Rozdział 8
Odwago. Potrzebuję cię, by uniknąć wątpliwości. Stoję w obliczu czegoś nowego, a ty jesteś wszystkim, czego mogę się chwycić. Zatem odwago... nie waż się teraz mnie zawieść ...
Tatum
Rano ze snu budzi mnie dźwięk mojej komórki. Niechętnie sięgam po telefon i przejeżdżam palcem po ekranie. Nim zdążam się odezwać z drugiej strony słyszę zdenerwowany głos mojej przyjaciółki.
- Gdzie ty się podziewasz do cholery !? - przecieram zaspane oczy, a kiedy wspomnienie ostatniej nocy zalewają mój umysł, szybko siadam na łóżku.
- O Boże ... - uświadamiam sobie, że nic nie powiedziałam Emily -.. Em przepraszam. Nic mi nie jest
- Ale gdzie jesteś i co się dzieje do kurwy ?!
- Nic .. - wstaję z łóżka - .. jestem u Alessandro
- Co ty tam robisz ? - słyszę, że jej głos jest odrobinę spokojniejszy. Gdyby tylko wiedziała, kim on tak naprawdę jest.
- To długa historia. Musimy się spotkać i pogadać - naprawdę chce jej o wszystkim opowiedzieć, bo czuję, że jeśli komuś nie powiem, to oszaleję - Daj mi znać, kiedy nie pracujesz.
- Tat ? Na pewno wszystko w porządku ?
- Tak - uśmiecham się sama do siebie, jakby ona mogła mnie zobaczyć - nie martw się tym
- Skoro tak mówisz - niemal jestem pewna, że w tym momencie Em przewróciła oczami.
Rozłączam się i biorę gorący prysznic. Jeśli Alessandro myśli, że będę tutaj tak siedzieć, to chyba mnie nie zna.
- cholera ! - klnę pod nosem, gdy uświadamiam sobie, że nie poszłam dziś na uczelnię. Jedyny plus jaki jestem w tym momencie w stanie dostrzec to, to, że dziś w pracy mam wolne. Po wyjściu z prysznica suszę swoje długie włosy i związuję w koński ogon. Schodzę na dół prawie gubiąc się w korytarzu. Dom jest wielki i piękny. Dopiero teraz jestem wstanie dobrze mu się przyjrzeć. Jest nowoczesny z wielką ilością ogromnych okien. Utrzymany w podstawowych kolorach. Bardzo męski. Po kilku minutach udaje mi się znaleźć kuchnię, a w niej Amelię.
- Witaj Tatum - uśmiecha się. Zajmuję miejsce naprzeciw niej przy kuchennej wyspie - mam nadzieję, że się wyspałaś
- Tak, dziękuję - odwzajemniam uśmiech
- Napijesz się kawy ? Zaraz śniadanie będzie gotowe - mówi odkładając garnuszek do zmywarki
- Nie jestem głodna, dziękuję. Ale jeśli to nie problem to napiłabym się gorącej czekolady. Oczywiście, jeśli jest.
- Też ją uwielbiam i będę nieskromna, ale szczerze mówiąc robię najlepszą gorącą czekoladę pod słońcem - puszcza mi oczko
- W takim razie chętnie się o tym przekonam. - Amelia miała rację. Robi najlepszą czekoladę jaką kiedykolwiek piłam. Jest mi naprawdę miło, kiedy sama również ją sobie przygotowuje i siada obok mnie.
- To co, zostajesz z nami na dłużej ? - pyta. Wyraz jej twarzy się zmienia. Jest zadowolona, tylko nie potrafię zrozumieć co jest tego powodem
- Mam zamiar zrobić wszystko, żeby Alessandro mnie stąd wyrzucił - upijam czekolade i przecieram usta ręką.
- Nie dogadujecie się, co ?
- Bardzo trafnie to nazwałaś ale, my się wręcz nie znosimy. Zmusił mnie żebym tutaj z nim zamieszkała .. - Nie kończę, bo Amelia wybucha gromkim śmiechem
- Cały Alessandro.. - chwyta moją dłoń - .. musisz być bardzo cierpliwa. Ten chłopak jest w gorącej wodzie kąpany ...
- Coś o tym wiem - wzdycham
- Ale nie jest taki zły na jakiego wygląda. Ma swoje za uszami, jak każdy...
- Wiesz czym się zajmuję ? - pytam. Jestem w szoku, że ta starsza kobieta tak po prostu to akceptuję. Wygląda mi raczej na osobę, która minimum dwa razy zastanawia się, czy zabić muchę. Tymczasem wie czym zajmuje się jej pracodawca i jest przy tym taka spokojna - i nie przeszkadza ci to ? - Kobieta znów się uśmiech i patrzy przed siebie.
- Znam tego chłopaka odkąd się urodził - kątem oka spogląda w moją stronę - pracowałam dla jego ojca, tak samo jak pracuję teraz dla Alessandro. Można powiedzieć, że to ja go wychowałam.... jak własnego syna - to by wiele wyjaśniło - wiem czym się zajmuję i wiedziałam odkąd pierwszy raz wzięłam go na ręce, że będzie musiał iść w ślady ojca - wzdycha - nie myśl sobie Tatum, że było mi łatwo, kiedy patrzyłam na niego widziałam w nim jego ojca. Wiedziałam co będzie musiał robić, jednak chciałam, żeby ten mały chłopak, z którym się bawiłam, któremu czytałam bajki na dobranoc, w nim pozostał - śmieje się cichutko - .. może się mylę, ale wydaje mi się, że mi się udało. Popełnia błędy, zachowuje się impulsywnie i nikogo nie słucha, ale nie jest zły. - Uśmiecham się do niej. Może ma rację, w końcu to ona zna Alessandra od kołyski. Ale to nie zmienia faktu, że ja poznałam jego ciemną stronę i jestem nadal nią przerażona. Nie wiem czy będę kiedykolwiek w stanie się z tym pogodzić.
- Szukałem Cie - podskakuję na dźwięk głosu Alessandro - chodź ze mną - nim zdążam cokolwiek powiedzieć Alessandro wychodzi z kuchni. Prycham sama do siebie i niechętnie podnoszę się z miejsca. Idę w stronę otwartych drzwi. W środku Alessandro siedzi za wielkim drewnianym biurkiem.
- Zamknij drzwi i siadaj - wskazuje miejsce naprzeciw siebie. Przyglądam mu się o parę sekund za długo.
- Po co mam zamykać drzwi - siadam na miejscu - masz coś do ukrycia ? - Alessandro przygryza swoją wargę wstając i zamykając drzwi - Czego chcesz ? - pytam kiedy staje naprzeciw mnie, opierając się o biurko. Lustruje mnie swoim wzrokiem, tak, że prawie tracę oddech - zamierzasz się odezwać, czy będziesz tak stał i się gapił ?!
- Grzeczniej - ostrzega mnie - od tego momentu, jeśli będziesz chciała opuścić ten dom będziesz brała ze sobą jednego z moich ludzi...
- Ty chyba sobie jaja ze mnie robisz ! .. - wstaję oburzona
- Usiądź - mówi. Nie robię tego. Mam nadzieję, że się przesłyszałam, bo jeśli nie, to zaczynam mieć podejrzenia, że jest on chory - Powiedziałem siadaj do cholery ! - staje jak porażona prądem i zastanawiam się, co się stało z mężczyzną którego poznałam. Z mężczyzną, który był dla mnie całym światem. Mimo przerażenie nie robię tego czego żąda. Zamiast to nachylam się w jego stronę.
- Obowiązkiem mężczyzny jest szanować kobietę - uśmiecham się - gdybyś tego nie wiedział - syczę do niego. Alessandro uśmiecha się i wstaje, stając naprzeciw mnie.
- Obowiązkiem kobiety jest nie utrudniać mu tego - niebezpiecznie nachyla się w moją stronę. Próbuję odsunąć się na bezpieczną odległość, ale Alessandro przyciąga mnie do swojego torsu
- O czyli teraz to moja wina ? - droczę się z nim. Alessandro uśmiecha się wprost w moje usta i nim zdążam się zrozumieć co robi, czuję jego wargi na swoich. Ile bym nie walczyła, to on i tak sprawia, że po chwili otwieram swoje wargi jeszcze szerzej, dając mu dostęp do tego czego oboje pragniemy.
- To jedyny sposób by Cię uciszyć - znów wpija się w moje usta. Mam ochotę zapleść swoje palce na jego karku, ale resztkami sił się powstrzymuję. Odpycham go od siebie i wycieram usta wierzchem dłoni
- Nie rób tego więcej - mówię cofając się. Alessandro nie próbuję do mnie podejść, zamiast tego okrąża swoje biurko i ponownie zajmuje miejsce za nim.
- Na studia i do pracy, na zakupy i na spotkania z koleżanką - wylicz, otwierając przy tym jedną z szuflad - Wszędzie masz jeździć z ochroną - Kładzie na biurku kartę i spogląda na mnie - tutaj masz kartę kredytową. Możesz wydawać ile chcesz - nie wierze normalnie - nie interesuje mnie to - zabolało. Cholernie zabolało, to jak w tym momencie mnie potraktował.
- Myślisz, że możesz sobie mnie kupić tak jak wszystkich ? - pytam, a w oczach stają mi łzy - bo jesteś wielkim Alessandro Argentero ? .. Nie jestem jakąś tanią dziwką i mam uczucia w przeciwieństwie do Ciebie - wychodzę z jego gabinetu, nie oglądając się za siebie. Biegnę do swojej tymczasowej sypialni i opadam na łóżko wcześniej zamykając drzwi na klucz. Niepotrzebnie, bo ten kawał lodu siedzący na dole, wcale nie miał ochoty za mną biec. Nic go nie obchodziłam, ani ja, ani moje uczucia i to jak bardzo raniły mnie jego słowa. Myślał, że drogimi prezentami sprawi, że o wszystkim zapomnę ? Nawet gdybym chciała, to nie posiadałam takiej siły w sobie. To on dyktował tutaj zasady i pociągał za sznurki. Ja miałam tylko ładnie wyglądać i na wszystko się zgadzać. Akurat.
Alessandro
Nie rozumiem kobiet, a przynajmniej nie tej, która znajdowała się w jednej z moich sypialni. Nie miałem w planach jej obrażać. Chciałem dać jej to czego pragnęła, a która kobieta nie kocha zakupów ? Spędzam w gabinecie resztę popołudnia, gdy do pomieszczenia, w którym się znajduję naglę wpada zdenerwowany Lorenzo. Podnoszę się z miejsca, bo wiem, że nie ma dla mnie dobrych wieści.
- W jednym z naszych klubów doszło do strzelaniny ..
- Kurwa ! - chwytam za telefon. Wkładam broń za pasek swoich spodni i wychodzę trzaskając za sobą drzwiami. Zawsze jakieś pierdolone kłopoty. Na miejsce docieramy kwadrans po osiemnastej. Wchodzimy do środka z moimi ludźmi oraz arsenałem w dłoniach. Kierujemy się na główną salę. Wszędzie panuje bałagan. Stoły wraz z krzesłami są poprzewracane, a szkła potłuczone. Na jednym z luster widnieje ślad po strzale i wszędzie jest roztrzaskana krew.
- Co tutaj się stało do kurwy ? - pytam chowając broń z powrotem za pasem spodni. Opieram swoje dłonie na biodrach i próbuję się uspokoić.
- Wpadli jacyś goście, zaczęli strzelać gdzie popadnie. Następnie ludzie z jednego z boksów wyciągnęli broń..
- Kto to był ? - pytam podnosząc łuskę z ziemi. Spoglądam na Enrique, który odpowiadał za porządek w tym miejscu. Wzrusza ramionami, a ja klnę pod nosem.
- I nikt z was nie zauważył niczego podejrzanego do chuja !? Gdzie w tym momencie byliście !! - wydzieram się na całą ochronę. Sam nie jestem w stanie zająć się każdym swoim klubem i hotelem, a ta banda nieudaczników nie nadaje się do niczego - Ktoś spoza otoczenia został ranny ? - pytam spoglądając na trzy ciała
- Nie - kiwa przecząco Adriano, jeden z ochroniarzy - Ci brali udział w strzelaninie - wskazuje na leżące ciała mężczyzn - Ugo dopadł jednego z ludzi, którzy oddawali strzały
- Eksmitowałem wszystkich gości - dodaje Enrique
- Mam ci z tego powodu pomnik postawić ?! - podchodzę do niego w trzech krokach i przyszpilam do ściany - To twój jebany obowiązek durniu !! - podduszam go - masz dbać o to, żeby nikomu, kto jest w moim klubie włos z głowy nie spadł ! - puszczam go, a on się dławi próbując zaczerpnąć powietrza - zniknęło coś ?
- Nie
- Macie szczęście - podchodzę do Lorenzo - gdzie jest ten, którego złapaliście ?
- W piwnicy - odpowiada Adriano. Mijam wszystkich i kieruję się we wskazaną stronę.
Kiedy wchodzę do jednego z pomieszczeń, widzę, że chłopak mocno oberwał, a to jeszcze nie koniec. Krew sączy mu się z ramienia, a on ledwo co utrzymuje się na nogach.
- Dla kogo pracujesz ?
- Pierdol się - wypluwa krew, kiedy dostaje ode mnie w mordę.
- Drugi raz nie zapytam. Od Ciebie zależy jak to się skończy - mówię chwytając metalowego pręta. Nie odpowiada. - Szanuje za lojalność.. - mówię podchodząc do niego - .. współczuje głupoty - Uśmiecham się wprost w jego pierdoloną mordę i zaczynam swoją zabawę.
Kiedy opuszczam klub mężczyzna ledwo co oddycha. Ale każe swoim ludziom przywrócić go do życia, bo to jeszcze nie jest jego koniec. Jeśli nie wiedział z kim zadarł, to chciałem sprawić by się dowiedział. Wsiadam do samochodu i razem z Lorenzo ruszam do domu. Kiedy spoglądam na zegarek, ten wskazuje parę minut po pierwszej w nocy.
- Będziemy mieć przez to kłopoty. Wieści szybko się rozprzestrzeniają, ludzie będą się bali przyjść do tego klubu - mówi Lorenzo
- Ktoś się z nami bawi - mówię odrywając na chwile wzrok od jezdni.
- Co zamierzasz z tym zrobić ? - pyta
- Rozwiązać sprawę kradzieży kokainy - mówię bardziej do siebie - uważam też, za niezwykły przypadek, że ludzie Aleca byli w mieście.
- Myślisz, że to jego sprawka ? - pyta
- Zamierzam się tego dowiedzieć - ściskam kierownicę tak mocno, że knykcie mi bieleją - dowiem się kto za tym stoi i lepiej, żeby ten ktoś zaczął się już modlić - Resztę drogi mija nam na przygotowaniu strateg na każdą ewentualność.
Wchodzimy do domu i od razu kierujemy się do swoich pokoi. Przynajmniej Lorenzo. Ja natomiast naciskam klamkę od pokoju Tatum i wchodzę cicho do środka. W pokoju panuje mrok, ale w ogóle mnie to nie dziwi. Dochodzi prawie druga w nocy. Podchodzę do łóżka i przyglądam się śpiącemu w nim aniołowi. Jest taka dumna i wyszczekana, że przyprawia mnie o zawrót głowy. Jest też bardzo piękna. Na samą myśl o jej ciele mam ochotę zedrzeć z niej kołdrę i pieprzyć do samego rana. Zamiast tego jednak kucam przy jej boku i przeczesuję włosy, odgarniając je z jej twarzy. Jej usta są lekko rozchylone i mam ochotę ponownie ich zakosztować. Tego również nie robię. Przyglądam się jej i zastanawiam czy jestem wstanie sprawić, żeby pogodziła się z tym kim jestem. Chciałbym żeby czuła się przy mnie bezpiecznie, zachowywała naturalnie. Chciałbym trzymać ją w swoich ramionach, żeby dawała mi spokój, którego dzisiaj potrzebuję. Chciałbym ją chronić, nawet przed samym sobą.
- Jak mam złamać twój opór aniele .. - uśmiecham się, gdy Tatum jak na zawołanie przekręca się na plecy. Składam pocałunek na jej czole i kieruję się w stronę swojej sypialni. Biorę długi prysznic, jakby to było wstanie pomóc mi rozwiązać problemy, które zaczynały być coraz większe. Przeczucie podpowiadało mi jednak, że to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Zaraz po przebudzeniu i ubraniu się, kieruję się do jadalni. Już od schodów słyszę głośne rozmowy i śmiechy. Coś w mojej głowie podpowiada mi, do kogo należą te odgłosy.
- To przez Ciebie mój brat chodzi taki wkurzony ..
- .. nie dam się w to wciągnąć. To nie moja wina, że nie potrafi wyluzować. O wszytko się czepia .. nie mów tak , nie rób tego - naśladuje mnie - masz mnie słuchać, nie będę się powtarzał ..
- Lepiej bym tego nie odegrał - wybuchają śmiechem, a ja w tym właśnie momencie pojawiam się w salonie.
- Jest i on - burczy pod nosem Tatum.
- Też się cieszę, że cię widzę kochanie - odpowiadam, zajmując swoje miejsce
- Przynajmniej jedno z nas - uśmiecha się gryząc tosta. Sam próbuję powstrzymać uśmiech, kiedy Lorenzo nie wytrzymuję i wypluwa sok na swój talerz
- Cholera ! - odsuwa krzesło i biegnie do łazienki. Spoglądam na Tatum, która upija łyk gorącej czekolady
- o czym rozmawialiście ? - pytam nalewając sobie kawy. Tatum spogląda na mnie i ze sztucznym uśmiechem na ustach - odpowiada
- O Tobie - nachyla się w moją stronę - w końcu jesteś tu królem. Czy podwładni, jak i więźniowie nie plotkują o swoim władcy - wstaję ze swojego miejsca
- Dokąd się wybierasz ? - pytam. Dziewczyna zatrzymuję się w wejściu
- Zapomniałam, że muszę Ci się spowiadać z tego co robię - podchodzi do mnie - Jadę na uczelnie, a potem do pracy. Byle nie musieć spędzać z Tobą za dużo czasu - znów kieruje się do wyjścia
- Sergio z Tobą pojedzie - mówię i powracam do jedzenia.
Tatum
- Dupek - syczę przez zaciśnięte zęby, kiedy jadę w samochodzie z jednym z jego ochroniarzy. Dziwne, że sam nie postanowił za mną chodzić.
- Masz zdawać raport z tego co robię szefowi. Prawda ?
- Nie zaprzeczam. Szef powiedział, że jak Ci się coś stanie, to mi jaja odstrzeli - problem w tym, że on w odróżnieniu od innych był wstanie to zrobić i na pewno mówił poważnie.
- Jest dobrym szefem ? - pytam po chwili, kiedy Sergio parkuje samochód pod moją uczelnią
- Sprawiedliwym - odwraca się w moją stronę - jeśli chodzi o zasady jakie panują w naszym świecie - Oczywiście. Nie zadaję więcej pytań. Opuszczam samochód i wchodzę na uczelnie. Wykłady mijają mi bardzo szybko. W trakcie okienka idę razem z Alicią do pobliskiej kafejki.
- Nic nie straciłaś z wczorajszego wykładu. Profesor Simson tak przynudzał, że nawet ja w pewnym momencie zasnęłam
- Skoro nawet ciebie zmogło, to musiało być gorzej niż źle - śmieje się do niej. Alicia była jedną z lepiej uczących się studentek w naszej grupie, razem ze mną. I wcale nie staram się tutaj przechwalać. Po prostu kochałam prawo i chciałam zgłębiać go jak najwięcej. W między czasie dostaję wiadomość od Em, że ma wolne w czwartek i możemy się spotkać. Nie mogę się doczekać tego, żeby o wszystkim jej opowiedzieć, a przynajmniej o większości rzeczy. Muszę również pamiętać, że Em pracuję w jednym z klubów Alessandro i nie mogę jej narażać.
W pracy jak zawsze mam mnóstwo roboty, ale jak nigdy wcześniej, cieszę się z tego. Nie chce wracać do jego domu. Rozmawiać z nim, oddychać tym samym powietrzem co on. Potrzebuję się od tego odciąć. Odciąć od niego. Przynajmniej na jakiś czas.
Wyłapuję momenty, w których mam ochotę go przytulić, pocałować, poczuć jego dłonie na swoim ciele. Potem nachodzą mnie myśli co robi, gdy ja nie patrzę. Gdy "załatwia" swoje sprawy. Jestem rozdarta. Jedna część mojego serca chce bić tylko dla niego, druga zaś pragnie nigdy więcej go nie widzieć. Chce być twarda. Chce trzymać się planu jaki stworzyłam, ale czuje, że z każdym dniem blisko niego przegrywam.
Do domu wracam około godziny 21 z racji tego, że wszystko zrobiłam i nawet ja nie byłam w stanie wymyślić czegokolwiek więcej. Kiedy przekraczam próg wejściowy, dostrzegam dwóch mężczyzn i kobietę, siedzących przy stole w jadalni. Mężczyźni wyglądają na ok. 40 lat, a kobieta 30. Jest piękna, ale mam też wrażenie, że nic w jej ciele nie jest naturalne. Dostrzegam na sobie spojrzenie Alessandro i szybko kieruję się do swojego pokoju. Zamykam drzwi i po chwili stoję już pod prysznicem. Pragnę zmyć z siebie wszystkie zmartwienia, choć wiem, że jest to niemożliwe. Zastanawiam się kim byli ci ludzie w salonie i co miał wspólnego z nim Aless. Na pewno nic dobrego. Wzdycham zrezygnowana i zakręcam wodę. Otwieram drzwi od prysznica, a kiedy sięgam po ręcznik, z moich ust wydobywa się głośny pisk.
- Słyszałeś kiedyś o prywatności ?! - pytam zdenerwowana próbując zapleść ręcznik na piersiach.
- Nie jest to coś, czego bym wcześniej nie widział - uśmiecha się prowokująco. Zjeżdżam wzrokiem niżej, na jego krocze i dostrzegam, że jego kolega jest mocno napięty. Przełykam ślinę, czując jak moje policzki zaczynają płonąć. Na ten widok Alessandro wybucha gromkim śmiechem - postawiłaś kolegę na nogi. Masz zamiar coś z tym zrobić ? - śmieje się. Wciąż oparty o futrynę, z uśmiechem greckiego boga na ustach.
- A ty masz zamiar mi za to zapłacić ? - pytam wydymając usta. Tak. Nie zapomniałam o tym jak się zachował rano.
- Nie płacę kobietom za seks, Tatum - znów się uśmiecha.
Pieprzony dupek !
- Oczywiście, że nie. Same wskakują Ci do łóżka - chwytam za szczoteczkę do zębów - tą na dole już przeleciałeś, czy byłeś w trakcie podróży do celu, a może nie jest w twoim typie ? - pytam spoglądając w jego odbicie w lustrze. Uśmiecha się, a raczej prycha w moją stronę.
- Jesteś zazdrosna ?, bo jeśli tak, to przypominam Ci, że to ty postanowiłaś trzymać się ode mnie na dystans - nie jestem zazdrosna ! - mam ochotę do niego krzyczeć
- A ty postanowiłeś spuścić nieco ciśnienia z nią ? - .Odrywa się od drzwi i podchodzi w moją stronę. Staje tuż za moimi plecami i wciąga mój zapach. Moje serce zaczyna uderzać dwa razy mocniej, jak zwykle, gdy on jest blisko.
- Jestem twardy za każdym razem gdy na Ciebie spojrzę .. - zasysam powietrze, kiedy jego dłoń sunie po moim udzie - ..doprowadzasz mnie do szału, bo jesteś uparta i udajesz, że mnie nie pragniesz.. - dotyka mojej kobiecości, a ja automatycznie wyginam się w łuk. Alessandro mruczy do mojego ucha - ... prowokujesz mnie myśląc, że masz do tego prawo .. - naciska na moją łechtaczkę, a z moich ust wyrywa się cichy jęk. Tam bardzo tęskniłam za jego dotykiem - ... zdradza Cię twoje własne ciało .. - wsuwa we mnie swojego długiego palca - .. nie jestem chłopcem, z którym możesz w to grać - staję na palcach, gdy Alessandro dokłada kolejnego palca, a fala przyjemności powoli się zbliża - .. wiem, że masz na to ochotę, ale nie zamierzam nic z tym robić - jego palce przyśpieszają, a ja zaczynam coraz głośniej dyszeć - .. poczekam aż sama do mnie przyjdziesz - przygryza płatek mojego ucha - .. gotowa bym cię mocno zerżnął za to co ze mną wyprawiasz Tatum Berelc..
Odsuwa się ode mnie. Zostawia mnie sfrustrowaną, na granicy spełnienia i wychodzi. Opieram się o umywalkę aby nie upaść na ziemię. Myśli, że będę go o cokolwiek prosić ? Niedoczekanie jego ! Ubieram się w piżamę i wychodzę zdenerwowana z łazienki. Kładę się do łóżka i próbuję nie myśleć o tym co zrobił i czego mnie pozbawił. Próbuję nie myśleć o tym co powiedział i o kobiecie, która znajduję się na dole. Pragnę wyłączyć swoje myślenie i czekać na znak, co powinnam zrobić i jak się zachować.
Gdyby ktoś mnie ostrzegł, że nie warto marnować dni na kłótnie, bo na końcu drogi i tak zawsze tych dni brakuję ...
*_*_*_*_*_*_*_*_*_*
Długo zwlekałam z napisaniem tego rozdziału ale się udało 😊♡
Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko z górki. Nie tak jak w przypadku naszych głównych bohaterów, ktorzy dopiero rozpoczynają swoją podróż w mojej głowie ♡♤♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top