Rozdział 6

Obiecuję Ci, że prawda nas nie zrani, więc niech te słowa wypłyną z twoich ust...

Alessandro

Schodzę do kuchni zaraz po tym jak Tatum znika w łazience. Zaskoczyła mnie swoim zachowanie i słowami. Tym, że gdy mówiła o miejscu, którego zawsze pragnęła mieć, widziałem łzy w jej oczach jak i na policzku. Sprawiała wrażeniem szczerej, co kompletnie zbijało mnie z tropu. Z drugiej strony znałem przecież takie kobiety jak ona - manipulantki. Nie miałem zamiaru dać się omamić kolejny raz. Nie miałem zamiaru jej wierzyć, dopóki na moim biurku nie znalazłyby się dowody jej niewinności w tej sprawie. Włączam ekspres do kawy i odbieram wciąż dzwoniący telefon.

- Co się dzieję? - pytam na wstępie Lorenza.

- Nasi ludzie wpadli na trop niejakiego Aarona. Nie mamy pewności ale możliwe, że to on był odpowiedzialny za ostatni transport - nareszcie - myślę. Następnie podchodzę do okna i wpatruję się w widok rozciągających się gór przede mną - nazwisko, które dałeś Edoardo było przykrywką - dodaje po chwili

- Gdzie on jest? - mam ochotę rozkwasić mu ryj. Dorwać w swoje szpony i pokazać co znaczy zadzierać z Alessandro Argentero.

- Z tego co udało się ustalić, ostatnio był widziany w Meksyku - zajebiście...

- Co z chłopakiem z klubu? - To on mnie okradł, mimo, że pracował dla kogoś innego. Chciałem napawać się jego bólem i wyciągnąć z niego najdrobniejsze szczegóły. Począwszy od tego, dla kogo pracował, a kończąc na tym, co miał wspólnego z dziewczyną , która znajdowała się na górze w moim domu. Dziewczyną, którą tamtego wieczoru odwoził do domu.

- Tutaj sprawa wygląda gorzej ...

- To znaczy? Nie każ mi tego z siebie wyciągać siłą Lorenzo - byłem na granicy i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Można to było poznać nawet po sposobie w jaki zwracałem się do własnego brata. Miałem cholerny mętlik w głowie. Chciałem aby okazało się, że Tatum jest niewinna, bo zaczynałem naprawdę lubić tą małą. Jednak nie wierzyłem w cuda. Musiałem się dowiedzieć prawdy za wszelką cenę, chociażbym musiał wyciągać ją z niej siłą, a to z kolei była moja ostatnia nadzieją. Zamierzałem to zrobić tylko wtedy, gdyby sprawy nie potoczyły się po mojej myśli. Czego za wszelką cenę pragnąłem uniknąć.

- Nie mamy nic ... - to był najgorszy możliwy scenariusz dla mnie - .. wiem, że Ci ciężko ale musisz uzbroić się w cierpliwość. Dotrzemy do tego całego Aarona. Obiecuję Ci to, a wtedy użyjesz swoich sztuczek i wyciągniesz z niego całą prawdę - śmieję się ale mi wcale nie jest do śmiechu. Nie mówiłem nikomu z moich ludzi, czego się dowiedziałem o tej całej trójce. O Tatum, Emily i tym chłopaku. Sam chciałem to rozegrać i doprowadzić do końca, każąc winnych - Kiedy wracasz? - pyta, wyrywając mnie z myśli.

- Jutro - co prawda mieliśmy wrócić dziś, ale chciałem tu jeszcze z nią zostać - zajmij się wszystkim do mojego powrotu. Znajdź tego gnojka i przyprowadź do mnie. Chce widzieć go na kolanach skomlącego o życie - ściskam mocniej swoją komórkę. Czuję jak cała krew się we mnie gotuje, a mięśnie się zaciskają.

- Jasna sprawa. Do jutra - rozłączam się. Wkładam telefon do kieszeni spodni i się odwracam.

W progu kuchni stoi Tatum przyglądając mi się z zaciekawieniem i ... strachem. Kurwa!

- Długo tu stoisz? - pytam jak gdyby nigdy nic i podchodzę wyłączyć ekspres. Nastaje cisza. Ponownie odwracam się przez ramię. Dziewczyna stoi tam gdzie ostatnio, nie rusza się. Wciąż patrzy na mnie tym samym przerażonym spojrzeniem - Tatum? - przechylam głowę, próbując wyczytać co dzieję się teraz w jej głowię i wiem, że nie jest to nic dobrego - Chcesz mnie o coś spytać?

- Kim ty do cholery jesteś? - wszystkiego się spodziewałem. Byłem przygotowany naprawdę na każde pytanie tylko nie na to. Myślałem, że zapyta z kim rozmawiałem, czy coś się nie stało, albo o to czy mówiłem poważnie. Jednak ona jak zwykle mnie zaskoczyła. Robię parę kroków w jej stronę, ale staję w miejscu, gdy widzę, że ona się cofa. Czy to możliwe, że mnie nie zna? Zadaję to pytanie w myślach, jednak wyraz jej twarzy od razu nasuwa mi odpowiedź.

- Tatum ...

- Zadałam ci pytanie tak jak chciałeś, więc czekam na odpowiedź!! - wrzeszczy na mnie. W innych okolicznościach bym się wściekł, ale teraz to ja próbowałem zrozumieć co się właściwie tutaj do cholery dzieje i wcale nie podobała mi się myśl, że tym razem to ja mogę się mylić.

- Możesz się uspokoić? - pytam opuszczając swoje dłonie

- A co inaczej, też będę musiała skomlić o swoje życie?! - Jest twarda, a raczej próbuję taka być, bo w jej oczach wzbiera panika - chcę wrócić do domu.. - szepcze po chwili

- Tatu...

- Natychmiast! - znów, nie daje mi dojść do słowa. Jest wzburzona i zdenerwowana. Wiem, że nie myśli trzeźwo, choć bardzo się stara.

Mam ochotę podejść do niej i mocno objąć, ale obawiam się, że to tylko pogorszyłoby całą sytuację. Po jej policzku zaczyna płynąć pojedyncza łza. I moje wszystkie obawy natychmiast znikają.

Pokonuję dystans jaki nas dzieli zaledwie w kilku krokach. Tatum zszokowana, znów próbuję mi uciec, ale mocno chwytam ją w tali i przyciągam do siebie.

- Koniec tych wygłupów Tatum - w końcu spogląda mi w oczy. Z jej już strumieniami wypływają łzy. Może zaczyna domyślać się prawdy? - Powiedziałem Ci wczoraj, że nic Ci ze mną nie grozi i to się nie zmieniło. - brunetka próbuję wyswobodzić się z moich objęć, ale jej na to nie pozwalam - nawet nie próbuj Tatum, bo tylko zrobisz sobie krzywdę

- Chce wiedzieć kim jesteś.. - chrypi spokojnie. Gładzę jej policzek opuszkami swoich palców

- Teraz jestem Twój, a ty jesteś moja i mam cholerną nadzieję, że tak już pozostanie - uśmiecham się do niej, wciąż pieszcząc jej twarz - czy to ma jakiekolwiek znaczenie czym się zajmuję?

- Oszukałeś mnie .. - po raz pierwszy widzę w czyiś oczach taki zawód moją osobą. Mam wrażenie, że gdybym jej teraz nie trzymał w ramionach, to by się kompletne rozsypała.Jej zielone oczy błyszczą, ale nie za sprawą szczęścia, tylko smutku jaki jej przysporzyłem. Kurwa !, że też musiała akurat wtedy zejść na dół i jak ja mogłem być tak nieostrożny?! - przeklinam się w duchu.

- Nieprawda Tatum ...

- Zrobiłeś to. - znów wraca jej siła do walki. Odpycha mnie od siebie tylko dlatego, że jej na to pozwalam - Już na samym początku zapytałam czym się zajmujesz, a ty prosto w moje oczy skłamałeś - stoję i tylko na nią patrzę. Chce, żeby powiedziała to co czuję, bym wiedział co zrobić. Chcę aby mi ponownie zaufała, jeśli wcześniej to zrobiła - teraz słyszę jak grozisz jakiemuś mężczyźnie. - kontynuuje i obraca się do mnie tyłem. Chwyta się dłońmi za swoją głowę - Byłam taka głupia... ochrona, która nie odstępuje Cię na krok i ... - ponownie się odwraca i spogląda na mnie przerażonym wzrokiem - od jakiegoś czasu mam wrażenie, że jestem śledzona. Myślałam, że popadam w paranoję ale ...

- To byli moi ludzie. - mówię. Pokonuję dystans jaki nas dzieli w zaledwie 4 krokach - Nie jesteś śledzona, tylko obserwowana. Dla twojego bezpieczeństwa. Tylko i wyłącznie dla bezpieczeństwa. - podnoszę kciukiem jej głowę tak, że znów wpatruję się w te pełne bólu oczy - Chcesz wiedzieć jaka jest prawda? - Tatum nie odpowiada - Teraz ty należysz do mnie, a ja chronię to co moje - biorę głęboki oddech - To czym się zajmuje nie powinno Cię interesować.

- A jednak jest inaczej - syczy przez zaciśnięte zęby, z całej siły odpychając mnie od swojego ciała.

Tatum

Biegnę na górę, pokonując po dwa schody na raz. W mojej głowie panuję kompletny mętlik i bałagan. Może nie powinnam tak reagować na to co usłyszałam, ale postawa i głos Alessandro w tamtym momencie kompletnie zmiotły mnie z nóg. Kiedy wbiegam do pokoju, w którym zaledwie parę minut temu czułam się najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem siłuję się z drzwiami. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że po drugiej stronie jest już Alessandro. Oczywiście to on wygrywa to starcie i z siłą huraganu wchodzi do pomieszczenia.

- Chcę wrócić do domu - powtarzam próbując zapanować nad swoim oddechem.

- Wiem, mówiłaś. - staję w bezpiecznej odległości - Ale nie zamierzam Cię stąd wypuścić dopóki się nie uspokoisz i mnie nie wysłuchasz. - zamyka drzwi - Doceń to, że jestem dla Ciebie wyrozumiały i pamiętaj, że moja cierpliwość też się kiedyś skończy.

- Nie możesz mnie tutaj trzymać wbrew mojej woli! - wiem jakie są moje prawa i wiem, że on je łamie

- Przekonajmy się. - mówi unosząc ręce do góry, jakby mówił "sprawdź mnie ". Nie muszę tego robić, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że on nie blefuje. - Gwarantuję ci, że nie opuścisz tego domu dopóki ja nie zdecyduje inaczej - czuję gęsią skórkę na całym moim ciele, jednak nie jest to uczucie wywołane podniecenie, tylko strachem. Ogromnym strachem.

- Czego ty ode mnie chcesz Alessandro? - pytam tracąc już siły na jakąkolwiek walkę z tym człowiekiem.

- Wielu rzeczy. - odpowiada spokojnie, pewnie i twardo. Jak zwykle jest idealnie opanowany - Chciałaś wiedzieć czym się zajmuję, tak? - kiwam twierdząco głową -Zatem dam ci szanse, żebyś ponownie się zastanowiła, bo kiedy usłyszysz prawdę .. - podchodzi do mnie, a powietrze w tym momencie można by ciąć nożem - .. już nic, ani nikt cię ode mnie nie odciągnie - wpatruję się w jego oczy jakbym miała tam znaleźć jakąkolwiek odpowiedź, ale jedyne co potrafię w tym momencie ujrzeć to mrok - Nadal chcesz poznać prawdę?

- N-nie wiem - mówi ledwie słyszalnym głosem - Jeśli to co powiesz mi się nie spodoba , t-to co wtedy?

- Wtedy będziesz bardzo cierpieć, a tego z kolei ja chciałbym uniknąć.

- Dlaczego? - Alessandro na to pytanie zaciska swoje usta i przygryza dolną wargę. Odsuwa się ode mnie i kreci w kółko.

- Bo prawdopodobnie, to czego ode mnie żądasz powoli będzie Cię zabijać. - spogląda na mnie - Żyjemy w innym światach Tatum - zdążyłam to zauważyć - Ty dostrzegasz tylko dobre rzeczy, ja widzę te złe. Chciałem Ci tego oszczędzić, przynajmniej na jakiś czas, ale nie dajesz mi wyboru. - nie rozumiem do czego on zmierza i coraz bardziej czuję, że wcale nie chce tego wiedzieć.

Boję się, że prawda, o którą tak zawzięcie walczę sprawi, że pęknie mi pod nogami lód. Powinnam to przerwać, nie nalegać, bo nie chciałabym aby cokolwiek miało zniszczyć, to co budujemy między nami. Wiedziałam, że nie jest idealny, a jednak coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Sprawiał, że znikała rozważna Tatum i pojawiała się Tatum szczęśliwa. Może jestem hipokrytką i idiotką, ale wolałam żyć w kłamstwie mając przy sobie Alessandro, niż poznać prawdę i nigdy nie poczuć się tak jak wcześniej.

- Chciałabym nie usłyszeć twojej rozmowy i nie poczuć, że coś tutaj nie gra - szepcze do niego.

- Tak byłoby pewnie lepiej dla ciebie, aniele - uśmiecha się rozpaczliwie - Jednak usłyszałaś, a ja daję Ci szansę - podchodzi do mnie i przytyka policzek do mojego czoła - Zdecyduj Tatum. - podnoszę głowę i wpatruję się w jego ciemne spojrzenie.

- Chcę być Twoja - szepcze. Na jego twarzy maluje się zaskoczenie i niezrozumienie - Chcę żebyś się ze mną kochał - uśmiecha się lekko - .. a potem chcę żebyś wyznał mi wszystko. Od początku do samego końca.

- Boże, Tatum - chwyta moje policzki - Dlaczego to sobie robisz ?

- Sam powiedziałeś, że i tak będę twoja. Bez względu na to co usłyszę. Chce się z tobą kochać po raz pierwszy i ostatni w kompletnej niewiedzy. Czuć się w twoich objęciach bezpiecznie, nawet jeśli byłoby to największe kłamstwo w jakie dane będzie mi uwierzyć - z mojego oka wypływa łza - Proszę.

Odpływam w świat, który sama sobie stwarzam z chwilą uczucia jego ust na swoich. To jak najlepsza dawka heroiny, której nigdy nie ma się dość. Jest wszystkim czego właśnie teraz potrzebuję. Moim porankiem, dniem i wieczorem. Jego ramiona moim schronieniem, uśmiech moją przystanią. Jest koszmarem, który chcę przeżywać na nowo, każdego dnia wraz ze wschodem słońca. W tym momencie jest dla mnie wszystkim. Wyłączam umysł i zatracam się w dotyku jego palców na swoim ciele.

W końcu nachodzi mnie myśl, że chciałabym mieć go przy sobie już na zawsze. Dotykać go, patrzeć jak się uśmiecha, słyszeć jego głos na dobranoc i zaraz po przebudzeniu. Czuję, że mogłabym przejść przez każde piekło pod warunkiem, że po tym wszystkim ponownie znalazłaby się w jego silnych ramionach.

Nie jestem dumna z siły jaką mu dałam nad sobą. Nie potrafię też tego wytłumaczyć, po prostu w tym momencie jestem wstanie wszystko poświęcić aby tylko znaleźć się w jego ramionach, a myśl, że prawda mogłaby zmienić moje uczucia jest dla mnie niczym sztylet wbity prosto w serce.

Kiedy się od siebie odrywamy dostrzegam, że jego oczy są ciemniejsze niż zwykle. Dociera do mnie, że kieruje nas w stronę łóżka i po chwili lekko popycha. Kładę się próbując zapanować nad swoim trzęsącym się ciałem, gdy Alessandro ściąga jednym ruchem swój t-shirt. Kładzie się na mnie i szepcze.

- Czekałem na to długi czas Tatum, ale jeśli nie jesteś mnie pewna, to się wycofaj, bo ja zaraz nie będę potrafił tego zrobić - przygryza płatek mojego ucha. Jak miałabym się wycofać, skoro sama tego pragnę?

- Jestem - odpowiadam i sama obejmuje jego ramiona. Alessandro ujmuję moją twarz i składa pocałunek na ustach. Czuje jego oddech zaraz po tym jak się ode mnie odrywa, a jego twarz nurkuję w zagłębienie moich piersi. Jedną ręką podciąga moją koszulkę do góry i przejeżdża swoją gorącą, a wręcz parzącą dłonią od pępka po sam obojczyk. Przygląda mi się uważnie, kiedy zasysam powietrze. Nim zdążam otworzyć swoje oczy, znów czuję jego wargi na swoich. Napiera swoim ciałem coraz mocniej tak, że z moich ust wyrywa się cichy jęk. Odsuwa się na parę chwil i z moja pomocą pozbywa się mojej koszulki, tak szybko jakby bał się, że mu ucieknę. To dzieję się bardzo szybko, gdy ściąga mój biustonosz. Przygryza mój sutek, a ja jak za pomocą czarodziejskiej różdżki wyginam się w łuk. Słyszę jego zadowolenie, kiedy moje ciało reaguję na jego.

- Jesteś idealna - Wsuwa mi dłonie pod pupę i podnosi do góry. Pozbywa się moich spodni i sam robi to samo ze swoimi. Teraz leżymy już tylko w samych majtkach, napawając się tym momentem. Gładzi mój policzek, a kiedy zatacza kółka w okół moich piersi, ja ciągnę za jego włosy. Zahacza o gumkę moich koronkowych majtek, a ja przygryzam swoją warkę. Pozbywa się ich i tym razem muska moją łechtaczkę, a ja czuję że uzależniam się od jego dotyku. Całe moje ciało chce krzyczeć, gdy wkłada we mnie swoje długie palce. Ponownie wyginam się w łuk, a on wpija w moje usta aby zagłuszyć jęki. Nie przestaje tego, co zaczął, a ja czuję, że zaraz eksploduję w jego ramionach.

- Alessandro ja ..

- Ciii mój aniele - chrypi nie spuszczając ze mnie wzroku - Dojdź dla mnie Tatum - nie miałabym odwagi, ani ochoty mu się przeciwstawiać. Robię to, o co mnie poprosił i zalewam się pierwszą falą orgazmu. Kiedy ja próbuję się uspokoić, Alessandro pozbywa się swojej ostatniej części garderoby. Układa się pomiędzy moimi już rozchylonymi udami - Bierzesz tab ..

- Tak - mówię natychmiast, aby nie przedłużać.

- Liczyłem na taką odpowiedź - uśmiecha się i wciąż mnie obserwując, powoli się we mnie wsuwa. Jęczę gdy czuje go całego, a gdy palcami zaczyna masować moją łechtaczkę czuję jak ponownie odlatuję. Kocham to uczucie, które on wywołuję. Dyszymy ciężko gdy zbliżamy się do mety, co jakiś czas łącząc ponownie nasze wargi. Przyśpieszamy i po chwili czuję jak jego ciało opada na moje, następnie dyszymy w swoje zagłębienia szyi.

W tym momencie nic się dla mnie nie liczy, ani to czym się zajmuje mężczyzna z którym miałam swój najlepszy seks, ani to czy postąpiłam słusznie. Na wyrzuty sumienia przyjdzie jeszcze czas, a ja chcę czerpać garściami z tego momentu.

Alessandro unosi się na rękach i wpatruję w moją spoconą twarz.

- Mam obsesję na punkcie twojego ciała - uśmiecha się. Wierzchem dłoni masuje jego szczękę.

- Ja zaczynam mieć obsesję na twoim punkcie - wyznaję. Patrzymy na siebie z taka intensywnością, że ponownie brakuje mi tchu. Po chwili jednak Aless ze mnie schodzi i przyciąga do swojego boku. Wtulam się w jego nagie ciało i kładę twarz na klatce piersiowej. Jego dłoń masuję moją głowę, gdy ja wsłuchuję się w dźwięk jego bijącego serca.

Myślę, że chciałabym aby to trwało już wiecznie. Ja i on w jednym łóżku, jednym domu i jednym świecie. Mimo wszelkim przeciwnością losu - zawsze razem. Chciałabym abyśmy byli niezniszczalni, może nawet kuloodporni, by nikt nie mógł się wedrzeć do naszego świata. Alessandro działał na mnie jak narkotyk, może nawet silniej, nie byłam wstanie określić władzy jaką miał nad moim ciałem i moimi myślami. Władzy, którą sama mu oddałam. Czułam, że w tym momencie i w tej właśnie chwili byliśmy jednością, którą nikt i nic nie zdoła zniszczyć. Jego wzrok wodził po mnie bezwstydnie, zmieniał moje bicie serca, podwyższał temperaturę ciała i odbierał oddech. Nie miałam go w planach, a tym bardziej uczucia, które zaczynało kiełkować w moim sercu, ale nie chciałam go ugaszać, planowałam rozpalać go, za każdym razem gdyby zostawało gaszone. Może to nie była jeszcze miłość, może tylko zauroczenie, ale i ono mi wystarczało, bo było tak silne, że sam szatan nie był wstanie go pokonać.

- Jestem szefem nowojorskiej mafii ...

Gdybym wiedziała, że od tamtego momentu za chwilę szczęścia będę płacić najwyższą cenę, nie byłabym tak zachłanna..., bo to nie prawda, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Po burzy zjawia się kolejna burza, która roztrzaskuje nas na kawałki, albo ratuje ...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top