Rozdział 46

Nikogo nie ma w moim życiu, żeby mi odpowiedzieć. Nikogo nie ma blisko , kiedy moje serce powoli umiera. Gdybym mogła przytulic Cię jeszcze raz, tak jak w tych dniach, kiedy byłeś mój, patrzyłabym na Ciebie aż do oślepnięcia tak abyś pozostał. Modliłabym się za każdym razem kiedy się uśmiechniesz. Zatrzymałabym świat, gdybym mogła przytulić Cię jeszcze raz ...

Tydzień później ...

Alessandro

- Gdzie jest ta kanalia ?! - krzyczę wchodząc do jadalni, w której znajduje się tylko Lorenzo, co dziwne nie wzdryga się na ton mojego głosu, zachowując się tak jakby właśnie na mnie czekał. Podchodzę do stołu i nalewam sobie szklankę wody, następnie spoglądam na swojego brata, który jedząc śniadanie, głupio się do mnie uśmiecha. 

- Mówisz o swoim consigliere ? - wypycha swoje policzki i szczerzy się jak małpa. Nie odpowiadam. Zamiast tego mrożę go swoim spojrzeniem i upijam wielki łyk wody z cytryną - .. nie widziałem go od kilku dni .. - sięga po wędlinę i kątem oka się we mnie wpatruje - .. denerwujesz się ? - opiera się o oparcie krzesła. To on mnie denerwuje i to jak nikt inny. Przez ostatnie kilka dni widziałem go zbyt wiele razy i coraz częściej wyobrażałem sobie jak go przyduszam. Oj tak, to były wspaniałe obrazki. 

- Powinienem ? - przechylam swoją głowę, zastanawiając się czy dobrym pomysłem nie byłoby wbicie mu tego widelca w jakiś mały fragment jego ciała.

- Nie wiem .. - wzrusza ramionami i powraca do jedzenia omleta - .. Tatum go oskarżyła, Ty jej nie uwierzyłeś, a Edoardo zniknął ... - przerywa  - .. poczęstuj się - sztućcem wskazuje na zastawiony stół 

- Ubieraj się, mamy robotę - prycham pod nosem i odwracam się w stronę wyjścia 

- Od kilku dni zacząłeś bardzo poświęcać się swojej pracy .. - zaciskam swoje zęby i odwracam głowę w jego stronę, w dłoniach zgniatając swoją komórkę - ... zastanawiam się, czy nie próbujesz o czymś, albo raczej o kimś zapomnieć .. - wciąż na mnie nie patrząc sięga po swoje espresso - .. mmm, pyszności - całuje swoje palce i ponownie zaczyna grzebać w swoim talerzu

- Nawet jeśli bym próbował, to dopóki jesteś w tym domu, to niemożliwe .. - zakładam swoje okulary przeciwsłoneczne i palcem wskazując na drzwi, mówię - .. podnoś dupę, robota sama się nie wykona - słyszę jak mój kochany brat przeklina moją osobę, po czym szybko siorbiąc swoją kawę, rusza za mną. 

Tatum

Nie słyszę żadnych słów, jakie kobieta stojąca przede mną wypowiada. Wiem, że coś mówi, bo ciągle rusza ustami i spogląda na mnie wyczekująco, ale wygląda na to, że prowadzi ona rozmowę sama ze sobą, bo jej rozmówczyni pragnie wrócić w ramiona swojego demona. 

Odwracam się i jeszcze raz spoglądam na drogę, która ponownie może mnie do niego doprowadzić. Miałam nadzieję, że będzie mnie gonił, że wróci i nie pozwoli mi odejść, choćby robił to wbrew mojej woli, to w głębi serca, właśnie tego bym chciała. 

- Nie możemy dłużej czekać - Nie mamy na co czekać. Poprawiam ją w myślach i z lekkim uśmiechem chwytam za bilet, który ponownie ląduje w moich dłoniach. Ściskam go z całych sił i nie oglądając się za siebie, zaczynam nowe, lepsze życie. 

Zajmuje przynależne mi miejsce, w duchu ciesząc się, że jest ono przy oknie. Ponownie wszystkie rozmowy, szepty i szmery nie docierają do mojej głowy. Czuję się dokładnie tak jakbym była na mocnych tabletkach, które przenoszą mnie do innego miejsca. Nawet nie zauważam, kiedy samolot odrywa się od ziemi, oddalając mnie od jedynego mężczyzny, którego kochałam i nienawidziłam jednocześnie. Opieram swoją głowę o wezgłowie fotela i ślepo wpatruję się w widok za oknem. Znajdowałam się tutaj przez niego i nie mówię tutaj o tym, że mi nie uwierzył. Kiedy otworzyłam swoją walizkę, na jej wierzchu znajdowała się wielka biała koperta, a w niej mnóstwo pieniędzy. Tak jakby chciał mi zapłacić za to, że przy nim byłam. Zakpił z nas los, ale nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi, dlaczego wybrał akurat naszą dwójkę. Dlaczego rozdzieli coś, co trzymało mnie przy życiu, coś czemu się poświęciłam. Wypłakałam morze łez i w końcu osiągnęłam kompletną suszę w środku serca. Teraz czułam tylko pustkę. Czarną, niekończącą się dziurę, która bolała, bo ktoś wyrwał z niej to, co chciało tam pozostać. Jego dłonie już mnie nie szukały, jego uśmiech miał nigdy nie rozjaśnić mojego dnia, moje niezwyciężone serce zostało pokonane. I choć powiedziałam mu prawdę, to tak naprawdę nigdy się nie pożegnałam i teraz nastał koniec. Niczego nie mogliśmy sobie już obiecać. Przykładam swoją dłoń do miejsca, gdzie kilkanaście dni temu znajdowało się serce, które od zawsze należało do niego. I teraz pozostało mi jedynie się zastanawiać, czy starczy mi życia, by o nim zapomnieć ? 

Nareszcie zaczynam rozumieć, że tamten taniec w sylwestra, był naszym ostatnim.  Pocałunek, który złożył na moich ustach, tamtego wieczoru w łazience, kilka minut przed katastrofą, był naszym ostatnim. Wtedy po raz ostatni objął mnie uściskiem, w którym czułam się bezpiecznie. Rozumiem, że w noc, w którą został postrzelony, po raz ostatni spaliśmy w jednym łóżku. Dopiero teraz przypominam sobie każdą wspólną rzecz, którą zrobiliśmy po raz ostatni. Gdybym wiedziała, że nigdy więcej tego nie powtórzymy... Uśmiecham się i zamykając swoje oczy całuję go zachłanniej, przytulam mocniej, uśmiecham się szerzej i  krzyczę głośniej, że przecież go kocham. 

Alessandro 

- Alessandro przestań do cholery !! - do moich uszu dociera ledwie słyszalny głos Lorenza, który oplata moje barki swoimi dłońmi, próbując odciągnąć mnie od mojej dzisiejszej ofiary - Uspokój się do kurwy i zostaw dzieciaka !! - po chwili czuje na swoim ciele jeszcze jedną parę mocnych dłoni. Uderzam po raz ostatni, zyskując pewność, że złamałem temu śmieciowi nos i zataczam się do tyłu - Pojebało Cię ?! - obaj mnie puszczają, posyłając karcące spojrzenie. Gdybym miał na to siłę, to roześmiałbym im się w twarz. 

- Nie chce więcej widzieć go w tym klubie .. - wskazuje palcem na chłopaka i odwracając się na pięcie, szybko opuszczam klub, w którym to wszystko się zaczęło. 

Parkuję swój samochód i niechętnie kieruję się do swojej sypialni. Ze zdziwieniem stwierdzam, że to bardzo smutny obrazek, widząc tak uśpiony dom, w którym nie pali się nawet jedno najmniejsze światło. Otwieram drzwi swojej sypialni i po chwili  je zamykam. Z zastraszająco szybkim tępię pozbywam się swojej zakrwawionej koszuli i reszty garderoby. Odkręcam strumień zimnej wody i stając pod nim czekam, aż ostudzi moją duszę i ciało. Opieram swoje plecy o kafelki, mocno przecierając swoją twarz dłońmi. Zostałem bez jej wzroku, który rozpalał mnie do czerwoności. Samotność obudziła mnie o kilka słów i czynów za późno, zmuszając mnie do tego, bym zapłacił za to najwyższą cenę. 

Niedbale rzucam swoją komórkę na szafkę znajdującą się obok łóżka, sam zajmując miejsce po jego lewej stronie. Odwracam się gębą w stronę miejsca, gdzie doniedawna sypiała ona. Wyciągam swoją rękę i sięgam po jej poduszkę. Przyciągam ją do swojej klatki i mocno zaciągam się pozostawionym na niej zapachem. Szybko otwieram swoje oczy z przerażeniem spostrzegając się, że jej zapach powoli znikał z moich poduszek. Coraz słabiej wyczuwałem jej istnienie, jakby jej obecność tutaj, była jedynie wytworem mojej chorej wyobraźni. A jednak co noc przytulałem ją do siebie, przeklinając się, że udało mi się skończyć tą historię między nią, a mną. Moje serce, albo organ do niego podobny nie zdołał zapomnieć. Tamtych smutnych, pustych oczu, które błagały mnie o pomoc, które uwielbiałem i zawiodłem. I teraz jedynie pozostał mi jej zapach na poduszce, który z nocy na noc, stawał się mniej intensywny, a który był i jest ostatnim świadkiem naszego kochania się. 

Tatum 

Stawiam swoje stopy na płycie lotniska. Znajdującej się ponad 2790 mil od Alessandro Argentero. Uciekłam stamtąd w cholerę daleko, szkoda, że tak późno i samotnie. Zaraz po przeczytaniu listu od Em kompletnie się rozpadłam. Pamiętałam każde jej słowo, żart, każdy uśmiech i każde marzenie. Miałam pieniądze, których nie chciałam i obietnice do dotrzymania. 

Opuszczam lotnisko i ostatni raz odwracam się, spoglądając na wielki napis LOS ANGELES AIPORT. Nie wiem ile godzin włóczę się bez celu po mieście, nie wiem również w jakiej części jego jestem.  Wiem tylko, że jest wieczór, a ja dotarłam tam, gdzie nie powinnam nigdy się znaleźć. Spoglądam przed siebie i jedyne co jestem w stanie zauważyć, to stary, niezachęcający do wejścia pub. Drzwi na przemian otwierają się i zamykają. Jakiś pijaczek siedzi koło wejścia i żebrze o kilka drobnych, ale nikt go nie wspomaga. Mój wzrok zatrzymuje się na młodej dziewczynie, ubranej w czerwoną skórzaną sukienkę i niebotycznie wysokie szpilki. Uśmiecha się do chłopaka i chwyta jego wyciągniętą dłoń. Następnie obejmując go, wyciąga z jego ust papierosa i mocno się zaciąga, wypuszczając cały dym w jego usta. Chłopak przyciąga jej ciało do swojego, a ona odchyla swoją głowę i wybucha głośnym śmiechem. Uśmiecham się na jej widok, bo przypomina mi on Emily. Szybo wracam do sibie, kiedy jakiś mężczyzna potrąca moje ciało i rzuca szybkie, przelotne sorry. On również znika w tamtym miejscu. Rozglądam się dookoła, ale nie zauważam żadnego innego, lepszego rozwiązania. Moje nogi proszą o odpoczynek, więc wyrzucając z głowy wszystkie złe myśli, kieruję się do tak chętnie odwiedzanego pubu.

Niemal od razu po otworzeniu drzwi, do moich uszu dociera głośna muzyka, śmiechy i szum. W powietrzu czuć mnóstwo  każdego rodzaju alkoholu i czegoś jeszcze, czego nie poznaje. Pub pęka w szwach i jedynym wolnym miejscem jakie znajdują moje oczy, jest wysoki stołek przy barze. Stawiam obok niego swoją walizkę i zajmuje miejsce na podrapanej, czarnej skórze, która potrzebuje odnowienia. 

- Czego się napijesz mała ? - przede mną nie wiadomo skąd wyrasta młody, wytatuowany barman, z kolczykami w ustach i brwi. Przeżuwa gumę, wyczekująco się do mnie uśmiechając. 

- Macie tutaj sok ? - śmieję się pod nosem

- Tylko z prądem kochanie - opiera swoje łokcie na blacie baru i czeka na moją odpowiedź. 

- A coś bez prądu ? - dopytuje. Mężczyzna szybo wydaje charakterystyczny dźwięk swoimi ustami i macha do kogoś za moimi plecami.

- Zastanawiaj się księżniczko, zaraz wracam - salutuje i znika za jakimiś drzwiami. Marszczę swoje czoło i spoglądam za zegarek, który wskazuje na kilka minut przed północą. Niemal od razu moje serce zaczyna wywijać koziołki, kiedy dochodzi do mnie, że nie wiem gdzie jestem, a co gorsza nie zauważyłam w okolicy żadnego hotelu. 

- Skąd jesteś ? - podskakuje na chropowaty męski głos i powoli odwracam się w lewą stronę, skąd on pochodzi. 

- Z Nowego Yorku .., yy, znaczy z Seattle, ale mieszkałam w Nowym Yorku - wyjaśniam pośpiesznie, a chłopak cicho się śmieję 

- Wyglądasz jakbyś się zgubiła - stwierdza, bawiąc się kartą kredytową w swojej dłoni. 

- Bo trochę się tak czuję - przyznaje i rozglądam się dookoła. Ściany są obdrapane, a stoły wyglądają jakby przeżyły drugą, a może nawet i pierwszą wojnę światową. 

- I jakbyś chciała o czymś zapomnieć.. - lustruje mnie swoim wzrokiem - .. uciekasz przed kimś ?

- Raczej nie, bo ten ktoś wcale mnie nie goni - odpowiadam 

- Jak chcesz, to mam coś, co może Ci pomóc - uśmiecha się i sięga do kieszeni swoich spodni. Moje oczy natychmiast natrafiają na malutki woreczek z białym proszkiem w środku.

- Proponujesz mi narkotyki ? - szeptam, tak aby nikt nas nie usłyszał. 

- Spokojnie, nie musisz szeptać .. - puszcza do mnie oczko i wysypuje proszek na blat. Nerwowo rozglądam się dookoła, bo mam wrażenie, że zaraz pojawi się tutaj policja - .. panie mają pierwszeństwo - wskazuje kartą na idealną linię białego proszku.

- Ja n-nie .... - spoglądam na niego niedowierzając co tutaj się wyprawia

- Nie co ? - dopytuje

- Znów rozdajesz nasz towar - jego ramiona zostają oplecione przez dłonie ślicznej blondynki, z czerwoną szminką na ustach. Składa szybki pocałunek na jego ustach i wystawia do mnie swoją dłoń. 

- Ashley, ale wszyscy mówią na mnie Ash - uśmiecha się i zajmuje miejsce na kolanach chłopaka.

- Tatum - chwytam w palce jej drobną dłoń i lekko się uśmiecham 

- Więc, kto pierwszy ? - śmieję się 

- Zdaje się, że Tatum nigdy nie brała - wyjaśnia chłopak, przygryzając płatek ucha kobiety 

- Oh .. pierwszy raz jest najgorszy, ale potem jest znacznie lepiej. Musisz tylko przezwyciężyć chęć kichania i będzie dobrze - puszcza w moją stronę oczko 

- J-ja .. - przełykam wielką gulę, jaka urosła w moim gardle 

- Chcesz się zabawić, o czymś zapomnieć, poczuć, że żyjesz ? - dopytuje kobieta - ... to jest świetna okazja .. czujesz się wolna, szczęśliwa, wszystkie problemy znikają ... 

Właśnie tego potrzebuję. Potrzebuję poczuć że żyje, choćby to miało trwać tylko kilka godzin. Uśmiechnąć się do wspomnień i zrozumieć, że nasza historia dobiegła końca. Potrzebuję stracić nadzieję, że jeszcze kiedykolwiek będę w stanie go odzyskać. Potrzebuję go znienawidzić, bo z dnia na dzień zaczynałam żyć przeszłością.

- Jak to się robi ? - marszczę swoje czoło, a oni niemal od razu wybuchają śmiechem.

Alessandro

Spoglądam na zegarek, który wskazuje godzinę 23:45, a ja od dobrych 45 minut przekręcam się z boku na bok. Czuję jak moje serce obija się o żebra, a całe ciało zaczyna się pocić. Znów mam ochotę wziąć zimny prysznic, ale wiem, że on niczego nie zmieni. Zbyt wiele razu próbowałem takiego rozwiązania. Opieram swoje plecy o zagłówek łóżka i zapalam jedną z nocnych lampek. Czuję, że zaraz oszaleję i tym razem naprawdę nie potrafię znaleźć powodu swoich durnych przeczuć, że stanie się coś złego. 
Wszystkiemu winien jest Lorenzo i jego głupie pieprzenie, choć w jednym musiałem przyznać mu rację. Byłem  przerażony. Ten pieprzony szczur zapadł się pod ziemie, nie było z nim żadnego kontaktu, dokładnie tak jakby przestał istnieć. A najgorsze było to, że nasuwała mi się na myśl tylko jedna odpowiedz, dlaczego to robił. Mój wzrok całkowicie bez mojej aprobaty, ląduje na telefonie. Wiem, ze nie mogę tego zrobić, a już na pewno nie powinienem, ale mimo to chwytam za urządzenie i natychmiast w liście swoich kontaktów szukam jednego, tak dobrze znanego mi imienia. Przeklinam się w duchu za to jaka ciota jestem i jak bardzo trzęsą mi się teraz ręce, gdy naciskam palcem na zielona słuchawkę. Szybko przykładam komórkę do ucha u liczę każde pieprzone pikniecie. Przecieram swoja twarz dłonią i rzucam telefon nie dbając o to, gdzie spadnie. Nie chce ze mną rozmawiać. Nie dziwiłem się jej, sam najchętniej kopnąłbym się w dupe i pierdolnął w pysk.
Koniec myślenia o Tatum. Chciałem żeby zniknęła i to właśnie dostałem. Tylko zabijała mnie myśl, że nie wiem co, gdzie i z kim teraz robi. Wstaje z lóżka niczym porażony prądem i szybko, chwytając za komórkę, idę do swojej garderoby. 

Tatum

Bez zastanowienia zgadzam się na propozycję Ash i jej chłopaka Ian'a i postanawiam się u nich zatrzymać. Pomimo kilku kolczyków i tatuaży, mają coś w sobie, co sprawia, że mogę im zaufać. Tak wiem, co sobie o mnie myślicie, ale nie jest to spowodowane tym, że kilka minut temu po raz pierwszy wciągnęłam kokainę. Zaledwie jej spróbowałam i naprawdę niczego nie czułam. Może było to spowodowane tym, że Ashley nie pozwoliła mi wciągnąć więcej, a może niczego już nie odczuwałam. 

Drogę do ich mieszkania pokonujemy w zaledwie kilka minut. Kiedyś uciekłabym na widok takiego miejsca, dziś byłam wdzięczna za to, że miałam gdzie spać. Budynek, do którego wchodziliśmy wyglądał na opuszczony i przyprawiał mnie o mocniejsze bicie serca. Ściany były obdrapane, a w oknach brakowało fragmentów szkła. W środku nie było balustrady i windy, co bardzo mnie ucieszyło. Gdyby tu była, prawdopodobnie podróżowanie nią stanowiło by niemałe ryzyko. W końcu dotarliśmy na ostatnie piętro i ku mojemu zdziwieniu, stanęliśmy na przeciwko naprawdę eleganckich, biały drzwi. 

- Jackson znów świętuje  - śmieję się dziewczyna i po chwili popycha drzwi, sprawiając, że muzyka jaka była ledwo słyszalna, teraz dudniła w moich uszach - .. przyzwyczaisz się do tego - szturcha mnie Ian i przepuszcza w drzwiach. Już na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić, że jest to niewielkie mieszkanie i niewiele różni się od całej reszty budynku. Kolor ścian z białego, zmienił się w szary, a podłoga w kilku miejscach była mocno popękana. Oczywiście w powietrzu unosiły się białe smugi dymu i opary alkoholu. Wydawało mi się, jakbym została wyrwana z rzeczywistości i postawiona na środku salonu, który tętnił życie. Było tu bardzo dużo młodych ludzi. Wytatuowani, skąpo ubrani i mocno pijani. Jedni siedzieli na niewielkiej kanapie, drudzy przy stole, a trzeci tańczyli na środku pokoju, nie zwracając na nikogo uwagi. 

- Hej .. ! - odwracam się na krzyk Iana, który po chwili wkłada swoje palce do ust i głośno gwiżdże - .. teraz lepiej. Chciałem wam kogoś przedstawić .. - spogląda na mnie i obejmuje moje ramiona swoją długą ręką - .. to Tatum, jeszcze nie jest tego świadoma, ale wydaję się, że jest tak samo zjebana jak my .. - marszczę swoje czoło i niczego nie rozumiejąc spoglądam na zadowolonego chłopaka. Nie mam możliwości wyczytania czegokolwiek z jego wyrazu twarzy, bo w całym pomieszczeniu wybucha głośny pisk i brawa. Spoglądam na tłum nieznanych mi ludzi, którzy unoszą swoje kieliszki i krzycząc, piją moje zdrowie. Musiałam przyznać, że byli bardzo otwarci i towarzyscy. Nim jestem w stanie cokolwiek powiedzieć, podchodzi do mnie Ashley i chwytając za dłoń, zaczyna wszystkim osobiście przedstawiać. Nie ma szans abym zapamiętała imię każdej osoby, więc nawet się nie staram. Nie wiem jak i kiedy, ale po chwili siedzę na kanapie i popijam wódkę z sokiem, która również nie robi na mnie wrażenia. 

Muzyka już nie jest taka przytłaczająca i głośna. Nieznani ludzie, nie są wcale tacy nieznani, a to miejsce w żadnym stopniu nie jest straszne. Spoglądam na nich wszystkich i w każdym z nich dostrzegam jakąś cząstkę siebie i Em. Przygryzam swoją wargę zastanawiając się co się stało z moim życiem i dziewczyną, która miała pomagać innym. Gdzie się podziała ta waleczna prawniczka, którą miałam być ? Unoszę swój wzrok na chłopaka, który ofiarowuje mi papierosa i z lekkim uśmiechem na ustach wyciągam swoją dłoń, nieporadnie wkładając go między palce. Mimowolnie mój wzrok szuka pierścionka, ale oczywiście go tam nie odnajduje. 

Alessandro

Nie wiem, który kieliszek nalewa barman, ale czuję, że wciąż jest tego za mało. Mam ochotę go zwolnić, choć niczego złego nie robi. Wręcz przeciwnie, porusza się pewnie i szybko, wódka jest zimna, a ludzie zadowoleni. Kręcę swoją głową, starając się odgonić złe myśli, bo zwolnienie w mojej głowie, wydaje się być czymś zupełnie innym, niż wydaje się jemu. Przechylam kieliszek i delektuję się ostrą cieczą, która pali moje gardło.

- Jeszcze raz - rozkazuje, a ona jakby na to czekał, od razu napełnia szkło.

- Nie wygląda to dobrze - odwracam swoją głowę, słysząc miękki kobiecy głos - .. przystojny facet, topiący swoje smutki w alkoholu .. - blondynka ukazuje mi swój śnieżnobiały uśmiech i opiera swoje ciało o blat lady.

- Wystarczy, że Ty wyglądasz dobrze - odpowiadam i znów wlewam alkohol do swojego gardła - .. jeszcze raz  - odkładam kieliszek na blat i ponownie spoglądam na swoją towarzyszkę 

- Czyżby ? - uśmiecha się, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak dobrze wygląda w opinającej jej okrągłe kształty, czarnej sukience

- Prosisz mnie o komplement ? - uśmiecham się pod nosem i okręcam w dłoni kieliszek 

- Tak - przyznaje pewnie i znów się uśmiecha. Przyglądam się jej o kilka sekund za długo i sam wybucham głośnym śmiechem - .. przynajmniej udało mi się Ciebie rozbawić - wzrusza ramionami. Mój wzrok automatycznie ląduje na jej piersiach, które wydają się być nieprzeciętnych rozmiarów. 

- Możesz być z siebie zadowolona, to rzadki widok.

- Ty uśmiechnięty ? - dopytuje, ale nawet nie czeka na moją odpowiedź - .. w takim razie jestem zadowolona - puszcza w moją stronę oczko i wystawia dłoń - .. Sophie - marszczę swoje czoło, ale po chwili nie jestem w stanie się jej oprzeć i chwytam jej dłoń

- Alessandro. Napijesz się czegoś ? - wskazuje na kelnera, ale ona szybko przeczy jednym ruchem głowy 

- Chce żebyś skończył, bo wychodzimy stąd - szepcze mi do ucha, czym sprawia, że mogę poczuć jej intensywny zapach. 

- Ach tak ? - śmieje się, a ona znów tylko pewnie kiwa głową. Mrużę swoje oczy i przechylam ostatni kieliszek. 

- Jeszcze jeden ? - dopytuje barman, ale nim jestem w stanie odpowiedzieć, dziewczyna mnie uprzedza i zaprzecz, chwytając mnie za rękę. 

Nie protestuje, kiedy mówi, że mieszka zaledwie 5 minut drogi stąd. W efekcie po chwili znajduję się w jej sypialni, która jest utrzymana w bieli i czerni. 

- Zdziwiony ? - dopytuje, kiedy rozglądam się po pokoju 

- W ogóle - odpowiadam i odwracam się w jej stronę. Moje oczy zatrzymują się na jej bosych stopach, a potem kierują się coraz wyżej. W końcu natrafiam na jej dłonie, które powoli zaczynają podciągać niewielki skrawek materiału do góry, a moja głowę zaczyna wypełniać kolejne wspomnienie. 

Tatum puszcza w moją stronę swoje szmaragdowe oczko i chwytając moją dłoń rusza na przód. Zatrzymuje się dopiero wtedy, kiedy ja za nią nie podążam. Odwraca swoje ciało w moją stronę , a ja robię kilka kroków i staję przed nią. Rozplątuje nasze palce, a ona bacznie mi się przygląda, kiedy chwytam za koniec jej sukienki i ciągnę w dół. Wybucha swoim ciepłym śmiechem, a ja szybko zagłuszam go, całując ją w usta. 

- Nie rób tego - kiwam zmartwiony głową w stronę blondynki

- Dlaczego ? - przechyla swoją głowę i przygryza jedną z warg

- Bo nie warto.. - uśmiecham się - .. jestem trudnym facetem z problemami

- Myślisz, że to mnie przestraszy albo powstrzyma ? - żartuje i zmniejsza dystans jaki nas dzieli

- Myślę, że powinno - uśmiecham się. 

- W takim razie przekonajmy się .. - opuszcza sukienkę - .. chodź ! - woła mnie i wychodzi z sypialni. 

Opowiadam jej o Tatum, o tym co jej zrobiłem. Co z nią przeżyłem i jak bardzo mnie to zmieniło. Mówię jej o wszystkim, o tym czym się zajmuje i co mną kierowało, a ona słucha i nie wydaje się być tym przerażona. To miła odmiana, nie wzbudzać w kimś niechęci i strachu. Musze też przyznać, że potrafi mnie rozśmieszyć i zmusić do refleksji. Jest inna od Tatum. Ani lepsza, ani gorsza. Po prostu inna i to mi się w niej podoba. 

Tatum 

Szybko ocieram łzę, której udało się uciec z mojego oka i podnosząc się z kanapy, chwytam za zapalniczkę. Odpalam papierosa i w pierwszej kolejności się krztuszę. Zajmuje mi kilka sekund, zanim jestem w stanie  przyzwyczaić się do tego nowego uczucia. Podoba mi się. Czuję się zrelaksowana, tylko jest tutaj za dużo ludzi. Szybko podchodzę do drzwi balkonowych i otwierając je, wychodzę na niewielki balkon, zaciągając się papierosem i świeżym powietrzem. Spoglądam w rozgwieżdżone niebo i znów mój umysł wypełnia wspomnienie. 

- A teraz, o czym marzy dzisiejsza Tatum ? - przerywa mi 

- O czymś nierealnym - szeptam i z całej siły oplatam się ramionami.

- Nie uznaje takiej odpowiedzi Tatum - składa delikatny pocałunek na mojej skroni. 

Marzyłam, by mnie pokochał. Bym zawsze była jego numerem jeden. Niestety marzenia pozostają marzeniami, bo nie można ich zrealizować ...
___________________________________

Jeśli jesteście ciekawi co czuje Tatum, zapraszam do ponownego przeczytania "prologu-epilogu".
Myślę, że teraz, gdy poznaliście historie jej i Alessandro, lepiej ją zrozumiecie ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top