Rozdział 25

Kiedy jesteśmy razem, robimy to co kochamy, zawsze, kiedy jesteś blisko, czuję się jak w niebie. Uczucia mnie wznoszą i nie chcę odejść dziewczyno. Musisz to wiedzieć. Nie chcę uciec dziecinko. Jesteś tym, czego dziś potrzebuję. Żadnych obietnic maleńka. Teraz muszę trzymać cię mocno, po prostu chcę umrzeć w twoich ramionach. Tutaj, dzisiaj ...

Tatum

Zadzieram swoją głowę do góry, czując silne ramiona Alessandro na swoich plecach. Jego wargi wyznaczają drogę od mojego obojczyka po sam płatek ucha. Woda kapiąca z deszczownicy napływa do moich ust, kiedy lekko rozchylam wargi i w pełni oddaje się uczuciu, jakie obezwładnia moje ciało. W końcu odwracam się do niego przodem. Alessandro palcami unosi mój podbródek i łączy nasze usta w namiętnym pocałunku. Mocno zaciskam swoje dłonie na jego silnych, szerokich ramionach i jeszcze dobitniej przyciskam swoje nagie ciało do jego rozgrzanej skóry. Dłońmi obejmuję jego stalową szczękę, natomiast kciukami gładzę kilkudniowy zarost. Napawam się jego widokiem i chłonę go bez końca. Czuję, że jesteśmy poza jakąkolwiek kontrolą i już dziś modlę się, aby tak było wiecznie. 

- Czym sobie na Ciebie zasłużyłem ? - Alessandro wpatruje się we mnie z uwielbieniem i czymś jeszcze, czego nie mam czasu zrozumieć - Nie jestem dobrym chłopcem, a upolowałem anioła 

- Nie jestem dobrą dziewczynką - zapewniam, wpatrując się w jego czarne oczy - Poza tym to nie ty mnie upolowałeś, tylko ja Ciebie - posyłam w jego stronę najbardziej szczery uśmiech jaki posiadam w swojej karcie

- Czyżby ? - marszczy swoje czoło i lekko przygryza dolną wargę swoich pełnych ust. 

- Mhym .. -  Przyciągam swojego osobistego diabła jeszcze bliżej i mocno zaciągam się zapachem jego opalonej skóry. 

Wiem, że miłość jaką do siebie żywimy, pewnego dnia może nas zabić. Równie szybko jak ją odnaleźliśmy możemy ją stracić, ale życie bez niego nie istnieje. Dla mnie nie stoi nic za nim. Alessandro jest końcem, do którego dotarłam. Nie mam drogi powrotnej i nie istnieje ścieżka, którą mogłabym podążać bez niego. Trzyma mnie mocno, a ja ufam mu bezgranicznie, nawet jeśli wciąż spacerujemy nad przepaścią. 

- Nie chodźmy dziś nigdzie - szepcze, opuszkami palców odgarniając  kosmyki moich włosów z twarzy. 

- To by było niegrzeczne z naszej strony - odpowiadam mimo tego, że sama marzę tylko o tym, by zakopać się z nim w pościeli. 

- Pieprzyć ich wszystkich - Cedzi Alessandro, mocno wpijając się w moje usta. 

Chwyta moje uda w swoje wielkie dłonie i jednym szybkim ruchem, unosi moje ciało do góry. Automatycznie oplatam jego biodra swoimi nogami i zaczynam coraz szybciej dyszeć z pożądania. Alessandro robi jeden krok przed siebie co powoduje, że moje mokre plecy z impetem uderzają w czarne kafelki ułożone pod prysznicem. Zasysam powietrzę i zadzieram swoją głowę do góry. Ból jaki nawiedza moje ciało jest przyjemny, pobudzający każdy skrawek mojego wyposzczonego ciała do życia. Brunet mocno obejmuje mnie w tali i powoli opuszcza moje ciało na siebie. Moje dłonie błądzą po jego szerokich ramionach, kiedy jego sterczący kolega przyprawia mnie o cholerne zawroty głowy. Wbija się we mnie coraz szybciej i szybciej, jakby on również bał się tego, że ta chwila może doczekać się końca. 

- Co musze zrobić, żeby odkupić to wszystko ... - obejmuje moją twarz dłońmi i wpatruje się we mnie takim wzrokiem, jakby widział mnie po raz pierwszy. 

- Po prostu już nigdy więcej mnie nie zostawiaj - przerywam, zatrzymując jego twarz na wprost mojej 

- Nie ma problemu - zapewnia twardym jak skała głosem. 

Uśmiecham się wprost w jego usta i mocno wtulam w silne ramiona. Moje nogi wciąż są oplecione wokół jego bioder, a zimne kafelki nieco studzą żar mojego ciała. Kocham mieć go na własność, z dala od ogarniających nas problemów. Uwielbiam momenty, w których nikt poza naszą dwójką się nie liczy. Uwielbiam jego ... 

Kiedy wchodzę do sypialni, na łóżku czeka już na mnie śliczna, czerwona sukienka. Mimowolnie na moich ustach pojawia się delikatny uśmiech, za którym skrywa się ogromna ciekawość. W kilku krokach pokonuje dystans jaki dzieli mnie od krwistoczerwonego cuda i po chwili chwytam satynowy kawałem materiału w swoje dłonie. W moim odczuciu sukienka jest warta grzechu. Dekolt w serce, który nie pozostawia wiele wyobraźni, do tego dwa, cieniutkie ramiączka, marszczenie na brzuchu i głębokie rozcięcie na nodze. 

Niecałą godzinę później stoję na środku sypialni i wpatruję się w swoje odbicie w lustrze. Podnoszę lewą dłoń do góry i delikatnie gładzę śliski materiał, który zdobi moje ciało. Z intensywnością spoglądam w swoje oczy i w końcu mogę dostrzec osobę, którą kiedyś znałam. Ogarnia mnie radość, która jest nie do opisania. W końcu dostrzegam światełko w tunelu, który niemo mówi mi, że od teraz wszystko będzie dobrze. Daje nadzieję na to, że nigdy więcej nie upadnę, a przynajmniej nie tak nisko. 

W odbiciu lustra dostrzegam kroczącego w moją stronę Alessandro. Mężczyzna nie odrywa spojrzenia od moich oczu i mocno oplata moje ciało od tyłu. Dłonie zaplata wokół mojej tali i bardzo powoli opiera swoją brodę na moim nagim ramieniu. 

- W moim życiu nie istnieje nic poza Tobą, wiesz ? - szepcze, opierając głowę na jego piersi. 

Taka właśnie była prawda. Nigdy nie umiałam go nienawidzić, nawet jeśli przez chwilę myślałam, że tego właśnie pragnę od życia, że jestem mu to winna. Myślałam, że pragnę trzymać się od niego z daleka, a tak naprawdę zawsze na niego czekałam. Nasza znajomość była toksyczna i trudna. Tak często jak przynosiła szczęście, tak samo często podpalała drogi, po których kroczyliśmy. 

W wyniku tej znajomości straciłam wszystko, dlatego zyskałam miłość. Tak silną, że  dziś nie potrzebuję niczego więcej. Marzenia, którymi żyłam przestały mieć znaczenie. W połowie drogi odkryłam, że nie są tym czego pragnę. Marzeniem jest on. Zawsze nim był i będzie. Tęsknotą doścignioną i szalonym pragnieniem. 

- Kiedy to wszystko się skończy ... - zaczyna, lecz szybko mu przerywam 

- Niech się nie kończy - odwracam się w jego stronę. Wyciągam swoją dłoń i delikatnie przejeżdżam nią wzdłuż jego szczęki - .. Niech trwa - zachłannie wpijam się w jego usta. 

Nie mam pojęcia czy nasze myśli biegły w tym samym kierunku, ale mocno chcę wierzyć w to, że razem dobiegniemy do końca. 

W końcu docieramy do samochodu, przed którym stoi średniego wzrostu mężczyzna w garniturze. Wita się z nami serdecznie, po czym otwiera tylne drzwi czarnego rolls-royce. W tym momencie Alessandro nie stać na wszelkiego rodzaju uprzejmości, wiec go wyręczam i z uśmiechem na ustach, dziękuję naszemu szoferowi.
Chwile później zajmujemy swoje miejsca i ruszamy w stronę portu. Przez całą drogę trzymam Alessandro za rękę i wpatruje się w widoki Dubaju rozciągającego za szyba pędzącego samochodu. Zastanawiam się, czy to normalne czuć się bezpiecznie w towarzystwie uzbrojonego mężczyzny, który bez problemu i wyrzutów sumienia pociąga za spust swojej broni ? Z pewnością nie, ale kogo to obchodzi ?... Odwracam głowę w jego stronę i od razu natrafiam na czarne oczy, które z intensywnością wpatrują się w moją twarz.

- O czym myślisz ? - pyta, kątem oka zerkając na nasze splecione w jedność dłonie.

- O Tobie, o mnie ... O nas - wzruszam ramionami i posyłam w jego stronę delikatny półuśmiech.

Alessandro odpowiada mi tym samym, po czym unosi nasze dłonie do góry i składa leniwy pocałunek na wierzchniej stronie mojej dłoni. Opłata moje barki swoim ramieniem, a ja mocno wtulam się w jego ciało. Od razu dociera do mnie jego znajomy zapach, który jak zwykle zaczyna mieszać mi w głowie. Jest źle do tego stopnia, że niemal chce go błagać byśmy wrócili do domu. Powstrzymuje się jednak, gdy samochód się zatrzymuje, a wyglądając przez szybę dostrzegam tuzin statków kołyszących się na wodzie.

Chwytam wyciągniętą dłoń Alessandro i uważnie wychodzę z samochodu, w duchu modląc się tylko o to, by o nic się nie potknąć. Bezdyskusyjnie szpilki dodają pewności siebie i sprawiają, że kobieta czuję się seksownie, ale faceci nie zdają sobie sprawy z tego jak wiele nas to kosztuje. Z pomocą Alessandro wsiadam na łódź. Niemal gubię się w tłumie wystrojonych ciał, których jest co najmniej o połowę za dużo. Mocniej ściskam dłoń bruneta, który prowadzi nas na środkowe piętro jachtu, które jest jeszcze bardziej luksusowe, niż poprzednie. W tle rozbrzmiewa uspokajająca muzyka, która zwykle towarzyszy na takiego rodzaju przyjęciach. Alessandro ściąga z tacy dwa kieliszki wypełnione  szampanem, po czym jeden z nich wkłada do mojej dłoni. 

- Alessandro ! Tak się cieszę, że przyjąłeś moje zaproszenie - obydwoje podnosimy swoje głowy, kiedy przed nami ni stąd, ni z owąd wyrasta Beniamino z kobietą przy boku. Mężczyzna niemal rzuca się w ramiona Alessandro, który wydaje się mocno zaskoczony jego śmiałością. 

- Azzurra, wszystkiego najlepszego - Alessandro chwyta dłoń starszej blondynki i posyła w jej stronę półuśmiech. 

- Dziękuje, że przyszliście. Kim jest kobieta u twojego boku ? - wskazuje na mnie dłonią i wyczekuje odpowiedzi. Alessandro oplata moją talię swoją silną ręką i w końcu nas sobie przedstawia. 

- To Tatum .. - spogląda na mnie, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym powraca spojrzeniem do kobiety i kontynuuje - .. moja narzeczona. Tatum, to Azzurra 

Narzeczona ? .. Mam ochotę zapytać co znaczą jego słowa, ale powstrzymuję się, widząc dłoń kobiety, która czeka, aż ją chwycę. 

- Miło mi. 

- Spędzacie tutaj urlop, czy to wyjazd służbowy ? - dopytuje, przechwytując od męża kieliszek wypełniony bąbelkami. 

- Po trochu wszystkiego - odpowiada Alessandro 

Dobry Boże, gdyby cztery lata ktoś powiedział mi, że będę spędzała wieczór na jachcie w towarzystwie płatnych morderców i nie tylko, roześmiałabym mu się w twarz. Gdyby dodał, że będę z tego faktu zadowolona, pewnie bym mu przywaliła. Tymczasem właśnie tak teraz wyglądało moje życie. Chwilami żyłam marzeniem, chwilami koszmarem. Ciągle płynęłam pod prąd i nareszcie nie widziałam w tym nic złego. 

Kiedy w końcu zostajemy sami, udajemy się na najwyższą część jachtu, z której widoki są jeszcze bardziej powalające. Podchodzę do balustrady, a Alessandro oplata moje ciało od tyłu i delikatnie przygryza płatek ucha. 

- Wiesz, że jesteś tutaj najpiękniejsza ? - szepcze, składając leniwe pocałunki na mojej szyi. 

- A ty najprzystojniejszy - mówię zgodnie z prawdą

- Kiedy miałaś okazję przyjrzeć się tym wszystkim gnojkom ? - żartuje, zaciągając się moim zapachem. 

- Nie musiałam - wzruszam ramionami, a kiedy odwracam swoją głowę i spoglądam w czarne tęczówki, widzę dumę - Nie wypływamy ? 

- Nie - Alessandro jeszcze mocnie przyciąga mnie do swojego ciała - Beniamino ma chorobę morską 

- Naprawdę ? - dziwie się, stając do niego przodem. 

- Naprawdę - szepcze wprost w moje usta, po czym blokuje moje ciało swoimi dłońmi, które opiera na barierkach po obu stronach mojej sylwetki. 

- Więc dlaczego zorganizował urodziny na jachcie ?

- Bo to są urodziny Azzurry i taka była jej zachcianka. Taki już nasz los, że musimy sprostać wymaganiom waszym wymaganiom - żartuje, uśmiechając się nonszalancko. 

- To romantyczne z jego strony, że tak się poświęca - przyznaje, dłońmi obejmując kark bruneta. 

- Bardzo - szepcze Alessandro, po czym z premedytacją wpija się w moje usta. 

Nasze ciała owiewa lekki wiatr, który jest wskazany, ponieważ moje wszystkie zmysły są atakowane przez jego zniewalający zapach. Można się w kimś zakochać, skoro już się go kocha ?  Z nim wszystko jest możliwe. Lekko się wzdrygam, a Alessandro obejmuje mnie jeszcze ciaśniej i pogłębia nasz pocałunek. 

- Chodź, bo się przeziębisz - odsuwa się ode mnie na odległość centymetrów i delikatnie gładzi mój policzek opuszkami swoich długich palców. 

- Nic mi nie będzie - Nie kiedy, Ty jesteś blisko .. 

- Jesteś za bardzo uparta. To nie wróży niczego dobrego - mówi bardziej do siebie, jakby miał zamiar sam siebie ostrzec. Następnie ściąga ze swoich ramiona czarną marynarkę i zarzuca na moje ciało. 

- Mogę Cię o coś zapytać ? - przechylam swoją głowę, a moje serce obija się o żebra. 

- Pytaj. 

Błagam, tylko się teraz nie wycofaj ...

- Chodzi o to, że .. - wpatruję się w jego oczy i dosłownie ten widok odbiera mi zdolność mówienia. Gubię się w jego spojrzeniu, które mnie onieśmiela i powoli zabija. Słowo "narzeczona" dudni w moich uszach i nie pozwalana niczym innym się skupić. Otwieram swoje usta i już niemal pytam o to, co nie daje mi spokoju, jednak uprzedzają mnie gospodarze przyjęcia. 

- Tu jesteście ! - pierwsza odzywa się Azzurra - wszędzie was szukaliśmy 

To miła i sympatyczna kobieta, jednak nic nie mogę poradzić na to, że w tej chwili jestem na nią wściekła. Ciągnie mnie za sobą na dolny pokład, gdzie znajdują się kobiety, którym niezmiernie chce mnie przedstawić. Nie przeszkadza jej nawet to, że poznałyśmy się zaledwie godzinę lub dwie temu. Co gorsza, Alessandro mi nie towarzyszy. Zamiast tego dołącza na grona panów, którzy znajdują się na górnym pokładzie.

Alessandro

Nienawidzę ludzi którzy nie mając nic do powiedzenia, pieprzą o niczym. A właśnie z takimi przyszło mi teraz rozmawiać. Nie mam pojęcia, którym ze swoich wybryków, zasłużyłem sobie na takie cierpienie, ale na pewno kara była wysoce niestosowna. 

- Słyszałem, że miałeś problemy z Rosjanami - zauważa jeden z gości, który od samego początku za bardzo się ze mną spoufala. Mówiłem Tatum, że ta "impreza" to fatalny pomysł, ale jak ona się uprze, to nikt nie może przekonać jej do zmiany zdania. 

- Dokładnie - odpowiadam zdawkowo, po czym upijam łyk whisky. 

- Też mieliśmy z nimi problemy. Ich polityka różni się od naszej - wtrąca drugi. 

- Dokładnie - ponawiam. Następnie odstawiam szklankę na niewielki stół i wkładam dłoń do kieszeni spodni. 

- Słyszałem, że planujecie produkować narkotyki na własną rękę 

- Moja sława mnie wyprzedza - zauważam, mrożąc swojego rozmówcę spojrzeniem - zastanawiam się skąd pozyskałeś takie informację ? - Mina mężczyzny od razu przybiera nieciekawy wyraz. Z zadowolonej i pewnej siebie, na wystraszoną i zagubioną.  

- Nowości szybko się rozprzestrzeniają - głupkowato się uśmiecha. 

Lustruję całe jego ciało, które trzęsie się jak chorągiew na wietrze, oczami wyobraźni widząc jak mierzę spluwą w jego głupi łeb. I niemal to robię, jednak zanim mam okazję, wokół nas padają strzały. Automatycznie wyciągam broń zza paska swoich spodni i mierzę w stronę, skąd lecą pociski. Do moich uszu docierają kobiece piski i rozzłoszczone głosy męskie. Dokładnie przeskakuje wzrokiem po całym pokładzie, kiedy mój telefon rozbrzmiewa, a na wyświetlaczu pojawia się imię Lorenzo. 

- Co jest ? - krzyczę do słuchawki, w tym samym czasie przeładowując broń. 

- Kurwa właśnie nie wiem, ale jakieś bezmózgie istoty postanowiły postrzelać sobie w nasz dom ..

Tylko tyle jestem w stanie usłyszeć. W głowie wypowiadam dziesięć epitetów, po czym kręcę karkiem na boki i w końcu się odzywam. 

- Pozbądź się ich. To wiadomość, chodzi im o mnie - cedzę przez zaciśnięte zęby 

- Skąd wiesz ? 

- Bo do nas też strzelają. Niech Sergio przygotuje samolot ! - krzyczę, po czym się rozłączam i wrzucam komórkę do kieszeni. Podchodzę do pierwszego lepszego trupa i wyciągam z jego łap kolejny pistolet. Po drodze wymierzam jeszcze kilka celnych strzałów i niczym w transie biegnę na dolny pokład. 

- Tatum !! 

Potrącam ludzi, jakbym zbierał ich jak punkty i pośpiesznie zaglądam w każdy możliwy kąt. Uchylam się, kiedy pocisk leci nad moją głową i pistoletami wymierzam w miejsce skąd on do mnie frunął. Pieprzone gnoje, są wszędzie ! .. 

- Tatum !! - ponawiam, wchodząc do pomieszczenia mieszkalnego, w którym roi się od ludzi. Czerwona sukienka ... - Tatum !! 

- Alessandro ! - odwracam się, słysząc za plecami jej aksamitny głos. 

Brunetka od razu wpada w moje ramiona i mocno do siebie przyciska. W jednej dłoni trzymam broń, natomiast drugą, przyciągam jej głowę do swojej piersi i mocno gładzę włosy. Wdycham jej zapach, który jak na zawołanie koi moje nerwy. 

- Co się dzieję ? - pyta trzęsącym się głosem i delikatnie odsuwa się od mojego ciała. Wzrokiem natrafiam na jej bursztynowe oczy, które nie są tak wystraszone jak się tego spodziewałem i oddycham z ulgą. 

- Musimy stąd uciekać - wpatruję się w jej twarz i delikatnie gładzę policzek - Zaraz zrobi się tutaj nieprzyjemnie Tatum - brunetka kiwa rozumiejąco głową i kątem oka spogląda na spluwę, którą z całej siły ściskam w dłoni - Pod żadnym pozorem nie puszczaj mojej dłoni. Dobrze ? 

- Dobrze - odpowiada z automatu, pewnym głosem. 

Mocno zaciskam swoje palce na jej i ciągnąc ją za sobą zmierzam w stronę wyjścia. Z każdym naszym krokiem strzały się nasilają. Mocno przyciągam ciało Tatum do swojego, jedną dłonią ochraniając jej głowę. Brunetka oplata mnie w tali i równając swój krok z moim, wtula twarz w moją pierś. Zabije ich za to, że musi to znosić .. Nie wyobrażają sobie co ich czeka. Znów się uchylam i pożyczam od faceta broń. 

- Jemu już się nie przyda - szepcze pod nosem, kiedy Tatum spogląda na mnie z zapytaniem. 

Nie chciałem, żeby była świadkiem czegoś takiego, ale na wyrzuty sumienia przyjdzie jeszcze pora. Ten cholerny wyjazd miał ją ochronić, a okazał się być bezużyteczny. Była ze mną, a to oznaczało, że zawsze była w niebezpieczeństwie.

Opuszczamy jacht i szybko kierujemy się na niewielką łódkę, znajdującą się po drugiej stronie. Wchodzimy do pierwszej i jedynej kajuty i w końcu odklejamy się od swoich ciał. Nie czekając na to, aż ktoś pozbawi nas żyć, sięgam po komórkę i wykręcam numer człowieka, który nas tutaj przywiózł. 

- Podstaw samochód, tylko uważaj żeby nie oberwać ! - rozłączam się i ponownie chowam aparat. Niech to szlag .. Uderzam dłońmi w pierwszą, lepszą ścianę przede mną i wydobywam z siebie głośny ryk niemocy. 

- Alessandro ?.. - za swoimi plecami słyszę cichy, niepewny szept Tatum i szybko mrużę swoje powieki, jakby dzięki temu, jej mogło tutaj nie być. Ale jest .. - podpowiada moje głupie serce, który jak jeszcze nigdy wcześniej, obarczam całą winą. 

- Jestem cholernym egoistom - mówię na głos, dokładnie to co w tym momencie czuję

- Nie prawda - czuję dłonie Tatum na swoich spiętych ramionach. W tym momencie jej dotyk, sprawia mi ogromny ból, choć jest mi potrzebny tak samo bardzo, jak powietrzę. 

- Spójrz Tatum .. - wyrywam się z jej objęć i odwracam w stronę jej ciała - .. Z mojego powodu grozi Ci niebezpieczeństwo, a ja nawet przez chwile nie pomyślałem o tym, by dać Ci odejść - wyznaje niczym najgorszy grzech. Jakbym podzielił się z nią sekretem, który od wieków skrywałem. 

- I tak bym nie odeszła - zapewnia, ponownie do mnie podchodząc - żadna siła mnie od Ciebie nie odciągnie. Nawet ty sam - obejmuje moją twarz swoimi dłońmi i na kilka sekund łączy nasze wargi. 

- Jesteś tego pewna ? Bo tym razem nie będzie odwrotu - ostrzegam, sięgając do drugiej kieszeni swoich spodni. 

- Niczego, nigdy nie byłam bardziej pewna. Kocham Cię i nie obchodzi mnie to jak bardzo nie w porządku to jest 

Odsuwam się od niej i lekko przygryzając dolną wargę, spoglądam na rzecz, którą okręcam w swoich palcach.  

- Chciałem Ci go zwrócić już dawno temu, ale czekałem na odpowiedni moment - wyznaje i w końcu nabieram odwagi, by ponownie na nią spojrzeć - Pieprzyć to Tatum, bo nie ma odpowiedniego momentu - jej twarz zaczyna świecić, a w oczach, mam kurwa taką nadzieję, pojawiają się łzy szczęścia - .. Prawda jest taka, że już dawno powinnaś go mieć, albo w ogóle nigdy nie ściągać. Wiesz, że to tylko formalność, bo i tak należysz do mnie, a ja do Ciebie. Po prostu go włóż i nie ... 

Tatum rzuca się na moją szyję i brutalnie wpija w moje usta. Tym razem to ona rządzi tym pocałunkiem, a ja choć trudno mi to przyznać, czuję się z tym świetnie. 

- Tak ! - krzyczy wprost w moje usta

- Nie pytałem Cię o zdanie - zauważam, a ona tylko odchyla głowę do tyłu i wybucha głośnym śmiechem. 

W tamtym momencie trzymałem w swoich ramionach cały świat i zapomniałem, że powinienem trzymać go znacznie mocniej niż mi się wydawało ..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top