5

Max

Przez kolejne dni obserwuję odruchy Katie. Często z nią rozmawiam, kiedy jej mąż wraca "do pracy". Jestem pewien, że wykorzystuje to, że ona straciła pamięć dla tej kochanki. Nie wiem czy działać i to zakończyć. Przecież nie pozwolę ranić mojej pacjentki. Nie potrafię jednocześnie przyznać się przed sobą, że chyba... się zakochałem.

Wiem. Nie powinienem.

Ale nie potrafię patrzeć, jak ten sukinsyn ją rani.

Najgorsze jest to, że ona nie jest tego świadoma.

Pewnego dnia siedząc przed salą Panny Roe widzę jak jej mąż idzie korytarzem z kobietą za dłoń. Zauważając mnie puszcza ją.

Wstaję i podchodzę do niego.

- Nie może Pan tam wejść - mówię stanowczo.

- To niby dlaczego?- pyta.

- Myślisz, że tego nie widzę złamasie?- zaraz wybuchnę.- Oszukujesz ją. Krzywdzisz jeszcze bardziej. To, że nic nie pamięta nie znaczy, że musisz ją okłamywać. Nie będziesz jej krzywdził. Po moim trupie!- no i wybuchłem.

Mężczyzna rzuca się na mnie z pięściami ale skutecznie go obezwładniam. Blondynka odsuwa się i patrzy na nas.

- Kate nadal jest moją żoną - mówi wściekle.

- A ja nie pozwolę Ci jej ranić - powiedział.- Ani jej ani tego dziecka. Zapomnij!

- Jeszcze zobaczymy - warknął i wstał z ziemi.

- No zobaczymy - powiedziałem patrząc jak się oddala.

I co teraz?

Wchodzę do sali Katie. Nie śpi. Siedzi na łóżku patrząc w okno.

Powinienem coś powiedzieć?

Kate

Za plecami słyszę otwierane drzwi. Błagam w myślach, by to nie był on. Odwracam się i oddycham z ulgą. To Max. Jest jakiś...przybity.

- Katie - odzywa się.- Musimy porozmawiać.

Siada na krześle i ujmuje moją dłoń.

- Słuchaj. Powiedziałem Twojemu mężowi, żeby spadał na drzewo - mówi.- Nie pozwolę Cię krzywdzić. Przyprowadził tu tą swoją kochankę. Nie chcę, żebyś potem jeszcze bardziej cierpiała.

- Ale dziecko potrzebuje ojca - mówię cicho.

- Ale nie takiego - powiedział.- Ja... ja mogę być ojcem dla Twojego dziecka, Katie. Na prawdę. Mogę Cię przed nim obronić.

- To... miłe z Twojej strony, ale Ed zawsze będzie ojcem dziecka - powiedziałam cicho.

- A chcesz, żeby dziecko kiedyś cierpiało?- zapytał.

- Nie - odpowiadam po chwili.

Ale czy powinnam? Ja nic nie pamiętam.

- Katie - szepnął.- Po prostu się zgódź.

Siedziałam tak cicho, nie wiedząc co powiedzieć.

Nie chcę, żeby dziecko kiedyś cierpiało... ale jeśli Ed się zmieni?

- Dobrze - jedno słówko niekontrolowanie wydziera się z moich ust.

Max siada na łóżku i przytula mnie do siebie. Czuję jak bije jego serce. Może powinnam zaryzykować?


_______

Cześć! Witajcie po dłuuuuugiej przerwie. Już po egzaminach... prawie, bo jutro jeszcze ustny...

Oto kolejny rozdział 1/10. Moja wena spakowała się i poleciała na wakacje... Na prawdę. Staram się, by wróciła ale ciężko idzie...

Dopóki nie dowiem się czy zdałam raczej nic więcej się nie pojawi. Siedzę jak na szpilkach i czekam na wyniki 29 czerwca.

Jestem pewna, że nie zdam bo zawaliłam biologię, francuski i ekonomię.

Na razie to tyle :3

Miłego!

~ Julia aka Iron Woman <3

btw... kocham to :3

https://youtu.be/KDxJlW6cxRk

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top