Tydzień do świąt
Ania
Już od dłuższej chwili siedziałam przy stole, patrząc w leżący przede mną telefon. Mama z Misią poszły na spacer. Utrzymanie małej w czterech ścianach równało się z cudem. Gdzie ona magazynowała te pokłady energii nie miałam pojęcia. Po dwóch wyczerpujących nocnych zmianach, przydałaby mi się i to bardzo.
Zerknęłam niepewnie na czarny ekran telefonu. Zadzwonić, czy raczej napisać? Byłam chyba za stara na takie randkowanie. Nie wiedziałam jak mam się zachować, nie znałam reguł tych wszystkich podchodów damsko – męskich. Miałam raptem dwóch chłopaków. Z ojcem Misi chodziłam, jak to młodzież mówi, rok. Teraz, gdy o tym myślę, to poza kilkoma imprezami u jego znajomych, nigdzie nie bywaliśmy. Żadnego kina, żadnych kawiarni, czy takich normalnych spacerów. To on częściej bywał u mnie, niż ja u niego, ale wówczas mi to nie przeszkadzało. Wydawało mi się, że kocham na zabój.
Faktycznie, teraz mogłabym go zabić i to raczej nie z tej miłości. Dobry boże, gdy tylko o tym myślę, odzywa się we mnie Hannibal Lecter. Czy Daniel również okaże się takim facetem? Od razu prostuję. Nie o te trzepotanie miłosnych motyli mi chodzi. Nie miałam czasu na takie rozrywki. Całą moją uwagę i miłość skupiłam na Misi. To dla niej wstawałam każdego dnia, to dla niej chciałam zdobyć świat. Ta słodka dziewczynka była wszystkim co mam.
Daj spokój, Anka. Przecież do ślubu z nim nie idziesz. Jedno wyjście, przyjacielska kawa i tyle. Daniel nie wyglądał na mężczyznę, który biega na randki i nadskakuje kobiecie.
W przypływie odwagi odblokowałam telefon i bez zastanowienia napisałam wiadomość. Kawa i zapomnę o wszystkim.
Kilka godzin później zjawiłam się w kawiarni, znajdującej się na starym mieście. Mały, przytulny lokal, kilka stolików, przemiła obsługa i fantastyczna kawa. Ku mojemu zaskoczeniu, Daniel czekał na mnie na zewnątrz. Na jego ciemnych włosach skrzyły się krople wody, a policzki były zarumienione z zimna. Ubrany ze swobodą, w ciemną kurtkę i granatowe jeansy.
- Jesteś.
W tym jednym słowie zabrzmiała wyraźna ulga. Czyżby spodziewał się, że go wystawię? Pisnęłam, gdy zimnym nosem i policzkiem dotknął mojej skóry, składając pocałunek na policzku. Daniel spojrzał na mnie, a kącik jego ust uniósł się w górę. Cholera! Z trudem oderwałam od niego wzrok i wsunęłam dłonie do kieszeni kurtki.
- Wejdźmy, Aniu. – Daniel otworzył przede mną drzwi kawiarni. - Jeszcze mi tutaj zamarzniesz.
Byłam tutaj kilka razy, ale nigdy przed świętami, dlatego z ciekawością rozglądałam się po przystrojonych ścianach, wiszących girlandach i wesoło mrugających światełkach. Na stołach białe obrusy, świece palące się w ozdobnych słojach, a w powietrzu unosił się zapach przypraw.
Daniel podprowadził mnie do znajdującego się w rogu stolika, pomógł zdjąć kurtkę i odsunął krzesło. Zanim usiadłam sięgnął za siebie i podał mi duży bukiet frezji.
Zaskoczona chwyciłam kwiaty, nie wiedząc jak się zachować. Jeszcze nigdy w całym swoim dorosłym życiu, nie dostałam od mężczyzny kwiatów. Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Są piękne, dziękuję.
- To ja dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać – usłyszałam cichy głos mężczyzny, gdy zajęłam miejsce za stołem. – Zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie było karygodne. Nie wiem, co mam powiedzieć – wzruszył szerokimi ramionami, nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego. – Jestem raczej ciężkim we współżyciu facetem.
- Raczej furiatem – wtrąciłam, pamiętając jego wybuch w sobotę.
- Też – zgodził się z uśmiechem i ujął moją dłoń, przesuwając kciukiem po skórze w delikatnej pieszczocie. – Nie mam zamiaru się wypierać.
Podeszła do nas kelnerka, więc zamówiliśmy kawę i po kawałku ciasta, dla mnie jabłecznik, a dla niego sernik. Wbrew moim obawom, rozmowa wcale nie była wymuszona. Rozmawialiśmy o książkach, muzyce, czy ulubionych filmach, których on prawie wcale nie oglądał.
- Powiedz mi, dlaczego taksówka – zadał pytanie, którego spodziewałam się od samego początku. – Nie oceniam, ale jestem ciekawy. Uważam, że kobiety są niekiedy lepszymi kierowcami od mężczyzn.
- Tylko niekiedy? – zaśmiałam się.
- No cóż, gdybyś zobaczyła moją babcię jadącą motorem przestałabyś się śmiać.
- Była takim złym kierowcą?
- Zgubiła mojego dziadka – uśmiechnął się do wspomnień z tak ujmującą miłością widoczną na twarzy, że przez chwilę pomyślałam, jak to jest być kochanym przez takiego mężczyznę. – Jechali motorem, kiedy babcia wpadła w koleinę. Nawet nie zauważyła, że dziadek siedzący za nią fiknął koziołka i spadł z siedzenia. Wypominał jej to latami.
Pokręciłam głową, słuchając całej historii. Zastanowiło mnie, dlaczego ani razu nie wspomniał o rodzicach. Widać było wyraźnie, że z dziadkami łączyła go bardzo szczególna więź, jednak rodzice to był dla niego temat tabu.
- To teraz ty – musnął palcem moją dłoń, którą obejmowałam filiżankę z resztką kawy. – Dlaczego pracujesz w tak nietypowym zawodzie?
- W pewnym sensie nie miałam wyjścia – wyjaśniłam spokojnie. – Potrzebowałam pracy, gdzie nadgodziny nie byłyby koniecznością, a moim własnym wyborem.
Przypomniała mi się praca w osiedlowym sklepie na drugim końcu miasta. Już na rozmowie kwalifikacyjnej przyznałam się, że jestem w ciąży, ale właścicielka wydawała się nie mieć nic przeciwko. Do czasu, jak się okazało. Zatrudniając mnie miała nadzieję, że w jednej osobie zyska sprzedawcę, sprzątaczkę i magazyniera. Na każdym kroku słyszałam uszczypliwości i połajanki, gdy coś mi nie wychodziło. Wytrzymałam cztery miesiące. Moje zdrowie psychiczne było ważniejsze.
Wyszliśmy z kawiarni w doskonałych humorach. Wbrew moim obawom, Daniel okazał się naprawdę ujmującym mężczyzną. Postawa i zachowanie gbura to była tylko jego maska, pod którą skrywał wrażliwszą część swojej osobowości. Oczywiście nie powiedziałam tego na głos.
- Przyjechałaś samochodem?
Daniel przystanął przy srebrnoszarej toyocie Rav4, rozglądając się po niedużym parkingu.
- Nie – pokręciłam głową, chowając ręce do kieszeni kurtki. – Mieszkam niedaleko.
- W takim razie zapraszam – otworzył drzwi od strony pasażera. Szybko obszedł auto i z zadziwiającą energią zajął miejsce za kierownicą. – Wskażesz mi drogę?
W duchu dziękowałam, że jazda trwała zaledwie kilka minut. Przebywanie z Danielem w tak małej przestrzeni wywoływało drżenie całego mojego ciała. Próbowałam wmówić sobie, że to wina nietypowej sytuacji, w jakiej się znalazłam jako pasażer. Zerkałam na jego duże dłonie i palce zaciśnięte na skórzanej kierownicy. Pamiętałam ich dotyk i zdecydowanie nie były to dłonie mężczyzny, który siedzi za biurkiem, klikając w klawisze laptopa.
- Jesteśmy.
Drgnęłam wyrwana z zamyślenia głosem Daniela. Spojrzałam na mężczyznę. Jego oczy lśniły, gdy błądził nimi po mojej twarzy, zatrzymując się dłużej na ustach. Cholera, czyżby chciał mnie pocałować?
🎅🏻🎄🎁
Daniel
Czułem się jak napalony małolat. Bliskość tej kobiety, jej słodki zapach i cudowne oczy działały na mnie podniecająco. Drżała, pomimo ciepła panującego wewnątrz auta i co chwila rumieniła się, uciekając wzrokiem.
Wysiadłem i zanim Ania zdążyła odpiąć pasy, czekałem po jej stronie z wyciągniętą ręką. Nie mogłem się powstrzymać przed dotykaniem jej gładkiej skóry. Splotłem nasze palce i podprowadziłem pod klatkę czteropiętrowego budynku mieszkalnego. Jednego z kilkunastu znajdujących się na tym osiedlu.
Uniosłem dłoń, odgarniając pukiel włosów z policzka dziewczyny. Gest cholernie intymny, którego nigdy wcześniej nie zrobiłem. Wsunąłem palce pod jej brodę, unosząc w górę zarumienioną twarz. W nikłym świetle najbliższej latarni widziałem jak w jej oczach pojawia się pragnienie.
Pochyliłem się, wciąż obserwując, czy Ania się nie wycofa. Usłyszałem jak złapała oddech, rozchylając usta.
- Aniu? – wyszeptałem.
- Tak?
- Teraz cię pocałuję – oznajmiłem.
Otworzyła usta, ale nie dałem jej szansy, aby mnie zbyła. Przylgnąłem do jej miękkich warg, szczypiąc ustami. Delikatna pieszczota wywołała cichy jęk kobiety. Zacisnęła palce na mojej kurtce i przysunęła się bliżej. Smakowała słodkimi jabłkami ze szczyptą cynamonu. Zadrżałem, gdy nasze języki splotły się w najcudowniejszym pocałunku, jaki dzieliłem z kobietą. Objąłem Anię, przeklinając te grube warstwy odzieży, które nas dzieliły. Pragnąłem poczuć jej ciało. Gorącą skórę, delikatny dotyk i to zmysłowe ciało leżące pode mną.
- Zaprosisz mnie? – wydyszałem w jej usta.
Mój głos przepełniony był pożądaniem, które we mnie obudziła. Bolał mnie każdy mięsień i każdy skrawek ciała, a powstrzymywanie własnych zmysłów przychodziło mi z wielkim trudem.
- Nie mogę – otworzyła zamglone rozkoszą oczy. Już nie były orzechowe. Ich kolor zmienił się w lśniący brąz. Cudowny i słodki jak czekolada. Zakazany, ale wciąż cholernie pociągający. – Mieszkam z mamą. Poza tym...
Zacisnąłem powieki, tłumiąc przekleństwo, gdy ciało dziewczyny wyraźnie zesztywniało w moich ramionach. Daniel, dałeś dupy!
- Przepraszam. Zwykle tak się nie zachowuję – wyszeptałem muskając ustami jej miękkie wargi. – Jedno jednak muszę wiedzieć.
- Mianowicie?
- Jest w twoim życiu jakiś mężczyzna?
Cholernie podobało mi się, jak reagowała na moją bliskość. Ona cała mi się podobała. Ten słodki pocałunek. Jezu, nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak podnieciłem się podczas zwykłego całowania. Poprawka. Wcześniejsze pocałunki mogłem nazwać zwykłymi. Ten z Anią był magiczny.
- Nie ma – wyszeptała z uroczym rumieńcem zalewającym jej policzki. – Nie mam czasu na...
- To dobrze – wszedłem jej w słowo, obawiając się całej listy powodów, dla których nie będzie chciała więcej mnie widzieć. Musnąłem palcami usta Ani i uśmiechnąłem się, gdy cichutko jęknęła. – W takim razie, nic nie stoi na przeszkodzie, abyś umówiła się ze mną na drugą randkę.
- A byliśmy już na pierwszej?
- Byliśmy – potwierdziłem z dziwnym ciepłym uczuciem rozlewającym się w mojej piersi.
Nie potrafiłem się powstrzymać i jednym spokojnym ruchem zagarnąłem dziewczynę w ramiona. Pasowała wręcz idealnie, jakby była odlana z drugiej części formy.
Ostatni raz cmoknąłem ją w usta i delikatnie popchnąłem w kierunku klatki.
- Biegnij, zanim stracę nad sobą kontrolę – szepnąłem. – Do zobaczenia, Aniu.
Poczekałem, aż światło zapali się na trzecim piętrze i dopiero gdy ponownie zgasło, gwiżdżąc wróciłem do samochodu.
Ech! Co za kobieta! Zdaje się, że mam cholerny problem.
W stanie euforycznego zauroczenia wróciłem do domu. Wielki wyszczerz nie schodził z mojej twarzy. Cały dzień był w cudowny. Najpierw słodka panienka szukająca swojej choineczki, a potem Ania. Nie umówiłem się na kolejne spotkanie, ponieważ nie chciałem wywierać na nią nacisku. I tak posunąłem się zdecydowanie za daleko jak na pierwszy raz, ale nie potrafiłem się powstrzymać, do licha.
Siedziałem w tej cholernej kawiarni, wdychając delikatny zapach kobiecych perfum, patrzyłem w cudowne orzechowe oczy i dostawałem pierdolca za każdym razem, gdy jej różowe wargi się rozchylały.
Leżąc w łóżku ze wzrokiem wbitym w sufit wciąż myślałem o Ani. Nie oparłem się pokusie. Chwyciłem telefon komórkowy i nie zastanawiając się wysłałem jej wiadomość.
Daniel: Dziękuję za dzisiejszy dzień.
Kiedy na ekranie pojawiły się trzy kropeczki, moje serce podskoczyło aż do gardła.
Ania: Ja również dziękuję. Przy okazji, wcale nie jesteś takim gburem.
W wyobraźni widziałem jej uśmiechnięte usta, gdy pisała ostatnie zdanie. Parsknąłem śmiechem wystukując odpowiedź.
Daniel: Nie powtarzaj tego nikomu, bo zniszczysz moją reputację.
Ania: Mam się czuć wyróżniona?
Do diabła! Z jękiem poruszyłem się, starając się ze wszystkich sił ignorować pulsującą erekcję. Podniecała mnie ta dziewczyna. Oczarowała mnie. Chciałem ją poznać, nie tylko fizycznie, ale i poznać jej wszystkie myśli, marzenia i stać się jednym z tych spełnionych.
Daniel: Nie, Aniu. To ja czuję się wyróżniony, że taka dziewczyna jak ty dała szansę takiemu facetowi jak ja. Spotkasz się ze mną jutro?
Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w wysłaną wiadomość. Może działałem za szybko? Ostatnie randkowanie odhaczyłem na studiach i to też żaden wyczyn. Już nawet nie pamiętałem, jak wyglądała ta dziewczyna. Spotkałem się z nią kilka razy, ale to tyle. Przy bliższym poznaniu niestety straciła na atrakcyjności. W jej oczach zamiast zainteresowania widziałem układające się stosiki powiązanych banderolą banknotów.
Ania: Jutro pracuję, a po południu mam coś ważnego do załatwienia.
Rozczarowanie prawie zgniotło moje serce. Z trudem przełknąłem zastanawiając się, czy to nie wymówka. Kropki pojawiły się na ekranie, a zaraz potem ukazała się wiadomość, na widok której uśmiechnąłem się jak zakochany kundel.
Ania: Może pojutrze?
Cokolwiek miałem zaplanowane na ten dzień, było bez znaczenia. Najważniejsza była Ania.
Już po czasie, ale święta wciąż mam w sercu, bo uporczywa migrena pozbawiła mnie całej radości z tego magicznego czasu.
Przy okazji, mam sprawdzony patent na migrenę. Przynajmniej u mnie zadziałał bez zarzutu. Coca cola i tabletki przeciwbólowe z kofeiną. To połączenie zadziałało cuda 🥰
Loficam, Leonia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top