Dean, ty mała cholero...!

Jadąc przez Kansas, Dean podjechał do Bunkra. Skoro Sam był daleko, mógł tam wskoczyć na chwilę. Chciał zabrać kilka rzeczy. Kluczem otworzył drzwi i wpuścił Nadię do środka.

Stanęła na szycie schodów i rozejrzała się. Z szeroko otwartą buzią podziwiała wnętrze bunkra.

-Jak w Doctorze Who! Jest większy w środku!-zaśmiała się.-Masz tu jakieś pułapki?

-Na demony i inne stwory-odparł i wyminął ją na schodach.

-Chodzi mi o takie, że depczesz po płytce i BOM!

-Pomyślę nad wprowadzeniem tego-zaśmiał się.-Kiedy pierwszy raz tu byliśmy Sam oszalał na punkcie biblioteki.

-Macie tu bibliotekę?!-zawołała i używając swojej mocy zbiegła po schodach.

-Pokaże ci.

Pokrótce oprowadził ją po całym bunkrze. Potem Nadia wróciła do biblioteki i za pozwoleniem gospodarza, zaczęła przeglądać książki. Była nimi zafascynowana. Dzięki swojej szybkości w minutę potrafiła przeczytać grubą księgę.

-Cała się świecisz-zdziwił się.

-Czytam-odparła.-'Księga stworzeń nadnaturalnych'-przeczytała.

-Nie widziałem tego-stwierdził i spojrzał jej przez ramię na książkę.

-'Biegacze'-odczytała na spisie treści.

-'Istoty, poruszające się z niebywałą prędkościom'.

-I to tyle. Chyba za dużo o mnie nie wiecie.

-To księgi Ludzi Pisma-wyjaśnił.-Speedsterzy są rzadkościom.

-Jest nas ledwie dwustu. Poza tym nie rzucamy się w oczy.

-No chyba, że podczas czytania się świecicie jak choinka-uśmiechnął się.

-Żebyś ty się zaraz nie świecił-zagroziła i pomacha mu placami przed twarzą. Po jej skórze przeszły złote pioruny.

-Trzymaj te swoje wolty z dala ode mnie-powiedział i odsunął się o krok.-Zostaw już tą książkę i jedziemy.

-Tę-poprawiła.

-Co?

-Tę książkę. Tą książką.

-Nie wiem o czym mówisz.

Nadia tylko westchnęła i położyła książkę na stół. Wsiedli do samochodu i po sześciu godzinach dojechali do Denver.

Sam po zakończonym polowaniu wrócił do Bunkra, nie wiedząc, że nie całą godzinę temu był tam jego brat. Wszedł do środku, odłożył torbę w swoim pokoju i wrócił do głównego pomieszczenia. Dopiero siedząc przy stole zdał sobie sprawę, że leży na nim księga; wziął ją do rąk.

Młodszy Winchester miał zwyczaj odkładać rzeczy na miejsce. Jak porażony zerwał się z miejsca. Zaczął kalkulować. Do bunkra miał klucz tylko on, Castiel i... Dean. Szybko wyciągnął telefon i wybrał numer anioła. W międzyczasie udał się do pokoju brata. Castiel nie odbierał, ale to nie było już ważne. Na łóżku był pognieciony koc, jakby ktoś na nim siedział. Na biurku kilka rzeczy było przestawionych, a szuflada była niedomknięta.

-Dean tu był!

Pierwsze co zrobili w Denver to pójście do baru. Zamówili coś do picia i usiedli przy jednym z wolnych stolików. Dzisiaj był wieczór karaoke i na scenie fałszowała jakaś ruda dziewczyna, zdecydowanie młodsza od Nadii.

-Może spróbujesz?-zaproponowała.

-Nie śpiewam-odparł popijając zamówione piwo.

-Śpiewałeś przy mnie w samochodzie.

-To było co innego-mruknął.

-Proszę!

-Daruj sobie, nie będę śpiewał-powiedział.-Obraziłaś się?-zapytał widząc jej minę.

-Tak, mam focha-powiedziała po polsku i uśmiechnęła się chytrze, widząc jego minę.

-Nie zrozumiałem ani słowa.

-Taki był plan-odparła już po angielsku.

Siedzieli w ciszy. Po jakimś czasie Dean westchnął i spojrzał na scenę. Swój występ właśnie kończyła rudowłosa dziewczyna.

-Czy jak pójdę tam to przestaniesz się gniewać?-zapytał.

-Bardzo możliwe-odparła.-Słuchaj, Dean wiem jak śpiewasz. Masz piękny głos! Tylko chyba ty tego nie wiesz. Wejdź na tę cholerną scenę i wyobraź sobie, że jesteś sam w swojej Impali i śpiewasz sam dla siebie.

W odpowiedzi skinął głową i wszedł na nie wielki podest. Odchrząknął. Na ekranie wybrał utwór i idąc za radą Nadii wyobraził sobie, że jest sam w jego dziecince.

Dziewczyna uśmiechnęła się słysząc piosenkę, którą śpiewał łowca. Zaczęła nucić Whipping Post razem z Deanem. Dla uwiecznienia tej chwili wyjęła telefon i zrobiła mu zdjęcie oraz nagrała kawałek jak śpiewa z myślą, że kiedyś się jej to przyda. Nagrała tylko kilka sekund. Potem schowała telefon i oparła się o krzesło. Zachwycona słuchała głosu Winchestera. Nie śpiewał jak profesjonalista, czasami coś mu nie wyszło, ale mimo to była zachwycona. Tak bardzo podobał się jej głos szatyna.

-Nigdy więcej!-sapnął siadając na przeciwko niej.-Rozumiesz? N.I.G.D.Y

-Ludziom się podobało!-powiedziała.-Mi się podobało jeszcze bardziej! Dean, ty mała cholero, masz talent!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top