Koniec historii

 W Pheonix byli wieczorem. Uznali, że nie ma sensu poszukiwać Osatry teraz, dlatego pojechali do motelu. Wynajęli jeden pokój i tam obmyślili plan. Sam mimo, że nie rozumiał o co chodzi z tą wiedźmą chciał pomóc bratu jak najwięcej. Albo chociaż więcej niż Tom. Młodszy Winchester był zazdrosny o bruneta. 

Dean i Thomas mówili coś cicho do siebie, pokazywali sobie coś na telefonach. Szatyn wyglądał lepiej przy swoim przyjacielu.

-Ej, Dean-zagaił Savitar.

-Hm?

-Jesteś mechanikiem...

-Nie mów, że masz samochód do naprawy!-zdziwił się.

-To nie mój samochód. Ukradli go mojej znajomej i zniszczyli-wyjaśnił.

-Jak bardzo zniszczony?

-Wierz mi na słowo, że bardzo. Muszę skołować lawetę, żeby go przewieść.

-Zajmę się nim później-skinął głową.

-Dzięki, to bardzo ważne.

Rano Sam zbierał swoje rzeczy z łóżka. Dean i Tom wyszli już z pokoju i stali przy samochodzie, rozmawiając. Młody Winchester podszedł do okna i spojrzał na mężczyzn. Tom uśmiechał się rozbawiony, natomiast Dean miał spuszczoną głowę. Nagle podniósł wzrok na bruneta i wycelował w niego palcem. Powiedział coś, co zdziwiło Thomasa. Jednak zaraz potem brunet się uśmiechnął i coś odpowiedział. Dean pokręcił głową i chwycił koszulę przyjaciela w jedną dłoń i przyciągnął go do siebie. Sam pisnął, widząc jak ich usta złączyły się w pocałunku. Od razu odsunął się od okna.

Ich pocałunek trwał kilka sekund; ledwo musnęli swoje usta. Savitar oparł czoło o czoło Deana a potem o jego ramię. Jego ramiona trzęsły się w niemym śmiechu.

-Muszę częściej się z tobą zakładać o takie rzeczy-parsknął w końcu.

-NIGDY WIĘCEJ-mruknął zawstydzony.-Głupi zakład i tyle!

Sav dusił się ze śmiechu, widząc minę przyjaciela. Machał ręką przed twarzą aby dostarczyć sobie więcej tlenu, ale to nie pomagało. Śmiech bruneta wprawiał Deana w jeszcze większe zakłopotanie.

Sam ostrożnie wyszedł z pokoju i udał się w ich stronę. Mężczyźni widząc go wsiedli do samochodu a Dean odpalił silnik. Winchester usiadł z tyłu zażenowany. Wpuścił powietrze ze świstem.

-Co jest Samuś?-zachichrał się Savitar.

-Tommy, daj mu spokój-sapnął Dean, nadal czerwony na twarzy. Thomas spojrzał na łowce i uśmiechnął się szeroko.

-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, KOCHANIE-zaśmiał się jeszcze głośniej.

-Przywalę ci-zagroził.

-Nie mogę się doczekać-zamruczał.

Dean obrócił głowę w jego stronę. Pierwszy raz od śmierci Nadii zaśmiał się na co Savitar uśmiechnął się szeroko. 

-Dawno nie słyszałem tego dźwięku-westchnął.

-Jakiego?-zapytał.

-Twojego śmiechu-odparł.-Ostatni raz słyszałem go...-zmarkotniał. Dzień przed śmiercią brunetki. Łowca jakby czytając mu w myślach, przestał się śmiać. Zagryzł policzki od środka.

-Okej...-powiedział Sam.

   Jechali za miasto. Według ich informacji Osatra znajdowała się w starym domu dwa kilometry od centrum miasta. Zaparkowali kawałek przed domem; resztę drogi przeszli pieszo.

Wszyscy trzej trzymali w dłoni broń, w każdej chwili gotowi wystrzelić. Weszli do środka domu i rozejrzeli się.

-Dean, kochanie, nie czaj się tak!-usłyszeli. Łowca zacisnął szczękę.

Poszli za dźwiękiem do salonu. Przy stole siedziała rudowłosa kobieta, która pozbawiła życia speedsterkę.

-Skąd wiedziałaś, że to ja?-zapytał celując w nią pistoletem.-Poznajesz?-zapytał.-Tym zabiłem twojego kochasia.

-Pamiętasz?-odparła i skinęła na broń w jego dłoni.-Tym zabiłam twoją ukochaną.-uśmiechnęła się. Sam spojrzał na brata.

-Zapłacisz za to-warknął.

-Dlaczego?-zdziwiła się.-Jesteśmy kwita, Dean. Oboje straciliśmy kogoś, kogo kochaliśmy, czy się mylę?

-Nie zasłużyła na śmierć.

-Nie, z tym się zgodzę. Jednak zauważ, że strzeliłam do ciebie, nie do niej-wzruszyła ramionami.-Pamiętam jak na mnie spojrzałeś wtedy, kiedy trzymałeś jej więdnące ciało. Wiedziałam, że będziesz chciał zemsty. Długo ci to zajęło-przyznała.

Dean prychnął i wycelował w nią broń. Osatra wywróciła teatralnie oczami i machnęła ręką.

-Już to przerabialiśmy, prawda?

-Tym razem nie jestem sam-powiedział.

-Ah, tak. Widzę, że masz towarzystwo... mało mnie to jednak obchodzi. Prawdopodobnie będziesz mnie szukać po całym świecie, więc z miejsca życzę ci powodzenia.

Machnęła ręką i wszyscy trzej uderzyli w ściany.

-Dobra-jęknął Winchester.-Tommy rób swoje.

-Przykro mi, Tommy-powiedziała i znowu machnęła ręką. Speedster upadł na podłogę nieprzytomny. Wiedźma podeszła do Deana.-Nie chciałam zabijać dziewczyny, serio. Chciałam zabić ciebie, chciałam żebyś cierpiał. Myślę, że mi się udało. Czy nie wykończa cię myśl, że zginęła ratując twoje dupsko? Ale pomyśl o pozytywach!-zawołała i niezbyt delikatnie poklepała go po policzku.-Umierając za ciebie, nadała twojemu życiu wartość.

-Zginiesz w piekle-warknął.

-Pewnie tak. Przypilnuję ci tam miejsce-uśmiechnęła się.

-Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz? Wiesz, że będę cię szukał.

-Tak, wiem, przecież to powiedziałam-pokręciła głową.-Nie słuchałeś. Pozwalając ci żyć z myślą, że ona zginęła zamiast ciebie... to o wiele lepsza kara niż uśmiercenie cię.

-Zabij mnie i skończ tę szopkę-powiedział.

-Błagasz mnie o śmierć?-zapytała.

-Tak-odpowiedział ignorując spojrzenie Sama.-Błagam, zabij mnie.

-Dlaczego?-zapytała siadając na swoim miejscu.

-Nie mogę już tak... po prostu mnie zabij. Będziesz miała spokój.

-Twój plan ma wady kochanie. Jeśli cię zabiję, przystojniaczek obok będzie mnie ścigał. Jednak wiem, dlaczego tego chcesz. Ludzie na twoim miejscu nie wytrzymując z bólem, zabiliby się. Twój problem jest taki, że nie możesz. Obiecałeś jej. Sama słyszałam! Czekaj, jak to było?-zastanowiła się.-'Nie pij tyle i wróć Sama'. Domyślam się, że Sam to ten przystojniak. 'Żyj dobrze, Deanie Winchesterze'. Zgodziłeś się. Ty nie możesz się zabić, bo by to nie było 'dobre'. Zatem, chcesz żebym ja to zrobiła-pokiwała głową.

-Lubisz słuchać swojego głosu?

-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.-odchrząknęła.-Wracając. Było miło, ale nie zabiję cię. Cierp, tak jak ja cierpię.

To powiedziawszy, machnęła dłonią a bracia zasnęli. Zadowolona z siebie opuściła posesję.

   Deana obudził Savitar. Mężczyzna potrząsał szatynem i wołał jego imię. Odetchnął z ulgą, kiedy łowca się podniósł do pozycji siedzącej. Głos speedstera obudził również Sama. Młodszy Winchester jęknął i chwycił się za głowę.

-Jesteście cali?-zapytał.

-Tak-odparli.

-Osatra uciekła-oznajmił.

-Domyślam się-westchnął Dean i położył się na podłodze.

Wracając do motelu wszyscy milczeli. Sam patrzył na Deana próbując odgadnąć jego myśli. Sporo się dowiedział. Idąc w stronę pokoju Sam złapał ramię brata i pociągnął do tyłu. Łowca odwrócił się.

-Co to, do cholery było?-zapytał.

-Nie wiem o czym mówisz.

-O czym mówiła ta wiedźma? Raczej O KIM mówiła?-zapytał z naciskiem.

-Sam, jestem zmęczony-westchnął i chciał odejść, ale brunet mu to uniemożliwił.

-Dean, mów o co chodzi!-rozkazał.

-O co chodzi mamo?-prychnął.

-MÓW O CO CHODZI!-warknął zirytowany.

-Twój brat poznał najwspanialszą kobietę na ziemi. Zakochali się w sobie. Spędzili razem rok.  Jeszcze niedawno żyła. Zginęła osłaniając Deana własnym ciałem. Twój brat się za to nienawidzi. Koniec historii-usłyszeli głos bruneta. Sam spojrzał w oczy brata. Dean nieobecnie patrzył przed siebie.

-Koniec historii-powtórzył i wymijając Savitara wszedł do pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top