Rozdział 27

Daj mi wszystko tej nocy, bo jak wszyscy wiemy możemy nie doczekać jutra..

Alessadro

- Alessandro uspokój się, na razie niczego nie wiemy - tłumaczy Sergio, podążając za mną do pozostałości po magazynie jeszcze godzinę temu, wypełnionym po brzegi bronią i kokainą. 

- Odsuń się! - warczę w jego stronę, kiedy brunet blokuje mi drogę. Jak to możliwe do cholery?! Za co ja płacę swoim ludziom, skoro nie są w stanie niczego dopilnować. Gdzie byli, kiedy jakiś gnojek, podkładał ogień pod nasz towar?! Nie wiem, czy istnieje taka rzecz, która byłaby wstanie powstrzymać mnie, przed rozkwaszeniem ich bezużytecznych mord. 

- Jak do tego doszło do cholery?! - pytam, zaciskając dłonie na kołnierzu gościa, który był odpowiedzialny za ochronę owego budynku - Gadaj!! - pośpieszam go, kiedy facet z przerażeniem się we mnie wpatruje, zapewne nie mając pojęcia, że tylko pogarsza swoją i tak beznadziejną sytuację. Popycham jego ciało na stół i jeszcze mocniej zaciskam swoje pięści na białym materiale, zdobiącym jego pierś. 

- Przysięgam, że nie wiem - wypala, niemal błagając wzrokiem o litość. 

- Nie wiesz?! - śmieje się w sposób, który wcale nie jest przyjemny - Nie wie - powtarzam, spuszczając jedną dłoń wzdłuż ciała - On nie wie, słyszeliście? - rozglądam się dookoła. Dwadzieścia par oczu wpatruje się we mnie z zaciekawieniem i przerażeniem - To cholernie przepraszam, skoro nie wiesz, to nie ma sprawy - wzruszam ramionami, następnie lustrując wzrokiem każdego ze swoich pracowników. Zaciskam usta w wąską linię i mocno przechylam głowę w prawą stronę. Niech ich wszystkich szlag! - Masz mnie za idiotę?! - ponownie zwracam się do faceta, któremu powoli zaczynam odcinać przypływ tlenu - Od czego tu jesteś?! Twoim zadaniem było pilnowanie naszego towaru! 

- Wybacz mi Alessandro - skomli wprost w moja twarz. 

Przygryzam swoją dolną wargę, zachłannie się w niego wpatrując. W tym przypadku jego błagania, łzy w oczach i przerażenie na twarzy, nie sprawiają mi przyjemności. Nie ważne jest również dla mnie to czy mnie zdradził, czy tylko nie poradził sobie z zadaniem, jakie mu powierzyłem. Nic z tych rzeczy nie ma znaczenia. Jestem wkurwiony, racjonalne myślenie nie działa, a każdy centymetr mojego ciała płonie ze złości. Jedną dłonią podnoszę go do góry i mocno popycham do tyłu. Jeszcze szybciej wyciągam broń zza paska swoich spodni i zanim gnojek zdąża się odezwać, strzelam mu prosto w serce. 

Odkąd w podobny sposób potraktowałem Tatum, nienawidziłem bestii, jaką się stawałem. Bestii, jaka we mnie żyła. Strzeliłem Tatum w serce, tak samo jak teraz, strzeliłem w serce tego skurwysyna. Niszczyłem wszystko, bez mrugnięcia okiem. Nie stanowiło to dla mnie problemu, ale teraz, w tej chwili czułem, że nie zasługuję na kogoś takiego jak Tatum. Byłem diabłem, podczas gdy ona była moim aniołem. Podcinałem jej skrzydła, raniłem i egoistycznie przy sobie trzymałem...

Zabicie tego człowieka, wcale nie pomogło mi się uspokoić. Wręcz przeciwnie, teraz przez Tatum i jej twarz, jaką widzę przed swoimi oczami, jestem jeszcze bardziej wściekły i nie wiem, czy ktoś jest w stanie ten gniew, jaki we mnie płonie, ugasić. 

- Ktokolwiek mnie zdradzi, albo chociaż pomyśli, by to zrobić ... - odwracam się w stronę swoich ludzi, którzy jak w transie się we mnie wpatrują. Wymachuję bronią, którą ściskam z całych sił i z mordem w oczach, kontynuuje - Skończy tak samo - kolejny raz mierze każdego z osobna swoim wzrokiem - Zrozumiano?!! - wydzieram się na całe gardło. 

Do magazynu wpada Lorenzo, który najpierw spogląda na mnie, a następnie na faceta leżącego w kałuży krwi. 

- Alessandro do cholery, uspokój się! - krzyczy, podchodząc w moja stronę

- Ani kroku! - wrzeszczę w jego stronę. Mój brat zatrzymuje się w połowie drogi i ani na sekundę nie spuszcza ze mnie wzroku - Nie wierze w to, że nikt z was o tym nie wiedział, rozumiecie? On nie działał tutaj sam - wskazuje dłonią na faceta, którego dusza właśnie weszła do piekła - Dam wam jedną szansę, kolejnych nie będzie. Jeśli ktokolwiek z was coś wie, dla swojego dobra, niech zacznie gadać - kiwam głową, czekając na to, aż któryś z nich pójdzie po rozum do głowy, ale tak się nie dzieję - Świetnie. Właśnie kopiecie sobie swój własny grób. Ja tak tego nie zostawię. Znajdę winnych i wymierzę im za to karę - rzucam, ruszając w stronę wyjścia. 

- Alessandro, możesz się uspokoić?! - kiedy opuszczam szczątki magazynu, za swoimi plecami słyszę donośny głos Lorenzo. Od razu się zatrzymuję i biorąc jeden, głęboki oddech, odwracam w jego stronę. Jak się okazuje, towarzyszy mu Sergio. 

- Pierwszy wybuch w magazynie, ostrzelanie samochodu, zamach na jachcie, a teraz podpalenie magazynu - wyliczam, idąc w ich stronę -  Jakiś skurwiel się z nami bawi, a wy chcecie żebym się uspokoił? Jak mam kurwa to zrobić?!, no jak!? - zatrzymuję się dosłownie kilka centymetrów przed twarzą młodszego brata. 

- Zamiast wymierzać sprawiedliwość, najpierw mnie wysłuchaj! - w końcu to Lorenzo podnosi ton swojego głosu - Pojedziemy do domu i porozmawiamy - obwieszcza, wymijając moją osobę 

- Nie w domu - oznajmiam - Tam jest Tatum i ma trzymać się jak najdalej od tej sprawy - dodaje, spoglądając na obydwu mężczyzn. 

- W taki razie pojedziemy do klubu - proponuje Lorenzo, po czym wsiada do swojego bmw. Ja natomiast kieruje się do naprawionego i odnowionego ferrari. 

Choć to wstrętne, byłem z siebie zadowolony. Zamiast podziurawić faceta na wylot, zrobić z jego ciała sito, zatrzymałem bicie jego serca, tylko jednym pociskiem. Zasługiwał na wiele więcej, ale prawda, choć zadziwiająca, była taka, że byłem zmęczony tą grą. W małym stopniu, chciałem uporządkować swoje życie. Tatum miała mi w tym pomóc, a to moje marzenie wciąż nie doczekało się spełnienia. Plan nie został zrealizowany, a ja czułem, że powoli pękam i staję się kimś, kogo dawno nie widziałem w odbiciu lustra. 

Parkuje swój samochód na tyłach klubu i nie czekając na swoich kompanów, od razu kieruję się do biura. 

- Wynoś się! - rozkazuje Ricardo, który od razu podrywa się na równe nogi i opuszcza gabinet. Jego szczęście, że bez zbędnych pytań, szybko, zniknął z mojego pola widzenia. Darowałem mu wiele, ale dziś byłem w takim nastroju, że za wszystko pragnąłem uzyskać zapłatę. 

Zaledwie kilka sekund po mnie, do biura wchodzi Sergio, a za nim Lorenzo. Obaj mężczyźni zajmują miejsca przed biurkiem, natomiast ja w kółko pokonuje dystans od jednej ściany, do drugiej. 

- Dzwonił Iwan, nie tylko nasz towar spłonął. Nasi dostawcy też stracili połowę swoich działek - informuje mnie Lorenzo. 

Zatrzymuję się w chwili, kiedy słowa opuszczają jego usta i siarczyście przeklinam pod nosem. Całe to gówno, jest większe, niż myślałem. Musiałem zaleźć komuś za skórę, bardziej niż miałem to w zwyczaju. Bardziej niż zakładałem

- To nie przypadek, że podpalono akurat magazyn z kokainą - myślę na głos - Dlaczego nie ten z bronią, albo innym gównem? - spoglądam na mężczyzn, lekko mrużąc swoje oczy 

- Skąd mam wiedzieć. Może nie wiedzieli co w nim jest - odzywa się mój młodszy brat. Litości. 

- Ale wiedzieli, że będę na jachcie, choć on nie był mój. Wiedzieli, którą drogą będę jechał i jaki magazyn chcę kupić. Myślisz, że nie wiedzieli co i gdzie trzymamy? Do cholery, rusz głową Lorenzo! - wydzieram się, ponieważ jego naiwność zaczyna działać mi na nerwy.

- Więc jaki jest twój pomysł? Co zrobiłeś?, bo niewątpliwie to o Ciebie im chodzi! - Lorenzo również nie wytrzymuje. 

- Pomyśl - nachylam się nad biurkiem i zaczynam przedstawiać im swoją teorię - Spłonął nasz towar. Nasi dostawcy skończyli podobnie. Komu to na rękę? - kiwam głową, mrużąc oczy - Kto się mści, bo nie kupujemy od niego towaru? 

- Myślisz, że to sprawka Rosjan? - dziwi się Sergio, choć to jest oczywiste

- Bingo - podpieram się dłońmi na biodrach - Gdzie jest teraz ta świnia?

- Mówisz o Aleksieju? - dopytuje Lorenzo, ale szybko odpowiada na moje pytanie, pod naciskiem mojego stalowego spojrzenia - Z tego co słyszałem spędza urlop na Dominikanie. 

- Tym lepiej - szepcze pod nosem. 

- Co zamierzasz? 

- Złożę mu wizytę - oznajmiam, cmokając ustami - Powiedz Fabrizio, żeby nie przyjeżdżał. Niech się nie naraża. Im mniej osób w to zaangażujemy, tym lepiej się to skończy. 

- W porządku, zaraz do niego zadzwonię - Lorenzo wstaje z fotela i sięga do spodni, gdzie znajduje się jego telefon. 

- Sergio, przygotujesz samolot na jutro o ósmej - mówię, na co mężczyzna przytakuje, jednym ruchem głowy i również podnosi się z miejsca. 

- Jeszcze jedno - biorę głęboki oddech i po chwili kontynuuje - Ani słowa o tym Tatum. 

- Nic jej nie powiemy, ale nie uważasz, że nie damy rady tego przed nią zataić? Ona też jest na celowniku 

- Zabiorę ją do domku w górach. Zostanie tam, aż nie wrócę. Wyślijcie tam dwudziestu naszych ludzi, tylko powiedźcie, że maja nie rzucać się w oczy. Tatum ma niczego nie podejrzewać - ostrzegam

- Zajmę się tym - zapewnia Sergio, po czym w trójkę opuszczamy mury klubu. 

Tatum

Zbiegam ze schodów, gdy tylko zauważam ferrari Alessandro wjeżdżające na posesję. Nie wiem jakim cudem się nie potykam, ale jakoś udaje mi się w jednym kawałku dotrzeć do holu. Drzwi wejściowe się otwierają, a mężczyzna wyglądający niczym z okładki Vogue'a, wchodzi do środka. Nie zastanawiając się dwa razy, od razu do niego podbiegam i rzucając mu się w ramiona, łącze nasze usta w zachłannym pocałunku. 

- Czym sobie zasłużyłem na tak miłe powitanie? - pyta promiennie się uśmiechając. Zakłada kosmyk moich włosów za ucho i delikatnie, opuszkami palców, gładzi mój policzek. 

- Stęskniłam się za Tobą. Znów obudziłam się sama w łóżku - żale się, mocniej oplatając swoje dłonie wokół jego tułowia. 

- Nie masz pojęcia, jak ja tęskniłem - wzdycha i czym zupełnie mnie zaskakuje, mocno wtula się w moje ciało. Ten gest jest czymś więcej, niż zwykłe objęcie, czy nawet przytulenie. W ramionach trzymam dorosłego, silnego faceta, a moje serce wyczuwa w nim małego, zagubionego chłopczyka. 

- Coś się stało, prawda? - pytam i zanim uzyskuje odpowiedź, w moim gardle wyrasta wielka gula. Próbuję odsunąć się od Alessandra, tak aby spojrzeć w jego oczy, ale jego dłonie mi to uniemożliwiają - Co się dzieję? - ponawiam, mocno zaniepokojona. 

- Nic - odpowiada spokojnym głosem i w końcu odsuwa się od mojego ciała - Jestem zmęczony, dlatego spakuj się, bo jedziemy do domku w górach - oznajmia, delikatnie się do mnie uśmiechając. 

- Coś się za tym kryje, prawda? - nie daje za wygraną. Może to kobiecy instynkt, może moje przewrażliwienie, ale w końcu nauczyłam się czytać z tych czarnych niczym smoła oczu, a to co jestem w stanie w nich zauważyć, bardzo mnie niepokoi. 

- Tatum przestać doszukiwać się czegoś, czego nie ma. Jutro rano lecę na Dominikanę. Wrócę wieczorem, zaczekasz na mnie w domku. Zrobisz kolację i wtedy porozmawiamy - oznajmia, ani na chwile nie odrywając ode mnie swoich oczu. 

- Po co lecisz na Dominikanę? 

- Mam tam interesy do załatwienia - zbywa mnie - Spakuj się, zaraz wyjeżdżamy - nachyla się w moją stronę i delikatnie muskając mój policzek, udaje się do gabinetu. 

Staram się wmówić sobie, że mam paranoję, ale pomimo tego, że na twarzy Alessa widnieje uśmiech, jego oczy ani na moment się nie zaśmiały. Ma problemy, którymi nie chce się ze mną podzielić. W jakimś stopniu jestem w stanie to zrozumieć, ale wcale mi to nie pomaga. Czuję coś w powietrzu, coś, co wisi nad nami i lada chwila spadnie na nasze głowy. Roztrzaska nasz świat na drobne kawałeczki. 

- Tatum, co tutaj robisz? - za swoimi plecami słyszę kojący głos Amelii, który wyciąga mnie z transu, w jaki wpadłam. 

- Zamyśliłam się - tłumacze, delikatnie się do niej uśmiechając. 

- Coś Cię gryzie kochanie? - dopytuje, wywijając swoje usta do dołu. 

- To co zwykle - uśmiecham się do niej sztucznie i mocno obejmuje. 

Bez wątpienie, Amelia zastępuje mi mamę, której w takich chwilach najbardziej mi brakuje. Jej rady, której i tak nie mogłaby mi udzielić. 

Do obszernej torebki pakuje kilka najważniejszych rzeczy i ponownie zbiegając ze schodów, wychodzę na świeże powietrzę. Dokładnie w tym samym czasie Alessandro odwraca się w moja stronę i kończąc rozmowę, wkłada komórkę do kieszeni spodni. 

- Gotowa? - dopytuje, okrążając samochód. 

- Bardziej niż gotowa - uśmiecham się, kiedy brunet chwyta moją dłoń i otwiera drzwi od strony pasażera. 

Obydwoje zapinamy pasy bezpieczeństwa i od razu ruszamy przed siebie. Pozwalam sobie włączyć radio, z którego rozbrzmiewa głos Pitbulla, śpiewającego "Give me Everything". Uśmiecham się  pod nosem, podkręcając muzykę jeszcze głośniej. Staram się nie myśleć za dużo o dziwnym zachowaniu Alessandro. Powinnam się już do tego przyzwyczaić i czerpać z tego wspólnego momentu jak najwięcej. 

Alessandro z uśmiechem na ustach, spogląda w moją stronę, kiedy dynamicznie zaczynam bujać się w rytm piosenki. Ze schowka przechwytuje jego czarne okulary i zakładając je na nos, głośno śpiewam refren. Mężczyzna wybucha śmiechem, następnie z niedowierzaniem kręcąc głową. Opieram głowę o wezgłowie fotela i przenikliwie, z miłością wymalowaną na twarzy, wpatruję się w jego stalową szczękę. Kiedy zauważa, że jest obserwowany, podnosi swoją prawą dłoń i odwraca moją głowę, która od razu wraca na miejsce. Alessandro chwyta moją dłoń w swoją i w romantycznym geście, zaplata nasze palce w jedność. Boże, niech to nigdy się nie kończy

Czasami, choć tak naprawdę niemal zawsze, chce zatrzymać czas, kiedy na niego patrzę. Tak aby mieć pewność, że zostanie ze mną na zawsze. Bo choć on tego nie wie, to zawsze patrzę na niego tym samym spojrzeniem. Z miłością, oddaniem, podziwem i ogromnym strachem. I nie chodzi w tym o to, że się go boję. Ja umieram ze strachu o niego. 

- Dojechaliśmy - oznajmia, a ja dopiero po tych słowach, odrywam od niego swój wzrok. 

Wchodzimy do domu, w którym od razu odnajduje spokój. Kilka wspomnień atakuje moją głowę, ale szybo je hamuję. Na wyspie kuchennej stoją cztery reklamówki, po brzegi wypełnione żywnością. 

- Co z tego zrobimy? - pytam, wskazując na zakupy. Staram się nie zwracać uwagi na broń, choć jest to niebywale trudne, gdyż Alessandro położył ją w centralnej części domu. Mimowolnie przez moją głowę przechodzi pytanie, czy dziś jej użył. Zniknął, zanim się obudziłam i wrócił nieco odmieniony. 

- Zrobiłaś kiedyś dla mnie spaghetti - jego głos wyrywa mnie z zamyślenia. 

- Pamiętam - uśmiecham się pod nosem, po czym zaczynam wypakowywać zakupy - Tego dnia powiedziałam, że ufam Ci bardziej niż sobie - mówię na głos, coś do czego nie powinnam była wracać.  

- A ja Cię zawiodłem 

- Ale najpierw mnie ostrzegłeś. Tylko, że ja nie posłuchałam - wzruszam ramionami. Nie mam do niego żalu i nie dlatego wróciłam wspomnieniami do czasu, kiedy wspólnymi siłami budowaliśmy między nami mur. 

- Co by się stało, gdybyś mnie wtedy posłuchała? - Z automatu spoglądam w oczy Alessandro, które wyczekują mojej odpowiedzi. 

- Nic. Było już za późno, na to, żebym mogła w tej sprawie cokolwiek zwojować - odpowiadam zgodnie z prawdą - Wstaw mleko do lodówki - polecam, podając mu napój. 

Alessandro 

- Co ty robisz? - pyta brunetka, ubrana w seksowny fartuszek, kiedy ja układam swoje ciało na kanapie. 

- Obserwuje Cię - uśmiecham się, ładując do gardła garść ziemnych orzeszków. 

- Chyba sobie żartujesz - wybałusza swoje zielone oczy i na chwile zaprzestaje jakichkolwiek czynności - Zakasaj rękawy i do roboty! - złości się, co tylko dodaje jej uroku. 

Nie ruszam się z miejsca nawet o minimetr. Jeśli chodzi o mnie, to pozostawiłbym ją tylko i wyłącznie w tym skąpym fartuszku. Wtedy nie musiałaby mnie namawiać do wspólnego gotowania. Nie wyszlibyśmy z tej kuchni do jutra, a ja delektowałbym się najlepszym deserem, jakim jest ona. 

- No już! - ponawia, dla odmiany rzucając we mnie kraciastą ścierką. 

- Zrobię to tylko dlatego, że nie mogę doczekać się tego, co będzie później - oznajmiam aby nie miała wątpliwości, że dzisiejszej nocy jest moja. Kurwa, co ja mówię. Każdej nocy.

- Ach tak? A co będzie później? - droczy się ze mną, mieszając coś w misce. Ja natomiast okrążam wyspę kuchenną i stając za jej ciałem, oplatam swoje dłonie wokół jej tali. Opieram brodę na jej ramieniu i przez sekundę zaciągam się boskim zapachem jej idealnie, seksownego ciała. 

- Później będziesz moja - szepcze wprost w jej ucho, delikatnie nadgryzając płatek - Już zawsze będziesz tylko moja. Będziesz zasypiała i budziła się ze mną w jednym łóżku - ciało Tatum się wzdryga, po czym nieruchomieje - Będziesz nazywała mnie swoim mężem, a ja będę dumny, że mam taką żonę. Będziemy szczęśliwi. Może jakieś urwisy, będą zakłócały nam spokój, ale będzie warto - Przymykam swoje powieki - To takie marzenie w mojej głowie - wyznaje i wiem, że nigdy nie byłem z nią tak szczery, jak w tym właśnie momencie. 

- Naprawdę? - Tatum chaotycznie odwraca się w moją stronę i obejmuje wzrokiem całą moją twarz. Wygląda na zaskoczoną, jakby wciąż nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest całym moim światem. Tym lepszym, wymarzonym. 

- Mhym - kiwam głową, zaciskając swoje usta w wąską linię. 

- Więc mamy takie same marzenia - obejmuje dłońmi moją twarz i delikatnie przejeżdża palcami po ustach. Następnie staje na palcach i składa delikatny pocałunek na moich ustach. Jutro rozwiąże wszystkie nasze problemy i zapewnię Tatum bezpieczeństwo. Potem ją poślubię i będę traktował jak swoją pieprzoną królową, która nadała mojemu życiu sens. 

Tatum jako pierwsza się ode mnie odsuwa. Staram się oponować, ale na nic się to zdaje. Staram się powtarzać sobie w myślach, że musze być cierpliwy, bo choć brunetka się do tego nie przyzna, oboje kurewsko mocno, pragniemy tego samego. 

- Nastaw wodę na makaron - wydaje polecenie, po czym sama zabiera się za gotowanie. 

- Jesteś bardzo seksowna, kiedy się rządzisz - zauważam, napełniając garnek wodą. 

- Chcesz powiedzieć, że powinnam rządzić się częściej? To będzie trudne, ponieważ bijesz wszystkich na głowę - śmieje się, dodając na patelnie kolejne składniki. 

- Pokażę Ci jak bardzo potrafię się rządzić .. - ponownie staję za jej plecami - .. ale na górze - szepcze zachrypłym głosem i w końcu naprawdę zabieram się do pracy. 

Pochłaniam spaghetti w zaledwie pięć minut. Napięcie seksualne jakie nam towarzyszy, jest cholernie odczuwalne, co potwierdza mój nabrzmiały kutas. Zachowuje się jak szczeniak, który po pierwszej randce liczy na coś ekstra, ale aktualnie mam to w dupie. Jak na złość Tatum nie jest nawet w połowie konsumpcji. Do tego po każdym kęsie, bezczelnie oblizuje swoje usta, a każdą kluskę, ciągnie z precyzją, która odbiera mi resztki rozumu i silnej woli. Uderzam palcami w blat stołu, głośno przełykając ślinę. 

- Czekanie, zwiększa doznania - odzywa się Tatum, ledwo powstrzymując śmiech. Zajebiście zabawne. 

- Doskonale - odpowiadam spokojnie, co kosztuje mnie bardzo wiele. Poprawiam się na krześle, gdyż moje jaja ledwo co mieszczą się w spodniach i dla odmiany, teraz głośno wypuszczam powietrzę. 

- Uzupełnisz mój kieliszek? - dopytuje, z miną niewiniątka. 

- Uzupełnię też swój - oznajmia, głośno odsuwając krzesło i zmierzam w stronę wyspy kuchennej. Przechwytuje stojącą na niej butelkę z winem i podchodząc do stolika, napełniam oba szkła. Wcale nie mam ochoty pić tego gówna, ale mniej zostanie dla Tatum i szybciej przejdziemy do drugiej części wieczoru. 

- Mógłbyś też pojechać do sklepu po deser...

- Nie ma potrzeby - przerywam jej - Ty będziesz moim deserem - wskazuje na nią głową, po czym za jednym zamachem opróżniam kieliszek do zera. 

- A co ze mną? Jesteś bardzo samolubny - napełnia swoje usta makaronem. 

- Nie przeszkadza mi to. Jedz szybciej, bo Ci wystygnie - wskazuje głową na już niemal pusty talerz. 

- Chyba wezmę dokładkę - zastanawia się, następnie chwytając nóżkę kieliszka w swoje palce. 

Chyba oszalej..

Moje nogi zaczynają tańczyć pod stołem, kiedy Tatum niespodziewanie powoli opróżnia szkło, wypełnione czerwonym trunkiem. Coś do mnie mówi, ale nie jestem w stanie odgadnąć co to takiego, ponieważ mój mózg już dawno postanowił się wyłączyć. Jej usta się ruszają, klatka piersiowa delikatnie porusza, a oczy mrugają. Tylko tyle jestem w stanie zarejestrować. Moja hipnoza trawa tak długo, dopóki brunetka nie podnosi się z miejsca i nie zanosi pustych naczyń do zlewu. 

- Nareszcie kurwa - wzdycham, od razu podążając za nią. 

Tatum odkręca wodę i nim mam okazję zainterweniować, zaczyna zmywać talerze. Przechylam swoją głowę w prawą stronę, po czym pewnym krokiem do niej podchodzę. 

- Nie ma mowy - mówię twardym, choć lekko zmęczonym głosem i zakręcam wodę. 

Oplatam swoją dłoń wokół tali Tatum i zamaszystym ruchem, odwracam ją w swoją stronę. Na jej twarzy widnieje ogromny uśmiech zadowolenia, który jeszcze bardziej wytrąca mnie z równowagi. Układam dłoń na jej karku i mocnym pociągnięciem, przyciskam jej usta do swoich. Pochłaniam ją niemal całą. Szybko, brutalnie i namiętnie. Nie opiera mi się, zamiast tego przygryza moją dolną wargę i delikatnie za nią szarpie. Niech Cię szlag Tatum. 

Odrywam się od jej ust, tylko po to, aby chwycić jej pośladki w swoje dłonie i podnieść ją na ręce. Tatum jak na zawołanie oplata nogami mój pas, a ja wciskam swój język w jej spragnione usta. Na oślep kieruje nas na pierwsze piętro, a następnie do sypialni. Bez przedłużania rzucam Tatum na łóżko i zanim zechcę się rozmyślić, przykrywam ją swoim ciałem. Obsypuje pocałunkami jej kark, następnie wkładając dłoń pod jej podkoszulek. Ściągam go z niej i w końcu mogę napawać się widokiem jej idealnie okrągłych piersi. Chwytam za jedną z nich i pomagam uwolnić się z biustonosza. Ugniatam, następnie obejmując ustami sterczący sutek. Uśmiecham się wprost w jej piersi, kiedy Tatum jak zawsze wplątuje dłonie w moje włosy i z całej siły ciągnie za ich końce. 

- Wciąż masz na sobie za dużo ubrań - wzdycham, nie mogąc znieść tej sytuacji. 

- Mniej od Ciebie - zauważa brunetka, po czym chwyta dół mojej koszulki w swoje smukłe palce i z moja pomocą, wydostaje mnie z niej. 

- Ale wciąż za dużo - ponawiam, pozbywając się jej spodni, jak i przemokniętych majtek. 

Układam się dokładnie między jej nogami i bez przedłużania, zanurzam swój język w jej mokrym wnętrzu. Tatum wydaje z siebie jęk rozkoszy, który dudni w mojej głowie. Jestem nieziemsko twardy, a to zaledwie początek. Przyśpieszam swoją pracę językiem, kiedy Tatum coraz mocniej zaczyna wić się pod moim ciałem. Jej stopy suną po prześcieradle, a głowa lata na każdą możliwą stronę. Nie wiem dla kogo jest to większa przyjemność, gdyż jej widok, kiedy w pełni mi się poddaje, jest zabójczy. 

- Spokojnie aniele - szepcze, kiedy jej skóra pokrywa się gęsią skórką, a ciało zaczyna mocno drżeć. Wpatruje się w jej osobę, która doznaje rozkoszy, jak natchniony. Czuję dłoń Tatum na swoim rozporku, który szybko rozsuwa i odpina guzik moich spodni. 

- Chcę Cię poczuć - chrypi, błagalnym tonem. Nie zamierzam nie spełnić jej prośby, choć powinienem nieco się z nią podroczyć. Niestety, w tej chwili mnie na to nie stać. Może w drugiej rundzie. 

Nakierowuje swojego kutasa i zaciskając usta, powoli wsuwam się do środka. Tatum ponownie nieruchomieje, a ja daję jej kilka sekund, by się do mnie przyzwyczaiła. Kochanie się z nią, za każdym razem jest tak samo niesamowite, podniecające i wykańczające.  

- O Boże - Szepcze Tatum, wyginając swoje ciało w łuk. 

Daleko mi do Boga. Za to wbijam się w nią jeszcze mocniej i głębiej. To co z nią przeżywam, to coś więcej niż kosmiczny seks. Powtarzam, że ją zdobyłem, ale już wcześniej przyznałem, że to ona zdobyła mnie. 

Poruszam się coraz szybciej, tylko po to, by po chwili zwolnić. Obsypuje pocałunkami całe jej boskie ciało, które reaguje na mnie tak, jak o tym marzyłem. 

- Zaraz dojdę! - ostrzega, zaciskając swoje dłonie na prześcieradle. 

- Więc to zrób. Dojdź dla mnie Tatum. 

Robi to, a mnie fala rozkoszy zalewa zaledwie kilka sekund po niej. Opadam na jej mokre ciało, które błyszczy od potu. Tatum dyszy w moją szyję, a ja układam się obok niej. Obejmuje ją swoim ramieniem, a ona jak zwykle układa twarz na mojej piersi. Trzymam w swoich ramionach cały swój świat, który nie mógłby być piękniejszy. 

- Przyśpieszmy ślub - wypalam nagle. 

- Co? - pyta brunetka. Następnie odpycha się od mojego ciała i zawisa nade mną, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. 

- Jutro wieczorem wrócę z Dominikany. Ustalimy datę i ...

- Nie wiem co powiedzieć, ja ..

- Powiedz tak, żebym nie musiał Cię przekonywać - proponuje

- Tak - mówi niepewnie, po czym mocno mnie obejmuje - Tak!

Nasza wspólna przyszłość była moim marzeniem, którego bliżej spełnienia niż teraz, nigdy nie byłem..
__________________________________________
Tatum i Alessandro wracają 😊
Przed nami rozdziały pełne emocji (przynajmniej tak mi się wydaje)🤷‍♀️🙃

Macie jakieś pomysły, co będzie się działo? 🤔

Miłej nocki 😘❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top