Kate
Sam właśnie pakował swoją torbę do bagażnika samochodu. Sprawa z wilkołakiem zakończona, można wracać. Tak jak obiecał Deanowi zabrał ze sobą Castiela. Wprawdzie anioł nie pomógł mu na polowaniu, ale był dobrym towarzyszem.
Wsiadł za kierownice i spojrzał na Casa. Ten patrzył przez okno z typowym dla niego grymasem na twarzy.
-Ciekawe co u Deana?-zagaił anioł.
-Jak dzwoniłem mówił, że ma sprawę w Nowym Orleanie. Wampiry-dodał zaraz.
-Myślałem, że chciał odpocząć.
-Ja też, ale znasz go. Polowanie to jego życie-westchnął odpalając silnik.
-Tak, niestety.
-Chciałbym żeby już wrócił...
Dean znalazł trop; wiedział już gdzie znajduję się gniazdo. Jechał własnie za miasto... nie sam. Nadia siedziała obok niego i niecierpliwie wyglądała za okno.
-Gdybyś mi powiedział gdzie jest gniazdo była bym tam już sześć razy i z powrotem-wywróciła oczami.
-Niby jakim cudem?-zapytał spoglądając na nią.
-Zaleta bycia speedsterem.
-Czego?
-Nigdy nie spotkałeś speedstera?-zdziwiła się.-W sumie... raczej nie rzucamy się w oczy i wyglądamy jak zwykli ludzie, którymi jesteśmy. To, że mamy specjale umiejętności nie czyni nas kosmitami-wyjaśniła.
-A skąd wiesz o potworach?-dopytywał.
-Nie jestem łowcą, jeśli ci o to chodzi. Mój przyjaciel, też speedster, wprowadził mnie w te sprawy. Wiem, że to wszystko jest prawdziwe, ale zapytaj jak się tego pozbyć. Będę w kropce-wyznała.
-Tak właściwie na czym polega bycie... tym no...
-Speedsterem. Cóż. Speedsterem nazywamy osobę, która ma tak zwany Speed Force we krwi. Sprawia on, że nasze jesteśmy szybcy, nasze serca biją szybciej, rany goją się natychmiastowo.
-Brzmi fajnie-przyznał.
-Trawa zawsze jest zieleńsza za płotem-westchnęła.-Brzmi fajnie i fajnie jest... chyba, że tego nie kontrolujesz... Wtedy to koszmar.
-Jaka kontrola?
-Speed Force to taki gen. Tak mówią. Ja osobiście uważam, że to krew pomieszana z elektrycznością. Wyobraź sobie, że dotykasz niekontrolującego się speedstera. To tak jakby wrzucić sobie podłączoną suszarkę do wanny pełnej wody i być w tej wannie.
-Już nie tak fajnie...
-Tsa...
-Czyli speedsterzy to zwykli ludzie, którzy się... tacy urodzili?-zapytał.
-I tak i nie. Możesz się urodzić taki, albo się takim stać. Ja jeszcze kilka lat temu byłam niczym niewyróżniającym się człowiekiem.
-Jak to się stało?
-Raz na jakieś sto lat jest burza, ale nie taka zwykła. Jeśli uderzy w ciebie piorun z takiej burzy... cóż. Jeśli jesteś wystarczająco silny to przeżyjesz. Jak nie to sajonara.
-Dostałaś piorunem?
-Tak.
-Musiało boleć jak cholera!-przyznał.
-Cóż, tego nie wiem. Byłam w śpiączce przez rok.
Gniazdo znajdowało się w opuszczonym budynku dwa kilometry za miastem. Dean zaparkował nie daleko budynku i zanim oboje wysiedli zwrócił się do dziewczyny:
-Poczekaj na mnie. Nie masz doświadczenia, może coś ci się stać-poprosił.
Nadia spojrzała na niego uważnie. Znała się na ludziach, doskonale odczytywała mowę ciała i wiedziała, że Dean się martwił.
-Przecież my się poznaliśmy wczoraj, Dean. Co cię obchodzi to czy zginę teraz czy za dziesięć lat?
-Po prostu zrób o co cię proszę-burknął i wysiadł.
Brunetka zrobiła to samo. Poszła za nim na tył Imapli do bagażnika. Tam, jej oczom ukazał się pokaźny arsenał. Mnóstwo różnego rodzaju broni, noży i innych rzeczy, których się raczej nie wozi w bagażniku.
-Posłuchaj teraz uważnie. To, że wampira zabija się kołkiem to ściema. Musisz odciąć mu głowę. Natomiast jeśli chcesz go spowolnić musisz wstrzyknąć mu krew umarlaka-wyjaśnił.
-Trochę to makabryczne-przyznała.
-Trochę, ale takie są realia.
Dean zabrał swoją maczetę a drugą, należącą do Sama, podał Nadii.
-Plus jest taki, że skoro jesteś szybka to będzie ci łatwiej.
Skierowali się w stronę budynku. Dean prowadził, a Nadia szła zaraz za nim. Czuła, że się trzęsie ze strachu i podekscytowania. Starszy Winchester natomiast szedł przed siebie nie zastanawiając się nad tym co dzieje się w środku. Ot zwykła robota, po której pójdzie się napić.
Jednak ani Nadia, ani Dean nie domyślali się, że wampiry czekają na nich w środku.
-Czego ode mnie chcecie?-zapytała trzęsącym się głosem Kate.
-Och, od ciebie?-zapytał jeden z krwiopijców dotykając policzka blondynki.-Od ciebie nic. Od twojej przyjaciółki... to już co innego-szepnął jej do ucha i napił się z jej szyi.
Kate krzyknęła z bólu i zaczęła się szarpać na tyle, na ile pozwalały jej więzy.
-Nie zabij jej! Ma być cała kiedy danie główne przyjdzie.
-Och, Mick! Nie bądź taki!-jęknął poirytowany.
-Brad bądź cicho!-warknęła kobieta.-Czujecie?
-Uhhuu!-pisnął podekscytowany Brad.-Speedsterka i człowiek.
Kiedy Dean później zastanawiał się nad przebiegiem tego polowania, nadal nie do końca wiedział co się stało. On i Nadia byli przygotowani, ale oczywiście zaskoczenie jest najlepszym atakiem. Niestety to wampiry miały ten niezbędny element zaskoczenia. W pierwszej chwili jak weszli do budynku wampiry ogłuszyły brunetkę a jego samego związały i pozbawiły broni. Potem również przywiązali Nadię do słupa za pomocą lin i łańcuchów. Zrobili to bardzo ciasno i Dean widział jak metal opina skórę na ramionach Speedsterki. Po kilkunastu minutach Nadia się obudziła.
-Ah!-jęknęła i pokręciła głową.
-Nads!-zawołała Kate.
-Kate?!-ożywiła się.
-O jak słodko! Już nie śpisz!-uśmiechnął się Brad.-To ci na nic nie da skarbie-dodał widząc jak Nadia zaczyna się szarpać.-Speedsterzy są jak białe kruki, są rzadkościom. Ach, ale jaką pyszną rzadkościom. Niestety niełatwo was złapać. Pewnie wynika to z tego, że nie ma szybszych istot od was-prychnął.
-Brad, nie baw się jedzeniem-mruknęła znudzona kobieta.
-Polowaliśmy na ciebie od dawana,-ciągnął dalej-ale ciężko było cię złapać samą. Zawsze był ktoś przy tobie. No cóż. Wymyśliliśmy, że skoro my nie możemy przyjść po ciebie ty przyjdziesz po nas, dlatego porwaliśmy twoją małą przyjaciółkę-szepnął jej do ucha.
-Jesteś obrzydliwy!-warknęła brunetka.
-E! Pijawka!-zawołał Dean widząc jak Brad nachyla się nad szyją dziewczyny.
-Spokojnie kotku, na ciebie też przyjdzie pora...-odparł.
-Pamiętaj, że kotki mają pazury. Moje pozbawią cię głowy-zagroził.
-Cóż, może tak się stanie a może nie. Dzisiaj z pewnością umrze jedna osoba i będzie to... werble proszę-teatralnie udał, że uderza w instrument-BLONDIE!
-CO?!-krzyknęła Nadia.
-Och, nie denerwuj się tak! Blondie musi umrzeć. I tak już powoli umiera. Sporo krwi już jej wyssaliśmy...-powiedział podchodząc do Kate.-Cóż... pożegnaj się!-krzyknął i złamał jej kark. Głowa blondynki opadła bezwładnie pod dziwnym kontem na jej ramie.
-NIE!-krzyknęła Nadia.
Tak naprawdę Dean nie wiedział jak opisać to co się stało potem. Nadia... jakby wybuchła. W jej oczach szalała burza i w kilka sekund nie było widać nic innego oprócz błyskawic. Elektryczność zaczęła iść po całym jej ciele. Złote pioruny otaczały jej nogi, ręce i tułów.
Chwilę potem łańcuch spadł na podłogę a liny pękły. Dean nawet nie mrugnął, kiedy i jego węzły puściły. W pomieszczeniu zrobiło się jasno od prądu, który przechodził przez Speedsterkę. Dean rzucił się po maczetę i odciął głowę Mickowi, który przyszedł zwabiony hałasem. Nadia bez większego wysiłku złapała kobietę, a Dean pozbawił jej głowy. Następnie Nadia pobiegła po Brada, który zaczął uciekać. Dean obserwował złotą smugę, którą pozostawiała po sobie biegnąca dziewczyna. Brunetka złapała go za szyję i przydusiła do ściany.
-Czy-wysapał-czy to dla tego, że zabiłem blondie?-uśmiechnął się arogancko.
-Miała na imię Kate, ty sukinsynie...-warknęła.-Dean, czyń honory!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top