Razem, przed siebie.
Dean później nie mówił o tym co zrobił z ciałem Kate, a Nadia nie pytała. Nie chciała.Właściwie nawet nie do końca pamiętała co działo się dalej. 'Gdy emocje już opadły jak po wielkiej bitwie kurz' Dean odprowadził ją do samochodu a sam zajął się ciałami bez głów. Brunetka w tym czasie siedziała w samochodzie. Nawet nie zauważyła kiedy Winchester wrócił.
Wsiadł do auta; oparł dłonie na kierownicy, pochylając się przy tym nad nią. Obrócił głowę w stronę dziewczyny i przyjrzał się jej uważnie. Nie uroniła ani jednej łzy, mimo, że jej oczy były szklane. Patrzyła nieprzytomnie na swoje kolana. W końcu podniosła wzrok na Deana. Miała lekko uchylone usta a z jej twarzy odpłynął jakikolwiek kolor.
-Odwiozę Cię do domu-zaproponował na co tylko skinęła głową.Odpalił silnik i ruszył drogą do miasta. Nie mówiła wiele, tylko tyle kiedy musi skręcić. Po jakimś czasie kazała mu się zatrzymać pod jedną z kamienic.
-Biblioteka?-zapytał.-Mieszkasz w bibliotece?
-Kiedy nie pracuję-odparła.-Moje mieszkanie jest nad biblioteką...
-Odprowadzić cię pod same drzwi?-zapytał.
-Dzięki.
Mieszkanie brunetki było duże. Pachniało starymi książkami i whisky. Podłoga była drewniana i miejscami trzeszczała pod naciskiem stóp. Wszędzie walały się książki. Dean podniósł jedną z nich, ale nie mógł odczytać tytułu.
-Jaki to język?-zapytał.
-A jak myślisz?-odparła zdejmując swoje czarne conversy.
-Nie mam bladego pojęcia-powiedział.-Masz na imię Nadia czyli zakładam, że to jakiś rosyjski albo inny.
-Wyglądam ci na Rosjankę?-zdziwiła się podchodząc do niego. Wzięła książkę do ręki.
-Nie za bardzo.
-To język norweski akurat-mruknęła patrząc na książkę.-Mam tu książki w wielu językach.
-Po co?
-Nie ograniczam się tylko do polskiego albo anielskiego-wyjaśniła odkładając książkę na stosik.
-Czyli jesteś z Polski?
W odpowiedzi tylko mruknęła. Była wykończona psychicznie; fizycznie miała siły na przebiegnięcie maratonu. Westchnęła i usiadła ociężale na kanapie. Dean ostrożnie usiadł obok niej i położył rękę na jej ramieniu. Rozumiał co czuła; on też stracił wielu przyjaciół.
-Nadia...-zaczął cicho.
-To moja wina-szepnęła.
-To nieprawda.
-Intuicja mi mówiła, że coś się stanie złego-pokręciła głową.-Nauczyłam się ufać intuicji, ale dzisiaj ją zignorowałam. Gdybym jej powiedziała...
-Nie mogłaś wiedzieć, że to się stanie-rzekł.-Nie duś tego w sobie.
-Czego?
-Jeśli będziesz to dusić w sobie będzie gorzej, wierz mi na słowo.
Jej dolna warga zadrżała. Zaraz potem po jej policzku spłynęła łza, potem następna i kolejna. Zaczęła cicho szlochać, a Deanowi jedyne co pozostało to ją objąć. Oparła głowę o jego tors i tak płakała przez następne godziny.
Kiedy zasnęła Dean podniósł ją i zaniósł do sypialni. Położył ją na materacu i przykrył kołdrą.
Obudził ją jakiś zapach. Na początku go nie rozpoznawała, ale potem zdała sobie sprawę, że to jajecznica tak pachnie. Wstała do pozycji siedzącej i przetarła twarz dłonią. Powoli wstała i wyszła z pokoju. Pierwsze co zobaczyła to Dean przy kuchence. Cicho nucił.
-Boat on the River?-zapytała, a on mruknął potwierdzająco.
-Jak się czujesz?-zapytał i wyciągnął talerze.
-Czuj się jak u siebie-mruknęła i usiadła przy stole.-Bywało lepiej-odpowiedziała a potem westchnęła.
-Co?
-Nic... Tak tylko teraz myślę, że jutro będę musiała iść do pracy. Dawać ludziom rady kiedy ja sama jej potrzebuję...
-Nie rozumiem-powiedział i nałożył jej jajecznicy.
-Takie ma zadanie psycholog.
-Jesteś psychologiem?-zdziwił się.-Nie sądziłem...
-Dean, znamy się trzy dni. Wielu rzeczy nie wiesz o mnie.
-A ty niby wiesz o mnie?-zakpił i nałożył sobie jedzenia.
-Trochę wiem. Łatwo cię odczytać.
-Popisz się, Sherlocku-mruknął i usiadł obok niej przy stole. Nie odpowiedziała początkowo. Powoli zaczęła jeść.
-Twój samochód jest bardzo zadbany, wniosek, bardzo go lubisz. Do tego jest stary, domyślam się, że masz go po kimś z rodziny. Czyli go lubisz i masz sentyment. Druga rzecz. Słuchasz rocka. Domyślam się, że klasycznego patrząc jakie masz kasety w aucie. Lubisz alkohol.
-A to niby skąd wiesz?
-Byłeś w barze dwa dni z rzędu. Do tego pachniesz lekko bourbonem. I starym samochodem. Miłe połączenie.
-Jesteś spostrzegawcza-zauważył.
-Cóż, to ważna cecha u psychologa. Ludzie nie zawsze chcą mówić co im leży na serduchu albo nie mówią całej prawdy. No właśnie. Jesteś dość młody...
-Dość?!-oburzył się.
-...ale twoje spojrzenie przypomina te, które mają żołnierze. Widziałeś rzeczy, których wolałbyś nie pamiętać.
-To aż tak oczywiste? Widzisz to na pierwszy rzut oka?
-Jeśli ktoś widzi, a nie tylko patrzy, to tak. Jest to oczywiste. Ludzie jednak nie zwracają uwagi na takie szczegóły.
Dokończyli posiłek w ciszy. Oboje byli zbyt zamyśleni żeby rozmawiać. Oboje myśleli o tym samym: jak bardzo lubią to drugie.
-Słuchaj Dean/Nadia...-zaczęli jednocześnie.
-To nie w moim stylu...-kontynuowali razem.-Mów pierwsza/y.
-Normalnie tego nie robię. Raczej nikomu tego nie proponowałem. Cholera, opuściłem brata, bo chciałem jechać samotnie przed siebie... Teraz tak myślę... zastanawiam się, no wiesz...-odchrząknął.-Może chciałabyś pojechać ze mną? Nie chciałbym cię zostawiać samej po... no wiesz.
-Cóż. Ja normalnie nie odczuwam sympatii do kogoś, kogo poznałam przed wczoraj-powiedziała.-To co? Mam rzucić pracę i moje życie dla... podróży bez celu z gościem, którego ledwie znam?-zakpiła.
-Nie ważne, nie było-zaczął. Nagły podmuch wiatru sprawił, że zamknął oczy. Kiedy je otworzył stała przed nim Nadia trzymając sportową torbę.-...pytania.
-Brzmi jak świetna zabawa. To co, kiedy jedziemy?
-Od razu, tak sądzę-uśmiechnął się.
Kilka godzin później byli już na drodze przed siebie.
-Razem, przed siebie-powiedział Dean i włączył Highway to hell.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top