepewnym proteście. Uśmiechnąłem się przy jego skórze i zjechałem niżej, zasysając się na wrażliwym sutku. Wolną dłonią złapałem za lewy, delikatnie ściskając. Po prawym krążyłem językiem, słysząc ciche posapywania przyjaciela.Oderwałem się od brodawek i zacząłem mokrymi pocałunkami wyznaczać sobie drogę do pępka. Wsunąłem w niego język, na co Liam pisnął zaskoczony. Zaśmiałem się, schodząc jeszcze niżej.Nie miałem serca się z nim droczyć, więc klęknąłem i bez żadnych oporów wziąłem jego członka w usta. Najpierw powoli poruszałem głową, jednak po chwili znacznie przyspieszyłem ruchy.Dłonią wciąż ściskałem jego sutka. Liam zajęczał cicho,uderzając głową o ścianę, a dłonie wplątując w moje czarne kosmyki. Wiedziałem, że brunet nie miał pojęcia, na którym doznaniu się skupić. Zassałem policzki, patrząc na chłopaka z dołu- wyglądasz, jak dziwka, gdy tak na mnie patrzysz- zaśmiał się Liam, a ja mu zawtórowałem. Wiedziałem, że żartuje.Ścisnąłem swojego członka przez kombinezon, czując narastające podniecenie. Delikatnie przejechałem zębami po jego męskości. Po chwili znów zwolniłem ruchy głowy. Wyciągnąłem jego penisa z ust, przejeżdżając po nim językiem od samej podstawy, po czubek.Docisnąłem go do szpary na czubku. Wsunąłem go pod napletek, a nagle znowu wziąłem do ust. Wsunąłem go głęboko, krztusząc się, kiedy dotknął tylnej ścianki mojego gardła. Nie poddałem się jednak, tylko wytrwale zassałem się na jego kutasie. Poczułem,jak zaczyna drżeć, a po kilku sekundach doznałem smaku jego nasienia. Uśmiechnąłem się, przełykając substancję.
Kiedy wstałem, Liam od razu popchnął mnie na ścianę i od razu upadł,pozbywając się mojego kombinezonu. Byłem nieco zaskoczony postawą Liama, ale nie narzekałem, kiedy zaczął mi się odwdzięczać w taki sam sposób. Kiedy poczułem przyjemne ciepło buzi wokół mojego przyrodzenia, jęknąłem głośno, uderzając głową w ścianę. Byłem pewien, że Louis mnie usłyszał. Wplątałem natychmiast palce w w jego włosy, mimowolnie przyciskając bardziej jego głowę do swojej miednicy. Cieszyłem się, że Liam był biseksualny. Poczułem jak ściska mój pośladek, a po chwili wsuwa we mnie jeden palec. Cały czas zasysał się na moim penisie, raz szybciej, a raz wolniej. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Kiedy wsunął kolejny palec do mojego wnętrza, zacząłem drżeć z rozkoszy. Podobnie jak on wcześniej, nie wiedziałem, na którym doznaniu się skupić. Jęknąłem głośniej, ponownie uderzając o ścianę, gdy Liam w tym samym momencie wciągnął policzki i włożył trzeci palec. Zanim zamknąłem oczy, dostrzegłem, jak drzwi się otwierają. Nie miałem pojęcia, ile już się tak bawiliśmy.
-Payne, Mal...- usłyszałem dokładnie w momencie, w którym doszedłem w ustach chłopaka. Brunet wstał z uśmiechem,przełykając słonawą ciecz i łącząc nasze usta w agresywnym pocałunku. Słyszałem, jak Louis warczy pod nosem. Kiedy uchyliłem powieki, dostrzegłem jak zaciska pięści. Liam przeniósł pocałunki na moją szyję, gdzie zrobił mi pokaźną malinkę-skończyliście?- warknął Tomlinson, patrząc nienawistnie na Payne'a. Zaśmiałem się cicho, ubierając kombinezon. Liam również wsunął swój. Wyszliśmy z toalety ze śmiechem, a ja z dumą chwaliłem się malinką, z której wcale dumny nie byłem. Ale czego nie robi się, żeby nie wkurwić komendanta? Kiedy Payne był już ponownie na dworze, poczułem jak Louis ściska mocno mój nadgarstek. Wyszarpnąłem go, odwracając się do niego przodem z drwiącym uśmiechem.
-Popatrz, jednak można cię zastąpić-parsknąłem i wróciłem na świeże powietrze. I mimo że cieszyłem się, że udało mi się go zranić, to gdzieś w środku, moje zamarznięte serce zdobyło kolejną ranę.
-----------
To może jeszcze jeden dzisiaj? c:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top