Rozdział 6
Zjebałem, znów cię chce. Spojrzałem, znów cię kochałem. Utknąłem, teraz Cię potrzebuję, mając nadzieję, że Cię zobaczę. Nie mogę nawet do Ciebie napisać, bo moje palce nie działają, ale moje serce tak. Jeśli chcesz pozwolić mi wiedzieć gdzie się ukrywasz, mógłbym przyjść i Cię kochać ...
Tatum
Zaraz po dotarciu na Florydę udaje się do pobliskiego kiosku. Oprócz drożdżówki, wody i papierosów kupuje nowy starter. Niemal od razu wymieniam stary na nowy, tłumacząc sobie, że tak będzie lepiej... Taksówkarz, którego złapałam na lotnisku, był na tyle uprzejmy, że polecił mi w okolicy niewielki, tani, ustronny motel. Nie był on pierwszej klasy, ale właśnie tego chciałam. Ciągle z tyłu głowy miałam to, że musze oszczędzać i zacząć myśleć o jakiejś pracy. Po chwili więc, staję przed żółtym budynkiem i zanim do niego wchodzę, wyciągam papierosa i od razu zapalam.
Gaszę fajkę, przyklepując ją swoim czarnym butem i mocno popycham, stare, drewniane drzwi. Ktoś miał niezłą fantazję wybierając kolory budynków. Wszystkie były zielone, oprócz jednego, który był pomalowany na gówniany żółty. Przynajmniej nie było problemu z trafieniem do recepcji. Nad wejściem wisiał obdrapany szyld z neonem, który świecił tylko w połowie, ale właściciele ratując sytuację postanowili wspomóc się kolorowymi światełkami. Nie mogłabym zapomnieć o najważniejszym. Dmuchana palma. To był dopiero rarytas, szczególnie, że ona również została ozdobiona świecącymi lampkami. Uważnie zamykam za sobą drzwi i podchodzę do szarej, choć w niektórych miejscach jeszcze białej lady. Rozglądam się w obie strony i przez chwilę czuję się jakbym była w opuszczonym budynku. Brakuje tylko wiszących pajęczyn i przykrego zapachu. Ku mojemu zaskoczeniu na blacie znajduje się dzwonek, więc pośpiesznie dla pewności uderzam w niego trzykrotnie. Mam ochotę krzyknąć, czy ktoś tutaj w ogóle jest, ale właśnie w tym momencie z pokoju obok wychodzi starsza kobieta. Na moje oko mogła być po 50. Ubrana adekwatnie do miejsca swojej pracy.
- Aloha moja droga ! - uśmiecha się promiennie i zajmuje miejsce jej przypisane. Chwila, przecież nie jesteśmy na Hawajach, tylko na Florydzie.
- Yyyy.. Aloha ? - odpowiadam jej tym samym - ... chciałabym wynająć pokój - Podaje recepcjonistce swój dowód osobisty, a ona z uśmiechem chwyta go w swoje spracowane dłonie.
- Oczywiście. Znajdę dla Ciebie najlepszy pokój jaki mamy - czekam na to, aż kobieta zacznie wpisywać coś do swojego komputera, a ona zamiast tego od razu podaje mi jeden z kluczyków wiszących za nią - Proszę. Chodź to Cię zaprowadzę - mija mnie i jak gdyby nic, wychodzi z budynku podczas gdy ja zastanawiam się czy technologia jeszcze tutaj nie dotarła, czy może ktoś nie chciał by się tutaj zjawiła.
- Skąd do nas przyjechałaś ? - pyta idąc pustym placem.
- Z Los Angeles - odpowiadam niedbale , kiedy dochodzimy do drugiego końca placu, a kobieta chwyta za balustradę i zaczyna stawiać swoje stopy na schodach - Czy ktoś tutaj mieszka oprócz mnie ? - wypalam nagle
- Oczywiście ! - kobieta odwraca się w moją stronę i z uśmiechem na ustach kontynuuje - .. niektórzy poszli na basen ..
- Mamcie tutaj basen ? - dziwie się. Brakowało tutaj naprawdę wielu rzeczy, przynajmniej tak mi się wydawało i byłam pod wrażeniem, że stać ich była na prywatny basen.
- Naturalnie, to Floryda !! - wybucha śmiechem - .. wszyscy wracają wieczorem na kolację. W dzień prawie nikt tutaj nie zostaje - to miało sens -.. proszę, to Twój pokój.
Wskazuje dłonią na odrobinę zniszczone drzwi, po czym wkłada kluczyk do zamka i siłując się z nim kilka sekund, otwiera drzwi. Uważnie wchodzę do środka, odstawiając swoją walizkę w kąt. Jedno całkiem sporych rozmiarów okno, w którym wisiały przestarzałe firanki i zasłony nie dawało zbyt wiele światła. Na około budynku rozciągał się dach i był to swego rodzaju balkon, więc to na pewno nie pomagało przedostać się tutaj promieniom słońca. Przynajmniej nie panowała tutaj sauna. Naprzeciwko stało dwuosobowe łóżko z niebieską narzutą i jedną szafką nocną, na której stałą żółta lampka. Dalej znajdowała się mikroskopijnych rozmiarów łazienka z prysznicem i małe pomieszczenie, które miało służyć za kuchnie. Znajdował się w nim niewielki stolik, dwa krzesła, mała lodówka, dwa palniki i czajnik. Całe pomieszczenie, prócz kuchni i łazienki było wyścielone kremową wykładziną, a całość dopełniała kolorowa tapeta z papugami.
- O 19 podajemy kolację, to jedyny posiłek jaki oferujemy. I tak przez cały dzień nikogo tu nie ma - kiwam głową na znak, że rozumiem i chwytam za swoją walizkę. Musiałam się umyć i przebrać. Nadal miałam na sobie długie spodnie, czarny T-shirt i śmierdziałam potem na kilometr - przyjechałaś tutaj na wakacje, czy do pracy ? - miałam nadzieję, że kobieta zdążyła już opuścić mój pokój, jednak gdy się odwracam ciągle stoi w wejściu.
- Można powiedzieć, że na wakacje - burczę pod nosem, odsuwając swoją walizkę. Wyciągam pierwsze lepsze spodenki, bluzkę i bieliznę, po czym odkładam walizkę z powrotem na podłogę. Z wymuszonym uśmiechem na ustach odwracam się do kobiety i uprzejmie tłumaczę - .. chciałabym się umyć ...
- Ach tak .. - uśmiecha się - .. rozumiem, już mnie nie ma.
Alessandro
Nie wiem dlaczego zgodziłem się na to, żeby Lorenzo i Sergio lecieli ze mną. Nawet kiedy się nie odzywali przyprawiali mnie ból głowy. Czułem na sobie ich ciekawskie spojrzenia i niemal słyszałem każdą niewypowiedzianą myśl. Przed wyrzuceniem tego gnojka z samolotu powstrzymywało mnie to, że już tutaj był i wreszcie mógł się na coś przydać.
- To tutaj ? - pytam, kiedy Sergio parkuje samochód w nieatrakcyjnej dzielnicy.
- Możliwe .. - Lorenzo spogląda za okno, po czym sięga za klamkę i otwiera drzwi - ... widziałem ją w tej okolicy - mówi pod nosem. Sergio gasi silniki i do niego dołącza. Moje serce bije jak oszalałe, wyczekując momentu, aż moje spojrzenie spotka jej szmaragdowe oczy. Siedzę w tym pieprzonym samochodzie i boję się wysiąść. Nie mogłem znieść tego, że ją z tym wszystkim zostawiłem. I chociaż miałem do tego prawo, to powinienem przynajmniej ją chronić. Nagle wszystko co powiedział Lorenzo i Edoardo wydaje mi się być prawdopodobne. Mieszkała tutaj, a nie wróżyło to niczego dobrego. Nie była panią adwokat tak jak się tego spodziewałem. Zapewne nie chodziła w todze i nienawidziła mnie z całego serca. Ale trudno... Jeśli będzie trzeba, to jeszcze raz ją zdobędę. Pokaże jak bardzo się myliłem i jak kurewsko bardzo jej potrzebuję.
Stawiam swoje stopy na zimnym betonie i biorąc głęboki oddech, kieruję się do kamienicy stojącej przed nami. Jak powinienem się zachować, gdy otworzy nam drzwi ? Chciałbym objąć ją z całych sił i wpić się w jej usta, przypominając jej to wszystko co nas łączyło. Z transu w jaki wpadam wyrywa mnie Lorenzo, który zaczyna dobijać się do drzwi. Głośno przełykam ślinę i jak zahipnotyzowany wpatruję się w drzwi, czekając na to, aż te się otworzą.
- Czego chcecie ? - zamiast Tatum wita nas jakiś wytatuowany pajac, który prawdopodobnie przed chwilą się obudził.
- Gdzie jest Tatum ? - pytam spokojnym głosem i jestem z tego cholernie dumny.
- Zależy kto pyta - opiera swoje ciało o futrynę drzwi i zaplata swoje dłonie na piersi.
- Alessandro Argentero - uśmiecham się sztucznie w jego stronę i czekam aż łaskawie odpowie na moje pytanie.
- Nie znam.
- Ja Ciebie też nie znam szczeniaku .. - chwytam jego koszulę i mocno zaciskam na niej swoje palce - .. a Ty nie chcesz poznawać mnie .. - powoli traciłem cierpliwość. Jeśli Tatum nie chciała mnie widzieć, to trudno. W tej kwestii nie miała nic do gadania - .. więc bądź tak łaskawy i ją zawołaj ..
- Co jest ? - przechylam swoją głowę słysząc czyjś głos za jego plecami. Moje spojrzenie natrafia na mężczyznę bez koszulki, wyglądającego na mocno skacowanego.
- Możesz zawołać Tatum, bo mój brat nie jest cierpliwym człowiekiem - odzywa się Lorenzo z głupkowatym uśmiechem na mordzie
- Tatum wyjechała - odpowiada mężczyzna, ubierając przy tym koszulkę - .. czego od niej chcecie ? - Puszczam idiotę, którego wciąż trzymałem i z impetem wchodzę do środka. W całym mieszkaniu śmierdzi na kilometr wódką i ziołem. Wszędzie są porozrzucane puste butelki, a papierosami można było wyścielić niemal cały korytarz. Ja pierdole ..
- Ian, co się dzieje ? - odwracam się na miękki kobiecy głos. Blondynka widząc co się dzieje, od razu mocniej zawiązuje pasek od swojego szlafroku i podchodzi do wytatuowanego durnia - .. kim jesteście ?
- Szukamy Tatum Berelc - do rozmowy, jeśli w ogóle można było to tak nazwać, wtrąca się Lorenzo
- Tatum wyjechała - czuję jak moja krew ponownie zaczyna wrzeć. Nie czekając na żadne inne słowa, szybko wchodzę do pierwszego lepszego pokoju. Zamykam go, kiedy widzę porozrzucane męskie ciuchy i plakaty gołych kobiet na ścianach. Spoglądam na pokój, który mieści się obok niego, ale szybko go odrzucam, ponieważ z niego kilka sekund wcześniej wyszła blondynka. Chwytam za klamkę od pokoju trzeciego i nie wiem dlaczego, ale czuję, że to jest to czego szukałem. Na podłodze walają się ciuchy, łóżko jest niezasłane, a w popielniczce nie mieszczą się pety. Chryste ... Powoli podchodzę do łóżka i chwytam pierwszą lepszą koszulkę, która się na nim znajduje. Przykładam ją do twarzy i mocno zaciągam się jej zapachem. Nic nie czuję ... Pośpiesznie otwieram każdą z szuflad i w końcu natrafiam na zdjęcie Tatum i Emily. Była tutaj. Przeklinam siarczyście pod nosem i chowam fotografie do kieszonki swojej czarnej marynarki. Odsuwam kolejną, ale ta jest pusta. Z ostatnią chwilę się siłuje, ale kiedy ją otwieram żałuję, że byłem tak uparty. Niemal się przewracam. Wyciągam swoją dłoń i szybko wyrzucam z niej bandaże. Kiedy pozbywam się wszystkich opatrunków, moim oczom ukazują się trzy metalowe żyletki. W tym momencie czuję się rozbity i bezradny, choć gdzieś w mojej podświadomości tli się nadzieja, że ich nie użyła, że one nie należały do niej.
- Gdzie jest Tatum ?! - niemal krzyczę, ponownie wchodząc do salonu. W swojej dłoni trzymam fotografię jej i Emily. Cała trójka obcych ludzi się we mnie wpatruje i nawet nie drgnie. Są zaskoczeni moim wzburzeniem i najpewniej niczego nie rozumieją. Dodatkowo na ich nieszczęście ja przestaję nad sobą panować. Chwytam faceta bez tatuażów i z całej siły uderzam jego ciałem o ścianę. Blondynka zaczyna krzyczeć, żebym go puścił, a dureń w tatuażach z całych sił chwyta moje ramiona. Jakby to miało mnie powstrzymać - .. Gdzie ona jest do cholery ?! - chłopak krzywi się, spoglądając na mnie z przerażeniem w oczach.
- Skąd mam wiedzieć ..? - pyta, a jego słowa jeszcze bardziej mnie denerwują. Z całej siły zaciskam swoje ręce na jego szyi, powoli go podduszając. Czuję, że chłopak, który starał się mnie powstrzymać, zniknął. I dobrze, inaczej dla niego mogło się to skończyć dokładnie tak samo
- Zostaw go do cholery i czytaj ! - odwracam się w jego stronę, nie odrywając swoich dłoni od duszącego się mężczyzny.
- Co to ? - marszczę swoje czoło, dostrzegając białą, zwiniętą kartkę, którą macha mi przed oczami.
- List, jak zostawiła nam Tatum - Odsuwam się od chłopaka i szybko wydzieram z jego łap list. Pośpiesznie go rozkładam i zaczynam czytać.
Musiałam wyjechać, mój tata miał wypadek.
Dzięki za wszystko.
Tatum.
Niech to szlak ... Wpatruję się w jej imię jak zahipnotyzowany. Jak pieprzony dzieciak, a to przecież tylko imię. Co najgorsze oznaczało, że nie kłamali i Tatum naprawdę postanowiła wyjechać.
- Teraz możecie już wypieprzać - syczy umięśniony cwaniak. Nie patrzę na niego, zamiast tego podaje list Lorenzo, który wlepia we mnie swoje oczy i niemo pyta "co teraz ?" Żebym ja to kurwa wiedział. Słyszałem ich słowa i nawet je rozumiałem. Wiedziałem gdzie się znajduje, ale wydawało mi się jakby to był jakiś pieprzony, bardzo realny sen.
- Teraz właśnie zostaniemy i posłuchamy co macie nam do powiedzenia ... - czułem i słyszałem jak mój głos z wypowiedzeniem kolejnych słów, twardniał.
- Alessandro, może to prawda ?- przerywa Lorenzo, wskazując wzrokiem na biały papierek. Obrzucam go szybkim spojrzeniem, po czym jeszcze raz wlepiam swoje oczy w pomiętą kartkę papieru.
- Jej stosunki z ojcem są fatalne. Nie wróciłaby do niego - grzmię i przecieram swoja twarz dłonią, chodząc w tą i z powrotem po pokoju. Powrót do ojca byłby ostatnią rzeczą jaką by zrobiła. W tej kwestii była nieugięta i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
- Dlaczego jej szukacie ? Wpakowała się w jakieś kłopoty ? - blondynka ni stąd, ni z owąd staje przede mną i bacznie wpatruje się w moją twarz, jakby czekała na wyjaśnienia, choć to mi się one należały. Marszczę swoje czoło, wpatrując się w jej wielkie oczy. Czyli Tatum nic im nie powiedziała o swoim dawnym życiu .. Nie mogła. Do cholery, przecież się przedstawiłem, a im nawet powieka nie drgnęła. Chciałem tylko wiedzieć gdzie ona jest. Odszukać ją i zatrzymać przy swoim boku. Nie zdawałem sobie jednak sprawy z tego, jak bardzo to może być trudne. A przecież Tatum nigdy niczego mi nie ułatwiała, nawet jak myślała, że było zupełnie inaczej.
- Ty jesteś tym facetem, od którego uciekła ? - wtrąca wytatuowany pajac, głosem jakby właśnie odkrył Amerykę. Zaraz, zaraz, skąd on o tym wiedział ?
- Nie do końca tak było. Ale tak, to ja - odpowiadam nieco spokojniej, choć całe moje ciało prostuje się jak na zawołanie.
- W takim razie po co po nią wróciłeś ?
- To długa historia, ale zapewniam was, że chcemy jej pomóc - wtrąca Lorenzo, najpewniej widząc do jakiego stanu doprowadza mnie ta trójka.
- Dlaczego mielibyśmy wam wierzyć ?
- Ian .. - blondynka powstrzymuję chłopaka swoim twardym spojrzeniem, po czy spogląda na nas - .. usiądźcie - wskazuje na kanapę, z której w zastraszająco szybkim tempie zbiera wszystkie śmieci. Dokładnie tak jakby robiła to automatycznie. Wszyscy siadają, poza mną - skąd znasz Tatum ? - pyta niepewnie. Zaciskam swoją dłoń w pięść, opierając się o ścianę za sobą i resztkami sił powstrzymuję się by ich wszystkich nie wystrzelać - .. spróbujcie nas zrozumieć. Wyglądacie jak .. j-jak jacyś przestępcy, a my nie chcemy żeby Tatum stała się krzywda.
Lekko się uśmiecham, słysząc jak trafnie nas opisała. Jestem zły, że musze się przed nimi tłumaczyć. Nie ich sprawa skąd znam Tatum i dlaczego chcę ją odzyskać. To ja tutaj jestem od zadawania pytać nie oni, a już na pewno nie ta blondynka. Nie chcą, żeby stała się jej krzywda ? W takim razie ciekawe, gdzie byli jak ..
- Tatum była moją narzeczoną .. - Wypalam nagle. No zajebiście Alessandro - .... spieprzyłem sprawę i ją straciłem. Jakiś facet próbował ją zabić. Mój brat Lorenzo .. - wskazuje dłonią na młodego gnojka - .. przez przypadek ją odnalazł i ochronił. Facet, który chciał mi ją odebrać wskazał mi wasz adres. Powiedział, że Tatum ćpa .. - pochylam swoją głowę i biorę głęboki oddech - ... Tyle powinno wam wystarczyć - W pomieszczeniu zapada głucha, przytłaczająca cisza, którą dla swojego dobra przerywa chłopak o imieniu Ian.
- Ostatnio zaczęła przesadzać .. - spoglądam na niego jakby co najmniej wyznał mi, że świnie potrafią latać. Co kurwa przesadzać ?! Kwiatki ? Cholernie nie chciałem wierzyć w to, że Tatum zaczęła sięgać po używki. Z całych sił starałem się przekonywać, że to nie może być prawda, ale coraz więcej ludzi wypowiadało słowo narkotyki w jednym zdaniu z jej imieniem i czułem, że nic z tego dobrego nie wyniknie.
- Co chcesz przez to powiedzieć ? - dopytuje, zagryzając swoje usta
- Mówiliśmy jej, że przesadza, żeby przystopowała. Ale ona tego nienawidziła ...
- Skąd miała kasę na dragi ? - ku mojemu zaskoczeniu to Sergio zadaje pytanie.
- Amir jej dawał działki, nam wszystkim ... - wtrąca chłopak, którego prawie udusiłem.
- Kto to do kurwy jest Amir ?! - odpycham się od ściany i ponownie zaczynam krążyć po pokoju, planując jego śmierć.
- Diler - uzupełnia kobieta
- W zamian za co, skoro nie za pieniądze ? - do moich uszu dociera zdenerwowany głos Lorenza.
- Za nic. Spotykali się .. - blondynka wymachuje dłonią - .. znaczy od czasu do czasu sypiali ze sobą. To nie było nic poważnego. Tatum na niego narzekała .. - staram się skupić na jej ostatnich słowach, wyrzucając te wcześniejsze.
- Dlaczego ?! - jeśli zrobił jej krzywdę, to już może kopać sobie dołek.
- Bo we wszystko się mieszał. Ale nie chciał dla niej źle ..
- Dawał jej to świństwo !! - wydzieram się, nie mogąc znieść jej słów.
- No tak - przyznaje kobieta - ..ale był dla niej dobry. Wkurzała się, bo mówił jej kiedy powinna skończyć i przestać brać ..
- To dobry koleś. Zależało mu na niej .. - wtrąca mężczyzna.
- A jej ?! - pytam zaskakując tym samego siebie. To nie było najważniejsze. Wiedziałem, że dla Tatum nigdy nie pozostanę obojętny. Nawet jeśli spotykała się z jakimś durniem, to nie dla tego, że już o mnie nie myślała. Nie mogła o mnie nie myśleć do cholery. Skoro ona zajmowała niemal każdą moją myśl, to ja musiałem zajmować jej. Czy nie tak to działało ?
- Dla Tatum był po prostu czymś w rodzaju dobrej opcji. Dawał jej towar, a ona nie musiała za niego płacić ..
- Idealny układ - wtrąca Lorenzo
- Coś w tym stylu - chłopak pochyla głowę i wlepia swoje spojrzenie w splecione palce. Nie dowiedziałem się gdzie jest Tatum, ani jej nie widziałem. Zamiast tego, odkryłem coś, co niemal łamało mi serce. Nie było już mojej Tatum ...
Przez całą drogę na lotnisko nie wydusiłem z siebie nawet jednego słowa. Ku mojemu zaskoczeniu Lorenzo również się nie odzywał. Chyba oboje rozumieliśmy, że w tej sytuacji nie było o czym rozmawiać, a przynajmniej nie teraz. Wiedziałem, że muszę ją odnaleźć, spojrzeć w oczy i przekonać się, czy straciły one blask, który ubóstwiałem. Jednak teraz musiałem zebrać swoje myśli do kupy i nie pozwolić na to, by cokolwiek mnie rozpraszało. W pierwszej kolejności musiałem znaleźć nowych dostawców, a o dobry, czysty towar na rynku nie było łatwo. Chcieliśmy produkować kokainę na własną rękę, ale zanim wdrożymy ten plan, musimy się jakoś zabezpieczyć.
W samolocie zajmuje fotel najbardziej oddalony od chłopaków. Nawet tutaj czuję jej obecność. Kurwa, czego ja się dziwię, skoro Tatum była obecna w każdej pieprzonej sekundzie mojego życia ?! Przez ten cholerne dwa lata tylko się oszukiwałem i wychodziło mi to perfekcyjnie, dopóki mój brat nie oznajmił mi, że Tatum prawdopodobnie bierze. Chryste ... opieram swoją głowę o wezgłowie fotela, dłońmi przecierając swoją twarz. Czuję jakbym przez te kilka dni postarzał się o dobre 10 lat.
Spróbowałem i się zawiodłem, bo o Tatum nie da rady zapomnieć. W głębi duszy marzyłem o tym, żeby ona również chciała do mnie wrócić. Nie dopuszczałem do myśli wizji tego, że jej przyszłość mogłaby nie wiązać się z moją. Nie mogę do tego dopuścić. Kiedyś moje serce było nieosiągalne, a nawet niedotykalne, ale teraz coraz częściej zastanawiałem się, czy aby na pewno Tatum po nie nie sięgnęła ? Było to niebezpieczeństwo, od którego stroniłem przez całe swoje życie, ale jak zwykle tutaj również chodziło o Tatum. A jeśli chodziło o mojego anioła, to nie mogłem być niczego pewien. Zastanawiałem się, czy ona mnie kochała ? W prawdzie zasugerowała mi to tamtego przeklętego wieczoru, ale nigdy nie powiedziała mi tego wprost. O czym ty myślisz do cholery ?! Nie sądziłem, że jej nieobecność w moich ramionach tak bardzo stanie się dla mnie uciążliwa. Ale przecież jej nigdy nie odtrąciłem, tymczasem z Sophie było zupełnie inaczej. Z kolei z Tatum wszystko opierało się na grze i coraz bardziej zaczynałem rozumieć, że przez swoje ruchy mogłem zniszczyć jej dusze i serce. Czy to, że tego żałuje jest w stanie coś zmienić ? Cholera, mam nadzieję, że tak, bo po raz pierwszy znalazłem się w takiej sytuacji i dopiero zaczynam się jej uczyć. Nie obchodzi mnie to, że być może Tatum idzie teraz pod wiatr, bo jeśli będzie tego chciała to będę szedł razem z nią i odwrócę jej ciało wtedy, kiedy nie będzie się tego spodziewała. Co ja pieprzę ?!, nawet jeśli nie będzie tego chciała, to i tak to zrobię. Nie chce myśleć, że możemy niczego nie wygrać, jeśli tak wiele przeciwności pokonaliśmy.
Odzyskam ją, bo od pieprzonych 2 lat o niczym bardziej nie marze jak o tym, by mieć ją na wyłączność. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by mi zaufała, bo dla niej gotów jestem na wszystko. Nie istnieje nawet jedna rzecz we wszechświecie, której bym dla niej nie zrobił i cholernie mnie to wkurwia, ale nie mogę skłamać, że jest inaczej.
Wchodzę do piwnicy, w której nie gościłem przez ostatnie siedem dni. Tym razem nie musze krzyczeć, by wszyscy się wynosili, bo doskonale wiedzą, że pragnę być sam na sam z tą mendą. Jego ciało jest dla mnie niczym worek treningowy, którego niestety nie mogę rozwalić. Jeszcze nie. Będę go tutaj trzymał dopóki jego pieprzone serce się nie podda. Będzie zdychał jak najgorszy karaluch. W męczarniach, na które zasłużył.
Tego dnia czułem, że tracę grunt pod nogami, a to nie był nawet początek ...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top