Rozdział 20

Biorę twoje złe dni razem z tymi dobrymi. Przemierzam przez ten sztorm. Robię to wszystko bo kocham Cię bezwarunkowo ...

Tatum

Ostrożnie opuszczam ramiona mojego śpiącego mężczyzny i od razu kieruje się w stronę łazienki. Pospiesznie wiąże włosy w koński ogon i ubieram swoje jedyne spodnie, oraz czarny T-shirt Alessandro. Następnie uważnie myje zęby i twarz, a po osuszeniu skóry ręcznikiem, opuszcza pomieszczenie. Kiedy stawiam swoje stopy w sypialni, jeszcze raz spoglądam na Alessandro, który w tym momencie beztrosko śpi na plecach. Uśmiecham się widząc jego sześciopak, który wystaje spod kołdry i zanim zechce ponownie się w niego wtulić, opuszczam sypialnię.

Bezdźwięcznie pokonuje dystans jaki dzieli mnie od wyjścia na dwór i po chwili zbiegam ze schodów prowadzących do domu. Ruszam przed siebie, zaciągając się świeżym, górskim powietrzem i staram się uspokoić biegnące myśli.

Dziś spojrzę w oczy kobiecie, którą nieświadomie skrzywdziłam. Nie potrafiłam znaleźć żadnego wytłumaczenia mojego egoistycznego zachowania, tym bardziej, że chodziło o moją mamę, do niedawna jedyną ważna dla mnie osobę. Nie mogłam jej wytłumaczyć tego, dlaczego zniknęłam i co przez ten czas robiłam, bo pękło by jej serce. Wiedziałam, że po raz pierwszy się na mnie zawiodła i obiecałam sobie, że był to pierwszy i zarazem ostatni raz.

W końcu docieram do niewielkiego sadu, o którym istnieniu nie miałam bladego pojęcia. Słońce coraz wyżej wzbija się na niebo, a długa trawa łaskocze moje kostki. Ruszając przed siebie docieram do wielkiej jabłoni, pod którą leżą dojrzałe jabłka.

- Owoc warty grzechu - uśmiecham się, schylając po czerwone jabłko 

- Też tak myślę - podskakuje na dźwięk męskiego głosu dobiegającego zza moich pleców. 

Odwracam się tak szybko, jak to tylko możliwe, a moim oczom ukazuje się młody mężczyzna, z czarującym uśmiechem na ustach. Pośpiesznie przebiegam wzrokiem po jego sylwetce, która wydaje mi się zadbana i całkiem atrakcyjna. Ubrany jest w znoszone jeansy i zwykły biały podkoszulek, ubrudzony w kilku miejscach. Jego szczęka jest wyraźnie zarysowana, a usta pełne i stworzone do ... cholera ! Mam nadzieję, że miał on na myśli jabłko ..

- Zgubiłaś się ? - przechyla swoją głowę, intensywnie się we mnie wpatrując. To uświadamia mi, że stoją i bezceremonialnie się w niego wpatruję. 

- Yyy  ... - odchrząkuje - ..Nie. Wyszłam się przejść - wyjaśniam, wymachując dłonią, w której naturalnie wciąż znajduje się owoc. 

- Nie widziałem Cię tutaj wcześniej - zauważa, mijając mnie. Odwracam się w jego kierunku i jeszcze raz mu się przypatrując, odpowiadam 

- Tak, ja Ciebie też - posyła w moja stronę półuśmiech, po czym ściąga ze swoich dłoni robocze rękawiczki. 

- Pracuję tutaj. Zajmuję się ogrodem - To by wyjaśniało jego strój. 

- Dobrze Ci to wychodzi - przyznaje zgodnie z prawdą - ogród wygląda pięknie 

- Robię co w mojej mocy. A Ty ? 

- Ja ?  .. n-no ja też - odpowiadam zdziwiona, marszcząc swoje czoło.

- Miałem na myśli, co tutaj robisz, oprócz zjadania jabłek ? - żartuję - Postanowiłaś odpocząć ?

- Można tak powiedzieć - w tym momencie czuje się jak kompletna idiotka, ale za wszelką cenę staram się ukryć swoje zażenowanie.

Chłopak mierzy mnie swoim spojrzeniem, prychając przy tym pod nosem. Spoglądam na swoje ciało, na którym wciąż znajduje się koszulka Alessandro i nie wiedzieć czego, lekko się rumienię. 

- Powinnam już wracać - wypalam, wskazując na miejsce, z którego jak sądzę przyszłam - Miło było Cię poznać - mówię niepewnie i odwracając się, zmierzam w kierunku domu. 

- Idąc tą drogą nie dotrzesz do miejsca, z którego wyszłaś - zatrzymuję się na jego rozbawiony głos. Nawet nie patrząc na jego twarz, jestem pewna, że była to aluzja do mojego stroju. Przełykam swoją dumę i znów na niego zerkam. 

- Więc, którędy powinnam iść ? - silę się na uśmiech.

Mężczyzna, którego imienia nie miałam okazji poznać, oferuje mi swoją pomoc i po chwili rusza ze mną w przeciwną stronę, niż chciałam ja. Staram się podtrzymywać rozmowę i wypytuje go o pracę, kwiaty i inne rośliny. Chłopak stara mi się wszystko wytłumaczyć i musze przyznać, że wychodzi mu to nie najgorzej. Jak sam przyznał, nie jest to jego praca marzeń, ale potrzebuje pieniędzy, żeby się stąd wyrwać i zacząć spełniać swoje fantazje. 

- Jesteś chyba pierwszą dziewczyną, którą Pan Argentero tutaj przywiózł - zatrzymuje się na chwilę, spoglądając na niego ze zdziwieniem 

- Skąd wiesz, że .. - nie kończę, gdyż mężczyzna ponownie mierzy mnie swoim wszystko wiedzącym spojrzeniem.

- Prze ostatnie miesiące bardzo często tu bywał - wystrzela jak z armaty

- Naprawdę ? - pytam cicho, po czym ruszam za swoim towarzyszem.
Cóż domek w górach, chyba naprawdę był naszym azylem.

- Długo się znacie ? - chłopak był większą paplą niż niejedna kobieta, ale ja chciałam dowiedzieć się wszystkiego o Alessandro i o tym, co robił gdy mnie nie było.

- Ponad trzy lata - odpowiadam, czekając na jego odpowiedź

- W takim razie to dziwne, że dopiero teraz się spotykamy - uśmiecha się 

- Tak - przyznaje mu rację, nie chcąc zagłębiać się w temat.

Mężczyzna nie mówi już nic więcej, a ja mimo ogromnej ciekawości, staram się nie naciskać. Kiedy stajemy przed domem, moim oczom ukazuje się sylwetka Alessandro, który opierając się o balustradę balkonu, prawdopodobnie pije kawę. Wytrzymuje swój oddech w chwili, kiedy mój rozum koduje fakt, że jest on bez koszulki i wygląda cholernie podniecająco.

- Mam dużo roboty - z zamyślenia i kompletnego rozmarzenia, wyrywa mnie głos nowo poznanego ogrodnika. Odwracamy się w jego kierunku, ale mój towarzysz zdołał już odejść, więc pozwalam sobie ponownie spojrzeć na ucieleśnieniem moich wszystkich seksualnych fantazji.

- Nie można nawet na chwilę spuścić Cię z oczu - mówi podniesionym głosem, tak abym usłyszała, po czym zanurza swoje usta w płynie znajdującym się w kubku - podrywasz moich pracowników ? - żartuje promiennie się do mnie uśmiechając 

- Na razie tylko się rozglądam

- Mhym ... wspaniale. Jak już znajdziesz odpowiedniego kandydata to daj mi znać, żebym mógł skopać mu dupę

- Jeśli mam być szczera, to podoba mi się taki jeden koleś..

- Czyżby ? - Alessandro odstawia kubek na drewnianą balustrada

- Mhym .. - oblizuje swoje usta - ..  ale chyba nie dasz mu rady - udaje zamyśloną, mierząc wzrokiem jego sylwetkę.

- Chcesz się założyć, że w walce o Ciebie wygram ze wszystkimi ?- porusza brwiami, a mi zasycha w gardle.

- Nawet jeśli będziesz miał walczyć z samym sobą Panie Argentero ? - przechylam swoją głowę i z coraz większą intensywnością się w niego wpatruję - Nie jest Ci zimno ? 

- Nie - szybko zaprzecza - Chodź tutaj - rozkazuje, a ja w duchu przyznaję, że czekałam tylko na te słowa. Wbiegam do domu i od razu kieruję się na schody. Pokonuje je tak szybko, jak jest to możliwe i po chwili staję na balkonie. Moje ciało przylega do ciała Alessandro, kiedy ten mocno wpija się w moje usta i podnosi na ręce. Wybucham śmichem, kiedy jego oddech otula moją szyję i po chwili ląduje na łóżku. Jego ciało zawisa nade mną, a dłonie pieszczą każdy fragment mojego podnieconego ciała. 

Po wspólnym prysznicu, nasze mini wakacje dobiegają końca. Milcząc zajmujemy miejsca w samochodzie i ruszamy w stronę centrum Nowego Yorku. Potrzebuję chwili, żeby poukładać to wszystko w  głowie, spiąć do kupy i zostawić za sobą. Wpatruję się w krajobraz jaki mijamy, zastanawiając się, jak będzie wyglądało moje spotkanie z mamą. Komórka Alessandro rozbrzmiewa zwiastując, że właśnie dostał SMS. Sięga po smartfon i pośpiesznie przebiega wzrokiem po wyświetlaczu. Następnie odkłada urządzenie na miejsce i spogląda na mnie zatroskanym wzrokiem. 

- Twoja mama właśnie przyjechała. Jest z nią Nick - zaciska swoje usta w wąską linię i ku mojemu absolutnemu zdziwieniu, splata nasze palce - Boisz się spotkania z nią ? -dopytuje spokojnie, wlepiając swój wzrok w jezdnie

- Nie bardziej, niż bałam się spotkania z Tobą - przyznaje. Jego głowa odwraca się na moment w moim kierunku, co pozwala mi dostrzec na jego twarzy zdziwienie. 

- Dlaczego ? 

- Nie wiem .. - wzruszam ramionami - .. bałam się, że już o mnie zapomniałeś, że Cię rozczaruję. Wstydziłam się samej siebie .. - przyznaje szczerzę. Alessandro unosi nasze dłonie w górę i składa delikatny pocałunek na mojej skórze. 

- Nigdy o Tobie nie zapomniałem - zapewnia zachrypniętym głosem. Posyłam w jego stronę półuśmiech i ponownie podziwiam widoki jakie mijamy. 

Do domu docieramy niecałą godzinę później. Alessandro tym razem parkuję samochód na podjeździe i wyciągając niewielką walizkę z bagażnika, chwyta moją dłoń, kierując się w stronę imponującego wejścia do domu. Przepuszcza mnie w drzwiach, a ja od razu odwieszam swoją torebkę na wieszak i poprawiając włosy, spoglądam przed siebie, gdzie z dłońmi zasłaniającymi usta, stoi moja mama. 

Nie tracąc ani sekundy więcej, biegnę w ramiona, które zostały mi przeznaczone, by chronić mnie przed złem i uczyć miłości. Razem z mamą wybuchamy płaczem, który oczyszcza nasze serca i napełnia je szczęściem. Nie miałam pojęcia czy byłabym w stanie wybaczyć swojemu dziecku taką krzywdę, ale byłam pewna, że kobieta miażdżąca moje ciało swoim mocnym uściskiem, zawsze mnie zrozumie. Nawet wtedy, kiedy nic nie zostanie wyjaśnione, a łzy przez nią wylane, nigdy nie wyschną. Była moją pierwszą siłą, królową i darem, za który nigdy nie zdołam się odwdzięczyć.

- Tatum .. - szepcze moje imię, jeszcze mocniej oplatając moje drżące ciało dłońmi

- Przepraszam – chlipię, ledwie słyszalnym głosem.

Mama jeszcze głośniej zaczyna szlochać, a ja niechętnie się od niej odrywam. Chwytam w swoje zimne dłonie jej twarz, po czym oboje wybuchamy śmiechem i znów zgniatamy swoje ciała. 

Ten moment nigdy nie zostanie zapomniany. Obiecuję sobie, że już nigdy jej nie skrzywdzę i nie zostawię. Z nią u swojego boku byłam w stanie zdziałać cuda, zwalczyć każdy ból, spalić stare mosty i wybudować nowe. Nauczyła mnie miłości, której nigdy nie powinna jej odmawiać. Kiedy się od siebie odrywamy, od razu zostaje zgnieciona przez ciało swojego brata. Nick unosi mnie kilka centymetrów nad ziemię i mocno wtula swoją głowę w moje ramię.

- Jeszcze raz wywiniesz taki numer, a przysięgam ...

- Nigdy więcej – przerywam, odsuwając się od jego twardego ciała i zatrzymując wzrok na jego przystojnej twarzy – Wyprzystojniałeś – uśmiecham się, klepiąc go w policzek.

Alessandro gestem dłoni zaprasza wszystkich do jadalni, podczas gdy ja podchodzę do niego i mocno wtulam się w jego ciało. Jego dłonie oplatają moją talię, a broda spoczywa oparta o moją głowę. Przytulam swoją twarz do jego umięśnionej klatki piersiowej, a on składa delikatny pocałunek na moim czole.

- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu Tatum – mówi zamyślony i jeszcze mocniej mnie do siebie przyciąga

- Kocham Cię – zadzieram swoją głowę do góry i wpatruję się w jego roziskrzone oczy.

- Dzięki Bogu .. - uśmiecha się, głośno wypuszczając powietrze. Następnie wyciąga dłoń i mierzwi moje włosy.

- Hejjjj !! - krzyczę, szybko się od niego odsuwając i starając się ogarnąć bałagan na mojej głowie. 

Alessandro łączy nasze palce i pochwali razem wchodzimy do salonu, gdzie wszyscy zebrani zasiedli już do stołu. Brunet niczym prawdziwy gentleman, odsuwa mi krzesło, a następnie sam zajmuje przypisane mu miejsce. Przykrywa moją leżącą na stole dłoń swoją i delikatnie się do mnie uśmiecha.

- Jeszcze raz chciałam Ci podziękować za to, że oddałeś mi córkę  .. - głos mojej mamy łamię się, kiedy zwraca się do Alessandro, a ja staram się wesprzeć ją swoim uśmiechem

- Podziękowania nie należą się mnie, tylko Lorenzo - tłumaczy, delikatnie się uśmiechając 

- Czuję się jak bohater, a to wszystko dzięki Tobie szwagierko – szturcha mnie w ramię – Zatem proponuje wznieść toast – Lorenzo podnosi swój kieliszek z winem – Za mnie i moją niezawodność, za nowy, LEPSZY .. - akcentuje to słowo - .. początek, a przede wszystkim za Tatum – puszcza w moją stronę oczko.

Po uroczym toaście Lorenzo, wszyscy rozpoczynamy konsumpcję najróżniejszych dań, które przygotowała dla nas Amelia. Moja mama jest zachwycona każdą potrawą, jaka znajduję się na stole i zapowiada, że wydobędzie z Amelii każdy sekretny składnik strawy. Spoglądam na wszystkich obecnych i nie potrafię pojąć, jak udało mi się bez nich przetrwać. Od dziś zamierzałam celebrować każdy dany mi dzień i dziękować Bogu za to, że pozwolił mi do nich wrócić. 

Po kolacji, chwytam mamę pod ramię i razem z nią kieruję się na pierwsze piętro. Wchodzimy do pokoju gościnnego, który jest równie piękny co główna sypialnia i siadamy na łóżku. 

- Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiłam. Myślałam, że ... - wybucha płaczem, przyciągając dłonie do swojej twarzy 

- Już nigdy tak nie postąpię - zapewniam, chwytając jej dłonie i odciągając od policzków. 

- Ale dlaczego Tatum ? Co się stało, dlaczego nie dawałaś znaku życia ? - pyta z ogromnym żalem w głosie. Moje serce się kurczy, a oddech delikatnie przyśpiesza.  

- Nie mogę powiedzieć - szepczę smutnym głosem. Wiem, że mój powrót nie uspokoił ją na tyle, by miała pewność, że znów tak nie postąpię, ale ja wiedziałam. Wiedziałam, że do końca życia będę walczyła o ludzi siedzących dziś przy stole stole i nigdy ich nie opuszczę. 

- To przez Emily ? - podciąga nosem, kiedy ja smutno się do niej uśmiecham 

- Poniekąd tak. Nie mogę się pogodzić z tym co się stało ..

- Ten kto to zrobił, na pewno za to odpowie - przyciąga mnie do swojego ramienia, a z mojego oka wypływa pojedyncza łza. Gdyby tylko wiedziała, że człowieka, który skrzywdził Emily, pozbawiła życia jej własna córka ...

Z chwilą, kiedy wychodzę z pokoju mamy, rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Staję na schodach obserwując kto tym razem przyszedł nam z wizytą, kiedy zjawia się Amelia i pośpiesznie otwiera drzwi, w których staję Sophie.  Moje skronie zaczynają pulsować, a głowa wypełnia się wspomnieniami ...

Schodzę po schodach, kiedy ktoś dzwoni dzwonkiem.
Amelia się nie zjawia, więc sama postanawiam otworzyć ... 
Sophie mierzy mnie swoim spojrzeniem, po czym szybko wchodzi do środka. Pyta o Alessandro, a ja szybko odpowiadam, że nikogo nie ma.
Kobieta zawiesza na mnie swój wzrok, po czym jak gdyby nigdy nic, kieruje się do kuchni.
Chwilę rozmawiamy. Zaparzam nam herbatę. Ona wydaje się być miła, a ja staram się zacisnąć swoje usta i słucham.
Wracam na górę po telefon.
Piję herbatę...
Sophie wydaje się być zdenerwowana.
Kręci mi się w głowie i czuje się zmęczona.
Kobieta się rozpływa, a ja widzę przed sobą tańczące demony, które odbierają mi zdolność racjonalnego myślenia ..

Mrugam kilkukrotnie, starając się odgonić wspomnienia, ale kiedy ponownie spoglądam na blondynkę, te wracają. Czuję jak moje serce gwałtownie przyśpiesza, a ja mam ochotę wyszarpać ją za włosy. Zbiegam ze schodów i stając przed nią, odcinam jej jakąkolwiek drogę ucieczki. 

- Przyszłaś zobaczyć, czy Twoje wysiłki nie poszły na marne i Alessandro mnie zostawił ? - pytam, starając się zachować spokój 

- T-Tatum ? - pyta niepewnie, jakby właśnie zobaczyła ducha - Nie wiem o czym mówisz  - wypala, spuszczając ze mnie swój wzrok i poprawiając beżową torebkę na swoim ramieniu. 

- Nie kłam Sophie - zaciskam swoje zęby - byłaś tutaj w chwili, kiedy przestałam myśleć trzeźwo. Wiedziałaś, że mam problem z narkotykami i postanowiłaś to wykorzystać. Tylko po co ? Chciałaś, żeby Alessandro do Ciebie wrócił, czy po prostu jesteś wredna ? 

- Alessandro Cię nie chce, jesteś dla niego tylko problemem ...

- Zamilcz Sophie ! - marszczę swoje brwi, odwracając się w stronę gabinetu, gdzie stoi zdenerwowany Alessandro. Jego oczy wyglądają tak, jakby chciały kogoś zamordować, a dłonie zaciskają się w pięść. Słyszę jak Sophie wstrzymuje swój oddech, podczas gdy brunet zmniejsza nasz dystans i szybko podchodząc do blondynki, chwyta ją za gardło, przyszpilając do ściany.

- Alessandro ! - krzyczę, podbiegając do nich i chwytając jego ramiona. 

- Jak mogłaś zrobić coś takiego ?! Masz pojęcie kim ja jestem i co mogę z Tobą zrobić ?! - cedzi przez zaciśnięte zęby 

- T-to nie prawda, j-ja .. - kobieta dusi się, a ja jestem przerażona, że za chwilę będzie za późno na to, by powstrzymać Alessa. 

- Zamknij się !! - ucisza ją. Moje ciało spina się i podskakuje do góry - Jesteś dla mnie nikim, rozumiesz ? Nie zasługujesz nawet na to, by chodzić po tej ziemi - mówi z obrzydzeniem, omiatając jej ciało 

- Alessandro p-proszę .. - z oczu dziewczyny zaczynają wypływać łzy 

- Alessandro .. - mówię spokojnie, mając nadzieję, że to go powstrzyma. Mężczyzna napina swoje wszystkie mięśnie i odrywając dłoń od szyi Sophie, popycha ją na podłogę. 

- Jesteś zwykła szmatą, która nie zasługuje na litość 

- B-błagam Cię nie z-zabijaj mnie - skomli, a w moich oczach jak na zawołanie pojawiają się łzy. Alessandro kuca przy jej ciele i przez zaciśnięte zęby, cedzi. 

- Decyzja nie należy do mnie. Ale bądź pewna, że gdyby było inaczej, już byś nie oddychała i nie zatruwała powietrza innym - Alessandro podnosi się na proste nogi i odwracając się w moją stronę, głośno wypuszcza powietrzę. 

- Zrobię z nią co zechcesz - zapewnia twardym jak stal głosem. Nieruchomieje wpatrując się w jego demoniczne oczy, a kiedy zyskuje pewność, że tym razem nie żartuję, spoglądam na Sophie. Była w nim zakochana po uszy i już na pierwszy rzut oka można było to stwierdzić. W jej oczach widziałam ból i rozpacz. Widziałam siebie sprzed dwóch lat ...Niemal słyszałam jak jej serce upada na ziemię i roztrzaskuje się na milion kawałków. Popełniła błąd, który w świecie Alessandro Argentero był niedopuszczalny. Myślała, że zdoła nas od siebie odciągnąć i być dla niego numerem jeden, a tymczasem tylko nas do siebie zbliżyła. 

- Nie mam do Ciebie żalu - kiwam głową w jej stronę, po czym spoglądam na Alessandro - i nie chce żebyś cokolwiek z nią robił. Ten temat uważam za zamknięty - Sophie oddycha z ulga i podnosi się z ziemi. Alessandro patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem i delikatnie mruży swoje oczy. Posyłam w jego stronę delikatny półuśmiech i daję czas, aby zrozumiał to, czym się kierowałam. 

- D-dziękuje Tatum - mówi drżącym głosem blondynka, po czym migiem opuszcza nasz dom. 

- Dlaczego to zrobiłaś ? - pyta chłopak, do którego podchodzę, nie spuszczając wzroku z jego badawczej twarzy. Skanuję całą jego sylwetę i delikatnie się do niego uśmiecham. Następnie staje na palcach i mocno przyciągam jego usta do swoich. 

Mam nadzieje, że on kiedyś zrozumie, że miłość jest nietykalna i nie powinna być karana. Nam udało się w sobie zakochać i nie powinniśmy karać Sophie za to, że postanowiła obdarzyć uczuciem niewłaściwego faceta. To prawda, że byłam na nią zła, ale nigdy nie byłam na jej miejscu i nie chciałam nawet wyobrażać sobie tego, co bym zrobiła, gdyby ktoś odebrał mi mężczyznę, któremu oddałam swoje serce.  

- Dziękuje – szepcze, opuszkami palców, obrysowując każdy widoczny mięsień znajdujący się na torsie Alessandro. Naciągam kołdrę na swoje gołe piersi i delikatnie całuję jego tors.

- Już mi dziękowałaś – wplątuje swoją dłoń w moje włosy

- Trudno – szepczę, lekko wzruszając przy tym ramionami

- Nigdy nie wynagrodzę Ci tego, co zrobiłem .. - marszczę swoje czoło i przymykam oczy

- Nie wracajmy już do tego..  – proszę – .. pomimo wszystkiego, co się stało .. - przerywam na chwilę. Biorę głęboki oddech i kontynuuje - .. dałeś mi szczęście i nie wiem co takiego w sobie masz, że nadal Ci ufam – uśmiecham się mimowolnie

- Obiecuję, że już nigdy Cię nie zawiodę – podnosi delikatnie moją głowę. Jego spojrzenie krzyżuje się z moim. Jest przejrzyste, bije z niego uczucie i ponadprzeciętna radość z tego co udało nam się stworzyć, stracić i odzyskać.

- Czuję, że teraz jesteśmy silniejsi – przejeżdżam palcem wskazującym po jego ustach

- Oczywiście. I żadna siła nas od siebie nie odciągnie. A już na pewno nie na pieprzone dwa lata – prycha pod nosem i mocno przytula mnie do swojej piersi. Wybucham cichym śmiechem i uważnie wsłuchuję się w bicie jego serca, które prócz pompowania krwi dla Alessandro, pompowało ją również dla mnie. Był on i byłam ja. Jedno serce, jedna dusza i jedno ciało. I chociaż do dziś mieliśmy wspomnienia, które wywoływały łzy. Mocno wierzyłam w to, że z czasem nagromadzimy tak wiele wspaniałych wspomnień, że te złe się zamażą, albo przynajmniej częściowo zniknął 

W ciągu ostatnich dni, nie zastanawiałam się nad tym, że możemy być kilka tygodni, godzin, czy minut przed katastrofą. Miałam wszystko i za to wszystko byłam w stanie oddać życie ...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top