Rozdział 4

 Każdy dzień staje się chłodniejszy kiedy jestem bliżej diabła na moim ramieniu...

2 tygodnie później ...

Tatum 

Od niespełna dwóch tygodni, codziennie powtarzam ten sam scenariusz. Przekraczam próg swojej kamienicy i natychmiast odnoszę wrażenie, że jestem obserwowana. Rozglądanie się weszło mi już w nawyk. Pierwsze w prawo, drugie w lewo. Czasami udaję, że czegoś zapomniałam i wracam biegiem na górę, tylko po to aby sprawdzić przez okno w kuchni, czy ktoś mi się przygląda ...nigdy nikogo nie ma. Emily mówi, że zwariowałam, a ja zaczynam w to wierzyć. 

Dziś zaraz po uczelni jadę prosto do kancelarii, w której pracuję. Praca nie jest ciężka. Zazwyczaj segreguję dokumenty, czasami robię kawę, odbieram telefony. Przy tym dużo się uczę i nabieram doświadczenia, co jest mile widziane w CV. Parkuje samochód na parkingu i szybko pędzę do budynku. Z nieba pada deszcz. Od jakiegoś czasu jest on dość częstym zjawiskiem w NY. Witam się z Melisą i po niespełna 10 minutach zaczynam swoją pracę. Nie mam czasu na robienie sobie przerwy na lunch, ponieważ pragnę jak najszybciej to skończyć i wrócić do domu. Napić się wina i oglądnąć jakąś komedię. Jeśli pytacie, to tak. Tak właśnie wygląda moje życie. 

- Może kawy ? - pyta Blake wchodząc do mojego małego gabinetu, który dzielę zwykle z Kate. 

- Czytasz mi w myślach - uśmiecham się do niego wstając. Chłopak podaje mi kawę i zajmuje miejsce przed moim biurkiem. Jest wzrostu Emily. Z tego co zdążyłam się o nim dowiedzieć. To ma 29 lat. Jest adwokatem i singlem. 

- Dużo pracy ? - wskazuję wzrokiem na stertę dokumentów na moim biurku.

- Sporo tego, ale daję radę - uśmiecham się - Ty już skończyłeś ? 

- Mam jeszcze jedno spotkanie za pół godziny, a później weekend - śmieje się. Ma piękny uśmiech, w którym nie jedna dziewczyna zdążyła się już zakochać - Między innymi Emily. Gdy pewnego razu odwiedziła mnie w kancelarii i zobaczyła Blake na korytarzu upuściła telefon razem z moją sałatką, którą mi przyniosła. Później robiła mi godzinne przesłuchanie, kim jest, jaki jest i czy jest samotny, bo chętnie dotrzyma mu towarzystwa. 

Resztę dnia w pracy leci mi w zaskakująco szybkim tempie. Około godziny 20 wychodzę ze sklepu, który mieści się na rogu naszej ulicy i kupuję najpotrzebniejsze rzeczy. W tym swoją ulubioną czekoladę. Płacę ekspedientce, która swoją drogą jest bardzo miła i wychodzę na dwór. Szukam w torebce kluczyków, kiedy ktoś mocno potrąca mnie o ramię. Na chwile tracę równowagę ale silne ramiona mojego oprawcy nie pozwalają mi upaść na ziemię. 

- Przepraszam - słyszę twardy, męski głos. Mam wrażenie, że jest on znajomy. Poprawiam swoją torebkę oraz włosy.

- Nic się nie stało, to moja wi.... - zamieram, kiedy podnosząc wzrok trafiam na jego spojrzenie. Chwile mi zajmuje odzyskanie utraconego oddechu. Od 15 dni go nie widziałam. Nie myślałam o nim od 3, a teraz staję przede mną. Lustruje moje ciało, następnie jego wzrok ponownie zastyga na mojej twarzy. Tak jakby chciał coś z niej wyczytać, czegoś się dowiedzieć. Z jego ust nie wypływa żadne słowo. Twarz ma kamienną, a jego lodowate spojrzenie wywierca dziurę w moim wnętrzu. Wygląda jak chodzący koszmar. Zamykam oczy. Kiedy je otwieram on ciągle tam jest.

- Ale przypadek - uśmiecham się niepewnie - co ty tutaj robisz ? -  Lepsze takie pytanie, niż stanie i gapienie się na siebie nawzajem. Chociaż nie mogę powiedzieć, żeby mi się to nie podobało. Aż taką kłamczuchą nie jestem.

- Miałem zamiar kupić wodę - mówi spokojnie. Mam poczucie, że on zawsze jest taki opanowany.

 Ile ja bym dała za taki spokój w jego towarzystwie...

W takim razie, życzę dobrego wyboru... w-wody - serio Tatum ? Naprawdę tylko na to Cię stać. Brawo dziewczyno.  

- Dziękuje. Na pewno trudno będzie znaleźć tą właściwą. Mam nadzieję, że podołam - mówi i po raz pierwszy od naszego dzisiejszego spotkania na jego twarzy gości niewielki uśmiech - w takim razie warto było mówić głupoty, bo jego uśmiech warty jest wszystkich pieniędzy świata.

- Tak. Polecam przeczytać wszystkie etykiety - odpowiadam. Tego wieczoru zaskakuję samą siebie. Swoją błyskotliwością i kreatywnością. 

- Skoro już na siebie wpadliśmy, to może dasz się zaprosić na kolację ? - Tym pytaniem kompletnie zwala mnie z nóg. Zgodziłam się na wspólną kolację z Miki'em. Grzechem byłoby odmówić Alessandrowi. Może nie jestem święta ale lepiej nie igrać z Bogiem. Odchrząkuje cicho i przełykam ślinę.

- Właśnie skończyłam pracę i wracałam do dom... - tylko nie mów, że rozumiesz, Naprawdę jestem głodna .. - proszę go w duchu.

- Obiecuję odstawić Cię przed 22 do domu. Umieram z głodu, a zawsze lepiej jeść w towarzystwie - uśmiecha się - zwłaszcza takim - 

A co ja mam powiedzieć koleś ?  

Tylko się nie rumień Tatum.

- Tak mi słodzisz, że chyba nie powinnam ci odmawiać - śmieję się. 

- Masz rację - robi jeden krok w moją stronę - Nie powinnaś - Chwyta moja dłoń, a przez moje ciało przebiega milion mrówek. Ja pierdolę !  Otwiera drzwi od swojego samochodu. Zajmuję miejsce pasażera, a on nachyla się. Mam wrażenie, że zraz mnie pocałuję. Tymczasem on z triumfem na ustach sięga po mój pas bezpieczeństwa i go zapina. 

Kompromituj się dalej Tatum. To wychodzi ci najlepiej ..

Jazda samochodem mija nam w kompletniej ciszy. Nie jest to jednak przytłaczająca cisza. Przyglądam się jego profilowi. I tak już gorzej nie mogę się zareklamować w jego oczach. Jest cholernie męski we wszystkim co robi. Ostatnio widziałam go w garniturze. Dziś ma na sobie czarne spodnie, czarną koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. I wiecie co ? Wygląda obłędnie w tym zestawie. Dodam jeszcze, że na jego lewej ręce widnieje srebrny zegarek warty pewnie całe moje mieszkanie. Kierownice również trzyma tylko tą dłonią, co kręci mnie na maksa. Jeśli się w porę nie opanuję to zaraz zmoczę mu całe siedzenie. 

Restauracja wygląda niczym ze snów. Chociaż ja nawet nie pozwalam sobie śnić o takich rzeczach. Wita nas miła kobieta, która szczerzy się do Alessandro jak ... w sumie to jak ja na jego widok. Muszę to zakończyć, nim się w ogóle zaczęło - ciągle to sobie powtarzam. 

- Witam panie Argentero. Proszę za mną - mówi, a my od razu kierujemy się za nią do stolika. Mężczyzna odsuwa mi krzesło, a następnie sam zajmuje miejsce naprzeciw mnie. Kelner podaje nam menu. Alessandro wybiera czerwone wino oraz dania, ponieważ dla mnie te wszystkie nazwy wyglądają tak samo. Oddajemy menu kelnerowi, który od razu się oddala. Alessandro przygląda mi się przez bite 3 minuty, po czym nachyla się i wiąże swoje palce na stole.

- Więc - przerywa, po to by za chwile kontynuować -  Co u Ciebie słychać Tatum ? - pyta, a jego głos sprawia, że na moich plecach natychmiast pojawia się gęsia skórka. 

- W-wszystko dobrze - mówię niepewnie 

Otrząśnij się kobieto..

- Całe dnie spędzam na uczelni, albo w pracy. Raczej nic ciekawego ode mnie nie usłyszysz - śmieję się, ale jest to raczej nerwowy śmiech

- Mam inne zdanie - mówi. Kelner przynosi nam wino. Nalewa do mojego kieliszka i znika zostawiając nas samych - Co studiujesz ? - opiera się o fotel

- Prawo - odpowiadam niemal od razu. W tym momencie czuję się jak na przesłuchaniu. Alessandro kiwa głową na znak, że rozumie.

- A, u Cibie co słychać ? - chciałabym dowiedzieć się czegoś o nim. To na pewno będzie o wiele ciekawsze

- Mam małe problemy .. w pracy - uśmiecha się i upija łyk wody. Robię to samo, tylko, że moje usta dotykają najlepszego wina jakie kiedykolwiek piłam. Nic dziwnego, za taką cenę..

- Mam nadzieję, że to nic poważnego - jego usta układają się w dziwny uśmiech, co napawa mnie kolejną falą prądu. Tym razem na karku.

- Nic z czym bym sobie nie poradził - oczywiście -  Przyjaciółka się martwiła, kiedy tak nagle zniknęłaś ? - zmienia temat.

- Wiedziała, że wychodzę z klubu. Kiedy do niej dzwoniłam była jeszcze na imprezie - tłumaczę. Kolację jemy w mniej napiętej atmosferze. Mi pomaga w tym wino, jemu nie mam pojęcia co. Rozmawiamy o moich studiach, o pracy i planach na przyszłość.

- A ty ? Czym się zajmujesz ? Amelia wspominała, że przejąłeś firmę po ojcu.

- To raczej nic ciekawego - tłumaczy. 

- Przekonajmy się - mówię. Alessandro uśmiecha się. Nachyla w moją stronę i bacznie mi się przygląda. 

- Mam kilka hoteli, siłowni, klubów. To wszystko - wzrusza ramionami. Klubów ..

- Klub, w którym się poznaliśmy należy do Ciebie - to nie jest pytanie. Alessandro marszczy swoje brwi, uważnie się we mnie wpatrując 

- Gdybym poznał Cię wcześniej. Wszystko wyglądałoby inaczej Tatum - mówi, ale bardziej do siebie, niż do mnie. 

- W jakim sensie ? - ponownie zanurzam swoje usta w czerwonej cieczy 

- Jesteś jeszcze głodna ? - pyta. Nie jestem, ale wypiłam sporo wina, a wtedy zawsze chce mi się jeść.

- Trochę, a ty ? - Alessandro uśmiecha się uwodzicielsko.

- Umieram z głodu - nie odrywa swoich oczu od moich - umieram z głodu za wieloma rzeczami

O kurwa ! ... Czuję jak po tych słowach na mojego policzka wypełza wielki rumieniec, ciało dostaje dreszczy, a majtki są już nieźle przemoczone. 

- Jesteś dużym facetem. Pewnie często jesteś głodny - Nie zagłębiaj się w to Tatum, na miłość Boską. Nie rób tego

- To zależy od tego co mi proponują - o rzesz w dupę..

- A jeśli nie proponują Ci niczego ? 

- Sam sobie radzę ... - jeśli przed chwilą byłam podniecona, to teraz wybiło mnie ponad skalę. - ... lubię gotować, ale wiem o czym pomyślałaś Tatum i podoba mi się tok twojego rozumowania. - obydwoje wybuchamy śmiechem. W tym czasie Alessandro zamawia nam deser.

- Powiedz mi coś o sobie - tym kompletnie zwala mnie z nóg. Tylko po raz, który tego wieczoru. 

- Na przykład ?

- Nie wiem - wzrusza ramionami - co robisz w wolnych chwilach. Na przykład, masz jakiś fetysz ?

- Codziennie rano piję kubek gorącej czekolady - odpowiadam

- Coś jeszcze ? - nie wiem dlaczego ale nagle zaczynam się przy nim otwierać

- Lubię mieć wszystko zaplanowane, tak żeby nikt nieproszony nie wchodził mi w drogę.

- To tak samo jak ja - jego twarz znów poważnieje

- Zaplanowałam swoje życie w wieku 16 lat. Każdy miesiąc i rok - śmieję się - Tego nie przebijesz

- Mój został zaplanowany gdy się urodziłem. 

- A jednak Ci się udało - wznoszę toast. Kiedy odstawiam kieliszek ponownie na stół, pytam - mówisz o firmie ojca ? - brunet tylko kiwa głową - Dobrze się dogadywaliście ?

- Jak to w rodzinie. Raz mieliśmy dobre dni, raz gorsze - uśmiecha się. Zazdroszczę mu tego uśmiechu. Ja kiedy tylko myślę o swoim dzieciństwie z ojcem nie mogę wychwycić nawet jednego dobrego dnia.

- Ja ze swoim ojcem nigdy nie miałam tych dobrych dni - Nie wiem dlaczego mu to mówię. Naglę czuję się przy nim swobodnie. Tak swobodnie, że mogłabym w tym momencie latać. 

- Dlatego się wyprowadziłaś ? - kiwam głową

- Ale też dlatego, że zawsze podobał mi się Nowy Jork. Studiowanie tutaj było moim marzeniem - I to była czysta prawda. Ojciec dodał od siebie tylko cegiełkę, bo jakby się między nami nie układało. Ja zawsze pragnęłam tego miasta. 

- Twoja przyjaciółka też pochodzi z Seattle ? - Mam wrażenie, że Emily zgubiłaby się w każdym innym mieście. Dlatego nigdy nie wyjeżdża. 

- Emily mieszkała z rodziną na obrzeżach miasta, ale musiała się przeprowadzić, gdy jej brat zachorował. Tutaj łatwiej było jej znaleźć pracę. Pracuję w twoim klubie. Nie kojarzysz jej ? - pytam zaskoczona. Alessandro kiwa głową przecząco 

- Nie zajmuję się klubami osobiście. Zatrudniam od tego ludzi - no tak. Sam nie dałby rady.

- Mieszkacie razem ? 

- Tak. Kiedy przyjechałam do Nowego Jorku szukałam mieszkania, a Em współlokatorki. Szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Chociaż Emily bywa naprawdę trudna. 

Opowiadam mu o naszych przygodach. O chomiku, który mieszkał z nami kilka godzin, o tej pamiętnej randce, na którą nas umówiła. Wspominam o tym, że Em nie umie zrobić nic poza jajecznicą, którą swoją drogą ostatnio przypaliła i przesoliła, a to z kolei jest moje zajęcie. Większość wieczoru spędzamy śmiejąc się. Okazuję się, że Alessandro przybył do NY zaledwie rok po mnie. Przeniósł tu również firmy ojca. Lęk, który odczuwałam znika. Może to zasługa wina, a może tego, że przy Alessandro czuje się bezpieczna. Mam wrażenie, że poprzez swoje czarne jak węgiel oczy potrafi przejrzeć mnie na wylot. Nie jest już przerażający, raczej intrygujący. Tak to dobre słowo, aby go opisać. 

Parę minut po 23 opuszczamy restaurację, jako ostatni jej goście. Droga do mojego mieszkania mija nam tak samo jak cała kolacja. Na rozmowach i śmiechu. 

- Dziękuje za kolację - mówię gdy stajemy naprzeciw siebie przed moją kamienicą. 

- Będę oczekiwał rewanżu  - Mówi uwodzicielsko, przyciągając mnie do siebie. Mam wrażenie, że zaraz serce wyskoczy mi z piersi. Przełykam głośno ślinę, kiedy jego dłonie jeszcze mocniej zacieśniają się wokół mojej talii. 

- Szkoda, że nie poinformowałeś mnie o swojej zachłanności przed kolacją .. - wypalam wpatrując się w jego usta

- Wtedy musiałbym jeść sam ? - jeśli powiem tak, nikt mi w to nie uwierzy. Nawet ja sama. Przecież zachowuję się przy nim jakbym zjadła wszystkie rozumy - Mhym ..? - opuszki jego palców dotykają mojego policzka. Zamykam swoje oczy delektując się uczuciem jakiego doświadczam po raz pierwszy w swoim życiu.  Kiwam przecząco głową, bo nie jestem w stanie wydobyć z siebie choćby słowa. 

Alessandro odchyla głowę w tył. Następnie spogląda na mnie, a jego wzrok pali moją twarz. Przygryza swoją wargę i zbliża do mnie. 

Przysięgam, że w tamtym momencie liczyliśmy się tylko my. Czuję jego miękkie usta na swoich. Całuje mnie delikatnie, jakby badał teren. Ja delektuję się każdą sekundą, jakby miała się ona nie powtórzyć. Jutro jak wytrzeźwieję będę tego żałować, ale dziś liczy się tylko on. Liczy się ta chwila. Nasza chwila, nasz pierwszy pocałunek. W moim brzuchy zaczynają latać dawno uśpione motyle. Serce ciągnie do niego, a rozum się zatraca. Po chwili jego usta napierają na mnie tak mocno, że muszę je rozchylić. Czuję jego język, który walczy z moim. Z mojego gardła wydobywa się cichy jęk, gdy przygryza moją wargę. Nigdy nie czułam czegoś podobnego i boli mnie sama myśl, że mogłabym nie poczuć tego nigdy więcej. 

Odrywam się od niego bardzo niechętnie. Próbuje uspokoić swój oddech i ustać na własnych nogach. Ten mężczyzna sprawia, że się zatracam, a to z kolei nie wróży niczego dobrego. 

- Teraz tym bardziej będę chciał rewanżu - uśmiecha się do mnie. I ten uśmiech niemal powala mnie na kolana. 

- Co jeśli nie dam Ci go ? - czy ja z nim flirtuję ?

- Wtedy sam sobie wezmę to co i tak będzie należeć do mnie - znów ten cholerny rumieniec mnie atakuję. Dlaczego nie potrafię sypnąć mu w twarz jakimś błyskotliwym komentarzem. Co jest ze mną nie tak ?!

- Jesteś bardzo pewny siebie  - stwierdzam

- Zawsze dostaję tego czego chce Tatum - nie miałabym odwagi w to wątpić

- Zawsze musi być ten pierwszy raz - odpowiadam mu 

- Ale nie tym razem - podchodzi do mnie niszcząc dystans jaki mieliśmy - wkrótce się o tym przekonasz - wpija się jeszcze raz w moje usta i odchodzi. Stoję i staram się zebrać szczękę z ziemi. Alessandro otwiera drzwi swojego samochodu, ale zanim wsiada ponownie na mnie spogląda

- Zarezerwuj dla mnie weekend - nie mam możliwości udzielenia mu odpowiedzi. To co jestem w stanie sobie uświadomić w tym czasie to to, że weekend zaczyna się dokładnie za ... - spoglądam na zegarek - .. trzy minuty. 

Alessandro

- Alessandro ? - wchodząc po schodach słyszę głos Lorenza. Odwracam się natychmiast w jego stronę. Stoi na środku mojego holu śmiejąc się jak mały dzieciak. Pokonuję schody w kilka sekund i mocno obejmuje go, klepiąc po plecach. 

- Skąd się tutaj wziąłeś ? - pytam, gdy obydwoje się od siebie odsuwamy 

- Naprawdę muszę ci tłumaczyć skąd biorą się ludzie.. - śmieję się - przyjechałem, bo słyszałem, że dużo się dzieję - mówi, kiedy się uspokajamy. Prowadzę go do swojego gabinetu i nalewam nam po szklance whisky. Siadamy na kanapie ustawionej w rogu pokoju. 

- Nawet nie masz pojęcia jak dużo - przechylam szklankę i wypijam cały trunek na raz. Mam wrażenie, że nawet jakbym wypił całą butelkę. Nic by to nie zmieniło. Spoglądam jeszcze raz na swojego młodszego brata, który również mi się przygląda.

- Problemy z Alec'em to nie jedyne co cię martwi - stwierdza dobrze mnie znając.

- Tak - podchodzę do biurka i zajmuję swoje miejsce - .. ale drugą sprawę załatwię sam 

- Znam ten wyraz twarzy i nie podoba mi się on. Ktoś zalazł Ci za skórę - spoglądam na niego i przygryzam swoją dolną wargę - pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć - klepie mnie po ramieniu i wychodzi. Zostawiając mnie samego ze swoimi demonami.

Czułem, że jestem na granicy. Od dwóch tygodni chodziłem nabuzowany. Od jebanych dwóch tygodni wszystko idzie nie tak jak planowałem. Najpierw dostawa. Później podpalenie magazynów. Te sprawy się nie łączyły. A jedyne czego pragnąłem to ukarać winnych. Jednego dobrze znałem - był nim Alec. Ale drugi pozostawał tajemnicą. Wypijam jeszcze jedną szklankę whisky. Alkohol pali moje gardło. Potrząsam głową i wychodzę z gabinetu.  

- Szefie ... 

- Zostawcie nas samych - mówię do Umberto. Jednego z moich ludzi. Potrzebuję wyładować napięcie jakie mi towarzyszy od jebanych 15 dni. Chwytam za nóż, który wsi na ścianie w piwnicy i wchodzę do "pokoju" jednego z ludzi Aleca, którego udało nam się złapać

- Wielki Alessandro Argentero zaszczycił mnie swoją obecnością .. - śmieję się. Cuchnie od niego na kilometr, a jego oczy są przekrwione. Stoi na środku z dłońmi przywiązanymi do łańcuchów, które zwisają z sufitu. I cierpi, chociaż się do tego nie przyzna.

- Przyszedłeś zapytać co zamierza Alec ? - śmieje się resztkami sił jakie mu pozostały.

- Nie po to tutaj przyszedłem - mówię i zaczynam swoją zabawę. Bestia zostaje uwolniona. Nie panuję nad sobą kiedy odcinam mu wszystkie palce. Jeden po drugim najpierw ściągając z nich paznokcie. Napawam się jego bólem. Jest on dla mnie niczym powietrze potrzebne do życia. Czerpię dziką satysfakcję z jego strachu. Jego ciało zwisa z sufitu, nie ma w nim ani grama życia, a ja nadal dziurawię jego skórę. Cios za ciosem uderzam w te same miejsca. Kiedy jest już po wszystkim, upuszczam nóż na podłogę i wychodzę jak by nigdy nic. Jakbym właśnie nie zabił człowieka w jeden z najbardziej brutalnych sposobów jaki istnieją. 

Swoich ludzi znajduję na górze - Zajmijcie się tym co z niego zostało - rzucam i kieruję się do swojej sypialni. Biorę szybki prysznic, przedtem wysyłając wiadomość do Cindy. Nigdy nie zapraszam dziwek do swojego łóżka. Zazwyczaj spotykamy się w jednym z moich hoteli. Nie zmuszam ich do niczego, same zawsze chętnie rozkładają dla mnie nogi. Cindy była moją osobistą dziwką. Była najlepsza w swoim fachu. Wiedziała czego od niej oczekiwałem i zawsze umiała sprostać moim wymaganiom. Nie szanowałem jej, bo trudno mówić o szacunku, kiedy kobieta miała więcej chujów w buzi, niż rozumu w głowie. Wychodzę spod prysznica, zakładam spodnie i koszulkę. Następnie schodzę do garażu i chwytam za kluczyki od czerwonego bugatti chiron. Odjeżdżam jak zwykle z piskiem opon i z myślą o Cindy na kolanach. 

Ukryłbym swoje pragnienie gdybym wtedy wiedział jaką grę rozpocząłem i jak dramatyczny w skutkach okaże się finał tej gry ...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top