Niech to trwa
Poczuję za Ciebie strach, wypłaczę Twoje łzy. Nawet jeśli upadnę, gdy Ciebie nie będzie w pobliżu, nie martw się o mnie.
Bo jeśli ja upadam, ty upadasz. A jeśli się podnoszę, podnosimy się razem.
Para tragicznych oczu, zwiastujących naszą katastrofę, na pozór trudna do odgadnięcia, okazała się być odpowiedzią na każde gnębiące nas pytania.
Czy on mnie pokochał? - Tak.
Czy mnie zniszczył? - Cóż, wciąż potrafię latać, choć zmusił mnie, bym zmieniła kurs, nieco obniżyła lot.
Czy bym to powtórzyła? - To jak skoczenie z klifu. Ten moment przed zanurzeniem się w wodzie, gdy brakuje ci oddechu. Adrenalina dzięki, której czujesz, że wciąż żyjesz...
A ja mam nadzieję, że będę mogła jeszcze kiedyś skoczyć.
Czy ja kochałam? - Ja przecież wciąż, bezustannie na niego czekam.
Czy odkryłam tajemnicę zgaszonych oczu? - Zagubione w świecie, którego oglądać nigdy nie chciały.
Te same, które krzyczały, bym nie odchodziła, kiedy odejść musiałam. I milczały, kiedy zostawać z nim chciałam.
Zawsze wszystko rozgrywało się górą do dołu i dołem do góry.
Ale te oczy, na pozór niemożliwe do rozszyfrowania, zawsze mówiły wszystko. Bo szalała w nich burza, niemożliwa do okiełznania, a gdyby tylko chciały mogłyby zmienić świat na taki, w którym mielibyśmy szanse po prostu - być.
Uratowały mnie, zniszczyły, znów podniosły i ponownie powaliły. I przyszło mi teraz tylko czekać na to, aż znów będą tylko moje.
Pierwsze spojrzenie w oczy drugiego człowieka, mówi wiele, ale czy wszystko?
W najpiękniejszych i najstraszniejszych snach, nie ujrzałam tego przez co przeszliśmy, ale gdybym to zobaczyła i tak naiwnie wierzyłabym w to, że nam się uda.
Bo miłość powinna burzyć i budować mosty. Wznosić i niszczyć mury.
Gdybym mogła ujrzeć nasz koniec na początku i tak bym w to wskoczyła. Dla tego szczęścia i miłości, którą przeżyłam. Kocham i wciąż wiem, że jestem kochana. On trzyma moje serce w swojej garści, a ja trzymam jego dłoń w swojej dłoni i tak będzie już zawsze. Na zawsze.
Dziś myślę, że świat nie ma takiej mocy, by zmusić moje serce do pokochania kogoś innego. Alessandro jest miłością mojego życia i już na zawsze nią zostanie, nawet jeśli rozum krzyczy, że jest to nie w porządku.
Pozbierałam wszystkie skrawki życia i beznadziejnie czekam na to, aż przyjdzie odwaga, bym mogła na nowo je ułożyć, bo nie ma godziny, żeby nie ukradł mi choćby jednej przelotnej myśli. I nie ma dnia, żebym nie chciała do niego biec. Każdej nocy milczę, bo milczenie jest podobno najgłośniejszym wołaniem. I jestem pewna, że on gdzieś tam jest i w końcu mnie usłyszy. Nie istnieje nawet chwila, w której nie chciałabym sięgnąć po komórkę i usłyszeć jego głos. Zobaczyć go na rogu dwóch ulic, siedząc w przytulnej kawiarni, popijając gorącą czekoladę.
I choć nie jest blisko, nadal się o niego niewyobrażalnie boję. Co noc, bezustannie zastanawiam się, czy dotarł do domu. Marząc o tym, by trafił do łóżka, nawet jeśli już ktoś w nim gości.
Uwolnił mnie od siebie.
Odpuściliśmy.
Nie istnieje ktoś taki jak Tatum. I nie ma kogoś takiego jak Alessandro. Nie ma ich razem. Ale to niczego nie zmienia, ponieważ miłość tak wielka nie umiera.
A ja wciąż wierzę..
Wierzę w nowy początek, na który przecież tylko nas tak naprawdę stać.
I tak już od czterech długich lat...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top