12.
- NIE MASZ PRAWA JAZDY? - Krzyknęła - CZYJ TO W OGÓLE JEST SAMOCHÓD?
- Jego starego, a co - zaśmiał się Nathaniel. - Jak się cykasz to zapnij pasy.
Zrobiła co jej kazał i zaczęła się modlić, żeby Bombel nie rozbił się o najbliższe drzewo. Nic tak nie leczyło kaca jak jazda z nim samochodem.
Bombel jechał zdecydowanie zbyt szybko i przyszło jej na myśl, że w kryzysowej sytuacji nawet nie zauważy co się dzieje i nie zdąży zareagować, bo twarz tradycyjnie zasłaniała mu grzywka. Rzuciła się do przodu, by złapać grzywkę i spiąć ją spinką, czego Bombel absolutnie się nie spodziewał, bo podskoczył przestraszony i samochód zaczął jechać slalomem.
- ZEPNIJ TĘ PIEPRZONĄ GRZYWKĘ - Wydarła się.
- Młoda damo, co to za słownictwo?! - Nathaniel zaczął parodiować jej matkę, śmiejąc się z całej sytuacji. Kiedy w końcu udało jej się spiąć włosy Bombla, wróciła na tylne siedzenie i starała się patrzeć na swoje kolana, bo każde spojrzenie przez okno uświadamiało jej jak szybko jadą, co tylko pogarszało jej sytuację. Kątem oka zauważyła jakiś ruch z boku i kiedy się odwróciła, zauważyła rudą dziewczynę, która wyszła z bagażnika przez siedzenia i jakby nigdy nic usiadła obok i zapięła pasy.
- Cześć Nath - zapiszczała.
Jej przyjaciel odwrócił się do tyłu, by sprawdzić kto do niego mówi i tak samo szybko odwrócił się z powrotem.
- JA PIERDOLE MÓWIŁEM CI ŻEBYŚ TRZYMAŁ JĄ Z DALA ODE MNIE - Zwrócił się do Bombla z wyrzutem.
- BAŃKA MIAŁAŚ ZOSTAĆ W DOMU
- Kto to jest? - Wtrąciła się Emma.
- Jego siostra - Nath wypowiedział te słowa tak, jakby miał się zadławić. Emma nie wiedziała, że Bombel ma siostrę. Właściwie to nic o nim nie wiedziała. Spojrzała na dziewczynę - rude, splątane włosy, parę dredów, sukienka w kwiatki. Przypominała jej hipiskę.
- Bańka też kiedyś była emo - wyjaśnił jej Bombel, na co Emma zwróciła uwagę na kolczyki na twarzy dziewczyny, prawdopodobnie pozostałości po tym okresie.
- Um, tak, fajnie, miło poznać.
Dziewczyna nie odpowiedziała, wyciągnęła za to dziwnie wyglądającego papierosa i zapaliła. Emma zauważyła, że miał on zupełnie inny zapach niż papierosy, które palił Nathaniel.
- TY DEBILKO, MIAŁAŚ NIE JARAĆ W SAMOCHODZIE OJCA - Obruszył się Bombel.
- Daj spokój, ziomku.
- Co z niej wyrosło - Bombel położył sobie rękę na sercu i Emmie zdawało się nawet, że widziała łzę spływającą po jego policzku.
Chwilę później zatrzymali się pod domem Nathaniela.
- Zabierz ją do domu i przykuj łańcuchami do ściany w piwnicy. - Rzucił Nathaniel i wyszedł z samochodu.
- A co, przyjdziesz później mnie uwolnić, Panie? - Krzyknęła zadowolona Bańka.
Nathaniel tylko przewrócił oczami.
- Chodź Emma, posiedzisz trochę u mnie, bo znając twoją matkę to pewnie wezwała już egzorcystę.
Weszła za nim do domu, przywitała się z jego rodziną, którą on tradycyjnie już zignorował i chwilę później siedzieli już w jego pokoju.
Zupełnie nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać, więc spytała o pierwszą rzecz jaka przyszła jej do głowy.
- Znalazłeś wczoraj Lilith?
Wydawało jej się, że zmieszał się słysząc to pytanie, ale odpowiedział z taką samą pewnością jak zawsze.
- Tak, wyjaśniliśmy sobie parę... spraw.
- I nie będzie Cię już nachodzić?
- Mam nadzieję, że nie. Inaczej będę musiał jej to przetłumaczyć... ręcznie.
- Cieszę się, że to załatwiłeś. A co robiłeś później?
- Powiedz mi lepiej co ty robiłaś z Bradem, że aż się biedak w tobie zakochał. - Uśmiechnął się drwiąco.
- Co?! - Jej szczęka chyba właśnie uderzyła o ziemię.
- Josh mi powiedział.
- Co ci powiedział...
- Co takiego zrobiłaś? Zatańczyłaś na stole czy co?
Nie mogła ani zaprzeczyć, ani też potwierdzić, bo nie wiedziała co robiła po pijaku. Naprawdę nigdy więcej nie tknie alkoholu. Ani łyczka.
Ktoś zapukał do drzwi i Nathaniel ryknął:
- Wejść.
Jego mama uchyliła drzwi, uśmiechnęła się do niego i spojrzała na Emmę.
- Ktoś do ciebie, kochanie.
Zanim jeszcze zdążyła zastanowić się kto to może być, do pokoju wparowała jej mama.
- Mam nadzieję, młoda damo, że zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś i jesteś gotowa ponieść konsekwencje swoich czynów - Choć powiedziała to spokojnym tonem, to Emma wiedziała, że gdy tylko zamkną się za nimi drzwi White'ów z jej matki wyjdzie demon. Emma nawet się nie odezwała, potulnie wstała z łóżka i pozwoliła mamie wyprowadzić się za rękę z pokoju. Przed wyjściem matka zarzuciła na nią swój długi płaszcz, szepcząc do niej:
- Sąsiedzi nie muszą wiedzieć, że moja córka to ladacznica.
Emma miała łzy w oczach, jak za każdym razem, kiedy matka wyzywała ją od ladacznic czy kobiet lekkich obyczajów - i to wszystko tylko za ubiór. Przecież miała na sobie zwykłą sukienkę. Nigdy jednak nie miała odwagi się jej sprzeciwić, bo to tylko pogorszyłoby jej sytuację.
Mama prowadziła ją do domu, trzymając ją mocno za ramię, jakby bała się, że Emma jej ucieknie.
- Już jeden mój szlaban zignorowałaś, więc teraz obiecuję ci, że już nigdy nie wyjdziesz z domu. Nigdy. - Powiedziała wściekle i Emma wiedziała, że mówiła to całkowicie poważnie.
- Ale mamo...
- Żadnych ale, to ja tu jestem matką, nie ty!
- Nie możesz mi wiecznie wszystkiego zakazywać, mam siedemnaście lat!
- Pozwól, że to ja będę decydować o tym, co możesz a co nie.
Weszły już do domu i Emma szybko zrzuciła z siebie płaszcz.
- Marsz na górę i ubierz się jak człowiek!
Emma bez słowa pobiegła do swojego pokoju, by rzucić się na łóżko i pogrążyć w płaczu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top