2.
Emma wyszła z klasy chwilę po dzwonku i skierowała się do szafki, by zabrać z niej podręczniki na następne zajęcia. Nagle poczuła, że ktoś do niej podchodzi. Odwróciła się i zaniemówiła. Przed nią stał wysoki, dobrze zbudowany i zdecydowanie przystojny chłopak. Taki jak z jej harlekinów. Czekała aż chłopak stwierdzi, że z kimś ją pomylił i odejdzie, ale on tylko przysunął się bliżej i uwodzicielskim głosem rzucił:
- Czeeeeeeść.
- Yyyy... cześć? - Wciąż miała wrażenie, że chłopak ją pomylił. Tacy jak on z nią nie rozmawiali. Tacy jak on nawet nie zwracali na nią uwagi. Nie, tacy jak on nawet nie wiedzieli o jej istnieniu. Oparł się ręką o szafkę, blokując jej drogę ucieczki i nachylił się.
- Słuchaj mała, co robisz dziś po szkole? - wyszeptał.
Zaczerwieniła się i oparła o szafkę, próbując się w nią wcisnąć i przed nim schować. Nie przed nim, przed całym światem. Czas na korytarzu jakby się zatrzymał, bo cała szkoła obserwowała w skupieniu sytuację, licząc na jakiś gwałtowny zwrot akcji, z którego będzie można się śmiać miesiącami. Jeszcze chyba nigdy żaden chłopak z nią tak nie rozmawiał. I nie stał tak blisko niej. Z trudem wyduszała z siebie słowa.
- N-nic.
- No, to jesteśmy umówieni - puścił jej oczko.
- Ale... Jesteś pewien, że mnie z kimś nie pomyliłeś? - Zadała to pytanie tak szybko, że nie była pewna czy ją zrozumiał.
Spojrzał na nią z zalotnym uśmieszkiem, a potem podniósł rękę i pogłaskał po policzku. Wcisnęła się w szafkę jeszcze bardziej.
-O bejbe, co ty ze mną robisz... - Wyjęczał. - Kiedy dziś rano zobaczyłem Cię na korytarzu... Zajebałem się w tobie w chuj, maleńka.
Była przerażona i miała wrażenie, że padła ofiarą jakiegoś głupiego żartu. Nie mogło być inaczej.
- Proszę Cię, umów się ze mną... O której kończysz lekcje, zabiorę Cię...
- O trzeciej... - Wyszeptała zanim zdążyła się zastanowić co robi.
- Nie pożałujesz, mała. To co, jesteśmy umówieni? - Poczuła jego dłoń na plecach, a chwilę później zaczął ją zsuwać na jej pupę. To było dla niej tak dziwne i nowe doświadczenie, że nawet nie umiała zareagować.
I wtedy właśnie chłopak został przez kogoś popchnięty i przygwożdżony do szafki obok. Stało się to tak szybko, że nie zdążyła nawet zorientować się co się dzieje. Nathaniel przyciskał chłopaka do szafki, trzymając dłoń na jego szyi. Wyglądało to nieco dziwnie, bo był o wiele niższy i gorzej zbudowany niż jego "ofiara".
- Zostaw ją w spokoju do kurwy nędzy - Jeszcze nigdy nie widziała go tak wściekłego. Przyciśnięty do szafki chłopak podniósł ręce do góry, w geście poddania.
- Hej stary, rozumiem, że ona ci się podoba, ale byłem PIERWSZY - zaśmiał się i odepchnął Nathaniela. Obaj spojrzeli na siebie z taką nienawiścią, że Emma była wręcz pewna, że zaraz dojdzie do bójki. Nathaniel nie miałby żadnych szans.
- Przestańcie - powiedziała cicho, zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych, którzy na chwilę o niej zapomnieli. Chłopak obdarzył ją czarującym uśmiechem i odchodząc wykrzyczał:
- Pamiętaj mała, jesteśmy umówieni! Obiecałaś!
- Obiecałaś?! - Spytał z wyrzutem Nathaniel. Był wściekły. - Czyś ty zwariowała?
Pozbierał swoje rzeczy i podszedł do niej, po drodze rzucając zgromadzonemu tłumowi nienawistne spojrzenie. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszyscy nagle przypomnieli sobie, że mają ważniejsze zajęcia i rozeszli się.
- Jak mogłaś się z nim umówić? On chce Cię tylko wykorzystać, zrobi z ciebie pośmiewisko - Wysyczał Nathaniel.
Emma była zdenerwowana, to było zdecydowanie zbyt wiele wrażeń jak na nią. A teraz jeszcze Nathaniel próbuje traktować ją jak idiotkę, jakby nie umiała decydować o sobie.
- A żebyś wiedział, że się z nim umówiłam! I nic ci do tego, nie jesteś moją matką! - Wyrzuciła z siebie wściekła.
- Wiesz co - Westchnął ciężko. - Idź z nim, proszę bardzo, rób sobie co tylko chcesz. Tylko potem szukaj sobie kogoś innego niż ja do wypłakiwania się mu na ramieniu.
Nathaniel odszedł, a ona miała ochotę tylko usiąść w kącie i się popłakać. Nathaniel był jej jedynym przyjacielem i nie chciała go stracić. Nie lubiła się kłócić. Sama nie wiedziała czemu powiedziała mu coś takiego. Nie miała nawet zamiaru iść na to spotkanie. Słowo "randka" było ostatnim, jakiego chciała użyć.
***
Brad szedł korytarzem, usiłując sobie przypomnieć kiedy ostatnio miał tak dobry humor. Początkowo miał poderwać tę dziewczynę tylko w ramach zakładu, ale po tej akcji doszedł do wniosku, że to na tyle dobra zabawa, że musi to ciągnąć dalej. Laska łykała jego słowa jak młody pelikan, a przy okazji może zniszczy tego zasranego emosa.
Mijając Josha wskazał na chłopaka palcem i śmiejąc się stwierdził:
- Szykuj kasę, dziku, laska już jest moja.
***
Nic tak nie wkurwiało Nathaniela jak ludzie - no, może z wyjątkiem całego świata - a kiedy w grę wchodził ktoś z tej pierdolonej, szkolnej elity puszczały mu nerwy. Nie wierzył, że Emma była aż tak naiwna, żeby iść na tę r a n d k ę. Aż się skrzywił, kiedy przypomniał sobie, że randka to jedna z tych rzeczy, które prowadzą do bycia parą. A bycie parą prowadzi do seksu, seks z kolei prowadzi do posiadania dzieci, sprowadzania na ten świat pełen cierpienia kolejnych gnid, których będzie mógł z całego serca nienawidzić. Życie było dla niego zdecydowanie zbyt ciężkie.
***
Emma skończyła lekcje i czekała jeszcze chwilę przed szkołą, licząc na to, że Nathaniel przyjdzie i wrócą do domów razem tak jak zawsze to robili. Kiedy jednak po kilkunastu minutach się nie pojawił, doszła do wniosku, że pewnie już poszedł i zdecydowała się wracać samemu. Było jej przeraźliwie smutno. Zamyśliła się tak bardzo, że nawet nie usłyszała podjeżdżającego samochodu.
- EJ, MAŁA, JUŻ JESTEM
Podskoczyła zaskoczona i spojrzała w kierunku z którego dobiegał głos. To był ten chłopak. Liczyła na to, że uda jej się uniknąć tego spotkania albo, że on zapomni, ale...
- NO DALEJ WSIADAJ
Spojrzała na niego nie wiedząc co robić. Nie ma już gdzie uciec. A on prawdopodobnie nie odpuści.
Z rezygnacją skierowała się w jego stronę i wsiadła do samochodu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top