Rozdział 22

Ty i ja chodzimy po cienkiej linie . Wiedziałam to cały czas, ale nigdy nie sądziłam, że dożyję momentu w którym zobaczę jak się zrywa. Wstrzymuję oddech - nie stracę Cię znowu ...

Alessandro

Otwieram drzwi gabinetu, w którym od dobrych piętnastu minut znajduje się niespodziewany gość w postaci mojej matki. Kobieta od razu odwraca się na dźwięk moich kroków i surowo mierzy mnie swoim przenikliwym spojrzeniem. Zastanawiam się czym sobie zasłużyłem na jej wizytę, ale Aurora szybko otwiera usta i kładąc torebkę na moim biurku, staję przede mną.

- Nareszcie - wzdycha zniecierpliwiona.

- Co Cię tutaj sprowadza ? - pytam, choć wiem, że jej odpowiedź mi się nie spodoba. Moja matka zawsze mieszała się w sprawy, które jej nie dotyczyły i za pewne było tak i tym razem. Okrążam biurko, po czym zajmuje swój fotel. Brunetka po chwili robi to samo i zakładając nogę za nogę i wyjawia mi powód swojej wizyty.

- Wiem od ojca Francescy, że odmówiłeś jej ..

- Jeśli o to chodzi, to myślałem, że wpadniesz z wizytą szybciej, Trochę Ci to zajęło - przerywam jej, sztucznie się uśmiechając i zaplatając dłonie na piersi, Z jednej strony jestem ciekaw co ma mi do powiedzenia, zaś z drugiej nie mam nawet najmniejszej ochoty na to, by poruszać z nią ten temat, który notabene już dawno zamknąłem. 

- Nie bądź bezczelny - oburza się - Dario jest przyjacielem rodziny

- Dario jest Twoim przyjacielem - poprawiam ją - Poza tym jego interesami zajmuje się Francesca, która z kolei robi to czego chce Tiziano - wyjaśniam twardym głosem. 

- Masz do nich żal, ale nie możesz przez swoje widzimisię narażać nas na ..

- Ja nie odczuwam żalu - znów przerywam jej spokojnym głosem - i zapewniam Cię, że interesy idą lepiej niż za czasów ojca. Nie martw się o to  .. - mrużę swoje oczy, marząc tylko o tym, by zostać sam. 

- Chyba nie chcesz mieć w Dario wroga - w tym momencie mam ochotę roześmiać się jej w twarz

- Jeśli mam być szczery, to nie interesuje mnie jak będzie mnie postrzegał. Złożył propozycję, a ja jej nie przyjąłem. To wszystko - rozkładam swoje dłonie- Podobno nawet jej nie wysłuchałeś - mówi twardym głosem. Odrywam wzrok od skórzanego kajetu leżącego na moim biurku i jeszcze raz spoglądam w jej wielkie oczy.

- Podjąłem decyzję i lepiej wszyscy ją zaakceptujcie - wyznaje, zaciskając zęby

- Twoja ..

- Przestań tak naciskać, bo jeszcze pomyślę, że jesteś z nimi w zmowie - ostrzegam spokojnie.

Kobieta zadziera swoją głowę mocno do góry, po czym poprawiając się w fotelu, szepcze jedno, proste słowo - Dobrze. Zaciskam swoje usta w wąską linie, uważnie analizując jej zachowanie. Błysk determinacji zniknął z jej oczu, a ciało lekko się skuliło. Mój wzrok na moment skupia się na jej dłoni, na której wciąż widnieje obrączka. Następnie spoglądam na jej twarz, która wygląda jak twarz trzydziestolatki. Jej włosy jak zwykle spływają po plecach i proszą się o to, by je dotknąć.

- Wykorzystam fakt, że tutaj jesteś i o coś Cię zapytam - przeciągam spokojnie

- O co takiego ? 

- Kilka dni temu ktoś próbował mnie zabić. Pojechałem do magazynu, chcąc go kupić, ale domniemany właściciel uciekł, a budynek wybuchł ...

- O Boże, nie miałam pojęcia ... - przykłada swoje dłonie do twarzy. Wygląda na wstrząśniętą i zaskoczoną, ale nie od wczoraj siedzi w tym biznesie i doskonale wie jak się w nim gra. 

- Więc pytam, czy wiesz kto to zrobił ? - Kontynuuje, przechylając swoją głowę i bacznie się w nią wpatrując.

- J-ja ? - wbija palce w swoją klatkę piersiową - jestem Twoją matką ! - oburza się, podnosząc przy tym ton swojego aksamitnego głosu 

- Wiem. Dlatego o tym z Tobą rozmawiam - posyłam w jej stronę półuśmiech. Następnie nachylam się nad blatem - Ale sama przyznaj, że Twój przyjazd idealnie zgrał się w czasie. Do tego Francesca powiedziała dwa słowa, które nie wiedzieć czego, utkwiły w mojej głowie - pożałujesz tego - z precyzją wypowiadam dwa ostatnie słowa, wyczekując jej reakcji. 

- Ani ona, ani Dario nigdy by Cię nie skrzywdzili ! - zaciska swoje dłonie w pięści.

- Nie bądź naiwna - mówię błagalnym głosem 

- Jesteś niepoważny Alessandro ! - ociera swoje policzki, które notabene są suche. Następnie chwyta torebkę i odsuwając krzesło do tyłu, wstaje - Nie sądziłam, że będziesz mnie podejrzewał o coś takiego ..

- Ja też - odpowiadam spokojnie - Proszę Cię, żebyś nikomu o tym nie mówiła

- Oczywiście, że nie powiem - syczy, po czym kieruje się do wyjścia.

Jeśli chodziło o nią, to niczego nie mogłem być pewien. Była doskonałą aktorka i zawsze mówiła to, co chciało się usłyszeć. Jakby czytała wszystkim w myślach. Była błogosławieństwem i grzechem. Uwielbiała dominować i rządzić. Niczego się nie bała, a jeśli  jednak się czegoś obawiała, to nigdy o tym nie mówiła. Odkąd pamiętam, zawsze pewnie stąpała po ziemi, a w świecie, do którego wpuścił ją mój ojciec, czuła się jak ryba w wodzie. 

Tatum

Delikatnie uchylam drzwi od gabinetu Alessandro i ostrożnie zaglądam do środka. W pomieszczeniu panuje półmrok, który jest zasługą lampki stojącej na potężnym biurku. Moje oczy dostrzegają bruneta, który wpatruje się w monitor swojego laptopa, co jakiś czas pisząc coś na klawiaturze. Wypuszcza powietrzę ze swoich ust i delikatnie przygryza dolną wargę. Jego oczy wyglądają niczym otchłań, a rysy twarzy ukazują,  jak bardzo jest skupiony. Moje ciało jak zwykle wariuje, wyczuwając jego obecność. Klatka piersiowa się unosi, kiedy robię kilka płytkich wdechów i opieram swoje ciało o futrynę drzwi. Nie rozumiem jak mogłam tyle bez niego wytrzymać, skoro teraz zaledwie jeden dzień spędzony osobno jest dla mnie prawdziwą katorgą. Kiedy jego oczy natrafiają na moje, panuje w nich radość i beztroska. Jego uśmiech jest tak szeroki jak chyba jeszcze nigdy wcześniej i pociąga mnie tak samo cholernie mocno jak zwykle. 

- Chcesz coś ode mnie, czy tylko się przyglądasz ? - rzuca uszczypliwie, wygodnie rozkładając się na fotelu. 

- Zawsze zastanawiałam się jak wygląda zakochany mężczyzna .. - zaczynam powoli pokonując dystans jaki nas dzieli - .. i wiesz co ? - Alessandro cmoka pod nosem, odsuwając krzesło od biurka - zawodzisz mnie - żartuję, chwytając jego kark i siadając na jego nogach.

- W takim razie muszę szybko się poprawić - oplata moją talię swoimi dłońmi, po czym łączy nasze czoła - co proponujesz ?

- Zaskocz mnie - uśmiecham się, w ostatniej chwili uciekając od pocałunku. 

- Powinnaś mnie jakoś zachęcić kochanie - szepcze do mojego ucha, delikatnie przygryzając jego płatek. Następnie odgarnia moje włosy na bok i odsłaniając szyję, składa na niej mokre pocałunki. Jego ciemne oczy błyszczą z nadmiaru emocji, jakie się między nami kumulują, a dłonie błądzą po moim całym ciele. Oplata swoją dłonią mój kark i mocno przyciąga moje usta do swoich. Delikatnie całuje jakby się nimi delektował. Ja zaczynam dyszeć, podczas gdy on niemal w ogóle nie oddycha. To tylko pocałunek, a miejsce między moimi udami jak na zawołanie zaczyna delikatnie pulsować. Język Alessando wdziera się do mojego gardła i jak zwykle zaczyna toczyć przyjemna bitwę. Jego palce wplątują się w moje włosy, a wargi jeszcze mocniej zaczynają napierać na moje napuchnięte i spragnione usta. Muszę to przerwać ...

- Wydajesz się już zachęcony - szepcz, mocno odciągając jego klatkę od swojej. Dyszę tak mocno, jakbym właśnie przebiegła maraton, podczas gdy Aless odchyla głowę do tyłu i wybucha śmiechem.

Kiedy się uspokaja, ponownie spogląda w moje oczy, które nie dostrzegają nikogo poza nim. Delikatnie przygryzam swoją wargę i z całych sił staram się wytrzymać jego intensywne spojrzenie, które wywierca we mnie dziurę. Tym razem wszystko jest inne. Nasze pocałunki niczego nie ukrywają, a oczy nie kłamią. 

- Nikt nie jest w stanie kochać Cię mocniej ode mnie, wiesz o tym ? - jego wzrok jest stalowy i pewny. Głos twardy, dający gwarancję i składający przysięgę. Nawet w najwspanialszych snach nie marzyłam, że kiedyś usłyszę podobne słowa z jego ust. I chociaż żałuję tego co się stało, to wiem, że nie mielibyśmy szansy na miłość, gdyby wcześniej nie runęło nam niebo. 

- Kocham Cię - szepczę ze łzami w oczach. Brunet kolejny raz obdarza mnie swoim zniewalającym uśmiechem i składa delikatny pocałunek na moich rozchylonych wargach, 

- Uciekaj - szepcze wprost w moje usta - zabieram Cię na kolację - odrywa się ode mnie, pomagając mi zejść z jego ciała.

- Cóż za zmiana - żartuję, stawiając swoje stopy na podłodze. 

- Miałem się starać - przypomina mi, przysuwając się do biurka. 

Niemal wybiegam z gabinetu i od razu wpadam na czyjeś twarde ciało. Do moich nozdrzy dociera zapach Lorenzo, a po chwili słyszę jego rozbawiony śmiech. Podnoszę swoją głowę i natrafiam na jego czekoladowe oczy, które zaledwie o kilka tonów są jaśniejsze od oczu Alessandro. 

- Zawsze o tym marzyłem - puszcza w moją stronę oczko, po czym powoli się ode mnie odrywa - Wracasz z audiencji u szefa ?  Zastanawiam się co on takiego rozdaje, że jesteś cała w skowronkach ? - żartuje, wkładając swoje dłonie do kieszeni spodni. 

- Poproś go, może i Tobie się poszczęści - polecam, klepiąc go w ramię i uciekając do swojej sypialni. 

Wchodzę do garderoby sypialni, która wcześniej do mnie należała. Kucam na podłodze, wyciągając walizkę z szafki i z podnieceniem zaczynam odsuwać jej suwak. Otwieram wieko i wypuszczając powietrzę ze swoich płuc, wpatruję się w czarne jak noc ciuchy. Niech to szlag .. Chwytam za pierwszy materiał z brzegu, wyrzucając go z bagażu. Następnie drugi, trzeci i czwarty ... W końcu, kiedy mam już ochotę się poddać, przypominam sobie o pewnej sukience, którą jako jedyną zachowałam. Zaciskając zęby ze zdenerwowania, odsuwam suwak bocznej kieszonki i powoli sięgam po kremową sukienkę z tiulowym trenem z tyłu. 

Prezent od Emily.. Zasysam powietrzę, powstrzymując płacz i delikatnie gładząc materiał sukienki swoją zimną dłonią. Nigdy nie byłabym w stanie się jej pozbyć, ale nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek odważę się ją założyć. Przypominam sobie moment, w którym ja od niej dostałam i jedyne o czym marze, to cofnąć się w czasie do tamtej chwili. Przytulic ja mocniej i wsłuchać się w jej słowa bardziej. 

Alessandro

Od razu po wyjściu spod prysznica, kieruję się do garderoby. Ubieram bieliznę oraz spodnie, po czym spryskuje ciało swoim ulubionym zapachem. Z wieszaka zdejmuję jedną ze swoich białych koszul i stając przed ogromnym, złotym lustrem, wciągam materiał na swoje ramiona. Spoglądam w dół, chwytając za ostatni guzik, a kiedy mój wzrok ponownie się podnosi w odbiciu zwierciadła dostrzegam najpiękniejszą kobietę na świecie.  

Mój wzrok zatrzymuje się na jej ponętnych, czerwonych ustach, które ktoś stworzył specjalnie po to, bym mógł je całować. Z uszu zwisają długie, złote kolczyki, które idealnie współgrają z kolorem sukienki, którą już kiedyś na niej widziałem. Mój wzrok ląduje na jej piersiach, które są perfekcyjnie opięte. Następnie zatrzymuje się na idealnie zaokrąglonych biodrach i w końcu natrafia na stopy odziane w wysokie, czerwone szpilki. 

- Pomożesz mi ? - pyta spokojnie, wlepiając swój wzrok w moją gołą klatę. Kiwam głową twierdząco, jako że w tej chwili nie jestem w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa. Ja pieprzę ... - Nie mogę dosunąć zamka - oznajmia zachrypniętym głosem, na którego dźwięk mój kutas automatycznie podrywa się do życia. Ta kolacja była chyba najgorszym pomysłem na jaki mogłem wpaść ...

- Wyglądasz jak mokry sen, każdego faceta - szepcze wprost w jej ucho, kiedy Tatum odwraca się do mnie plecami, a ja z całej siły przyciągam ją do swojego ciała. Mój kutas jak na zawołanie sztywnieje i zaczyna wbijać się w jej pośladki. 

- Każdego, czy może tylko jak Twój ? - dopytuje, odwracając głowę w moja stronę 

- Och, mój na pewno - uśmiecham się wprost w jej usta, po czym odsuwając się, zasuwam jej zamek. Tatum, robi kilka kroków przed siebie, następnie odwracając się w moją stronę i opierając o szafki. Ja natomiast ze wszystkich siła staram się powstrzymać przed zdarciem z niej sukienki i przeleceniem przy ścianie, na podłodze i przed lustrem, kiedy obydwoje wpatrujemy się w jej śliczną twarz. Powili zapinam guziki koszuli, ciągle nie odrywając od niej swoich oczu. Tatum uwodzicielsko się do mnie uśmiecha i językiem przejeżdża po swoich krwistych ustach. Na ten widok zaciskam swoje usta w wąską linię i kiwając głową na boki, zwracam się do niej.

- To się nie uda Tatum .. - Brunetka delikatnie marszczy swoje czoło 

- Co takiego ? Pomóc Ci z krawatem ? - dopytuje, udając, że nie ma pojęcia co ze mną wyrabia 

- Jeśli zaraz nie przestaniesz to ten krawat znajdzie się na twoich nadgarstkach, a ja między twoimi nogami - uprzedzam spokojnie wpatrując się w jej podniecone oczy. Tatum zasysa powietrzę i jeszcze intensywniej się we mnie wpatruje. 

- W takim razie ja lepiej już p-pójdę ... - szepcze, drżącym z ekscytacji głosem i odrywa się od szafek. 

- Też tak myślę - odpowiadam, ledwo pohamowując śmiech. 

Na Manhattan docieramy godzinę później. Kątem oka spoglądam na Tatum, która przeskakuje wzrokiem między wysokim, dobrze znanym jej budynkiem, a mną. Uśmiecham się pod nosem, po czym odpinam pas bezpieczeństwa i wysiadając z samochodu, okrążam go dookoła. Otwieram jej drzwi i wstawiam rękę, którą niemal od razu chwyta. Na jej twarzy maluje się ogromna ekscytacja i niedowierzanie. Splatam nasze palce w jedność i zamykając samochód, kieruje nas w stronę drzwi do budynku. 

Wsiadamy do windy, w której dzięki Bogu nikogo nie ma. Naciskam guzik, a winda po chwili wiezie nas na ostatnie piętro. Odwracam się w stronę Tatum, która ani na sekundę nie spuściła ze mnie swoich szmaragdowych oczu i powoli do niej podchodzę. Następnie chwytam jej smukłe nadgarstki w swoje łapska i umieszczam nad jej głową, przyciskając jej ciało do ściany. 

- Przyznaj się, jak długo o tym myślałeś ? - żartuje, przysuwając swoje usta do moich. 

- Całe życie - odpowiadam, mocno wpijając się w jej soczyste usta. Mój mózg automatycznie się wyłącza, a podniecenie z sekundy na sekundę rośnie. Całuję ją mocno i pośpiesznie, chcąc naładować baterię przed za długą kolacją. Tatum dyszy w moje usta, a jej serce biegnie maraton, rytmem dościgając moje. Coraz trudniej mi ustać na nogach i ledwo co powstrzymuję i przed tym, by w nią nie wejść. Moje jaja z minuty na minutę coraz bardziej puchną, tym samym błagając mnie o litość. Kiedy winda się otwiera,  niechętnie odsuwam się od Tatum. Napinam swoje usta i poprawiam mankiety koszuli. 

- Masz moją szminkę na ustach - mówi uwodzicielsko brunetka, po czym jak gdyby nigdy nic, mija mnie i kieruje się do restauracji. 

Pośpiesznie wycieram swoje usta. Gdyby to było możliwe, nigdy nie wypuszczałbym jej ze swoich ramion. Biorę głęboki oddech i wychodząc z windy, podążam tuż za apetycznym ciałem swojej kobiety. Wygląda jak bogini i każdy facet w tej restauracji pożera ją wzrokiem. Marszczę swoje czoło, zatrzymując się na moment i odwracając w stronę śliniących się debili. Ci tylko na moment zaszczycają mnie swoim spojrzeniem, ale to wystarcza mi, aby unieść nieco moją marynarkę i pokazać im swojego przyjaciela. Kiedy zauważają broń, szybko kiwają głowami i wracają do żarcia. Równam się krokiem ze swoją damą i chwytając jej dłoń, prowadzę do jedynego stolika na tarasie. Odsuwam Tatum krzesło, a ta uśmiechem dziękuje mi za ten gest. Jej wzrok od razu ląduje na panoramie miasta, podczas gdy ja, zajmuje miejsce przed nią. 

- Nie wiedziałam, że będziesz starał się tak bardzo - przyznaje z uznaniem.

- Nie myśl, że nie będę oczekiwał czegoś w zamian - posyłam w jej stronę półuśmiech. 

- Nawet na to nie liczyłam - oblizuje swoje usta. 

Cholera, kiedy stała się taką uwodzicielką i co mnie ominęło. Wpatruję się w jej twarz, kiedy mierzy swoim wzrokiem kelnera. Facet prezentuje nam wino, ale ponieważ wiem, że jest najlepsze, każe mu od razu napełnić nasze kieliszki, zamiast urządzać degustację. 

- Za nas i za to, aby każdy kolejny dzień był lepszy od poprzedniego - wznoszę kieliszek ku górze. Stukamy się szkłem, po czym wlewamy czerwoną ciecz do swoich gardeł. Nim jesteśmy w stanie powiedzieć coś więcej, kelner serwuje przystawkę i pierwsze danie. 

- O czym myślisz ? - pytam, kiedy Tatum wpatruje się w panoramę betonowego miasta. Odwraca do mnie swoją głowę i odkładając sztućce na talerz, chwyta za nóżkę kieliszka. 

- Modlę się o to, by już nigdy nic nas nie zatrzymało - zniewalająco się do mnie uśmiecha i ponownie zanurza swoje usta w winie. 

- Nie zatrzyma - mówię pewnym głosem 

- Wierzę Ci, więc mnie nie zawiedź - uśmiecha się w moją stronę, po czym wraca do konsumpcji. 

- Ukradłaś mi serce, więc teraz się ode mnie nie uwolnisz - przeżuwam kęs jakiejś zieleniny i lustruję ją swoim stalowym, pewnym siebie spojrzeniem. 

- Wspaniale - zaciska swoje usta w wąską linię i wygodnie opiera się na krześle. 

Po deserze, obydwoje odchodzimy od stołu i stajemy przy wysokiej balustradzie. Zakładam na ramiona Tatum swoją marynarkę i oplatając jej brzuch swoimi dłońmi, układam brodę na jej ramieniu. 

- Pamiętasz co mi tutaj powiedziałeś ? - dopytuje, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od miasta. 

- Doskonale - przyznaje, wspomnieniami wracając do tamtego wieczoru - Może moje intencje nie do końca były wtedy szczere, ale powiedziałem prawdę. A jak wiesz, to się nieczęsto zdarza - żartuję, na co obydwoje wybuchamy cichym śmiechem - Jeśli będziesz przy mnie, będę miał wszystko. A resztą nie zamierzam się przejmować. 

Niemal wynoszę Tatum z restauracji, nie mogąc się doczekać tego, aż w końcu będziemy w domu i będę mógł się w niej zatopić. Była moim narkotykiem, szczęściem, afrodyzjakiem i błogosławieństwem. Najważniejszą kobietą w moim życiu. Słabością, której nie potrafiłem zwalczyć. Była wszystkim tym, co w moim życiu było najpiękniejsze. Na chwile odrywam swoje oczy od jezdni i wpatruję się w jej oczy - I już zawsze tak zostanie .. Zapewnia moje zakochane  serce. Delikatnie uśmiecham się w jej stronę, a kiedy w końcu odrywam od niej swój wzrok, w lusterkach dostrzegam trzy pędzące SUVY. 

- Kurwa ! - cedzę przez zaciśnięte zęby. Ciało Tatum natychmiast się spina, a głowa odwraca do tyłu. 

- A-Alessandro, co się ...

- Tatum, schyl się - rozkazuje, a brunetka widząc co się dzieje, szybko wykonuje moje polecenie. Mocno naciskam na pedał gazu, wyciągając zza zapaska spodni pistolet. Na chwilę puszczam kierownice i przeładowuję broń - Masz telefon ? - zerkam w jej przestraszone oczy. Tatum pośpiesznie kiwa twierdząco głową - Zadzwoń do Lorenzo i powiedz, że jesteśmy na autostradzie 

Kobieta drżącymi dłoni sięga po swoją torebkę, z której po chwili wyciąga komórkę i przykłada do ucha. Mój licznik wskazuje na to, że jadę niemal trzysta kilometrów na godzinę, a te gnoje wcale nie znikają w odbiciu lusterek. Wręcz przeciwnie, są coraz bardziej widoczni. To cholerne ferrari, do chuja ! ..  Spoglądam na Tatum, która z całej siły ściska telefon w swoich dłoniach, a jej klatka piersiowa coraz mocniej zaczyna falować. Zaciskam swoje usta chwytając jej dłoń w swoją i staram się dodać jej choćby odrobinę otuchy. 

- Wszystko będzie dobrze Tatum. Nie dam nikomu Cię skrzywdzić - mówię powoli, choć stanowczo 

- Nie o siebie się boje - wyznaje trzęsącym się głosem.

Posyłam w jej stronę lekki półuśmiech, a kiedy spoglądam przed siebie, czuję i widzę jak uderza w nas czarny samochód. Tatum głośno piszczy, a ja z całej siły staram się zaciskać ręce na kierownicy i utrzymać kurs. W końcu auto znajduje się obok nas i jeszcze raz stara się zepchnąć nas w przepaść. Nasz samochód zaczyna zarzucać tyłem, a w drugim lusterku pojawiają się światła kolejnego ..

- Co powiedział Lorenzo ?! 

- Ż-że będą tutaj za około dziesięć minut - szybko odpowiada 

Oby tylko nie było za późno ..

_______________________________

Cześć wszystkim ❣
Trochę mnie tutaj nie było, ale już wracam i mam nadzieję, że rozdziały będę pojawiały się częściej ♡

Jak myślicie, kto próbuje pozbyć się Alessandro ?  😒🤔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top