Rozdział 29
Czy Cię rozczarowałam lub zawiodłam? Czy powinnam czuć się winna, bo zobaczyłam nasz koniec, zanim to się zaczęło? .. Mogłabym być matką Twojego dziecka, mogłabym spędzić z Tobą całe życie. Całowałam Twoje usta i dotykałam Twego policzka, dzieliłam z Tobą sny, dzieliłam z Tobą łóżko. Znam Cię dobrze, znam Twój zapach i kocham Cię, przysięgam, że to prawda. To może już koniec, ale to nie skończy się tutaj...
Żegnaj, mój ukochany. Żegnaj, mój przyjacielu. Byłeś tym jedynym, byłeś tym jedynym dla mnie..
Tatum
Mieć nadzieję na najlepsze, jednak w gruncie rzeczy wiedzieć, że czeka na nas najgorsze. To najstraszniejsze przeczucie, jakiego człowiek może doświadczyć. Nie ma niczego gorszego, od tego, kiedy tląca się nadzieja, najzwyczajniej w świecie gaśnie.
Coraz szybciej..
Ona gaśnie coraz szybciej. Dokładnie tak samo, jak bije moje serce. Coraz szybciej... Ja umieram. Świat mi się wali coraz szybciej, do mety biegnę szybciej i szybciej tracę mieszkańca mojego wyjącego z rozpaczy serca.
Za wcześnie.. Na wszystko jest stanowczo za wcześnie..
- Lorenzo, g-gdzie jest Alessandro? - ponawiam swoje pytanie drżącym od emocji głosem, mając pewność, że nie chcę słyszeć odpowiedzi. Nie wiem dlaczego ją mam. Ale mam. Czuje, że mój świat właśnie się zawalił, choć nikt prócz mojego konającego serce jeszcze tego nie potwierdził.
Mężczyzna z trudem napełnia swoje płuca powietrzem i podnosząc prawą dłoń do twarzy, przeciera swoje załzawione oczy. Moje serce dudni, przypominając mi o tym, że wciąż pompuje krew. Dolna warga zaczyna niebezpiecznie drgać, a ogromnych rozmiarów kula, grzęźnie w moim gardle. Lorenzo nigdy nie płacze. Nigdy.
- Tatum .. - odzywa się z trudem, jakby moje imię warzyło tonę. Spogląda na mnie skołowanym wzrokiem i chcąc zyskać na czasie, proponuje bym usiadła. Ale ja chcę go tylko zobaczyć.
Muszę go tylko zobaczyć..
Poczuć jego dłonie na swoim ciele. Wplątać swoje palce w jego gęste włosy. Zjednoczyć nasze usta w namiętnym pocałunku, tak aby nikt nie był w stanie nas od siebie oderwać. Jeszcze raz spojrzeć w jego prawdziwe oczy i na nowo odkryć ich tajemnicę.
- D-dlaczego mam siadać? - pytam przerażona - ..C-Co się stało? - kręcę głową, kiedy pierwsza łza opuszcza moje oko. Sergio wyciąga swoją dłoń i delikatnie poklepuje bruneta po ramieniu, niemo mówiąc mu, by w końcu wyznał prawdę, która prawdopodobnie pogrzebie moje serce. Jeszcze jej nie usłyszałam, a wydaje się, jakbym już ją znała.
- Alessandro... - sposób w jaki Lorenzo, wypowiada imię brata, powala moje serce na kolana. Nie jestem w stanie o nic go zapytać, czy nawet żądać, by zapewnił mnie, że Alessandro zaraz tutaj będzie - Samolot, w którym leciał Alessandro wyleciał z Dominikany, ale .. niestety, nie dotarł do Nowego Jorku. Wszystko wskazuje na to, że na pokładzie była bomba i ... i-i - stara się opanować drżenie głosu - .. i mój brat ..
Cisza.. Otacza mnie przeraźliwa, głucha ciemność. Jest mi zimno.. Gdzie jesteś by mnie ogrzać? Ja zamarzam. Możesz tutaj wrócić i mnie ogrzać? Bo ja nie potrafię trwać tutaj, nie mając Ciebie przy sobie.
- Nie... - zaczynam chaotycznie kręcić głową, kiedy słowa Lorenzo zaczynają dudnić w mojej głowie. Ślepo wierzę w to, że jeśli nie dam mu dojść do słowa, to nic z tego, czego się spodziewam, nie okaże się prawdą - ..nie, to nieprawda - uśmiecham się z bezradności, mając nadzieje, że to jakiś głupi żart. Moje serce wyje z wszechogarniającego go bólu, a po policzkach spływa potok słonych łez - Powiedz, że to nieprawda!! - zaledwie chwilę zajmuje mi, podbiegnięcie do Lorenza i zaczęcie okładać go pięściami - Gdzie jest Alessandro?! - wyje, zaciskając swoje dłonie na kołnierzu jego koszuli - Zabierz mnie do niego, słyszysz?! Zabierz! - ponawiam, jeszcze głośniej, ale on nie chwyta mojej dłoni, nie każe mi się uspokoić i nigdzie nie zamierza mnie zabierać. A ja mimo to, za wszelką cenę próbuję - Zabierz .. - błagam, ledwie słyszalnym głosem.
Krzyżuje swoje spojrzenie z Lorenzo i w tym właśnie momencie umieram po raz drugi. Z oczu bruneta uciekają słone łzy, które utwierdzają mnie w jego gorzkich słowach. Nieruchomieje. Znów zaczynam kręcić swoja głową, jakby ten gest, był w stanie cofnąć jego słowa.
Serce najgłośniej pęka, kiedy odchodzi człowiek, dla którego ono bije. Ono odchodzi razem z nim, bo do niego należało. Alessandro właśnie wziął moje. Jestem pusta. Moja dusza rozbiła się na setki tysięcy małych kawałków. Rozbiło ją wycie mojego serca, które zostało wyrwane z piersi. Bo odszedł człowiek mi pisany. Odszedł jedyny powód, dla którego żyłam.
- Zabierz mnie do niego, słyszysz?!! Zabierz! - okładam pięściami jego klatkę piersiową. Chce żeby poczuł ten sam ból co ja, żeby zabrał ode mnie prawdę. Chcę go błagać, by zastąpił ją kłamstwem, najbardziej okrutnym kłamstwem.
Chcę go dostać z powrotem..
Lorenzo mnie nie powstrzymuje. Łzy wypływające z jego oczu, moczą moją dłoń i na chwile sprowadzają mnie na ziemię. Ponownie nieruchomieje. Jego serce też zostało rozbite. Widzę to w jego oczach, które do tej pory stale się śmiały. Mocniej zaciska dłonie na moich dłoniach, ponieważ z bezsilności zaczynam osuwać się na zimną podłogę.
- To niemożliwe .. niemożliwe ... - powtarzam w kółko i w kółko, przytykając dłonie do ust. Lorenzo stoi nieruchomo, wpatrując się w jakiś punkt nad moją głową.
Moim ciałem wstrząsa potężny dreszcz, po którym wpadam w histerię. Mój szloch, można porównać do maltretowanego zwierzęcia. Odsuwam się od ciała bruneta, cofając się, dopóki za swoimi plecami nie czuję ściany. Biorę coraz bardziej poszarpane i płytkie oddechy i na przemian spoglądam na Lorenzo i Sergio, który nie wygląda wcale lepiej.
Co ja tutaj bez niego robię? Jak mogłam go zostawić..
- Tatum, uspokój się, bo zrobisz sobie krzywdę - stara się uspokoić mnie mój ochroniarz.
Wplątuje swoje obie dłonie we włosy, mocno dociskając palce do skroni, ponieważ słowa Lorenzo bez przerwy dudnią w mojej głowie. Te słowa mnie zabijają.
Potrzebuję go. Chcę się cofnąć do najbardziej bolesnego dnia. Chcę żeby tu był i ponownie wsadził mnie do tej przeklętej piwnicy. Chcę, żeby mnie obrażał, złamał moje serce, ale nie wyrwał. Chcę zakazać mu wsiadania do tego cholernego samolotu, który nas pogrzebał. Chcę się nami cieszyć, przestać rozpamiętywać. Chcę czuć strach, kiedy mnie zostawia.. Chcę dostać szanse na to, że do mnie wróci.
Chcę cofnąć się do początku..
- Dlaczego tu jestem i jak się tutaj znalazłam. Kim ty jesteś?
- ... nazywam się Alessandro Argentero
- Jutro jest dla nas tajemnicą, zrozumiałam to, kiedy o mało nie straciłam życia i niczego nie żałuje. Nie żałuje tego, że Cię poznałam, nie żałuję tego, że zmusiłeś mnie bym z tobą zamieszkała, ani tego, że zawiesiłam studia. Nigdy nie będę żałować ..
Żałuję tylko tego, że Cię dziś nie zatrzymałam..
- ..Przypomnij sobie wszystko to, co razem przeżyliśmy. Każdy dobry moment, o którym ja nie potrafię zapomnieć. Odpowiedz sobie szczerze, czy nie chcesz żeby tamte dni, w których trzymałem Cię w ramionach, wróciły. Nie śpiesz się i nie uciekaj. Po prostu pomyśl, a potem przyjdź do mnie i opowiedz mi o wszystkim..
Tylko ty już na mnie nie czekasz. I nie mam dokąd pójść. Bo gdziekolwiek teraz nie pójdę, Ciebie tam nie będzie... Jest mi strasznie zimno.
Wszystkie wspólne wspomnienia zalewają moją głowę, chce żeby stały się moją rzeczywistością, ale tak się nie stanie.
- Ach tak? A co będzie później?
- Później będziesz moja. Już zawsze będziesz tylko moja. Będziesz zasypiała i budziła się ze mną w jednym łóżku. Będziesz nazywała mnie swoim mężem, a ja będę dumny, że mam taką żonę. Będziemy szczęśliwi... Może jakieś urwisy będą zakłócały nam spokój, ale będzie warto. ... To takie marzenie w mojej głowie
- Więc mamy takie same marzenia ..
Które nie doczekają się spełnienia..
Wiem, że można stracić wszystko w zaledwie ułamku sekundy, ale nie jego. Zdeterminowana, wierząc w to, że usłyszałam podłe kłamstwo, ruszam w stronę Lorenzo. Moja głowa pulsuje, ponieważ z oczu nadal wylewa się potok łez. Nie panuje nad sobą. Ponownie staje naprzeciw niego i choć widzę, że tak jak ja, jest skołowany, wciąż okładam go pięściami.
- Mylisz się! Słyszysz! Jesteś w pieprzonym błędzie! Alessandro obiecał mi, że do mnie wróci! Obiecał mi, rozumiesz?! On zawsze dotrzymuje słowa... - skomlę, czując jak moje serce z sekundy na sekundę, coraz bardziej się poddaje - Wiesz o tym..
Chwytam jego kołnierz w swoje dłonie i z całych sił, zaciskam na nim swoje pięści. Dlaczego on nic nie mówi. Błagam powiedz, że to nie prawda. Wyrwałeś mi serce z piersi i każesz bez niego żyć, a ja nie potrafię. Nie chcę.
- Przestań kłamać! Zabierz mnie do niego, słyszysz?! W tej chwili mnie do niego zabierz!!
- To był mój brat, Tatum!! - nagle wybucha, chwytając moje dłonie w swoje. Podskakuje ze strachu, bo po raz pierwszy w jego oczach widzę demona - Nie tylko ty cierpisz, więc weź się w garść! - potrząsa moim ciałem, po czym spogląda na mnie błagalnym wzrokiem.
Zaczynam cicho szlochać. Moje usta są zaciśnięte w wąską linię, a oczy bezwiednie wpatrują się w twarz Lorenzo. Jakby chciały ujrzeć w niej coś więcej, promyk nadziei. Lorenzo nieco poluźnia swój uścisk, ale ja wcale nie czuję ulgi. Czuje się pokonana.
Czuję się martwa.
Czuję, że wszyscy dobiegliśmy do końca, znacznie za wcześnie. Zniknięcie jednego człowieka, tak nam bliskiego i w gruncie rzeczy, dobrego... pogrzebało nas za życia. Teraz nasz świat ogarnęła jedna wielka niewiadoma, ciemność. Odchodzi jedna osoba, a my czujemy się tak, jakby nagle wszyscy zniknęli. To okropne uczucie. Dostaliśmy go na chwilę, ale nie dostaliśmy gwarancji, że on gdzieś tam na nas czeka..
- Dla niego.. - dodaje kojącym głosem mężczyzna.
Nie miałam nikogo prócz niego. Był jedynym powodem, dla którego wciąż walczyłam. Powodem, dla którego żyłam. Dla Sergio, to tylko szef, może przyjaciel. Dla Lorenzo, aż brat. A dla mnie wszystko. A teraz zostałam tutaj z pustym, ledwie bijącym sercem, które wyje z rozpaczy.
Lorenzo mocno przyciąga mnie do swojego ciała i z całej siły obejmuje, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Łzy strumieniami wypływające z moich oczu, moczą jego koszulkę ale moja również nie pozostaje sucha. Lorenzo płacze..
Mijają kolejne sekundy, a ja wciąż jestem tutaj bez niego.
On wciąż nie przychodzi.
Jak mam stłumić tą miłość?
- Lorenzo musimy wracać do domu - szepcze Sergio, delikatnie poklepując bruneta po plecach.
W końcu Lorezno wyswobadza się w mojego mocnego uścisku i również powtarza, że musimy wracać.
Ale dokąd? Obiecałam, że tutaj na niego zaczekam. A teraz o on musi zaczekać na mnie..
Kolejne minuty mijają, ale mnie w nich nie ma. Czuje się martwa, każdy mój ruch, wykonuje automatycznie, jakbym do tego została zaprogramowana.
Kolejnym ciosem okazuje się wyjście na dwór, gdzie Alessandro pozostawił swój samochód. Widzę go w nim. Jego uśmiechniętą twarz, każdą naszą wspólną podróż... Zatrzymuje się w miejscu, jednak Sergio, widząc co się dzieje, oplata dłońmi moje ciało i po chwili wsadza do jeepa. Nie oponuje. Straciłam siłę, jaką przy nim miałam, choć tego nie wiedziałam.
Przez całą drogę, do pustego, choć wypełnionego ludźmi domu, pokonuję, ślepo wpatrując się w ciemny, straszny las. Odruchowo bawię się pierścionkiem, który miał między nami wszystko zmienić, a który nie zdołał tego uczynić.
Myślałam, że to źle, że spotkałam Alessandro na swojej drodze. Ale byliśmy razem znakomici. Jak woda i ogień, noc i dzień, biel i czerń. Na pierwszy rzut oka tak strasznie odmienni, ale tak naprawdę tacy sami. Bo po co komu taki ogień, którego nie można ugasić. I po co najpiękniejsza noc, po której nie nastaje dzień. I przecież to właśnie biel, najlepiej współgra z czernią.
Głęboką czernią jego oczu, w których co dzień mogłam się przeglądać. Czułam ten lęk, kiedy Alessandro puszczał moją dłoń, ale nie przypuszczałam, że może nie dostać szansy by ponownie po nią sięgnąć.
- Jesteśmy. Chodź ze mną Tatum - Lorenzo wystawia w moim kierunku swoja dłoń, którą bardzo powoli, jakby nieufnie chwytam.
To jego dłoni szukam. Jego spojrzenia i uśmiechu.
- Lorenzo, co za brednie wygaduje Alberto - na dwór wybiega roztrzęsiona Amelia. Zatrzymuje się, kiedy staję na jej drodze i zaczyna chaotycznie przeskakiwać wzrokiem między naszą trójką - Gdzie Alessandro? - pytam łamiący się głosem - Tatum? - w końcu zwraca się do mnie. A ja czuje się winna, bo to z nim powinnam tutaj wrócić.
- Lorenzo, co się dzieje, dlaczego nie odpowiadasz? - do Amelii dołącza jej córka, której oczy są czerwone od łez
- Wejdźcie do środka - poleca Sergio, zwracając się do kobiet. Lorenzo natomiast bez przerwy wpatruje się w kostkę brukową i dopiero po chwili rusza razem ze mną do domu.
- Wiem, że to trudne, ale musisz się teraz wziąć w garść stary - szepcze Sergio, chwytając kark bruneta i unosząc go do góry. Wpatruje się w jego oczy i mocno klepiąc po plecach, obejmuje.
Czuje się załamana, pokonana i nieszczęśliwa. Ale jak musi czuć się ten w gruncie rzeczy młody chłopak, który musi stać się kimś, kim nigdy nie chciał się stać.
W końcu docieramy do salonu, w którym znajdują się obcy dla mnie ludzie. Zapłakana Amelia podaje mi dwie tabletki, które bez zadawania pytań, chwytam. Wszystko mi jedno.
Chcę zasnąć i obudzić się w jego ramionach. A jeśli to naprawdę niemożliwe, to chcę nigdy więcej już się nie obudzić. Chcę zatrzymać swoje serce, by już nie pompowało krwi, bo nie ma dla kogo.
- Co teraz będzie? - słyszę ledwie słyszalne, męskie głosy.
- Polecę na Dominikanę i wybadam co się stało. Znajdę tego, kto jest winny śmierci mojego brata...
Chcę ponownie krzyknąć, że Alessandro nie umarł. On żyję. Obiecał, że wróci i musi to zrobić, ale nie mam siły. Nie mam już na nic siły.
- Powinieneś zostać na miejscu. Ktoś musi zająć się teraz wszystkimi sprawami. Aleksiej może poczekać...
Wszyscy mogą zaczekać, bo życie się zatrzymało..
Jedno serce przestało bić, a świat przestał żyć..
Niepostrzeżenie wstaje z miejsca i będąc niczym w transie, kieruje się na schody. Nie wiem, jak udaje mi się je pokonać, ale w końcu docieram do naszej sypialni.
Zamykam ciężkie drzwi i przytykając dłoń do ust, zaczynam głośno łkać. Spoglądam na łóżko, które pozostało nienagannie zasłane i utwierdzam się w gorzkich słowach Lorenzo, że jego już tutaj nie ma.
Zanim moje nogi same się uginają, podchodzę do łóżka i zdzieram z niego zieloną kapę, jak i dekoracyjne poduszki. Muszę go poczuć, bo zabija mnie sama myśl, że jego obecność w tym domu w końcu zaczynie się rozmywać. Zapach jego skóry nie będzie otulał pościeli i w końcu będzie dokładnie tak, jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło.
Układam się po stronie, gdzie sypiał Alessandro i z całej siły przyciągam do swojego serca jego poduszkę. Kolejne łzy opuszczają moje oczy, kiedy zaciągam się jego zapachem, który pozostawił na pościeli.
Dlaczego to musieliśmy być my?
Za oknem panuje kompletny mrok. Najczarniejsza czerń, która nas dopadła.
Byliśmy w stanie wszystko przezwyciężyć, naprawdę tak było. Przysięgam, że w to wierzyłam. Wierzyłam w nas, bo byliśmy razem niezniszczalni. Byliśmy marzeniem, w trakcie spełnienia...
- Wróć do mnie... błagam
Z dołu dobiegają do mnie zagłuszone rozmowy. Z pola słychać krople deszczu uderzające o dach domu. W pokoju rozbrzmiewa moje cierpienie, a jego nie ma.
Namiętnie szukam jego dłoni. Słyszę jak układa się obok mnie i przyciąga do swojego ciała. I wiem, że nie dam sobie rady bez jego spojrzenia.
- Obiecałeś mi to Alessandro.. - szlocham, raz po raz uderzając w poduszkę.
Ale nie mogę stłumić ostatnich uderzeń krwawiącego serca, które nie chcę się jeszcze żegnać. Słyszę jego głos i widzę jego uśmiech, który rozświetlał każdy mój dzień.
- Czuję, że teraz jesteśmy silniejsi...
- Oczywiście. I żadna siła nas od siebie nie odciągnie. A już na pewno nie na pieprzone dwa lata..
Myliłeś się.. Znów się pomyliłeś kochanie..
Bo nie udało nam się uratować tej miłości. Spaliliśmy tylko siebie, zachłannie walcząc o to, na co i tak nigdy nie mieliśmy wpływu...
___________________________________
KILKA INFORMACJI ODNOŚNIE KSIĄŻEK PRZEZE MNIE PUBLIKOWANYCH 📖📚
Osobiście, wnerwiają mnie tak długie przerwy między rozdziałami (oczywiście z perspektywy czytającego, choć z tej strony, gdzie aktualnie się znajduję wcale nie jest lepiej😒).
Obie książki, a przynajmniej "let it last" miały być już dawno skończone. No i co? - No i nie są.
Nie mogę narzekać na pomysły, bo te póki co jeszcze mnie nie opuściły. Czasem ciężko jest to wszystko ubrać w słowa, ale nigdy nie jest beznadziejnie.
Problemem nigdy nie była historia Alessandro i Tatum, bo od początku wiedziałam jak potoczy się ich przygoda (może poza kilkoma wyjątkami). Do tego mam chyba czarną duszę, uwielbiam pisać dramaty, a w szczególności sceny, które chwytają za serce. Może nie zawsze mi to wychodzi, ale uwierzcie, że w tym najlepiej się odnajduje.
I nagle klops... Nie potrafiłam dokończyć kolejnego (przełomowego w mojej ocenie) rozdziału "let it last".
Czytałam, poprawiałam, jeszcze raz czytałam i ciągle coś mi nie grało..
Nie będę ukrywać, że książkę Hated Life niemal od początku pisało mi się trudniej. I nic w tym dziwnego, bo stworzyłam sobie trudną postać, jaką jest Nuria. Ale chyba o to w tym wszystkim chodzi, żeby stawiać sobie wyzwania, a takim wyzwaniem( jeśli chodzi o pisanie) jest dla mnie właśnie ten wygadany blond szatan.
Niektórym z Was "wieje tutaj tandetą" i to jest jak najbardziej w porządku. Nurie można kochać, albo nienawidzić.
Jak to wygląda z mojej perspektywy?
Po serii "let it", chciałam napisać coś weselszego, co będzie w stanie przynajmniej jednej osobie poprawić popieprzony dzień. I świetnie się przy tych rozdziałach bawiłam, naprawdę. Może chwilami lepiej niż wy, gdy to czytaliście.
I też lekki szlag to wszystko trafił... (kolejny rozdział powinien bardziej przypaść wam do gustu)
W środku trochę czuję, że to nie jest to. Być może powodem jest fakt, że nie mam czasu na spokojne pisanie. Nie zakładam słuchawek na uszy i nie pisze, bo zaczyna brakować mi czasu...
Uwaga to wyżej, to nie jest usprawiedliwienie, bo zostawiłam Was w połowie drogi i sama jestem na siebie wkurzona.
Dlatego zrobię co w mojej mocy, żeby znajdywać czas na pisanie, ale niczego nie obiecuje.
Dziękuję Tym, którzy tutaj ze mną jeszcze są i wcale nie dziwię się tym, którzy stad spieprzyli.
Obie książki kiedyś zostaną skończone, ale nie wiem ile zajmie mi to czasu.
No cóż ode mnie tyle. Nieźle się tutaj rozpisałam i gratuluję tym, którym chciało się czytać moje wypociny.
W gwoli ścisłości dodam jeszcze, że pisze to tutaj, ponieważ nie chce mi się odpowiadać na kilka wiadomości, jakie dostałam, a może osób które zastanawiają się "co dalej" jest więcej.
Miłej nocki 😘
~ N_ikia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top